Kontraktacja + reglamentacja czyli polski system służby zdrowia

Polityka prorodzinna polega jak wiadomo na wspieraniu. Oczywiście nie chodzi o wspieranie przemysłu i rozwoju, dzięki któremu więcej osób ma dobrze płatną pracę i poczucie stabilizacji sprzyjającej planowaniu posiadania potomstwa. Nie. Wspieranie polega na tym, że państwo rodzinom wielodzietnym da. Dlaczego wielodzietnym? Bo dziecko w rozumieniu władzy to rzecz. A jeśli takich rzeczy na wyposażeniu rodziny jest więcej, to takiej rodzinie się należy. Oczywiście tylko pod warunkiem, że mama oraz tata pracują i mają opodatkowane dochody. W przeciwnym wypadku nic sobie od podatku nie odpiszą.

Należy docenić starania państwa i przyjmować je z wdzięcznością. Mimo że zadłużone po uszy, mimo że brak pieniędzy na wszystko, to jednak nie waha się zadłużyć jeszcze bardziej, by dać. Dba również, by znani z zaradności i umiejętności radzenia sobie w każdych okolicznościach Polacy nie wyszli z wprawy. Dlatego nie zapewnia dostatecznej liczby żłobków i przedszkoli. Ale nie tylko. Na miejsce w domu spokojnej starości czy hospicjum także trzeba czekać minimum pół roku. Zaradna Polka i takiż Polak zaklepuje więc sobie miejsce w żłobku na trzy lata przed poczęciem, a w hospicjum na pięć lat przed śmiercią. Przy czym hospicjum nie może, po prostu nie może nie nosić imienia jakiegoś mniej lub bardziej świętego. Za komuny nikomu nie przyszło do głowy nazywać umieralnię imieniem Lenina, Stalina czy choćby Dzierżyńskiego. Teraz święty dopilnuje, żeby umierający umarł w terminie zgodnie z boskim planem. Z tego samego powodu imieniem świętych chrzci się też szpitale. A na ich czele stawia się ludzi, którzy kierując placówką nie kierują się wiedzą medyczną, ale wskazówkami ducha świętego.

Tak się bowiem składa, że ludzie chorują. Ten fenomen to jedna z większych tajemnic wiary. Przyjmuje się, że choroba to kara boża. Dlatego opracowano cały system grania bogu na nosie. Bóg ukarze, lekarz wyleczy i po karze. Ale nie na tym polega ochrona zdrowia w Polsce. Najogólniej rzecz ujmując polski system to socjalizm w pigułce. W socjalizmie pierwszy sekretarz KC PZPR decydował, a co wymyślił rząd wcielał w życie. Dziś rolę pierwszego sekretarza pełni minister zdrowia, a rolę rządu pełni NFZ. Nie może w tym systemie brakować kontraktacji trzody chlewnej. I oczywiście jest. Zamiast świń kontraktowane są tak zwane usługi medyczne. Jak pamiętamy kontraktacja sprawdziła się znakomicie — najpierw mięsa brakowało sporadycznie, potem permanentnie. Identyczna sytuacja jest w służbie zdrowia — po reformie tow. Łapińskiego kolejki najpierw były kilkudniowe, teraz bywają kilkuletnie. Jest jednakowoż coś, co ten system gwarantuje. Gwarantuje otóż gigantyczne pieniądze poza wszelką kontrolą, które można dowolnie rozdysponować.

Czy lekarz w obecnym systemie musi się starać? Służyć pacjentom najlepszą wiedzą medyczną? Nie tylko nie musi, ale nawet nie powinien. Lekarz, który dobrze leczy, zleca niezbędne badania, stara się, jest zakałą systemu generującą koszty. A ukarany prędzej zostanie za brak przecinka w dokumentacji medycznej niż za zaniedbania. Z drugiej strony, jak na socjalistyczny system przystało, pensje są stałe, płacone z góry i niezależne od jakości pracy. Dlatego, jak co roku, w grudniu dzielni lekarze pierwszego kontaktu, ostatniej posługi i specjaliści wszelacy odegrają przedstawienie pod tytułem „za te pieniądze nie da się leczyć” po czym przyjmą zaproponowane warunki, bowiem wiedzą doskonale, że nie za leczenie mają płacone, ale za bycie w pracy i prowadzenie dokumentacji medycznej. Dlatego lekarz pierwszego kontaktu może sobie pozwolić na odesłanie zapisanej do niego pacjentki do diabła. Bo co chora mu zrobi?

