Eksper… Ty za!

Zgodnie z ujawnionymi przez Słownik języka polskiego zeznaniami ekspertów od języka polskiego ekspert to albo 1) specjalista powoływany do wydania orzeczenia lub opinii w sprawach spornych albo 2) osoba uznawana za autorytet w jakiejś dziedzinie. Przy czym warto zauważyć, że nie ma czegoś takiego jak ekspert sądowy. Słownik odsyła do biegłego sądowego. To wiele wyjaśnia. Na salę sądową podczas rozprawy wpadają zdyszani dwaj mężczyźni.
— Panowie biegli? — pyta sędzia.
— Nie, taksówką, ale korki były…

Eksperci powołani przez zespół Antoniego Macierewicza w celu wykazania, że katastrofa lotnicza nie była katastrofą lotniczą, to specjaliści w rozumieniu pierwszego znaczenia podanego w słowniku. Ponieważ nie trzeba być specjalistą w sprawach spornych, żeby wydać orzeczenie. Wynika to bezpośrednio z tego, że zadaniem eksperta jest wykazanie zleconej do udowodnienia tezy. Dlatego zwykle eksperci potwierdzają to, co zostało im zlecone do potwierdzenia. Spółdzielnia na przykład wykaże za pomocą ekspertyzy, że lokator nie mógł złamać nogi z powodu krzywego chodnika, który spółdzielnia wybudowała za jego pieniądze, lecz w wyniku działania sił wyższych, czyli nadprzyrodzonych, od spółdzielni niezależnych. Prokuratura posługując się ekspertyzą wykaże bezspornie, że określenie „żydowskie ścierwo” jest opinią, względnie satyrą, i umorzy śledztwo.

Trudno znaleźć informację kto finansuje „ekspertów” posła Macierewicza. Jednak „eksperci” działający na zlecenie instytucji państwowych pracują na koszt podatników. Można zgrzytać zębami, gdy ekspertyzy ekspertów powołanych by służyć wiedzą porażają poziomem niewiedzy lub bezczelnym cynizmem. Dotyczą jednak małej grupy osób. Problem pojawia się wówczas, gdy tacy „eksperci” zatrudnieni są w biurze analiz sejmowych i opiniują propozycje ustaw.

Prawo chroni lokatorów. To sprawia, że zasiedlone kamienice można kupić za bezcen. Po zakupie nowy właściciel zatrudnia tak zwanych „czyścicieli kamienic”. Ci zaś nie przebierają w środkach, by lokatorów z mieszkań wykurzyć. Najczęściej odcinają wodę, gaz, prąd, utrudniają życie, szantażują. Opłaca się wynająć zbirów, bowiem pusta kamienica bez lokatorów zyskuje na wartości. A prawo? Dobre pytanie…

Szef poznańskiego nadzoru budowlanego zaproponował wyjście z tej sytuacji. Pomysł podchwycił poseł Tadeusz Dziuba z PiS, czyli — zgodnie z nomenklaturą rządową — pisior. Przygotował projekt nowelizacji prawa budowlanego i ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę. Zmiany są dwie: jeśli w budynku mieszkalnym odcięto celowo wodę i może (sic!) to zagrażać zdrowiu lub życiu lokatorów, nadzór budowlany zawiadamia prokuraturę; jeśli prokuratura to potwierdzi, występuje do sądu z pozwem o przywrócenie wody. Ponieważ bez pozwu wodę można jedynie odciąć. Widać, że projekt nie zagraża ani uczciwym „inwestorom”, ani wynajętym przez nich bandziorom, więc nie powinien budzić żadnych zastrzeżeń. A jednak…

Według eksperta z biura analiz sejmowych, które opiniuje poselskie pomysły, nowelizacja jest niepotrzebna. Dlaczego? Bo — jak czytamy w „ekspertyzie” — W przypadku braku wody w kranie mieszkańcy mogą przynieść wodę do picia z zewnątrz (z sąsiedniego budynku albo kupioną w sklepie, albo ze źródła wody oligoceńskiej). Podobnie dla zachowania higieny mogą udać się do znajomych lub rodziny. W ostateczności mieszkańcy kamienicy pozbawieni dostaw wody mogliby ją opuścić. (!)

Można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że gdyby tacy „eksperci” doradzali przy tworzeniu kodeksu karnego, wyglądałby on zgoła inaczej. To tłumaczy także, dlaczego od jakiegoś czasu każda niemal ustawa opuszczająca sejm jest gwałtem na zdrowym rozsądku.

P.S. Choć wrzucanie zużytego sprzętu elektronicznego do śmieci jest niedopuszczalne, prof. dr hab. inż. Jacek Rońda z Wydziału Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie publicznie deklaruje nie tylko, że wyrzuca, ale także, że czyni to systematycznie: Po tym przykrym doświadczeniu [gdy prof. dr hab. inż. Jackowi Rońdzie z Wydziału Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie ubzdurało się, że jest podsłuchiwany] wyrzuciłem do kosza moje dwa telefony komórkowe i kupiłem cztery nowe, na kartę i z doładowaniem. Systematycznie wyrzucam do kosza jeden z nich, co kilka dni.

Prof. dr hab. inż. Jacek Rońda z Wydziału Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie, kierownik Pracowni Projektowania Materiałów AGH, jest jednym z „ekspertów” posła Antoniego Macierewicza.

Dodaj komentarz