Jak utopić rybę

Co łączy p. prof. Monikę Płatek i p. mgr. Pawła Kasprzaka? Ano to, że oboje nie rozumieją Grzegorza Schetyny. Sprawiają wrażenie ludzi wierzących głęboko, że — jak w bajce — osioł może być rumakiem, a żaba księciem z bajki.

P. prof. Płatek u p. Węglarczyka w programie „Onet rano” wyraziła obawę, że nastąpi prosta zamiana miejsc i Schetyna zastąpi Kaczyńskiego. Teraz mamy do czynienia z ludźmi, którzy naprawdę zmienili ustrój państwa, złamali Konstytucję po to, żeby wprowadzić rządy autorytarne i uniemożliwić jakąkolwiek kontrolę swoich działań i mieć wszystkie instrumenty w ręku po to, żeby eliminować niewygodnych ludzi. I tak naprawdę wydaje mi się, że jedyna nadzieja jest w tych wyborach, które być może coś zmienią. Dlatego tak ważne jest, żeby mając te wybory nie doprowadzić do tego, żeby się panowie miejscami zamienili, żeby miejsce pana Kaczyńskiego zajął pan Schetyna. A pokusa jest wielka, bo przykład idzie z góry.

P. prof. myli się na wielu płaszczyznach. Po pierwsze p. Schetyna nie może zająć miejsca Kaczyńskiego, bo p. Kaczyńskiemu do pięt nie dorasta pod żadnym względem. Gdyby Schetyna jakimś cudem wygrał i został premierem, o czym marzy, będzie musiał zmierzyć się z protestami na masową skalę podsycanymi przez PiS, zapanować nad kibolami. A on nie radzi sobie nawet w opozycji, gdzie za nic nie odpowiada. Po drugie PiS nie po to przejęło instytucje państwowe, żeby teraz oddać władzę. Schetyna wraz z wiernymi druhami ma za zadanie dołożyć starań, żeby nie trzeba było zbytnio korygować wyników wyborów. W ostateczności ujrzymy Schetynę obok Gowina w roli wicepremiera w rządzie PiS z ramienia totalnej opozycji. Po trzecie po dojściu PO do władzy jeśli nawet nastąpią jakieś zmiany, to czysto kosmetyczne, tyle, ile trzeba żeby Unia przestała sarkać.

W tym miejscu przerwijmy na chwilę rozważania, by dać sobie czas na odpukanie w niemalowane i zadeklarowanie, że oby wszytko to okazało się fałszywym proroctwem. Powierzenie w zasadzie całej władzy nad służbami Kamińskiemu raczej rozwiewa złudzenia. Tym bardziej, że p. Płatek myli się w jeszcze jednej kwestii. Otóż wbrew temu, co mówi, PiS nie rządziło od roku 2013, lecz non stop od 2005. Wystarczy przypomnieć sobie jak skwapliwie PO ustępowała w sprawach dla PiS-u istotnych i jak PiS popierało wszystkie ustawy, które z jakichś względów uznawało za korzystne dla siebie. My ciągle mówimy, że przez te osiem lat i rząd Tuska, a to nieprawda, dlatego, że od 2013 roku co najmniej rządził cały czas Kaczyński. On rządził rękami pana ministra ówczesnego sprawiedliwości, wprowadzającego przepisy, które połamały podstawowe zasady państwa prawa. Już wtedy, w 2013 roku!

Przypomnijmy sobie. Doktor habilitowany prawa, profesor nadzwyczajny na Uniwersytecie Jagiellońskim podał się do dymisji, ponieważ w więzieniu więzień popełnił samobójstwo. Premier Donald Tusk dymisję przyjął i profesora zastąpił magistrem, absolwentem Niższego Seminarium Duchownego w Lublinie z szemraną emigracyjną przeszłością. Potem przez chwilę urząd pełnił późniejszy szef NIK-u, a po kolejnej wygranej PO absolwent Wydziału Filozofii UJ Jarosław Gowin*. A ponieważ już o tym mowa, to warto odnotować także, że Andrzej Czuma stał na czele sejmowej komisji śledczej, która badała czy w czasie dwuletnich rządów PiS-u nie doszło do złamania prawa. Po czterech latach żmudnej pracy komisja doszła do jednego możliwego wniosku — wszystko było zgodne z prawem i procedurami i żadnych nacisków nie było.

Podobną nieznajomość rzeczy co p. prof. Płatek wykazuje także p. mgr Paweł Kasprzak. W rozmowie z Agatą Szczęśniak z oko.press mówi, że Najważniejszy problem polega na tym, że nie ma żadnego paktu dla Senatu, nie ma racjonalnego wyboru i ani krzty demokracji. Jest idiotyczny dyktat Grzegorza Schetyny. Kiedy pytam polityków z lewa i z prawa, czy akceptują kandydatów wystawianych do Senatu, odpowiadają: „dogadamy się”. Mówią w czasie przyszłym, nie mówią: „dogadaliśmy się”, a pakt podobno jest zawarty. Próbują robić dobrą minę do bardzo złej gry. Powtórzę: my domagamy się prawyborów. Ale dla Grzegorza Schetyny rezygnacja z kandydatury Ujazdowskiego oznaczałoby prestiżowe ustępstwo. Naprawdę p. Kasprzak wierzy, że Schetynie zależy na czymkolwiek poza własną karierą? Że on chce wygrać, rządzić, ponosić odpowiedzialność? O święta naiwności! Program Schetyny i jego wiernych pretorianów sprowadza się do jednego: dostać się do sejmu, pobierać diety i subwencję, o niczym nie decydować i od czasu do czasu pohałasować, żeby ciemny lud myślał, że naprawdę są opozycją.