Nasz ukochany eks-premier, który jak wiadomo nie klęka przed księdzem, przyjął do wiadomości naukę Kościoła, która mówi, że zygota to człowiek i uwzględnił tę wiedzę w nowelizacji ustawy z dnia 31 stycznia 1959 r. o cmentarzach i chowaniu zmarłych. Nie ma już czegoś takiego jak poronienie, aborcja, ciąża pozamaciczna. Jest „dziecko martwo urodzone”: W przypadku dziecka martwo urodzonego, bez względu na czas trwania ciąży, dla którego na wniosek osoby uprawnionej do pochowania, o której mowa w art. 10 ust. 1, sporządzono kartę zgonu, dla celów określonych w ust. 5 nie jest wymagana adnotacja urzędu stanu cywilnego o zarejestrowaniu zgonu. Zgodnie z wykładnią departamentu prawnego Ministerstwa Zdrowia za zwłoki podlegające obowiązkowi pisemnego zgłoszenia uważa się nie tylko tkanki będące resztkami po poronieniu, ale także jajowód z ciążą pozamaciczną usunięty w trakcie operacji. Aby więc być w zgodzie z prawem należy również z pełną pompą i pokropkiem grzebać jajowody.

Ta dokonana trzy lata temu nowelizacja mogłaby być nawet śmieszna, gdyby nie to, że pociąga za sobą koszty. Bo te „zwłoki” szpital musi przechowywać, a przechowywanie kosztuje. Zwłaszcza, że paranoja na tym się nie kończy. Otóż szpital musi przeprowadzić badania czy to coś, co z kobiety wyłuskano zawiera komórki płodu, czy są to tylko fragmenty macicy i skrzepła krew. Każda tkanka, która została pobrana bądź wydalona z organizmu ludzkiego musi zostać zbadana histopatologicznie. Ostatnio jest też często potrzebne badanie stwierdzające płeć. Do samego pochówku zbędne, ale potrzebne w przypadku zasiłku porodowego i pogrzebowego z ZUS oraz ośmiotygodniowego urlopu macierzyńskiego. Płci w przypadku bardzo wczesnej ciąży nie można ustalić, a lekarze zaczęli odmawiać poświadczania fikcji i wpisywania na odczepnego. Również Episkopat nabrał tutaj wody w usta i nie poinstruował jak określać płeć człowieka poczętego składającego się z co najmniej dwóch komórek, więc ustawodawca jest bezradny.

Tak więc zafundowano nam system, który profity daje tylko beneficjentom, drogi i nieefektywny. A ponieważ wola Episkopatu rzecz święta zwala się na uginające się pod ciężarem długów placówki dodatkowe obciążenia w oparciu o oświecone Duchem Świętym i nauką Kościoła wytyczne.

Co ciekawe akurat sprawa płci jest banalna. Procedura znajduje się w Deklaracji wiary lekarzy: PRZYJMUJĘ prawdę, iż płeć człowieka dana przez Boga jest zdeterminowana biologicznie i jest sposobem istnienia osoby ludzkiej. Wystarczy więc, że sługa boży na etacie specjalisty w szpitalu skontaktuje się ze swoim pryncypałem, a ten w świetle przepisów o informacji publicznej musi ujawnić jaką płeć dał dziecku. Problem będzie wtedy, gdy da obie*…


* Jedno na pięćset niemowląt to hermafrodyta, czyli obojnak — osobnik posiadający narządy obu płci.  Zaraz po narodzinach jest operowane, więc to lekarz, a nie bóg decyduje, czy dziecko będzie chłopcem, czy dziewczynką.

Dodaj komentarz