Konstytucja konstytucją, ale…

„Prawdziwa cnota krytyk się nie boi” napisał biskup w zakończeniu jednego ze swoich dzieł. Przez wieki to spostrzeżenie weryfikowano i okazało się, że owszem, prawdziwa się nie boi, ale nawet ze świecą trudno ją znaleźć. Dlatego współcześni bardziej przychylają się do tezy, że „krytyka” pochodzi od „być krytym”.

Każdy mający choć ociupinkę władzy stara się jak może, by broń boże nie brać za nic odpowiedzialności. Dlatego nad szatnią w lokalu wisiały dwie informacje. Pierwsza głosiła, że „Szatnia obowiązkowa!”, druga, mniejszymi literami, że „Za rzeczy pozostawione w szatni nie ponosimy odpowiedzialności”. Szatniarz robił za inkasenta. Innym przejawem zrzucenia z siebie odpowiedzialności był napis spotykany często w sklepach, bankach i na pocztach, że „Po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się”. To dobrze służyło interesom zainteresowanych, bo przeważnie jeśli już dochodziło do pomyłki, to na niekorzyść klienta. Ale czasem zdarzało się że…
— Przepraszam bardzo, ale pani się pomyliła.
— Czytać pan nie umie? Po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się!
— Och, to przepraszam. Pani wydała mi o sto złotych za dużo. Ale skoro nic się nie da zrobić…

Prawo bardzo często nie nadąża za rzeczywistością. Trudno zresztą żeby nadążało, skoro władza ustawodawcza zajęta jest na przykład przeciwdziałaniem ateizacji. Ale są pewne dziedziny, w których prawo nie tylko nadążyło, ale wręcz wyprzedziło rzeczywistość. Weźmy choćby taki blog czy forum. Ktoś go prowadzi, pisze, ktoś komentuje, dyskutuje. I w ferworze dyskusji łamie prawo na przykład naruszając czyjeś dobra osobiste. Te dobra to mniej więcej coś takiego jak uczucia religijne. Na czym polega wybieganie w przyszłość? Ano na tym, że prawnie odpowiada nie ten, kto przestępstwo popełnił, ale autor bloga czy właściciel portalu. Rozumowanie reprezentanta wymiaru przebiega mniej więcej tak: skoro bloger zdecydował się podjąć ryzyko, że na blogu mogą pojawiać się bezprawne treści, tj. komentarze dodawane swobodnie przez osoby trzecie (bez obowiązku zalogowania się, czy też bez uprzedniej kontroli każdego wpisu), w ilościach, których w dodatku sam nie był w stanie przefiltrować, musiał liczyć się z tym, że będzie za takie komentarze odpowiadał. Wniosek? Winny.

Dokładnie to samo rozumowanie można przeprowadzić w odniesieniu do lokalu handlowego. Otóż skoro przedsiębiorca zdecydował się podjąć ryzyko, że w lokalu mogą pojawiać się bezprawnie przestępcy, tj. każdy może wejść bez konieczności legitymowania się przy wchodzeniu, w ilościach, których w dodatku sam nie jest w stanie przypilnować, musi liczyć się z tym, że będzie za kradzieże i inne przestępstwa popełnione na terenie sklepu odpowiadał. Jednak jak mawiają oliwa nie rychliwa i zawsze na wierzch wypływa. Więc może się zdarzyć, że bloger komentarz profilaktycznie usunie (choć cenzura jest zakazana przez Konstytucję) i zostanie ukarany za… zacieranie śladów przestępstwa (art. 239. kk). Na szczęście jak to bywa w Polsce nagminnie jak jeden sąd tak, to inny odwrotnie. Bo jak powziął informację, to skasował. Wniosek? Niewinny.

Zostawmy jednak rozważania prawne i skupmy się na tu i teraz. Otóż dawniej pod artykułami na portalach Agory system komentarzy był identyczny jak na forach. Teraz został zmieniony, komentarze są ukrywane, Gazeta wie (w skrócie GW) po co. Uniemożliwia to dyskusję, więc czytelnik po przeczytaniu artykułu, lub — często — tylko tytułu, wyraża swoją emocjonalną opinię i znika. Z systemem komentarzy powiązany jest inny — licznik usuwanych komentarzy. I gdy komentarze danego użytkownika będą regularnie kasowane system wygeneruje komunikat, że ‚za często cię kasujemy, więc zapoznaj się z netykietą’, każe wypełnić quiz, względnie zbanuje na jakiś czas. Oczywiście takiego działania nie można odnieść (jeszcze) do działania innych organów, które na przykład po zgłoszeniu piątego pobicia przez tę samą osobę przyjadą na sygnale i oznajmiają pobitemu, że „coś cię chłopaki za często biją, zapoznaj się z kodeksem karnym”.

Nowy system komentarzy nie pociągnął za sobą zmiany systemu ostrzegania. Zmieniła się tylko nieco treść jednego z punktów regulaminu dotyczącego forów, na których jest stary system, więc ich ten problem nie dotyczy. Co to oznacza prześledźmy na przykładzie. Oto internauta X pod wpływem impulsu pisze emocjonalny komentarz, w którym w niewybrednych słowach wyraża co myśli o polityku Y (Konstytucja daje mu prawo do wyrażania opinii). Pod spodem pojawiają się komentarz innych użytkowników, którzy studzą emocje, dyskutują, przekonują autora wpisu, żeby jeszcze raz przemyślał to, co napisał. W końcu autor pojawia się, pisze, że jest mu przykro i bardzo przeprasza polityka X. W tym miejscu budzi się moderator, któremu doniesiono i kasuje inkryminowany wpis wraz z dyskusją pod spodem. Co się wtedy dzieje? Ano ci, którzy brali udział w dyskusji, którzy nie popełnili żadnego faux pas, są przez system karani, a temu, kto netykietę złamał włos z głowy nie spada, boć przecież skasowano mu tylko dwa komentarze. Zdumiewające, że im bardziej koncern robi bokami tym bardziej lekceważy tych, dzięki którym istnieje….

Na szczęście nie wszyscy dali się zwariować. Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 8 lipca 2011 r. (sygn. akt IV CSK 665/10) stwierdził, że administrator forum dyskusyjnego odpowiada za wpis innych użytkowników jeśli wie o bezprawnym charakterze wpisu i nie uniemożliwi niezwłocznie do niego dostępu (czyli mówiąc po ludzku nie skasuje go). Ponadto nie ma obowiązku zapewniać możliwości identyfikacji autora takiego wpisu. Ponieważ nie da się udowodnić, że się o czymś nie wiedziało, więc o wyroki w podobnych sprawach możemy być spokojni.

Choć od dawna kraje cywilizowane doszły do wniosku, że nie tylko prawo nie może działać wstecz, ale i nie wolno stosować odpowiedzialności zbiorowej. I oto w kraju w środku Europy, w XXI wieku można i jedno i drugie. Z drugiej strony można bezkarnie kpić z wyroków sądowych.

Dodaj komentarz