Ktoś, kto ma nadzieję, że miernota zgodzi się na prawybory, umieści na listach ludzi, którzy co prawda pozwoliliby wygrać, ale mogliby zagrozić jego pozycji, jest wielce naiwny. Schetyna to nie lider. To człowiek który dzięki zakulisowym intrygom, knowaniom i machlojkom został mianowany liderem i zrobi wszystko, by stanowisko zachować. Otoczył się klakierami i trwa. I będzie trwał, bo ma PiS-owski glejt — lider stanowiący realne zagrożenie nie jest władzy do niczego potrzebny. Właśnie dlatego, choć to ani p. Płatek, ani p. Kasprzakowi nie w smak w Warszawie jest do wyboru aktualny członek PiS-u z list PiS-u i były członek PiS-u z list PO. Bo PiS? PO? Bсё равно! No bo jaka właściwie jest różnica czy PO jest w koalicji czy w opozycji, skoro wszystkie ustawy na których PiS-owi zależy przejdą, bo zawsze ktoś z PO będzie ‚za’ lub zapewni kworum?

Demokracja w okresie międzywojennym trwała kilkanaście lat. Widać było, że Polacy, zwłaszcza mający Boga w sercu, do niej nie dorośli. W czasach komuny marzyli o „normalności”, a gdy ją wreszcie uzyskali powoli, acz konsekwentnie zmierzali z powrotem do tego, od czego uciekli. Po wyborach dotrą do kresu drogi, koło się zamknie. I znowu, jak dawniej, nie będą mieli pretensji do nieudolnej władzy, tylko do sąsiada, który kupił ostatni kilogram mięsa, ostatnią ampułkę leku i przez to dla nich brakło.


* Stopień doktora Gowin uzyskał rozprawą zatytułowaną „Kościół w czasach wolności 1989–1999”. Z opisu poszerzonej wersji tego dzieła:
Autor zestawia fakty, analizuje racje zwolenników i przeciwników obecności Kościoła w życiu społecznym i politycznym, dochodząc do zaskakującego wniosku, że religia jest w naszym kraju głównym gwarantem trwałości demokracji, ta zaś jest dla Kościoła szansą na pogłębienie religijności Polaków.
Pogłębianie w toku, a po wyborach gwarantowane.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. „Ence pence, w której rence”? mówi wyliczanka dziecięca. (wiem, że ręce się pisze)

    Przyjechał Pence , podobno inicjator ustawy 447 według której Polska ma zwrócić horrendalne kwoty Izraelowi za majątki polskich obywateli pochodzenia żydowskiego, którzy zginęli w czasie II ŚW. Zauważę, że Pence nie widzi potrzeby zwracania żadnych sum za majątki polskich obywateli, którzy bezpotomnie zmarli w USA.

    Wirtualna:

    …dziennikarz „Washington Post” zadał pytanie (tylko zagraniczni dziennikarze mieli szanse zadać trudne pytania) o to, czy Pence skonfrontował polskiego prezydenta z jego dorobkiem w sprawie praworządności i niezależności sądów, wiceprezydent skonfundował wszystkich. Stwierdził, że rzeczywiście poruszył ten temat i …podziękował Andrzejowi Dudzie za jego wysiłki we wzmacnianiu niezależności sądów.

    Ten przykład daję tylko po to by zastanowić się co w przypadku wygrania wyborów zrobiłby z sądami Schetyna. Przed Jędraszewskim padnie na kolana, a przed wysłannikiem Trumpa? Zostawiłby wprowadzone rozwiązania?

    Czy p.Płatek powiedziała kogo widziałaby na miejscu Kaczyńskiego? Oczywiście  ten wybraniec/wybranka/ mógłby zostać tylko szeregowym posłem. Zajmowanie miejsca satrapy jest w ogóle niedopuszczalne. Czy profesorka Płatek (bo preferuje takie dziwolągi słowne) chce robić prawybory w dniu wyborów? Czy profesorka ucząca prawa karnego jest aż tak ..x.x.x……Schetyna to nieszczęście i politycy PO zapłacą za jego działania poszukiwaniem sobie pracy.Po PO zostanie kanapa polityczna i tyle.

    Nadal uważam, że w sytuacji obecnej jakimś rozwiązaniem byłaby możliwość tylko dwukrotnego zasiadania w Sejmie. Tylko po to by Sejm „przewietrzyć” i by szansę mieli nowi na zaistnienie. Warcholstwo, sobiepaństwo,  kiedyś rozłożyło Polskę. Być może znowu historia się powtórzy. Bo nie za wiele można liczyć na elity naukowe, które nie są „sterem, okrętem”