Ja pełnię

Słuchając pierwszego radia informacyjnego słuchacz niewiele się dowie, ale na pewno wszystko zrozumie. Ponieważ jeśli nawet nie o wszystkim mówi się w nim z sensem, to zawsze z szacunkiem. Podobny efekt daje słuchanie czynników partyjno-rządowych. Na przykład premier Mateusz Morawiecki zapewniał, że prąd nie podrożeje. Nie ma takich obaw! Chcę te obawy całkowicie wyeliminować! Sytuacja jest taka, że ze względu na wzrost cen praw do emisji CO2 więcej pieniędzy będzie wpływało do budżetu, budżet ma środki w związku z tym aby nawet skompensować przedsiębiorcom, jeżeliby cokolwiek nastąpiło. Oczywiście jeśli premier mówi, że nie będzie podwyżek, to można mu wierzyć, tak jak wierzy 58% Polaków, o których wiele można powiedzieć, ale nie to, że obdarzą zaufaniem kogoś, kto mija się z prawdą. Tak więc opowieści o grożących nam podwyżkach prądu to banialuki, bo nawet jeśli jakieś podwyżki będą, to rząd je zrekompensuje, bo ma czym. Takie rozwiązanie to zresztą filar, fundament strategii zrównoważonego rozwoju, której głównym założeniem jest, by nie inwestować, lecz dobrobyt budować w oparciu o rekompensaty, dopłaty i dotacje.

Wczoraj dr Andrzej Duda bawiąc w Brzeszczach poinformował zainteresowanych, że Węgiel to nasz największy skarb, mamy największe zasoby w Europie. I proszę się nie martwić: dopóki ja pełnię w Polsce urząd Prezydenta, nie pozwolę na to, aby ktokolwiek zamordował polskie górnictwo. I można p.rezydentowi wierzyć, że dopóki pełni to nie pozwoli, ponieważ wiele można o Polakach powiedzieć, ale nie to, że aż 68% zaufałoby komuś, kto mija się z prawdą. Poza tym kto zaprzeczy, że węgiel to nie jest nasz największy skarb? Przecież gdyby było inaczej, to byłby rządowy program rozwoju. Chociażby edukacji. Poza tym inwestowano by w badania i rozwój. Skoro programu nie ma i nie inwestuje się, a rządowy program dla sektora górnictwa węgla kamiennego w Polsce do 2030 r. jest, to znaczy, że węgiel to czarne złoto. Tak mówił zarówno Gomułka jak i Gierek. Oni nie mogli się mylić!

Program zakłada (za portalem wnp.pl), że łączna maksymalna wartość pomocy publicznej dla sektora górniczego w latach 2016-2018 wyniesie ponad 7,2 mld zł, z czego ok. 3,3 mld zł to koszty redukcji zdolności produkcyjnych kopalń (to akurat wygląda na robienie Dudzie wbrew), a prawie 2,4 mld zł przeznaczone zostanie na zaspokojenie roszczeń pracowniczych (w tym 2,1 mld zł osłony socjalne). O takiej trosce i kwotach służba zdrowia czy nauczyciele mogą jedynie pomarzyć. Na rok 2018 przewidziano pomoc publiczną o łącznej wartości przekraczającej 2,6 mld zł. Z prognoz wielkości inwestycji w górnictwie wynika, że rok w rok będzie się wydawać ponad dwa miliardy złotych. Jeśli do tego dodać niemal dwa miliardy złotych planowanych dotacji do cen prądu, to o losy skarbu możemy być spokojni. Co prawda ceny prądu od tego nie spadną ani go nie przybędzie, ale jeśli ktoś nie dostrzega korzyści, to jest po prostu ślepy.

