Izo giń!

Iza niedawno wyszła za mąż. Nowożeńcy mieli bardzo ambitne plany. Chcieli wybudować sobie dom, kupić samochód, spędzić wakacje w egzotycznym kraju. A po roku, dwóch postarać się o dziecko, a może nawet dwoje. Oboje mieli dobrze płatną pracę, więc zaraz po weselu przystąpili do wprowadzania marzeń w czyn. Kupili samochód, przystąpili do budowy domu, wykupili wycieczkę w biurze podróży.

Niedługo po ślubie Iza zaczęła odczuwać dolegliwości. Domowe sposoby działały, więc zbytnio się tym nie przejmowała. Ale napady bólu były coraz częstsze, trwały coraz dłużej, więc w końcu mąż niemal siłą zaciągnął ją do lekarza. Ten sprawę i dziewczynę dogłębnie zbadał i zlecił USG, które wykazało poważny problem w trzewiach. Iza dostała skierowanie do szpitala na zabieg.

Ponieważ schorzenie nie zagrażało życiu Iza została umieszczona na liście oczekujących. Zabieg miał odbyć się za kilkanaście miesięcy. Indagowani na okoliczność lekarze stanowczo odradzali ciążę, ponieważ istniało duże prawdopodobieństwo, że skończy się śmiercią i dziewczyny, i płodu. Jednak podczas którejś z upojnych nocy okazało się, że prezerwatywa została przedziurawiona przez panią w kiosku, której sumienie nie pozwalało przejść do porządku dziennego nad tym, że młodzi robią te rzeczy wyłącznie dla przyjemności. Chcąc nie chcąc oboje skoro świt popędzili do lekarza ginekologa, który bez większych ceregieli receptę na stosowny środek wypisał. Z receptą w ręku pognali z piskiem opon do apteki, w której okazało się, że farmaceucie sumienie nie pozwala handlować takimi świństwami. Na nic zdało się powoływanie na opinie lekarzy, płacze, prośby i groźby. Farmaceuta było niewzruszony, a jego sumienie niczym zbroja ze stali. Na poszukiwaniu apteki, w której mogliby zrealizować receptę zeszło im do wieczora.

Iza zaszła w ciążę.

Stowarzyszenie Farmaceutów Katolickich Polski i Naczelna Izba Aptekarska uważają zgodnie, że decyzja jaki lek przepisany przez lekarza wydać, a jakiego nie, powinna należeć do zatrudnionego w aptece sprzedawcy. To umożliwi naprawienie ewidentnego niedopatrzenia jakim było przepisanie przez nieodpowiedzialnego lekarza leku, którego sprzedaż naraża delikatne aptekarskie sumienie na szwank.

W tej sytuacji nie od rzeczy będzie zapytać o co walczą młodzi lekarze? O to by to nie oni lecz farmaceuta decydował co pacjent będzie zażywał i kiedy? Kto poniesie odpowiedzialność za pogorszenie stanu zdrowia pacjenta w sytuacji gdy lekarz przepisze lek, a farmaceucie sumienie nie pozwoli go wydać? Dlaczego młodzi lekarze w tak kluczowej zarówno dla nich jak i dla pacjentów sprawie milczą? Ile trzeba im dodatkowo zapłacić, żeby zabrali głos? Czy ci, którzy zgłębiają ginekologię po podwyżce uposażenia przestaną powoływać się na klauzulę sumienia i zaoferują kobietom pełen zakres usług medycznych? I najważniejsze — od kogo nauczą się terminacji ciąży jeśli szpitale praktycznie nie wykonują już tego typu zabiegów?

Tam, gdzie płaca nie zależy od pracy pojawiają się coraz to nowe żądania. Tak było w gospodarce socjalistycznej, tak jest w socjalistycznej służbie zdrowia i przykrojonym na socjalistyczną modłę handlu medykamentami. Niektórzy już zorientowali się, że jeśli ich pracownikom sumienie nie pozwala handlować, to oni tracą i klientów i zyski. Jedna z sieci aptek ostrzegła swoich pracowników, że za stosowanie klauzuli sumienia będą wyciągane konsekwencje.

W czasach minionych wszystko było socjalistyczne, ale Polacy nie byli szczęśliwi. W czasach obecnych wszystko stało się lub staje katolickie, a Polacy wyedukowani na lekcjach religii nie widzą problemu. Dopóty, dopóki sami nie staną pod ścianą, nie stracą kogoś bliskiego, nie odczują na własnej skórze, że ideologia i dobrobyt to oksymoron.

 

PS.
Warto odnotować, co mi jakoś umknęło, że Stowarzyszenie Farmaceutów Katolickich Polski chciałoby także, by państwo zwolniło aptekarzy z obowiązku sprzedaży prezerwatyw. W kolejce czeka odmowa sprzedaży suplementów diety pobudzających apetyt osobom otyłym i środków na odchudzanie anorektykom. Znacznie prostszym rozwiązaniem jawi się jednak całkowita likwidacja aptek. Na początek, tytułem przykładu, pro-life. Ponieważ liczba działań niepożądanych każdego leku zdecydowanie przewyższa liczbę działań pożądanych. A suplementy diety, główny asortyment aptek, w ogóle nie przechodzą tak skrupulatnych badań jak leki i mogą zaszkodzić zamiast pomóc.

Dodaj komentarz