Co oznacza brak przepisów? Teoretycznie rzecz biorąc nic. Skoro nie ma przepisu, to i złamać się go nie da. A skoro się nie da go złamać, to i być ukaranym nie sposób. Tyle teoria. Ponieważ w leżącym w środku Europy demokratycznym państwie prawa, rządzonym przez sojusz obywatelsko-chłopski nie ma rzeczy niemożliwych. A skoro nie ma, to i ukaranym za złamanie nieistniejących przepisów jak najbardziej być można. Inspekcja Transportu Drogowego i Służba Celna wystawiają wielotysięczne mandaty za brak certyfikatów, które zgodnie z umową międzynarodową samochody chłodnie powinny posiadać. Jednak Ministerstwo Spraw Zagranicznych od blisko 30 lat nie opublikowało ani jednej nowelizacji tej umowy! A certyfikaty ATP zmienia praktycznie co roku.

Oczywiście nie można niczego zarzucić rządowi Tuska, który potrafi wdrożyć reformę emerytalną z wtorku na środę, a darmowy podręcznik do szkoły podstawowej opracować i wydrukować zanim w ogóle ustawa została uchwalona. Usprawiedliwia go fakt, że w tej sprawie nie kiwnęli palcem kolejni premierzy, a zwłaszcza Jarosław Kaczyński. A skoro Jarosław Kaczyński czegoś w ciągu niecałych dwóch lat rządzenia nie zrobił, to Tusk przez siedem też nie musi. Kary nakładane są więc na podstawie umowy, której Polska stała się stroną, a przepisy opublikowano w dzienniku ustaw w 1984 roku gdy premierem był śp. Wojciech Jaruzelski. Od tego czasu nie było ani jednej nowelizacji.

Co na to opozycja? Przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski tłumaczy: Pamiętajmy, że chodzi między innymi o ubezpieczenie zdrowotne misjonarzy, czyli osób pracujących w krajach zagrożonych epidemiami. Co to ma wspólnego z bezprawnie nakładanymi karami? Ano nic, ale Prawo i Sprawiedliwość nie może zajmować się brakiem uregulowań prawnych w sytuacji, gdy okazało się, że rząd zaplanował zbyt mało pieniędzy na składki ubezpieczenia społecznego i zdrowotnego dla duchownych.

Co w tej sytuacji pozostaje kierowcom? Przyjąć, że prawo boskie ma prymat nad ziemskim i są karani w oparciu o wolę bożą.