Janko muzykant milionerem będzie

Nareszcie poprawi się ciężka dola twórcy, który w pocie czoła tworzy, a potem złodzieje czytają, słuchają lub oglądają jego krwawicę nie płacąc mu złamanego grosza. Dzięki dyrektywie unijnej i zeszłorocznej nowelizacji zmieni się ta chora sytuacja, choć bardzo wybiórczo, niestety. Ponieważ na ekstra pieniądze będą mogli liczyć wyłącznie autorzy książek zalegających w bibliotekach, ale tylko po polsku i tłumaczeń na język polski, a także ich spadkobiercy. I też nie wszyscy. Nie zobaczą ani grosza spadkobiercy Henryka Sienkiewicza, Adama Mickiewicza, Mikołaja Reja czy Mikołaja Kopernika. Nie dostaną także żadnych pieniędzy projektanci osiedli mieszkaniowych, gdyż ani dyrektywa ani prawo nie przewidują opłat nie tylko za korzystanie z ich dzieł, ale nawet za podziwianie. Choć pewne kroki w tym kierunku zostały poczynione i na przykład sfotografowanie oświetlonej nocą wieży Eiffla może być uznane za kradzież własności intelektualnej. Nie będą także (jeszcze) płacić twórcom i ich spadkobiercom ani galerie, ani muzea, ani antykwariaty ani nawet lombardy.

Nie wiadomo, dlaczego żadna inna branża nie cieszy się takimi przywilejami. Nikt bowiem nie ma zagwarantowanego dochodu przez całe życie, co jeszcze można zrozumieć, i 70 lat po śmieci, czego pojąć nie sposób. Zwłaszcza, że na tych uregulowaniach zyskają najwięcej bogaci twórcy, autorzy bestsellerów, a biedni dostaną figę. I to bez maku.

Największa tragedia dotknie jednak twórcę eliksiru młodości, ponieważ jego dzieło będzie objęte ochroną prawną (patent) ledwie 20 lat. Dlatego wynalazcy dla własnego dobra nie powinni swych odkryć patentować, a komponować i wydawać jako dzieła wokalno-instrumentalne, literackie lub w formie poezji.

„Zetrzyj korzeń byliny, łyknij trochę wody, zagryź liściem rośliny będziesz wiecznie młody”. Taka formuła sformułowana przez młodego, dwudziestoletniego geniusza będzie chroniona przez całe jego życie aż do śmieci w wieku 268 lat, plus siedemdziesiąt lat potem, czyli w sumie przez 318 lat. Gdy zaś młodzieniec opatentuje ją, będzie mógł z niej czerpać zyski zaledwie przez lat 20 (słownie: dwadzieścia), bo tyle wynalazek chroniony jest przez prawo patentowe.

Na szczęście talent nie idzie w parze z rozsądkiem, a często i inteligencją. Dzięki temu większość twórców wierzy, że prawo ich chroni. A ci, którzy wiedzą, że nie tylko nie chroni, ale działa na szkodę, bo blokuje dostęp do dzieł autorów mniej znanych, nie mają wystarczającej siły przebicia. Zaś przykład Jasienicy dobitnie świadczy o tym, że spadkobierca z różnych przyczyn może całkowicie zablokować wznowienia dzieł i skazać twórcę na zapomnienie i niebyt.

Żeby wypożyczyć samochód należy okazać prawo jazdy lub dowód osobisty. I tu rodzi się problem, ponieważ nie wiadomo, czy wystarczy wylegitymować się jednym z dokumentów, czy oboma. A w jednym z przepisów słowo ‚lub’ występuje kilkukrotnie.

Art. 29. Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów oraz rozpowszechnione utwory plastyczne, utwory fotograficzne lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym celami cytatu, takimi jak wyjaśnianie, polemika, analiza krytyczna lub naukowa, nauczanie lub prawami gatunku twórczości.

Co ciekawe wątpliwości prawnika nie budzi wymóg rozpowszechniania utworów plastycznych wraz z utworami fotograficznymi i drobnymi utworami w całości, ale

Ustawodawca w ostatniej części omawianego przepisu posłużył się dwukrotnie spójnikiem „lub”, co praktycznie uniemożliwia jednoznaczne określenie czy cel jaki uzasadnia korzystanie z utworów musi jednocześnie spełniać dwie przesłanki tj. musi być uzasadniony jedną z przesłanek jaką jest wyjaśnienie, polemika, analiza krytyczna lub naukowa oraz drugą z przesłanek jednocześnie tj. nauczaniem lub prawami gatunku twórczości czy wystarczy spełnienie tylko jednej z tych przesłanek. Ponadto, zakres przedmiotowy przepisu, czyli ta część przepisów odnosząca się do utworów z jakich można korzysta, nie została zredagowana starannie. Należy zauważyć, że korzystanie z rozpowszechnionych utworów plastycznych i fotograficznych możliwe jest tylko w całości, natomiast inne utwory mogą być wykorzystywane w urywkach lub w całości (w przypadku drobnych utworów).

