Fakty przeczą? Tym gorzej dla faktów

Wczoraj postawiliśmy tezę, że portal sprawdzający fakty i prowadzący dziennikarskie śledztwa, medium społecznościowe i archiwum życia publicznego, który chce stać się obywatelskim narzędziem kontroli władzy nie tylko uprawia prymitywną propagandę, ale na dodatek daleko mu do rzetelności. Ponieważ uczciwie jest postawioną tezę udowodnić, więc przeanalizujmy artykuł pod tytułem »„Prywatyzacja emerytur” Morawieckiego mrozi krew w żyłach. 130 mld zł publicznych pieniędzy w rękach korporacji finansowych. Nieodwracalnie«.

Zanim przystąpimy do dzieła musimy wiedzieć o czym mówimy. Definicję OFE zaczerpnijmy ze strony OFE PZU.

Otwarte Fundusze Emerytalne, czyli OFE, to osoby prawne, które posiadają masę majątkową i są zarządzane przez Powszechne Towarzystwa Emerytalne. W Polsce powstały one w związku z reformą systemu emerytalnego, która miała miejsce w 1999 r. Ich zadaniem jest umożliwienie zainteresowanym gromadzenia środków z myślą o emeryturze w ramach tzw. II filaru.

Co to są Powszechne Towarzystwa Emerytalne? Informacji udzieli Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej:

Powszechne towarzystwa emerytalne są to instytucje finansowe odpowiedzialne za zarządzanie otwartymi funduszami emerytalnymi. […] Udziałowcami PTE mogą być zarówno osoby prawne pochodzenia polskiego jak i zagranicznego. Akcjonariusze towarzystwa oraz podmioty od nich zależne nie mogą posiadać akcji innego powszechnego towarzystwa emerytalnego.

Mini ster Morawiecki postanowił rozprawić się z pozostawionymi w OFE przez poprzedni rząd pieniędzmi i prywatne środki zgromadzone w prywatnych funduszach OFE postanowił… sprywatyzować. Środki zgromadzone na OFE chcemy w ogromnej większości sprywatyzować. Przekazać je ludziom, tym osobom, na których kontach są zapisane. Jak czytamy na portalu Program Budowy Kapitału zakłada, że 75% aktywów OFE trafi na Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE). Pozostałe 25% trafi do Funduszu Rezerwy Demograficznej, którym będzie zarządzać Polski Fundusz Rozwoju – państwowa instytucja finansowa.

IKZE (indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego) powstały w styczniu 2012 r. jako kolejny element III filaru systemu emerytalnego (obok indywidualnych kont emerytalnych oraz pracowniczych programów emerytalnych). Oferują możliwość dodatkowego oszczędzania na prywatną emeryturę połączonego z ulgą podatkową oraz zachętą podatkową. Indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego mogą mieć jedną z następujących form  (do indywidualnego wyboru przez każdego oszczędzającego):

  1. depozyty bankowe (w bankach komercyjnych oraz spółdzielczych)
  2. rejestr funduszy inwestycyjnych (w towarzystwach funduszy inwestycyjnych)
  3. giełdowe papiery wartościowe (w biurach maklerskich)
  4. inwestycyjne ubezpieczenie na życie (w zakładach ubezpieczeń)
  5. dobrowolne fundusze emerytalne (w powszechnych towarzystwach emerytalnych)

Warto zwrócić uwagę na punkt 5. Może bowiem zdarzyć się tak, że pieniądze zgromadzone na indywidualnym koncie w którymś OFE należącym do PTE po sprywatyzowaniu, czyli uszczknięciu z nich 25%, wylądują w tym samym PTE, tyle, że już nie w OFE lecz w DFE. Przejdźmy teraz do sedna, czyli do wywodów:

Zarządzający TFI będą bawić się w finansową ruletkę i inkasować prowizję, a wszelkie ryzyko pokryje przyszły emeryt. I nic już z tym nie zrobimy – prawie 140 mld zł z naszych składek nieodwracalnie trafi w ręce finansistów. To, co zostanie po wszystkich prowizjach, spadkach na giełdzie i kryzysach finansowych na własne oczy zobaczymy dopiero na emeryturze, o żadnym „oddaniu pieniędzy ludziom” nie może być mowy.

