Kali nie być krowa, czyli histeria jednoprocentowa

Donald Tusk, premier (poniedziałek, 25 lutego 2008 roku): Zawsze to zapowiadaliśmy. Robimy to dziś, kiedy PO jako największa partia parlamentarna korzysta w największym stopniu z finansowania z budżetu. Jesteśmy gotowi z tych beneficjów zrezygnować w trybie możliwie szybkim.

Finansowanie partii z budżetu państwa miało stanowić panaceum, lek na całe zło. Pod koniec ubiegłego tysiąclecia poseł Dorn Ludwik przedstawił opracowany pod swoim przewodem w sejmowej komisji projekt zmian w ustawie o partiach politycznych i ich finansowaniu. SLD w całości poparło proponowane zmiany, które sprowadziły się do tworzenia możliwości finansowania partii z budżetu oraz drobiazgowego kontrolowania każdej złotówki przechodzącej przez partyjne konta.

PO nie występowała o subwencję, bo uważała, że partie nie powinny być finansowane z pieniędzy podatników.  W roku 2006 skończyła uważać i złożyła pierwszy wniosek o dofinansowanie.

Pod koniec 2007 roku PO przygotowała (choć wiadomo było z góry, że nie przejdzie) projekt w sprawie zmiany sposobu finansowania partii. Zgodnie z nim Polacy mogliby sami decydować o przekazaniu 1% podatku wybranej partii. – To byłoby dobre rozwiązanie, bo o wysokości sumy, jaka trafiałaby do partii politycznych, decydowaliby sami Polacy – mówił Zbigniew Chlebowski. Pomysł Platformy skrytykowała opozycja i organizacje pozarządowe. W trakcie prac z projektu znika pomysł przekazywania dla partii 1% podatku.

W połowie 2008 roku projekt zmieniający zasady finansowania partii przepada już w pierwszym czytaniu także głosami koalicjanta. – Nie spoczniemy, przygotujemy następny projekt – mówił po przegranym głosowaniu Chlebowski. PO przystępuje natychmiast do prac nad kolejnym, który jednak nie mówi już o likwidacji, ale znacznym ograniczeniu finansowania budżetowego partii. Nowy projekt zakładał na przykład, że spoty wyborcze czy billboardy będą finansowane tylko ze składek i darowizn.

Na początku 2009 roku PO przedstawia w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o partiach politycznych, w którym proponuje wstrzymanie dotacji budżetowych dla partii od drugiego kwartału 2009 r. do końca 2010 roku. Projekt – jak się można było domyślić – przepadł.

Na przełomie I i II kwartału 2012 roku Ruch Palikota składa w sejmie projekt nowelizacji ustawy o partiach politycznych oraz ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. Zgodnie z nim podatnicy mogliby odpisywać 1% podatku dochodowego na rzecz wybranej przez siebie partii politycznej. Politycy PO  są przeciwni. Przedstawiciele SLD uważają, że to rozwiązanie znosi możliwość kontroli finansowania partii politycznych, a jak wiadomo gdy PZPR straciła kontrolę, to PRL przestał istnieć. Posłowie PiS przekonują z kolei, że zaproponowane rozwiązanie zmusza obywatela do ujawnienia sympatii politycznych w deklaracji podatkowej, co jest niezgodne z konstytucją. Dlaczego podatnik powinien się wstydzić sympatii do PiS lub kryć z nią politycy PiS nie wyjaśniają.

Konkludując – pomysł by to podatnik decydował na jaką partię przeznaczy część swojego podatku ma tylko wtedy sens, gdy jest zgłoszony przez PO. W przeciwnym wypadku nie tylko jest zły i pozbawiony sensu, ale jeszcze zrujnuje budżet państwa.

Dodaj komentarz