Kaczyzm

Definiując „kaczyzm” można by powiedzieć, że to odmiana katolicyzmu skrajnej prawicy zaprzęgnięta do przejmowania władzy w państwie na rzecz beneficjentów „kaczyzmu”.

Kto jest beneficjentem – to proste – zwolennik kaczyzmu, czyli to najczęściej ten, określający się jako członek, jako członek partii oczywiście. Stać się więc „kaczystą” jest nad wyraz prosto – wystarczy zapisać się do partii i niezachwianie wierzyć w to co głosi partia. Jeśli się chce osiągnąć jeszcze do tego sukces polityczny w obrębie partii, to należy jak najgłośniej dawać wyraz swej niezachwianej wierze. A jeszcze lepiej smarować tą wiarę dużą ilością wazeliny.

Można też jak sądzę definiować „kaczyzm” jako  ruch polityczny uwiedzionych, ruch polityczny tych zbombardowanych miłością  i uwiedzionych obietnicami. Gdy ludziom mówi się  że „im się należy”, że „my damy wam więcej”, „że jesteście wspaniali i najlepsi”, mówiąc krótko gdy ludziom mówi się to co łechce ich ego – to wygrywa się wybory. A co jeśli nie można potem tych obietnic spełnić? To też nie problem – można coś rozmontować, np. państwo czy konstytucję i wtedy wszyscy zapomną o obietnicach.

Charakterystyczna cecha „kaczyzmu”  (często pozwalająca na jego szybką identyfikację) jest specyficzna semantyka językowa, jak na przykład nazywanie białego czarnym czy katastrofy zamachem, a dyktatury demokracją czy idąc jeszcze dalej bezprawia prawem. Te podmiany znaczeń są bardzo charakterystyczne dla tej formacji i jej liderów, prawie tak samo jak wielkie słowa czy wielkie nazwy. Słowa pustaki – prawo, demokracja, sprawiedliwość, czy wola narodu.

Charakterystyczna dla „kaczyzmu” jest tez zachłanność i brak manier, charakterystyczna jest też chęć tworzeniu własnych wzorców moralnych i wyznaczania trendów z życiu osobistym obywateli. Charakterystyczne jest  nieakceptowanie inności i usiłowanie stworzenia wzorca idealnego obywatela, tak aby nikt nie wystawał ponad miarę, a że miara to niewielka, to i ta powszechna „urawniłowka” jest zdecydowanie modelem zniżającym standardy obywatelskie. „Kaczyzm” charakteryzuje się agresją słowną i nie tylko słowną (kaczyzm lubi zmuszać do wstawania o 6 rano ), uwielbia słownictwo w odniesieni do nie „kaczystów” typu „krótka smycz”, „kaganiec”, „bydło”. Szalenie lubi gwizdać, szczególnie na cmentarzach.

To formacja nie widząca swych wad, bowiem to formacja, która nie widzi, a wierzy. To formacja, w której pomieszanie pojęć jest tak wielkie, że niektórym słowo „prezes” brzmi w uszach jak „papież”.

Jak poznać „kaczystę”, nad Wisłą? To nad wyraz proste — „kaczysta” zamiast moczyć kija w celu złowienia karpia na święta,  będzie tym kijem Wisłę zawracał, a przypadkowo złowionemu karpiowi tłumaczył, że go zje jeśli nie uwierzy w zamach. Posługując się słowami wieszcza narodowego można by najkrócej charakteryzować „kaczystę” jako tego, którzy „śmieszy, tumani, przestrasza”, a zaprzedawszy duszę diabłu będzie usiłował i Polskę ożenić z diabłem, byle by tylko samemu nie pójść do piekła i dalej móc siedzieć w karczmie  potocznie zwanej „żłobem”. Tyle tylko, że diabeł nacjonalizmu, czy faszyzmu, Polski się nie wystraszy.

„Kaczyzm” jest wielowymiarowy od zadęcia i bufonady po groteskę czy  wręcz burleskę. Jest formacją uciekająca nie tylko przed prawem czy zdrowym rozsądkiem ale i przed zwykłą przyzwoitością w stosunku nawet do swych wyznawców. Tak, wyznawców, bowiem trzeba to jasno powiedzieć „kaczyzm” to forma sekty religijno-politycznej pełniej gromkich słów i niewielkich efektów.

 

06.12.2015
villk

Dodaj komentarz


komentarzy: 1