Jak widać nie prawo stanowi problem, ale jego interpretacja. I rozumienie. Bo przecież jeżeli można wypożyczyć samochód czerwony lub żółty, to nie znaczy, że trzeba obydwa. Dlatego zależnie od tego, jak zostanie zinterpretowany przepis, za to samo jeden zostanie ukarany, a inny nie. Jedno nie ulega wątpliwości — przeczołgany przez wymiar sprawiedliwości fan może raz na zawsze stracić ochotę na obcowanie z twórczością twórcy, przez którego wpadł w tarapaty.

Dodaj komentarz


komentarzy 12

  1. masz wymagania…. chcesz aby nasi kochani ustawodawcy rozróżniali słowa „lub” i „albo”,..

    to są zasady LOGIKI a chyba sam rozumiesz że od logiki to im daleko , szczególnie gdy logikę , rozsądek i jeszcze parę innych rzeczy przysłania widok koryta.

    Na marginesie ….wychodzi na to ,że bloga tez powinno  się wydać  w formie książki, ciekawe czy wystarczy forma elektroniczna czy musi być papierowa…

    1. Przykład Jasienicy trafia mnie w 100/100. Gdyby nie on, to moje zainteresowania historią byłyby takie jak większości Polaków. Styl pisania, nie mijanie się z prawdą, podkreślanie ważności lub szkodliwości podejmowanych decyzji, ich wpływ na czasy późniejsze – to otrzymałam od Jasienicy. Byłam już po maturze, gdy chodząc miedzy półkami nowo otwartej biblioteki (to była nowość, że nie katalog służył do wyboru książki) zobaczyłam tytuł i autora P.Jasienica „Rzeczpospolita Obojga Narodów” Już wstęp zachęcił mnie do wzięcia książki do domu. A potem do sięgnięcia po następną….następną….potem po książki wybitnych historyków jak H.Samsonowicz, Tazbir, wydania po polsku kronikarzy (w malutkich wtedy nakładach).

      To odniesienie do prywaty ma podkreślić, że danie całkowitego prawa spadkobiercom, może spowodować, że o pisarzu zapomni się.

      Rozumiem, że spadkobiercy powinni otrzymywać jakieś gratyfikacje, ale nie do któregoś tam pokolenia. Jest jeszcze jedna rzecz. Cena książek. Autor nie żyje już ponad 50 lat, a książki mają ceny jak za jego życia. To też sprawa zaporowa. Nakłady są, a nabywcy?

      Dam przykład M.Wańkowicza, którego wszystkie książki mam na półce. Kilka lat temu wydano całość jego twórczości. Jedna książka to 35-40 zł ( chyba w zależności od ilości kartek). Obserwuję, co można kupić na Allegro. Ktoś wystawił komplet książek za 140 zł. Obserwowałam tę licytację. NIKT KSIĄŻEK NIE KUPIŁ. Bo czas czytania tego autora już minął, mimo że książki są naprawdę dobre. A ile kupiono z ostatniego nakładu? Takich informacji nie ma.

      A piosenki? Ich żywot jest jeszcze krótszy. Muzyka zwana poważną? Kompozytor bardzo szybko może pójść w zapomnienie, bo orkiestry symfoniczne do najbogatszych twórców nie należą i Filharmonie drogiego utworu (utworów) nie kupią.

      Czy książka z przepisami kulinarnymi da się obronić jako spadek? Jeszcze za życia autora wystarczy zmienić, dodać, ująć jakiś składnik i już jest nowy przepis.

      A to co willk podkreślił – znajomość logiki – obca jest Polakom. Ktoś jej uczy? Takiej niepotrzebnej „głupoty”? Nie wystarczy religia? Od logiki, filozofii ” jeszcze narodowi by się we łbach poprzewracało”

      1. Rozumiem, że spadkobiercy powinni otrzymywać jakieś gratyfikacje, ale nie do któregoś tam pokolenia.

        A dlaczego wnuczek powinien dostawać pieniądze za to co skomponował lub napisał dziadek? Dlaczego twórca grafenu, tranzystora, leku na raka dostaje za swoją pracę gratyfikacje tylko przez 20 lat, a pisarz, kompozytor przez całe życie i 70 lat po śmierci? Ultrasonograf jest dla  ludzkości zdecydowanie mniej wart niż zbiór wierszy?

        Jest jeszcze jedna rzecz. Cena książek. Autor nie żyje już ponad 50 lat, a książki mają ceny jak za jego życia. To też sprawa zaporowa. Nakłady są, a nabywcy?

