Halo! Tu mówi premier!

Śledzenie pracy sejmowej „komisji śledczej do zbadania prawidłowości i legalności działań organów i instytucji publicznych wobec podmiotów wchodzących w skład Grupy Amber Gold” pozwala wyrobić sobie pojęcie jak mały Kaziu wyobraża sobie pracę premiera i instytucji państwa.

Z ustaleń komisji wynika, że prezes Narodowego Banku Polskiego zadzwonił do Prezesa Rady Ministrów i poinformował go, że prawdopodobnie pojawiła się nowa piramida finansowa, która może „spalić” powierzone jej przez klientów pieniądze. Według komisji pan premier „trzydziestoośmiomilionowego kraju” powinien usiąść wygodnie, przysunąć sobie telefon i zacząć „działać”.

— Halo? Policja? Mówi premier. Właśnie dzwonił do mnie prezes banku i poinformował, że szykuje się przekręt. Wiecie coś o tym? Nie? No to na co czekacie? Do roboty, ale to już!
— Halo? Prokuratura? Premier mówi. Premier! Jak to jaki? Polski! Dzwonił przed chwilą prezes banku… Nieważne jakiego. Polskiego. Narodowego. Powiedział, że jakaś firma szykuje przekręt. Wiecie coś o tym? Nie? No to się dowiedzcie i zainteresujcie sprawą!
— Halo? Urząd skarbowy? Dzwonił prezes banku… Nie do was, do mnie! I mówił, że szykuje się przekręt. Sprawdziliście, czy firma Amber Gold płaci podatki? Jak to co mnie to obchodzi? Jestem premierem trzydziestoośmiomilionowego kraju! Wiem, wiem, nie mam prawa ingerować w sprawie prywatnej firmy, ale to mój obywatelski obowiązek, sprawdźcie to!
— Halo? Halo! Komisja Nadzoru Finansowego? To ja, premier. Dzwonił prezes banku polskiego. Mówił, że szykuje się przekręt. A, wiecie już o tym? I co? Aha, ostrzegaliście? Aha. No to trzymajcie rękę na pulsie, bo mi Wasserman łeb urwie jak nie ochronimy oszczędności osiemnastu tysięcy mieszkańców trzydziestoośmiomilionowego kraju!
— Halo, Wyborcza? Dzwonił do mnie prezes banku. Macie natychmiast przestać reklamować Amber Gold, bo to przekręt. Jak to jakim prawem żądam, by jedna prywatna firma przestała reklamować drugą prywatną firmę? Jestem premierem trzydziestoośmiomilionowego kraju!

Tak powinien działać „premier trzydziestoośmiomilionowego kraju” według „komisji śledczej do zbadania prawidłowości i legalności działań organów i instytucji publicznych wobec podmiotów wchodzących w skład Grupy Amber Gold”. Jednak gdyby faktycznie tak działał…

Sędzia na telefon, to sędzia, który dał się nabrać na mistyfikację. Dziennikarz

podał się za rzekomego asystenta ówczesnego szefa Kancelarii Premiera Tomasza Arabskiego i we wrześniu 2012 roku skontaktował się z prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszardem Milewskim. Powołał się na premiera Donalda Tuska i Tomasza Arabskiego oraz zaproponował spotkanie w KPRM w sprawie afery Amber Gold. Dodatkowo podając się za Tomasza Arabskiego wysłał maila do sędziego Milewskiego i namawiał go w imieniu Donalda Tuska do uchylenia tymczasowego aresztowania Marcinowi P., prezesowi Amber Gold. (za Wirtualna Polską)

Brak interwencji premiera to skandal, ale interwencja to skandal jeszcze większy. Można sobie wyobrazić jak by wyglądała praca komisji, gdyby premier postępował zgodnie z sugestiami jej członków.

Dla porządku należy wspomnieć, że w 2012 roku SKOK-i (spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe) znalazły się pod nadzorem KNF (Komisji Nadzoru Finansowego), zaś w roku 2017 zostały spod nadzoru KNF wyjęte. Amber Gold stracił miliony, straty SKOK-ów idą w miliardy…

Ukarany został także dziennikarz, który dopuścił się prowokacji. Według sądu (wyrok zapadł w październiku) podżegał sędziego Milewskiego do czynu zabronionego i do przekroczenia uprawnień służbowych. Na dodatek bezprawnie przywłaszczył sobie funkcję urzędnika państwowego i sfałszował dokument. Ten wyrok potwierdza powszechne przekonanie, że sędziego niebywale łatwo podżegnąć.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Przykre to, ale jak opisałeś, tak posłowie rozumieją? pracę premiera. Ale jak ktoś nie ma pojęcia, to tzw. chłopski rozum mu musi wystarczyć. Wśród członków komisji był niedawny wiceminister MON. Ten co Francuzów o widelcu pouczał.

    A jak wygląda sytuacja w polskiej armii? Tragicznie!!! I nie jest to moje zdanie, a zdanie generałów, którzy zostali zmuszeni do odejścia. Pan nieudolny D. awansował na kontradmirała jednego z oficerów. Sytuacja w marynarce wygląda tak, że dla kontradmirała w polskiej flocie nie ma pracy, bo nie ma odpowiedniej ilości i jakości bojowej okrętów. Ale cóż to szkodzi wydać pieniądze na wyższe szarże, będzie pokropek i uroczystość. Podobnie jest i w innych działach armijnych.

    Fotel z katapultą w tym samolocie jest wprost doskonale zaprojektowany. Chyba w polskiej armii po raz pierwszy zdarzył się taki wypadek, że nie zadziałał. Co mogą zrobić żołnierze? Niewiele, chyba, że jacyś dziennikarze napiszą. https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/fotel-smierci-dlaczego-zginal-kapitan-sobanski-tajemnica-katastrofy-mig-29/newy4mv

    Zwracam uwagę, że to nie dzieje się w jakimś tzw. trzecim świecie, a w kraju, który należy do NATO !!! https://vod.pl/programy-onetu/reportaze-onet-jednostka-wojskowa-nil-ciag-dalszy/cvz620e

    https://wiadomosci.wp.pl/ostry-apel-generalow-na-100-lecie-odzyskania-niepodleglosci-nie-pozwolmy-zniszczyc-polski-6314353512195713a
    Dodam, że Polska przed II WŚ miała o wiele silniejszą armię niż teraz demokracja katolicka.