e-kompromitacja

Dawno, dawno temu wypasem owiec zajmowali się pasterze. Jeden z nich zapędził powierzone sobie stado pod las. W pewnym momencie zaczął krzyczeć i wzywać pomocy, ponieważ zły i krwiożerczy wilk porwał mu owcę. Sprawa była poważna, ponieważ pasterz odpowiadał materialnie za powierzone sobie zwierzęta. Znajdujący się więc w pobliżu inni pasterze usłyszawszy krzyk pobiegli natychmiast na pomoc. Gdy dotarli na miejsce wzywający pomocy oznajmił im ze śmiechem, że się pomylił (cha cha cha), że wilk mu niczego (cha cha cha cha) nie porwał, a on tak tylko żartował i niepotrzebnie się fatygowali. Po jakimś czasie sytuacja powtórzyła się. I znów spieszący na pomoc dowiedzieli się, że to dobrze, że są czujni (cha cha cha cha), ale nic się nie stało. Pewnego dnia, w godzinach południowych, z lasu wypadła wataha wilków i porwała pastuchowi prawie całe stado, a on sam ledwo uszedł z życiem. Na próżno jednak wydzierał się aż ochrypł – nikt nie pospieszył z pomocą. Albowiem nawet pastuch ma honor i rozum i limit nabić w butelkę.

Dowód biometryczny ma umożliwić załatwienie formalności administracyjnych drogą elektroniczną. Ponadto, jeśli np. zmienimy miejsce zamieszkania, nie będziemy musieli już go wymieniać, bo wystarczy zaktualizować informacje zapisane w jego układzie elektronicznym. Wiceszef MSWiA w rządzie premiera Jarosława Kaczyńskiego Piotr Piętak powiedział Życiu Warszawy, że dowody biometryczne mogą się pojawić w 2008 roku. W pierwszej kolejności otrzymają je osoby, które ukończą 18 lat. Ministerstwo nie podaje dokładnej daty wprowadzenia tych nowinek ze względu na niestabilną sytuację polityczną.

W 2008 roku premierem był już Donald Tusk. Obiecywał co prawda zniesienie obowiązku meldunkowego, ale wtedy, gdy nie był premierem. Gdy premierem został zapowiedział, że w roku 2010 pierwsi Polacy dostaną nowe dowody biometryczne z chipem, a za trzy lata staną się one również kartą pacjenta. Informacje w nowym dokumencie tożsamości zostaną zapisane w chipie. Oprócz podstawowych funkcji nowy dowód stanie się także kartą pacjenta. Narodowy Fundusz Zdrowia zrezygnuje z odrębnej karty, bo ta informacja będzie w tym chipie – zapewniał Tusk. NFZ był zaskoczony, że ma rezygnować z budowy własnego systemu. Fundusz chciał bowiem, by karta pacjenta zawierała także historię choroby i wykaz przepisanych leków.

Niepotrzebnie się NFZ obawiał. Nie ma ani biometrycznych dowodów, ani karty pacjenta, ani centralnej bazy danych pacjentów, za to jest obowiązek meldunkowy. A jaki jest związek historii pasterstwa z obecną sytuacją? Ano pasterze dali się nabrać tylko dwa razy. Ale to prości, nieokrzesani i niewykształceni ludzie. Gdyby nie byli prości, a byli okrzesani i wykształceni, to daliby się, jak wyborcy w Polsce, wodzić za nos w nieskończoność.

Boni M. był szefem Zespołu Doradców Strategicznych premiera Donalda Tuska. Wsławił się tym, że pryncypał optował za rozwiązaniami stanowiącymi przeciwieństwo tego, co doradzali doradcy. W nowym rządzie Boni M. został rzucony na odcinek cyfryzacji. Zaczął od sporządzenia raportu podsumowującego dotychczasową informatyzację administracji, z którego wyłania się obraz nędzy i rozpaczy. – To stracona dekada dla informatyzacji państwa. Gdy kilka miesięcy temu zapowiadałem stworzenie raportu otwarcia, przyrównałem sytuację do stajni Augiasza. Dziś, oddając gotowy raport z tego przeglądu, muszę stwierdzić, że nie doceniłem skali problemu – mówił minister cyfryzacji zapominając, że przez połowę owej dekady informatyzacją państwa zajmowali się jego koledzy koalicyjni pod wodzą pryncypała, któremu wcześniej doradzał.

Cierpliwość straciła nawet Komisja Europejska i wstrzymała dotacje nie zostawiając suchej nitki na rządzie. Zdecydowała o przerwaniu wypłat dla Polski na projekty elektronicznej administracji (e-governmet) ze względu na obawy związane z legalnością i regularnością wydatków oraz niską efektywnością zarządzania dofinansowaniem UE. Zawieszono finansowanie z unijnych funduszy projektów informatycznych wartych w sumie 1,2 mld zł. W dodatku Komisja Europejska obcina program dla producentów żywności, z którego tylko w 2011 roku dostaliśmy 200 mln euro.

Pikanterii sprawom dodaje fakt, iż kierowane przez Michała Boniego Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji może przejść do historii jako najkrócej istniejące. Choć operacja podziału molocha, jakim było MSWiA, odbyła się już pół roku temu, to prawo nadal się nie zmieniło. W Sejmie wciąż leży projekt zmian w ustawie o działach, który ma usankcjonować przeprowadzone zmiany i nikt nie kwapi się, by się nim zająć. Na dodatek wszyscy eksperci, którym zlecono ocenę, negatywnie oceniają zaproponowane rozwiązania. Na przykład rozdzielenie nadzoru nad systemem powiadamiania ratunkowego (numer 112) i funkcjonowaniem krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego. Według rządu nadzorcą 112 ma być resort cyfryzacji, a systemu ratowniczo-gaśniczego opartego na straży pożarnej odchudzony resort spraw wewnętrznych.

Na szczęście Polska to nie Ukraina, gdzie do więzienia może trafić premier, który naraził kraj na straty lub podpisał niekorzystny kontrakt. Owszem, w Polsce politycy też trafiają przed oblicze Temidy, są sądzeni i czasem nawet trafiają za kratki, ale nie za takie błahostki. Dlatego ministrowi Boniemu nie spędza snu z powiek fatalny stan spraw informatyzacyjnych i miliardowe straty, lecz sprawa o wiele poważniejsza i o wiele bardziej brzemienna w skutki. Okazało się bowiem, że spot informacyjny na temat reformy emerytalnej jest niezgodny z oczekiwaniami Episkopatu Polski. W radiu Zet gęsto się więc minister tłumaczył, że księża nie są uprzywilejowani, tym bardziej, że przecież widać zresztą po wszystkich Kościołach, tak, że osoby duchowne pełnią swoją misję do końca, właściwie nie ma czegoś takiego jak emerytura. Bo? No bo jesteśmy suwerennym państwem, i to oczywiście, idziemy pewną ścieżką, w której ja mam mandat rady ministrów, a realizując wymogi konkordatowe strona kościelna ma mandat Episkopatu i myślę, że też Watykanu. Niewykluczone, że tym razem jednak ministrowi się upiecze, ponieważ nie było mnie wtedy, kiedy to powstawało, ale myślę, że już mamy to wszystko wyjaśnione, idziemy do przodu, szukamy rozwiązania….


Spot telewizyjny ogólnopolskiej kampanii informacyjnej poświęconej reformie emerytalnej MPiPS. Występujący pod koniec ksiądz powinien pobłogosławić całe przedsięwzięcie, a przez karygodne niedopatrzenie został zakwalifikowany do kategorii uprzywilejowanych.

Dodaj komentarz