Gdyby

4.VI. Czwarty dzień czerwca. Co wydarzyło się tego dnia? Na Placu Niebiańskiego Spokoju w dalekich Chinach władza spacyfikowała protesty studenckie. Zginęło wielu protestujących, do dziś nie jest znana dokładna liczba ofiar. Co ciekawe niektórzy publicyści i prezenterzy radiowi nie wiedzą, że o ilości można mówić wtedy, gdy mówi się o ziemniakach, burakach lub wielbłądach dwugarbnych, a nie w odniesieniu do ludzi.

W tym samym dniu, na innym kontynencie odbyły się pierwsze, niemal wolne wybory.

Gdy czwartego czerwca ma do Chin udać się delegacja owego kraju, który dzięki rozmowom Okrągłego Stołu i uzgodnionym na nim wyborom odzyskał wolność bez ofiar w ludziach, obudzili się ci, którzy zawsze w porę przypominają sobie właściwe zdarzenia. Dziwnym zbiegiem okoliczności są to w głównej mierze ci, którzy na co dzień w swych działaniach kierują się pragmatyzmem identycznym do tego, jaki cechował władze chińskie w tym pamiętnym okresie. By daleko nie szukać — nie zgadzają się na zalegalizowanie związków partnerskich. Dlaczego? Ponieważ — argumentują — dziś zalegalizujemy związki partnerskie, a jutro będą domagali się małżeństw. Identycznie rozumował Deng Xiaoping. 25 maja potępił protesty jako antysocjalistyczne i stwierdził że ustępstwa wiodą do dalszych ustępstw. Owo rozumowanie różni tylko jeden szczegół — całkowity zakaz demonstracji nie został nazwany kompromisem, jak u nas nazwano niemal całkowity zakaz aborcji.

Wydarzenia czwartego czerwca w Polsce i poprzedzające je negocjacje to dla niektórych „zgniły kompromis”, a dla innych nawet zdrada. I trudno się z tym nie zgodzić. Bo to oczywista oczywistość, że od tego co osiągnęliśmy ważniejsze jest jak. Cóż warta jest wolność, skoro uzgodniono ją przy stole, a nie wywalczono w walkach, brawurowych akcjach, heroicznych atakach, przemykając się kanałami, nie okupiono setkami, tysiącami ofiar? Co tu czcić? O czym pamiętać? Czego obchody organizować? Bez wieńców, grobów, hołdów, kombatantów, słowem — bez ofiar!? Kto w tej sytuacji zasłużył na pomnik, pod którym można by się gromadzić, głosić kwieciste mowy, obarczać winą polski rząd?

Dlatego nie wolno w tym dniu składać wizyty w Chinach. Zwłaszcza gdy w programie wycieczki nie przewidziano wieńców, mszy, nabożeństw, pompy i celebry. Ta delegacja ma za zadanie namówić Chińczyków, by chcieli inwestować w kraju nad Wisłą, a gospodarką w takim dniu, w obliczu ofiar, nie godzi się zajmować. Zwłaszcza, że Chińczycy nie są chrześcijanami, a to oznacza, że kupią fabrykę i nie będą łożyć na zbożne cele, co byłoby usprawiedliwieniem ich obecność tutaj. I które można by im odpisać od podatku.

Z drugiej strony, po doświadczeniach konsorcjum COVEC, można chińskie inwestycje w Polsce spokojnie traktować jako związane z kultem religijnym. Trzeba mieć bowiem głęboką wiarę, by wierzyć, że w kraju, w którym przepisy lub ich interpretacja zmieniają się jak w kalejdoskopie, można odnieść sukces i nie splajtować.

Dodaj komentarz