Słuchając ministra środowiska słuchacz niewiele zrozumie, ale na pewno wiele się dowie nie tylko o środowisku, ale i o ekonomii. Okazuje się, że prąd z elektrowni wiatrowych usytuowanych generalnie na lądzie no niestety nie jest prądem stabilnym. To znaczy na lądzie to generalnie elektrownia wiatrowa jest wydajna w 20% swojego czasu. Na dodatek ekonomicznie wiatraki kompletnie się nie opłacają. Niestety, niestety, [energia] najdroższa jest z elektrowni wiatrowej. Dlatego, że tak naprawdę trzeba utrzymywać elektrownię wiatrową i tam są dopłaty do tej energii. Więc dopłacamy… I już wiadomo dlaczego prąd jest tak drogi, a będzie jeszcze droższy — dopłacamy do wiatraków! Jak je zgodnie z planem ministra Tchórzewskiego zlikwidujemy, to prąd będzie znowu tani. Do energii uzyskiwanej z węgla oczywiście nie dopłacamy wcale.

Kto zrozumie dlaczego mini ster baje o opłacalności? Wszyscy, którzy uświadomią sobie, że rząd za pomocą uregulowań prawnych może sterować całymi gałęziami gospodarki. W budowę wiatraków zaangażowały się prywatne firmy. Wystarczyło lekko zmienić przepisy, by cała działalność stała się zarówno nielegalna — zbyt mała odległość od zabudowań, jak i nieopłacalna. Niestety, zła wiadomość jest taka, że Unia zamierza działać dokładnie tak, jak polskie władze i sukcesywnie podnosić opłaty za emisję dwutlenku węgla. To sprawi, że obok przemysłu wydobywczego dotować trzeba będzie także producentów energii. Ten scenariusz potwierdza analiza ekspertów z firmy Sandbag:

Rosnąca konkurencyjność źródeł odnawialnych, nawet w porównaniu do istniejących elektrowni węglowych i gazowych, zbiega się w czasie z transformacją elektroenergetyki w Europie. […] Nasza analiza pokazuje, że wzrost kosztów paliw i emisji, w zestawieniu z tańszą energią wiatrową i solarną, oznacza, że nigdy nie było lepszego momentu na szybkie odejście od węgla i zastąpienie go wiatrem i słońcem.

Wiadomo, że tylko specjaliści partyjno-rządowi znają się na wszystkim. Reszta niczego nie rozumie. W przypadku Polski nawet dziecko wie, że zamiast inwestować w odnawialne źródła energii należy miliardy (dokładnie co najmniej sześć) zainwestować w budowę elektrowni węglowej Ostrołęka C. Zgodnie z informacjami podanymi przez ministra Tchórzewskiego ta elektrownia będzie spalała na dobę w przedziale, w zależności od obciążenia, między 9 a 11 tysięcy ton węgla. A więc jest to 4 składy 70-wagonowe. Ponad trzy i pół miliona ton węgla rocznie w sytuacji, gdy wszyscy głowią się jak jak najszybciej i bezboleśnie odejść od węgla. Oczywiście myliłby się ten, kto by sądził, że polskie władze grają na nosie całemu światu. Polskie władze w swoim mniemaniu działają w interesie Polski, czyli własnym.

Mniej więcej od połowy dwudziestego wieku ludzkość drżała na myśl o wojnie atomowej. Jedną z pierwszych apokaliptycznych wizji atomowej zagłady był „Ostatni brzeg” Nevila Shute’a. Praktycznie nikt nie przewidział, że kres ludzkości może położyć pokojowa współpraca i rozwój gospodarczy. Jednak już wkrótce zmiany klimatu doprowadzą do tego, że ludzkość stanie przed wyborem — albo samoograniczenie, albo zagłada. A gdy susze, huragany i ulewy zaczną pustoszyć olbrzymie połacie lądu, ludzie będą ginąć tysiącami pod zwałami wody lub z głodu, ktoś będzie cackał się z kraikami, które nie przestrzegają żadnych zasad, lekceważą ustalenia, działają wbrew interesowi ogółu?

Jak można opowiadać o tych, którzy nie kochają Polski aż tak mocno, jeszcze, póki co, tak jak my tutaj i działać tak jawnie na jej szkodę? Ojciec dyrektor miał sto procent racji, gdy postulował Nie róbmy z szamba perfumerii.

PS.
Państwowa Służba Geologiczna podaje, że zasoby węgla kamiennego w Polsce mniej więcej od roku 2002 systematycznie rosną. W 2002 roku węgla było 44,1 mld ton, a w 2018 już 58,6 mld ton.

Dodaj komentarz