Kiedy czarne jest białe

Każdy, kto choć przez chwilę był dzieckiem i coś z tego zapamiętał, pamięta zapewne jak bardzo nie rozumiał otaczającego świata i jak bardzo chciał zrozumieć. Im bardziej starał się, tym większy był rozziew między oczekiwaną prostotą, a skomplikowaną rzeczywistością. Od dziecka rodzice uczyli prawdomówności. I również od dziecka pokazywali, że prawda jest pojęciem względnym. I że w celu uniknięcia awantur lepiej nie mówić całej, albo wręcz zaprzeczać faktom. Szybko też okazało się, że tylko bajki szczęśliwie kończą się. W życiu o szczęśliwe zakończenie bardzo trudno. A potem…

Potem było jeszcze gorzej. W tym samym budynku, w którym zdobywa się wiedzę z pełną powagą opowiada się bajki. I to kompletnie oderwane od realiów i bezsensowne. Trzeba mieć niezwykłe umiejętności i być niezwykle odpornym, by w tej fazie rozwoju kompletnie nie zwariować. Zwłaszcza, że ci, którzy nauczają tych niestworzonych rzeczy sami stanowią zaprzeczenie zasad, które głoszą.

Kłamstwo i jego brat bliźniak, oszustwo, są więc obecne w życiu człowieka od urodzenia. Gdy dla jednych stanowią pewien kłopot, inni nie mają z tym żadnych problemów. W ubarwianiu rzeczywistości tak się zapamiętali, że przeważnie sami wierzą, w to co mówią. Na dodatek oszustwa i drobne szwindelki ubrano w piękne nazwy.

Powszechnie potępianą praktyką jest na przykład podszywanie się pod markowe wyroby. Ale wystarczy przejść się po zwykłym osiedlowym sklepie spożywczym, by co i rusz nadziać się na próbę oszustwa. Na przykład masło. Od lat pakowane jest podobnie, w dość charakterystyczne opakowania. I oto obok siebie leżą masło i miks tłuszczów roślinnych z masłem nie mający nic wspólnego. Oba w identycznych na pierwszy rzut oka opakowaniach. Trzeba być zaprawdę wielce gównianą firemką, żeby zachęcać do kupna nie walorami wyrobu, tylko podobieństwem do innego. Idziemy dalej i widzimy maślankę. Naturalna krzyczy napisany wielkimi literami napis. Oglądamy pudełko i nie możemy wyjść ze zdumienia czytając drobnym druczkiem pomieszczona informację, że owa „naturalna” maślanka składa się w iluś procentach z maślanki, w iluś z odtłuszczonego mleka w proszku, a w iluś z innych dodatków i polepszaczy. O, a tutaj herbata. Małe opakowanie. 100 g. Sięgamy po — na oko — trzy razy większe. Też 100 g.

Czy jest ktoś, poza kilkoma frustratami, komu to przeszkadza? Politycy? Tak zwany wymiar, czy już wręcz bezmiar sprawiedliwości? Nie ma nikogo. Oszustwa już tak spowszedniały, wrosły w krajobraz, że nie zwracamy na nie uwagi, godzimy się na nie, od czasu do czasu bezsilnie zgrzytając zębami. Bo nie ma nawet komu poskarżyć się. Wszyscy przyjęli, że to norma.

Z drobnymi kłamstewkami obcujemy niemal od urodzenia. Ale największe spustoszenia — jeśli sobie uzmysłowić czarno-białe postrzeganie świata przez dziecko — robi nauka religii, czyli de facto nauka fałszu i zakłamania. Na jednych lekcjach dziecko dowiaduje się jednego, na tej jednej jedynej, że to wszystko bzdura, bo nie człowiek ale Bóg decyduje. O wszystkim. Bezpieczniej jednak nie dociekać, dlaczego — skoro tak — tylu ludzi ginie w wojnach, z głodu, z powodu trzęsień ziemi i innych klęsk. Lepiej nie pytać jak można nazywać dobrotliwym ojcem kogoś, kto sam sobie składa ofiarę z własnego syna. Co to w ogóle znaczy „odkupić winy”? Od kogo i za ile? Jaką korzyść odniosła z tego ludzkość? I najważniejsze — czy ktoś go o to prosił?

Dodaj komentarz