Kłamstwo i obłuda jest dokładnie widziane

Zaczęło się rano w Sejmie od wystąpienia, haniebnego wystąpienia p. Dziemianowicz-Bąk, która nie potrafi cytować tego, co powiedziałem. P. Dziemianowicz-Bąk twierdzi, że ja kogoś szczuję i mam jakiś język nienawiści. Ja po prostu stwierdziłem, że Polacy potrafią ocenić kto jest normalny, kto nie. Nikogo nie nazwałem mianem nienormalnego. To pani Dziemianowicz-Bąk w swoim wpisie na Twitterze nazwała nienormalnymi uczestników Parady Równości, dlatego żądam od p. Dziemianowicz-Bąk żeby przeprosiła uczestników Parady Równośći, a mnie, żeby cytowała precyzyjnie, bo kłamstwo i obłuda p. Dziemianowicz-Bąk jest dokładnie widziane przez Polaków.

Trudno, zaiste trudno odnieść się do wpisu p. Dziemianowicz-Bąk na Twitterze, ponieważ tam p. Dziemianowicz-Bąk niczego nie cytuje. W Sejmie natomiast zwracając się do ministra powiedziała: Panie ministrze, powiedział pan słowa następujące: Przecież wszyscy Polacy widzą co się dzieje na ulicach i na czym polega tolerancja. Przecież to, co się tam działo nie ma nic wspólnego  z tolerancją i równością. Polacy wiedzą, kto jest normalny, a kto nie. Według TVP info Czarnek powiedział: Przecież wszyscy Polacy widzą, co się dzieje na ulicach i na czym polega tolerancja. Przecież to, co tam się działo, nie ma nic wspólnego z tolerancją i z równością, to fetyszyzowanie i wykrzywianie równości i tolerancji. I dalej

Odwołując się do niektórych zdjęć z tej imprezy polityk ocenił, że obrazki te „po prostu obrażają ludzi inteligentnych”.

Polacy wiedzą, kto jest normalny, a kto nie. Dziś jest mecz, więc dziennikarze zajęci są odpytywaniem przypadkowych i nieprzypadkowych osób na tę okoliczność. Dlatego żadnemu nie przyszło do głowy zapytać Czarnka na czym polega nieumiejętność cytowania p. Dziemianowicz-Bąk. Bo tego, że p. minister ściemnia i konfabuluje nie da się ukryć. Ani tego, że sam ma kłopoty ze zrozumieniem nawet tego, co sam mówi.

Dzieci jeśli nie chcą słuchać tyrady rodziców zatykają rączkami uszka, rzucają się na ziemią, kopią, gryzą, piszczą, płaczą. Posłom na Sejm nie przystoi takie zachowanie, więc nie rzucają się na ziemię, nie kopią, nie gryzą, nie zatykają sobie uszu lecz albo tupią, albo klaszczą w dłonie. A gdy są na tyle władni, że mogą korzystać z wyłącznika wyłączającego mówcy mikrofon, to skwapliwie z niego korzystają. Warto by Czarnkowi i wszystkim inteligentnym, którzy na pierwszy rzut oka potrafią odróżnić zboczenie i dewiację od normy zadać pytanie, czy gdy badanie prenatalne potwierdzi, że poczęty został zboczeniec lub dewiant, to można usunąć płód, czy należy poczekać aż się urodzi, podrośnie i dopiero wtedy odmawiać mu prawa do życia? Niezidentyfikowana posłanka (telewizja informacyjna chroni dane osobowe posłów jak źrenicy oka) samokrytycznie stwierdziła z rozbrajającą szczerością, iż przecież to jest oczywista kwestia, że ludzie, którzy wzywają do tolerancji po prostu odsądzają od czci i od wiary ludzi inaczej myślących i to na pewno nie jest tolerancja. Czarnek i jego kamraci z PiS-u  maja alibi. Oni do tolerancji nie wzywają. Wręcz przeciwnie.

Prawdziwi polscy patrioci zainaugurowali swego czasu akcję #OdeślijOldzeKsiążkę. Nie spodobało im się to, co noblistka powiedziała o Polsce w kontekście Białorusi. Gdy Tokarczuk poinformowała, że przysłane książki przekaże na aukcję, a pieniądze z ich sprzedaży przekaże organizacjom walczącym o prawa osób LGBT+. Ta deklaracja kompletnie sparaliżowała patriotów i odebrała im chęć działania. Gdy ochłonęli postanowili zademonstrować na czym polega patriotyzm. W tym celu odesłali kilka książek opatrując je patriotycznymi poradami w stylu „Nie szkaluj Polski” względnie ozdabiając przepisanym z dostrzeżonego w TVP podczas relacji z protestu kobiet plakatu słowem „wypierdalaj”. Jeden czytelnik, chyba przez pomyłkę, naskrobał petycję do Bóg wie kogo, która zaczynała się od słów (polszczyzna patriotyczna pieczołowicie odtowrzona): „Tej żmiji odebrać obywatelstwo i na Białoruś wysłać Jak można się ponirzyć i na własny kraj tak pluć” i tak dalej w tym duchu. Niektórzy „czytelnicy” najwidoczniej nie umieli tak dobże pisać po polskó, więc tylko kartki wyrywali, cięli i mięli. Okazało się, że liczba prawdziwych polskich patriotów, którzy książkę najpierw kupili, potem po niej bazgrali lub dawali upust uczuciom patriotycznym w inny sposób, nie jest imponująca w porównaniu z liczbą sprzedanych egzemplarzy. Fundacja Olgi Tokarczuk poinformowała na Facebooku, iż

trzydziestu jeden Prawdziwych Polaków postanowiło odpowiedzieć na apel. Nie jest to liczba zatrważająca, jeśli porówna się ją do milionów sprzedanych w Polsce egzemplarzy książek Olgi Tokarczuk. Zatrważające jest coś innego. Nienawiść znalazła ujście w okrutnej przemocy wobec słów, myśli i wolności drugiego człowieka. W pogańskim rytuale unicestwienia książek – zbrukania idei, której ludzkość zawdzięcza tak wiele. Nieprzypadkowo jednym z najczarniejszych dni w historii początku państwowej polityki nazistowskiej był 10 maja 1933 roku, kiedy studenci największych niemieckich uczelni, inspirowani i wspierani przez wielu partyjnych notabli i profesorów palili na ogromnych stosach tysiące książek autorów znienawidzonych przez dyktaturę. Przerażający realizm symboliczny niszczenia pamięci zbiorowej i dewastacji podstawowych wartości wolnych społeczeństw, ten chory obrzęd nienawiści, był ostatnim krokiem przed masową eksterminacją milionów ludzi. Mamy dla was złą wiadomość – za takie czyny idzie się do piekła.

Z tym piekłem to nie do końca tak, bo nawet jak się do niego idzie, to dopiero po śmierci. A to na nikim nie robi już wrażenia, a już na pewno nie skłania do myślenia i poprawy. Tym bardziej, że zmarły nigdzie nie idzie, lecz jest transportowany na miejsce wiecznego spoczynku, które nie znajduje się ani w niebie, ani w piekle jeno na cmentarzu.

Zaiste, zatrważające jest to, na co zwróciła uwagę Fundacja w komentarzu, ale jeszcze bardziej przerażające jest to, że polska szkoła po reformach Zalewskiej i Czarnka masowo zacznie produkować tak łebskich prawdziwych polskich patriotów.

Dodaj komentarz