FałszTutaj posłużmy się wykorzystywanym na portalu „fałszometrem”, by zasygnalizować, że to nawet nie tyle fałsz, ile bzdura. Cóż to na przykład jest to tajemnicze TFI, które pojawia się nagle w cudowny sposób? Zajrzyjmy do podlinkowanego materiału Morawieckiego, by przeczytać w nim, że Na I etapie domyślna instytucja finansowa obsługująca Pracownicze Plany Kapitałowe to Polski Fundusz Rozwoju (poprzez PFR TFI S.A.), który oferować będzie fundusze inwestycyjne o profilu dopasowanym do wieku oszczędzających tzw. zdefiniowanej daty (cyklu życia np. Polski Fundusz Emerytalny 2035). Jakim cudem 140 mld znajdzie się we władaniu TFI skoro kilka linijek wyżej stoi jak byk, że te pieniądze przekazane zostaną na Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE)? Czy w tej sytuacji jest sens pytać co to jest „finansowa ruletka”? Albo czy zarząd ZUS-u pracuje za darmo pro publico bono? Generalnie bowiem zasada jest taka, że środki publiczne powinny znajdować się w publicznych rękach, ale nie wszystkie publiczne ręce są godne, dlatego Formalna zmiana PTE w TFI nie ma tutaj większego znaczenia, poza tym, że politycy mogą wykorzystać tę zmianę, by przy okazji zdobyć większy wpływ swojego środowiska na nowo powstałe fundusze i ulokować w nich „swoich ludzi”.  Ideał jest wtedy, gdy ulokują nieswoich.

Kilkanaście lat funkcjonowania OFE potwierdziło obawy krytyków. OFE stały się głównym źródłem przyrostu długu publicznego. Skoro bowiem kierowano do nich ponad 40 proc. składki emerytalnej, pula pieniędzy, którą dysponował ZUS na wypłatę bieżących emerytur znacząco się zmniejszyła. Ten dług wygenerowany przez OFE pod koniec 2013 roku wyniósł 300 mld złotych.

Fałsz

Przyzwoitość nakazuje podać sposób wyliczenia podanej kwoty.  Zgodnie z danymi podanymi przez Ministerstwo Finansów dług Skarbu Państwa w 1999 roku wynosił 237,4 mld zł, zaś w 2013 r. 838,1 mld zł czyli wzrósł o nieco ponad 600 mld. Według portalu połowę tej kwoty wygenerowały OFE. Problem w tym, że do OFE od 1999 roku wpłacono bez mała 150 mld zł składek. Przez ten czas  ta kwota została podwojona. To na starcie redukuje podaną, a ewidentnie wziętą z sufitu kwotę o połowę. Idźmy dalej. Pomyślany jako powszechny system został zdestabilizowany już w 2005 roku. SLD nie włączył rolników, za to wyłączył górników i służby mundurowe. Emerytury 200 tys. górników kosztowały nas w 2010 roku 8,1 mld zł. Gdyby górnicy dostawali świadczenia ustalane na zasadach obowiązujących pozostałych ubezpieczonych, którzy też pracują w szkodliwych warunkach, ZUS wydawałby rocznie ponad 4 mld zł mniej. Przez okres od 2005 do 2013 roku daje to ponad 30 mld zł. Z kolei w 2011 roku budżet KRUS-u wynosi 16,5 mld zł, z tego tylko 1,4 mld zł pochodziło ze składek. Podatnicy dopłacają więc 15 mld zł. Uwzględniając fakt, że na początku wieku były to mniejsze kwoty i tak przez 14 lat, do roku 2013 dostajemy ponad sto miliardów. Na koniec 282 tys. osób pobiera emerytury resortowe. Kosztują nas one 11,6 mld zł rocznie. Jeśli przyjąć, że to w omawianym okresie daje łącznie skromne 50 miliardów z podanej kwoty 300 mld straty robi się kilkadziesiąt mld zysku.

Doszło do absurdu, bo państwo – aby w ogóle moc wypłacać emerytury – musiało zadłużać się w samych OFE. Innymi słowy, publiczne pieniądze płynęły w tę i z powrotem przez wielkie prywatne instytucje finansowe, które nieźle zarabiały na całej operacji.

