Idzie rak

Do roku 2030 zachorowalność na nowotwory zwiększy się na świecie aż o 75%. Uważa tak Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), której najnowszą prognozą opublikowano na łamach ostatniego wydania Lancet Oncology. Według prognoz w Polsce w 2025 r. zachorowalność na raka zwiększy się o 40%. A za kilka lat liczba zgonów z powodu raka może być w naszym kraju taka sama jak w przypadku chorób układu krążenia, a nawet większapowiedział na konferencji prasowej prof. Witold Zatoński z Centrum Onkologii w Warszawie.

Główną przyczyną większej zachorowalności jest starzenie się społeczeństw, niezdrowy styl życia oraz niezdrowa, faszerowana środkami chemicznymi, śmieciowa żywność. Zaś ryzyko zachorowania zwiększa się z wiekiem. Na dodatek w Polsce jest zbyt mało lekarzy onkologów, zbyt długo oczekuje się na terapie i brak jest dostępu do najnowocześniejszych leków. Pacjenci zmagają się z chorobą i strachem, lekarze walczą o dostęp do nowoczesnych terapii, między innymi o lek zapobiegający przerzutom w przypadku szczególnie agresywnych odmian raka piersi. Kilka lat trwało przekonanie Ministerstwa Zdrowia i NFZ, że ten lek jest skuteczny. Ile osób nie doczekało urzędy nie podają. W Unii Europejskiej jesteśmy od ośmiu lat, ale jeżeli chodzi o dostęp do najnowocześniejszych leków wciąż jesteśmy jakby za żelazną kurtyną.

Na płatnych odcinkach autostrad nie przewidziano przy bramkach wjazdowych pasa dla służb ratowniczych. To jeden z elementów walki rządu z nieuzasadnionymi przywilejami. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad powiadomiła więc służby, że pojazdy ratownicze muszą pobierać bilet (sic!) jak wszyscy. I tu trzeba dostrzec i docenić zdolność przewidywania i troskę władzy, która ustami p. Premiera zapowiedziała, że od 11 maja zostaną obniżone o połowę opłaty za przejazd odcinkami autostrad państwowych.

W ogóle nad ciężką dolą chorych rząd, jak zwykle gdy problem nabrzmiewa, pochyla się z niebywałą troską. Donald Tusk z entuzjazmem podszedł do propozycji ministra zdrowia, tow. Bartosza Arłukowicza, żeby w trybie pilnym i bez zbędnej zwłoki odwołać szefa NFZ Jacka Paszkiewicza. – Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że żarty się skończyły i nie ma już czasu na dalsze zwlekaniepowiedział premier w odniesieniu. Ta decyzja to finał ważnego przedsięwzięcia cywilizacyjnego.

A teraz z zupełnie innej beczki. Rok temu rząd zapowiadał, że zlikwiduje opłatę od składek przekazywanych do OFE. Premier Donald Tusk obiecywał, że projekt ustawy przekaże do Sejmu przed wakacjami. Nie tymi. Ubiegłymi. Jak nietrudno się domyślić nie ma go do tej pory. Dzięki temu do kasy ZUS trafiło już prawie 1,5 mld zł. O tyle mniej pieniędzy wpłynęło od rozpoczęcia reformy emerytalnej w 1999 r. na konta członków OFE i nie pracowało na ich przyszłe emerytury. Tylko w zeszłym roku było to prawie 130 mln zł, a rok wcześniej – niemal 180 mln zł. Od każdej składki przelewanej do OFE pracujący Polacy płacą swojemu funduszowi 3,5% prowizji. Całość nie zostaje jednak w kasach powszechnych towarzystw emerytalnych, które zarządzają OFE. Ponad jedną piątą opłaty – czyli 0,8% każdej składki – towarzystwa zwracają do ZUS.

Dodaj komentarz