Jaja czy kuria

Co było najpierw jajko, czy kura? Sięgamy do źródła. Potem Bóg rzekł: Niechaj się zaroją wody od roju istot żywych, a ptactwo niechaj lata nad ziemią, pod sklepieniem nieba! Kura nie lata nad ziemią pod sklepieniem. Szukamy dalej. Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Kura nie jest ptakiem powietrznym. Tak więc pytanie co było wpierw pozostaje otwarte.

Ci, którzy pamięcią sięgają głębiej i pamiętają czasy minione pamiętają również, że nigdy partia nie była niczemu winna. To wrogowie poukrywani w kruchtach i plebaniach oraz dywersanci sprawiali, że kraj nawiedzała na przemian klęska urodzaju i nieurodzaju. Z kolei wszelkiej maści spekulanci wykupywali wszelkie możliwe dobra i oferowali nielegalnie po paskarskich cenach, przez co społeczeństwo odczuwało permanentnie przejściowe trudności nękające uspołeczniony handel. Jeśliby ktoś z tych, którzy nie sięgają pamięcią tak daleko chciał sobie unaocznić ten stan, niech uda się ranną porą do najbliższej refundowanej placówki służby zdrowia. Wyższość obecnego systemu nad poprzednim polega na tym, że ten sam efekt udało się osiągnąć bez spekulantów.

Tak więc partia nigdy niczemu nie była winna. Winę za permanentną mizerię i degrengoladę ponosili w kolejności alfabetycznej amerykańscy imperialiści, chuligani, kułacy, odwetowcy z Bonn (dawna stolica wrażych Niemiec), warchoły oraz wymykające się klasyfikacji elementy antysocjalistyczne, których głównym celem było „obalenie siłą ustroju socjalistycznego”.

Dziś partii już nie ma. Zjednoczonej. Bo nawet Stronnictwo Ludowe jest już polskie, choć było zjednoczone. Najbliższy zjednoczeniu jest sojusz (nie mylić z sojuzem). Powstałą w miejscu, w którym dawniej stała partia pustkę z powodzeniem wypełniła inna organizacja, równie, jeśli nie bardziej scentralizowana. A ponieważ jest to organizacja równie jak partia niczemu nie winna, to i język podobny. Otóż odwetowcy, rewizjoniści i wszelkiej maści elementy wrogie z całego świata zwarły szyki by zaszkodzić. Wyjaśnia to prominentny członek organizacji w krótkich, zwięzłych, ale jakże treściwych słowach: To, czego obecnie doświadczamy, to część jakiejś międzynarodowej akcji prowadzonej także w krajach Unii Europejskiej. Nietrudno zauważyć, że w ostatnich latach bardzo osłabiono pozycję i działalność Kościoła w Europie Zachodniej.

Kto „osłabiono”? Na pewno nie dewianci w sutannach w pozycji wyprężonej. Jeśli już, to ich ofiary, które zamiast milczeć trąbią głośno, że zostały skrzywdzone. A przecież wiadomo, że nawet jedenastoletnie dzieci całymi klasami włażą duchownym jak nie do łóżka, bo za małe, to chociaż pod sutannę. Tak bardzo łakną obcowania z istotą wyższą. Wiele z nich poczuwszy powołanie wstępowało później do seminarium duchownego, by nadal obcować. Teraz, w wyniku jakiejś międzynarodowej akcji prowadzonej także w krajach Unii Europejskiej, liczba powołań spadła gwałtownie. I może dojść do tego, że wszechmogącemu nie będzie miał kto służyć! I co wtedy? Jak on sobie da radę otoczony wyłącznie swoimi synami i aniołami? O świętych nie ma sensu wspominać, bo tworzą ich w ilościach hurtowych samozwańczo ziemscy słudzy w oparciu o własne widzimisię lub vox populi.

Partia od czasu do czasu, przyparta do muru, składała samokrytykę i obiecywała poprawę. Słudzy wszechmogącego, w którego sami w większości nie wierzą, o czym świadczą ich czyny, uwielbiają bić się w cudze piersi. Według arcybiskupa na ten przykład Michalika, który dzieci z rozbitych rodzin oskarżył o molestowanie księży, Jezusa Chrystusa oraz dwie zespolone pod kątem prostym belki drewniane, które są symbolem miłości Boga do człowieka, obraża nie podłe zachowanie duchownych, ale byle film. Kolejny raz został zbezczeszczony Krzyż, znak miłości Boga do człowieka, święty znak mocno wpisany w naszą rodzimą kulturę i tradycję. — grzmi hierarcha sugerując jakoby żydowskie mity, obrzędy i wierzenia były częścią polskiej kultury i tradycji.

Ostatnio nastała moda na wyznaczanie granic wszystkiego przez wszystkich. Celują w tym sądy powszechne wyznaczając granice satyry, krytyki, wolności wypowiedzi. Także ci, którzy kłaniają się obrazom i codziennie słyszą głosy dochodzące z nieba uznali, że świętych obcowanie także im daje prawo wytyczać granice: Krzyż jest znakiem, który należy adorować w sposób godny człowieka i Boga. Sztuka zaś, która ma być bliżej ducha, nie powinna bezkrytycznie przekraczać granic i być narzędziem obrazy uczuć ludzi wierzących. Dla duszpasterza nie istnieje nic poza wyimaginowanym światem, w którym żyje. Zaś owieczki będą protestować pod centrum sztuki przeciwko filmowi, którego nie widziały, ale nie pójdą zaprotestować pod plebanię, na której ich duszpasterz ich pociechy obmacywał. Choć podłość obraża poczucie przyzwoitości wszystkich ludzi przyzwoitych, zarówno wierzących jak i niewierzących.

Kiedyś ktoś oskarżony o próbę obalenia siłą ustroju socjalistycznego, bo został przyłapany gdy sprejem na płocie malował nieprawomyślny napis, zapytał prowadzącego śledztwo, czy warto bronić ustroju, który może obalić jeden człowiek uzbrojony w puszkę z farbą i pędzel? Odpowiedzi nie uzyskał. Dziś o to samo można zapytać duchownych, którym jeśli coś nie kojarzy się z seksem to ich obraża, znieważa lub poniża.

 

PS.
Czasem jak sobie człowiek siądzie i sobie wspomina, to mu się przypomina. I tak mu się wydaje, że dawniej duży tytuł na portalu mógł co najwyżej krzyczeć: Łasiczka, Janiszewski, Chlasta nie zapytał zaproszonego gościa o… Dziś Chlasta już tu nie pracuje

Dodaj komentarz