Heterodoksja czyli bolszewicki nazizm

Wolności słowa poświęciliśmy ostatnio sporo miejsca tutaj oraz tutaj, więc tylko dla porządku odnotujmy dwa fakty. Oto w pierwszym radio informacyjnym audycje gospodarcze sponsorują firmy, o których być może w audycji będzie mowa. Można domniemywać jak niebywale mowa owa obiektywna będzie.

Gdy organizacje kojarzone ze środowiskami lewicowymi organizują marsze równości, tęczowe piątki, pogadanki, wykłady i inne akcje, histerii dostają środowiska związane z prawicą i Kościołem. Imprezy są oprotestowywane, marsze i pochody blokowane. Tęczowym piątkiem zainteresowało się nawet ministerstwo i postanowiło sprawdzić, czy aby akcja nie stoi w sprzeczności z narodowym charakterem edukacji. Wypowiedział się o nim także Wojciech Cejrowski, komik-przedsiębiorca zamieszkały w Arizonie, jak go przedstawił prowadzący. Jak na komika przystało najpierw przeżegnał się zamaszyście, po czym zaczął mówić. Tym mianem powszechnie określa się dźwięki wydawane przez człowieka. Tęczowy piątek to jest szkolenie uczniów do zboczonych czynności seksualnych. To jest napaść na dzieci przez… Właściwie inaczej można to powiedzieć. To jest atak pedofilski! Słysząc te brednie kilkaset osób poczuło imperatyw wewnętrzny zmuszający do sporządzenia donosu do Krajowej Rady Radiofonii I Telewizji. Zupełnie przypadkiem wszyscy spontanicznie napisali to samo.

Rolą prowadzącego jest reagować na słowa obraźliwe, uderzające w godność człowieka i diametralnie niezgodne z wiedzą naukową […] Prowadzący program Michał Rachoń świadomie zdecydował się nie odbierać głosu osobie wyrażającej nienawistne opinie czy też nie zareagować już po ich wygłoszeniu. Co więcej, przytakiwał swojemu gościowi. […] Biorąc pod uwagę zapisy Karty Etycznej Mediów, której sygnatariuszem jest Telewizja Polska, uważam, że podczas audycji doszło do pogwałcenia zasad obiektywizmu, oddzielania informacji od komentarza, szacunku i tolerancji oraz wolności i odpowiedzialności.

Cejrowski nie obrażał. Cejrowski kłamał. Ale jakie to ma znaczenie dla miłośników bicia piany i robienia z iły wideł? Czym różnią się krytykowani od krytykowanych, jeśli na przemian robią dokładnie to samo? Ci sami ludzie, którzy potępiali i wyśmiewali pikiety pod kinami wyświetlającymi „Kler”, „Pokłosie” czy „Idę”, przed teatrami wystawiającymi „Klątwę”, dziś sami dostają histerii i chcą blokować i zabraniać. Bo na festiwalu „Ku Niepodległej” mają grać zespoły powiązane z ideologią neonazistowską, śpiewające o „brudnych rasach”, „lewackich psach” czy „bronieniu czystości swojej krwi”. Zaskakujące jest głównie to, że te żywcem wyjęte z nazistowskiej propagandy zdania wypowiadane są po polsku, a nie w niemieckim oryginale – stwierdza z goryczą (że z goryczą wiadomo od Piotra Halickiego, który słowa zacytował) Grzegorz Prujszczyk z Koalicji Antyfaszystowskiej. A przecież identyczną „gorycz” odczuwa druga strona gdy słyszy o występie Behemotha albo widzi postępowe czy może raczej — słowo robiące furorę — progresywne hasła.

Wysokie Obcasy

Wspomnijmy pamiętną okładkę „Wysokich Obcasów”, którą skrytykowali wszyscy. Uwieczniono na niej kobiety w koszulkach z napisem „Aborcja jest OK”. Jest to taka sama prawda jak to, co wygaduje Cejrowski, a jedynym pozytywem była jednomyślność wszystkich w krytykowaniu pomysłodawców. Powiedzmy to jeszcze raz, by nie było żadnych wątpliwości — aborcja nigdy nie była, nie jest i nie będzie OK. OK jest, a u nas powinno być, wyłącznie prawo kobiety do decydowania o sobie. Nie tylko w oparciu o wskazania medyczne, ale także ekonomiczne i psychiczne. Gwałt to nie tylko zmuszenie kobiety do stosunku wbrew jej woli, ale także zmuszanie do bycia matką w sytuacji, gdy nie chce lub nie czuje się na siłach.

Obie strony wzajemnie wytykają sobie hipokryzję. Różnica między jednymi i drugimi polega tylko na tym, że sympatycy lewicy starają się być łagodni, nie posiłkują się przemocą, czego o sympatykach prawicy powiedzieć nie sposób. Jednak historia uczy, że jedni warci drugich. Jeśli ktoś uważa, że Hitler czy Stalin mieli rację, to tego przekonania nie zmieni ani blokowanie marszów, ani odwoływanie koncertów, ani skargi, ani donosy, ani szykany, ani zmiana nazw ulic czy obalanie pomników. Podzielającego ten pogląd trzeba przekonać, że myli się, że inni już próbowali i nie rozwiązali żadnego problemu, za to doprowadzili do nieszczęścia, do niewyobrażalnego terroru i mają na rękach krew niewinnych ofiar. Że nie tędy droga, bo ta prowadzi donikąd. Że nakręcającą się spiralę przemocy trudno zatrzymać. Zwłaszcza w państwie słabym, zideologizowanym. Kneblowany, szykanowany natomiast będzie umacniał się w przekonaniu, że ma rację i przy pierwszej okazji będzie próbował swoje pomysły wcielić w czyn jak Hitler, Lenin, Breivik czy Bowers. „Osiągnięcia” tych panów różnią się przecież li tylko skalą, bo już nie metodami. Takich ludzi nie należy więc kneblować. Takich ludzi nie nie wolno dopuszczać do władzy!

Niektórym udaje się pójść po rozum do głowy i nie ulegają pokusie bezmyślnego niszczenia, burzenia i ukrywania wszystkiego tylko ze względu na skojarzenia czy inspiracje. W niemieckiej gminie Herxheim am Berg (Nadrenia-Palatynat) od 1934 roku bije dzwon, na którym wytłoczono swastykę, napis „Wszystko dla ojczyzny” i podpis — Adolf Hitler. I będzie bił nadal, bo ani radni, ani sąd nie zgodzili się na usunięcie go. Okazało się bowiem, że pozostając tam, gdzie jest może stanowić „pomnik przemocy i bezprawia” równie dobrze jak w muzeum.

Można sobie wyobrazić sytuację, że na stadionie odbywa się seria koncertów różnych zespołów, a pod stadionem na zmianę pikietują i protestują progresywni z konserwatywnymi. Jaki byłby efekt? Różnorodność i wybór jak za komuny — Alibabki lub Mazowsze.

Dodaj komentarz