Jezus Maria! Lenin!

Prawo to ogół przepisów i norm regulujących stosunki między ludźmi danej społeczności. Zbiór tych przepisów i norm pozwala zorientować się co wolno, a za co grożą konsekwencje. Uregulowane jest niemal wszystko — od przechodzenia przez jezdnię po morderstwo. Niektóre działania stanowią złamanie prawa w sposób oczywisty i nie budzący wątpliwości. Ale karanie za przechodzenie przez jezdnię pod nieprawidłowym kątem już raczej budzi zdumienie i kojarzy się z nadużywaniem prawa, a nie z praworządnością.

O ile większość przepisów nie budzi sprzeciwu, to są takie, które w prawie demokratycznego państwa nigdy nie powinny się znaleźć. Bowiem podstawową zasadą musi być bezsporne i nie budzące wątpliwości udowodnienie winy. Weźmy taką zniewagę. Jak tłumaczy Dr Monika Zima-Parjaszewska O uznaniu określonych sformułowań za „znieważające” decydują w pierwszym rzędzie ogólnie przyjęte normy obyczajowe (Postanowienie SN z dnia z 7 maja 2008 r., sygn. III KK 234/2007). Przestępstwo zniewagi ma charakter formalny, a zatem do uznania go za dokonane nie jest konieczne wystąpienie skutku w postaci odczucia osoby, której zniewaga dotyczy, że urażono jej godność osobistą. Ocena, czy zachowanie podmiotu wypełnia znamiona zniewagi, dokonywana jest według kryteriów obiektywnych (a nie według odczuć osoby znieważającej lub znieważonej).

Czyli zniewagą jest wszystko, co narusza cudzą godność (jak chce z kolei Słownik języka polskiego). A to oznacza, że zniewagą jest określenie kogoś mianem „żydowskie ścierwo”. W tym miejscu wkraczamy w obszar regulowany osobno za pomocą specjalnego artykułu nr 196 Kodeksu karnego: Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Tak. Na dwa lata można iść do więzienia za nie wiadomo do końca co.

Dawniej sumienie przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości łamał reżim za pomocą telefonu lub groźby wywalenia z roboty. Dziś łamie je wiszący na ścianie lub dyndający na piersi symbol. A serwilizm wynika z wewnętrznej potrzeby, a nie zewnętrznych nacisków. To sprawia, że nie liczy się litera prawa, lecz duch święty. A jego obraża wszystko. Przynajmniej według dyżurnych interpretatorów woli bożej. Uważają oni bowiem, że wszechmogący bóg to niedołęga, więc oni za niego muszą wymusić posłuszeństwo i posłuch.

I oto mamy kolejne przedstawienie z serii „nam uczucia znieważono” o czym prokuraturze doniesiono. Chodzi o publiczne znieważenie Jana Pawła II na bilbordach, których projekt jest gotowy, choć jeszcze nie wiszą. Doniesienie złożyło Stowarzyszenie „Ogólnopolski Komitet Obrony przed [wszystkimi] Sektami [poza jedną] i Przemocą”. Objęło nim nie tylko sam obiekt, czyli bilbord, ale także internautów, którzy pod informacją dyskutowali. Tak tę zbrodnię niesłychaną widzi etyk etyki najetyczniejszej, czyli ksiądz profesor Alfred Wierzbicki: W swej antyklerykalnej zapalczywości mówił Wolter: „pluć, pluć, zawsze coś z tego będzie”. Podobnie myślą twórcy billboardu szkalującego Jana Pawła II. To nie tylko głupota, lecz umysłowy bandytyzm. Czy obraża katolików? Tak, dlatego sprawcy powinni odpowiadać karnie za zniesławianie prawego człowieka. Jeśli bezkarnie można godzić w dobre imię człowieka, który tyle dobra uczynił, to kto może czuć się bezpiecznie. Jest to bardzo szkodliwe. Szkodzi także ateistom, bo większość z nich to ludzie myślący i prawi.

Wynika z tego, że przedmiotem czci religijnej jest Karol Wojtyła występujący później pod przybranym imieniem Jan Paweł II. Dawniej przedmiotem czci był Владимир Ильич Ульянов, pseudonim konspiracyjny Ленин. Krytykowanie go nie tylko było „umysłowym bandytyzm”, ale i znamionowało chorobę umysłową. Wtedy sędziowie zmuszani byli ferować wyroki sprzeczne ze swoim sumieniem. Dziś skazują zgodnie z własnym sumieniem łamiąc cudze. Rodzi się więc pytanie, czy jest jakaś różnica między sądami reżimowymi, a sądami chrześcijańskimi poza zmianą na liście osób „chronionych prawem”? I kiedy wreszcie prokuratura i sąd przestaną powoływać biegłych, żeby pozwanemu udowodnić winę, a zaczną od skarżącego żądać dowodów, uprawdopodobnienia, że „znieważenie uczuć religijnych” w ogóle miało miejsce?

Dodaj komentarz