Informacja to broń – wiedza to władza.

Zastanawiam się czy można patrzeć na proces pozyskiwania informacji  jako na proces generujący konflikt. Pozyskiwanie informacji to pozyskiwanie broni do obrony lub do ataku, gromadzenie informacji to budowanie wiedzy, to najkrócej ujmując budowanie swej przewagi jakościowej.

Potrzeba przykładów?

Czy ktoś słyszał o polu walki bez rozpoznania? Czy współczesne pole walki może się obyć bez rozpoznania lotniczego bez tych setek zdjęć analizowanych pracowicie przez analityków?

Cóż to jest innego jak informacja o wrogu? To podstawowa broń aby wiedzieć gdzie uderzyć.

Tak samo jak żołnierza dotyczy ta zasada konsumenta…wiedza o wysprzedażach bywa bezcenna dla króliczka zagonionego w modowy labirynt promocji.

Dla polityka wiedza co myśli obywatel (czytaj: konsument idei) i co trzeba mu powiedzieć aby chciał głosować właśnie na niego to największe możliwe szczęście.

Dla rządzących  wiedza o słabościach, pragnieniach, oczekiwaniach społeczeństwa jest równie bezcenna.

Czy wiec pozyskiwanie informacji jest złe? Samo w sobie nie , ale ważna jest intencja z jaka się to robi.

Gdy ostrzymy nóż to możemy go ostrzyc aby ukroić kromkę chleba albo aby kogoś zabić.

Sama czynność ostrzenia sama w sobie nie jest zła, złe mogą być tylko intencje z jakimi to robimy. Czy rządzący chcą pozyskują wiedzę o społeczeństwie aby lepiej je reprezentować ramach demokracji  czy aby łatwiej je trzymać za twarz w ramach dyktatury.

To że mogą robić zupełnie coś innego niż mówią jest zupełnie innym zagadnieniem bliższym zagadnień propagandy niż informacji.

Gdy już się ma zgromadzoną taką wiedzę , to można nie tylko z niej czerpać (dla dobra lub niedobra tych, o których się wie) ale można wiedząc o nich tak wiele zacząć kreować ich potrzeby, innym słowy spokojnie i niepostrzeżenie przejąć kontrole nad ich wolą.

Dlaczego więc ochrona prywatności jest tak ważna?

Jest ważna dokładnie z tego samego powodu dla którego nad wojskowymi stanowiskami wiesza się siatki maskujące.

Ochrona prywatności to  taka maskująca siatka nad informacjami o nas, nad pełna wiedzą o nas i docelowo nad naszą wolną wolą.

Nad tą wolną wolą, która jest jedynym wyznacznikiem tak naprawdę odróżniającym wolnego człowieka od niewolnika, czy robota.

Czy więc pozyskiwanie informacji może generować konflikt, owszem tak jeśli intencje gromadzącego nie pokrywają się z wolną wolą zgromadzonych rekordów, lub gdy te rekordy nie posiadają już wolnej woli a jeszcze o tym nie wiedzą.

 

23.03.2015
villk

 

w kontekście wszelkich informacji o PRISM, ACTA, INDECT, ustaw o monitoringach itd…

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Czy ktoś słyszał o polu walki bez rozpoznania?
    ——————————————-
    Jako 100% cywil, a nawet 128% powiem, że tak. Armia Czerwona idąc w czasie II wojny przez Pomorze nie miała pojęcia o Wale Pomorskim. Podobno, ale to wiedza powtórzona za frontowym żołnierzem tamtych czasów.

    Z tą ochroną prywatności zrobił się galimatias przed gabinetami lekarskimi.
    Nie tak dawno były wywieszone tam nazwiska i godziny – z minutami, o której należało się spodziewać długo wyczekiwanego lekarza. Listy zniknęły, a ja wcale nie czuję się bezpieczniej.
    Pielęgniarka z gabinetu też nie wywoła po nazwisku, bo wyda się jak chory ma na imię i nazwisko. No i można domyślać się na którą ze blisko 100 chorób tu leczonych zaniemógł.

    Za to czuję się niekomfortowo gdy po oczach i uszach bije reklamy o cudzie do wyleczenia wszystkich chorób i przerażeniu lekarzy, których czeka bezrobocie. Tu widzę i czuję zagrożenie, na które odpowiednie ORGANY ….nie reagują.

    Przecież przy rejestracji może pielęgniarka, rejestratorka zapytać: można umieścić pani/pana nazwisko na liście?

    Czy można dziwić się w tej sytuacji, że niektóre osoby straciły pojęcie o własnym nazwisku i opowiadają o sobie wszystko (nawet o zagrożeniu chorobami, ale nie przybyciem w mózgu kilku klepek), bo może ktoś nazwie je po nazwisku i odzyskają własną tożsamość?