Fałsz Kompletna propagandowa bzdura. Niestety, ciemny lud ją o zgrozo łyknął i wierzy w nią do dziś. Państwo od czasów transformacji wydaje więcej niż zarabia. Emitowało obligacje przed OFE, emitowało w trakcie, emituje teraz. Jednocześnie dopłaca do ZUS-u coraz więcej. Portal ubolewający nad głodowymi emeryturami kobiet powinien zapytać wybitną specjalistkę, którą obficie cytuje, co dalej? Skoro OFE to hucpa i przekręt, to co trzeba zrobić by zatrzymać powiększanie się luki w finansach ZUS? Mimo bowiem zmniejszenia składki do OFE deficyt ZUS-u rośnie w zastraszającym tempie.

Warto wspomnieć, że gdy z powodu niskich emerytur w Chile wybuchły protesty tylko Leokadia Oręziak doradzała całkowitą likwidację systemu. Systemu, dzięki któremu Chile nie ma deficytu budżetowego i jest jednym z większych inwestorów w regionie. Propozycji naszej wybitnej specjalistki od likwidacji tego, co działa, nikt za oceanem nie potraktował poważnie.

W OFE pozostaje jednak prawie 175 mld złotych. Te pieniądze wciąż mogą w dużej części wyparować w wyniku kryzysu finansowego i wciąż są źródłem stałych dochodów dla pobierających opłaty korporacji finansowych. Są jednak środkami publicznymi i państwo ma nad nimi elementarną kontrolę. Można też było – przynajmniej teoretycznie – wykorzystać te środki do odbudowy systemu solidarnościowego.

To się akurat zgadza. Problem w tym, że tak jak w przypadku pierwszej połowy, tak i po drugą zamierza sięgnąć państwo właśnie. Największą pozycją wydatkową budżetu w 2017 roku jest system ubezpieczeń społecznych – w sumie ok. 85,2 mld zł, co stanowi aż 22% wszystkich wydatków. To dotacja na pokrycie dziury w ZUS i KRUS, ale także ok. 20 mld zł dotacji na pokrycie emerytur żołnierzy, sędziów, i prokuratorów i policjantów, którzy nie są w powszechnym systemie emerytalnym. Proponowana przez specjalistkę „odbudowa” systemu solidarnościowego wystarczy więc na raptem dwa lata. Zaś zapisane na kontach i subkontach w ZUS-ie kwoty zobowiązań sięgają 2,53 biliona złotych. Prof. Oręziak wie skąd wziąć te pieniądze? A portal prowadzący dziennikarskie śledztwa? Próbował to prześledzić?

System [OFE] był po prostu niemożliwy do utrzymania. Do dziś jednak funkcjonuje przekonanie o „kradzieży” środków z OFE przez rząd, pomimo wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który w 2015 roku ostatecznie orzekł, że rząd miał do swojej decyzji pełne prawo.

Fałsz System był i jest możliwy do utrzymania. Od jego powstania minęło 18 lat, nadal 150 miliardów jeszcze nie zostało roztrwonione, można i trzeba kontynuować jego budowę. Bo alternatywą będą groszowe emerytury, tragedie ludzkie i bicie piany przez portal gdy system załamie się. Jeśli zaś chodzi o orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, to owszem, tak właśnie orzekł, ale po zasięgnięciu opinii premiera. Prezes Trybunału Konstytucyjnego poinformował o tym na konferencji prasowej w lutym 2014 roku: Wczoraj zwróciłem się w sprawie OFE z wnioskiem do Prezesa Rady Ministrów o informację, jakie nieprzewidziane w ustawie budżetowej koszty generowałby negatoryjny wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Po otrzymaniu odpowiedzi Trybunał wydał pozytoryjny wyrok zgodny z oczekiwaniami.

W tym kontekście trzeba także przypomnieć słowa innego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, który także przekonywał, że prawo prawem, Konstytucja Konstytucją, ale Trybunał Nie powinien też tracić z pola widzenia konsekwencji orzeczenia oraz jego wpływu na kondycję państwa, również tych konsekwencji, które przekładają się na stan równowagi budżetowej i finansów publicznych, chociaż jest to niekiedy przedmiotem krytyki kierowanej pod adresem Trybunału.

Jak widać Trybunał działając w porozumieniu z premierem nie stracił z pola widzenia konsekwencji. Tylko niedoszli emeryci stracili ponad dziesięcioletnie oszczędności.

W ten oto sposób portal, o którym mowa, sprawdza fakty, prowadzi dziennikarskie śledztwa i robi wiele innych pożytecznych rzeczy.

Dodaj komentarz