        Książki muszą na siebie zarabiać. Bestsellerem można sfinansować mniej popularne wydawnictwa. Nie sprzyja rynkowi burdel (bo jak to określić?) z podatkami. Stawka podatku VAT na książki wynosi 5%. Wiele wydawców sprzedaje książki, do których dodatkiem uzupełniającym czy ilustrującym ich treść są kasety audio lub płyty CD. Wówczas powstaje wątpliwość, czy można ustalić jedną cenę na komplet książki z płytą i całość opodatkować 5% stawką VAT, czy też od płyty podatek musi być naliczony wg stawki podstawowej (aktualnie 23%).

        Ten permanentny burdel podatkowy trwający już ćwierć wieku nie może być przypadkom.

        1. Nie napisałam, że Twoje zastrzeżenia nie są słuszne. Są. Jedno mi wydaje się nieprawdopodobne. By wydawcy bestsellerem cokolwiek finansowali. Nie ma teraz wydawanych reprintów. a szkoda, bo bibliofilów nie brakuje. Można sposobem z PRL sprzedawać chętnym jako subskrypcje.

          1. Finansowali. Ale udało się władzuchnie rynek księgarski także załatwić albo idiotycznymi działaniami, albo zaniechaniami. To bardzo specyficzna branża, z którą należy postępować bardzo ostrożnie. Nie można na przykład dopuścić do monopolu bo to zrujnuje rynek. Merlin, Empik, wielkie sieci księgarń wiele małych wydawnictw doprowadziły na skraj bankructwa. W mojej okolicy nie ma już praktycznie żadnej księgarni.

            1. Na równoległej ulicy (a ulice są niewielkie – takie jak w Średniowieczu) są dwie księgarnie. Jedna to Merlin (ale podobno z ogromnymi problemami), druga prywatna – własność jednego księgarza. Troszkę dalej jeszcze dwie księgarnie, ale nie tak dawno było ich więcej. Książki sprzedawane są w kioskach, sklepach wielkopowierzchniowych (na prowincji nie ma tych olbrzymich). Zakupy książek robię w internecie. Sporo (tam jest obniżka często do 35% od ceny detalicznej) w Arosie, w Krakowie, ul.Batorego. Poza tym mam kilka księgarni, które sprzedają końcówki serii. Można znaleźć coś naprawdę tanio.

              1. Dodam, że kiedyś (o święta naiwności) uważałam, że posiadany księgozbiór to spory majątek. I zabezpieczenie na trudniejszy czas. Mamy trochę wartościowych książek, ale te dam synom, jeśli zechcą. Bo gdzie książki trzymać?

                Byłam kiedyś zaskoczona, zdziwiona i nie mogłam pojąć zachowania wujka męża. Powiedział, że zlikwidował swoją dużą bibliotekę (sprzedał do antykwariatu), a sobie pozostawił tylko parę książek pamiątkowych. Za najcenniejszą uważał pamiętniki de Gaulle’a z jego osobistą dedykacją.

                Po latach mnóstwo książek rozdałam, bo nie chciały ich ani biblioteka miejska, ani więzienna, ani w szpitalu.

                Miały trafić pod strzechy. Tylko, że strzech…..nie ma.

              2. Postęp powoduje, że książki „wychodzą z mody”. A gdy raz, drugi ktoś trafi na tłumaczenie takie, jak nieszczęsnego Robin Hooda, to trzeci raz po taką książkę nie sięgnie. Prawa autorskie zaś nie pozwalają takiego bubla reklamować – gwarancja nie obejmuje nieporadnej polszczyzny. Zdychający rynek księgarski może więc podziękować partaczom, dla których liczy się tylko zysk. Młodzi mają Internet. Jak ich zachęcić do czytania? Oferując towar najwyższej jakości. Znam wielu młodych napaleńców, którzy poszukują starszych wydań, choć wiadomo jak siermiężnie książki były wydawane za komuny. Ale dopóki nie kupiono kleju, który nie kleił, książki były szyte…

    2. W tym przypadku plamy nie dał ustawodawca, tylko prawnik, który pisząc o logice popisał się jej nieznajomością. To jeży włos na głowie, bo to przecież prawnicy stosują prawo w praktyce. Kogo obroni prawnik, który nie rozumie przepisów? Sędzia, który nie rozumie przepisów wyda sprawiedliwy wyrok?

      1. Za ileś tam lat okaże się, ze prawo w Polsce nie istnieje, bo już jeden przepis przeczy drugiemu. Co będzie dalej? Jak to będzie rozsupływane? (P)osłowie wielkiej nadziei nie dają. jedno co wiedzą, to kiedy podnosić łapę za lub przeciw według otrzymanych wskazówek.