Dzięki abonamentowi oglądasz reklamę za darmo

Telewizja Narodowa, primo voto publiczna, przeżywa zapaść finansową. I nie tylko finansową. Na szczęście dla niej większość apologetów dobrej zmiany nie jest w stanie powiązać skutków z przyczynami. Dlatego winą obarczają wszystkich, tylko nie nieudolny zarząd. Największą winę ponoszą oczywiście telewidzowie, którzy nie płacą abonamentu. Czy jednak słusznie można mieć do nich pretensje? Wystarczy wejść na dowolną stronę mediów publicznych, kliknąć dowolny materiał, żeby dowiedzieć się, że nie dzięki płaconemu przez ciebie abonamentowi, ale „Dzięki reklamie oglądasz za darmo”. Przy czym jeśli na portalach komercyjnych oglądasz dzięki reklamie trwającej kilkadziesiąt sekund, na portalach mediów publicznych reklamy potrafią trwać kilka minut. Tu trzeba oddać sprawiedliwość portalowi VOD Tomasza Lisa i platformie Ipla, gdzie reklamy potrafią trwać wyjątkowo długo, a wadliwy skrypt sprawia, że często niczego poza reklamami nie da się obejrzeć.

Telewizja reklamowa

Na portalu youtube.com, którego nikomu przybliżać nie trzeba, również pojawiły się reklamy. Tyle, że ten portal jest dla użytkowników i oni na tych reklamach zarabiają. Reklamy stanowią więc uzupełnienie materiału filmowego, a przerywany nimi klip jest troszeczkę cofany, żeby widz mógł zorientować się o czym była mowa przed przerwą. Poza tym po czterech sekundach reklamę można pominąć. To zrozumiałe — jeśli ktoś jest zainteresowany reklamowanym dobrem, to reklamę obejrzy w całości. Jak nie jest posinieje ze złości uświadomiwszy sobie, że marnuje czas. Być może na wielu taka serwowana przez polskie portale nachalna reklama powtarzana w kółko odciśnie swe piętno i kupią najlepszy środek na przebarwienia paznokcia środkowego palca lewej nogi. Ilu jednak, zgrzytając zębami ze złości, sięgnie po inny, konkurencyjny produkt?

Telewizja Narodowa ma w ofercie kilkanaście programów. Są to TVP1, TVP2, TVP Info, TVP 3 (Regionalna), TVP Kultura, TVP Rozrywka, TVP Historia, TVP Polonia, TVP Sport, TVP ABC. Jak widać jest w czym wybierać. Tyle, że multiplikacja bytów telewizji publicznej jest wielce problematyczna. Wystarczyłyby dwa kanały ogólnokrajowe i jeden regionalny, jak to było w czasach minionych. Pierwszy program powinien zajmować się szeroko pojętą edukacją, w studio powinny być omawiane przez zaproszonych fachowców bieżące problemy. Drugi program należałoby poświęcić sztuce i kulturze — teatr, książka, ciekawe, ambitne filmy. Kilka procent abonamentu można by poświęcić na szerzenie „misji” w kanałach prywatnych. Do takiej telewizji politycy nie mogliby mieć wstępu.

Oczywiście taka telewizja to marzenie ściętej głowy. Nikt na coś takiego nie pójdzie, bo każdy polityk deklarujący, że go media nie kręcą, w głębi duszy wierzy, że jak je przejmie to wygra kolejne wybory. Wiadomo bowiem od dawien dawna, że tylko prawdziwa cnota krytyk się nie boi. Zwłaszcza teraz, gdy krytyka została okrzyknięta mianem ‚hejt’, posiadanie bezkrytycznych mediów jest na wagę złota. Zdaje sobie z tego sprawę partia rządząca dlatego postanowiła „poprawić ściągalność abonamentu”. W tym celu przygotowała ustawę, która większych wpływów co prawda nie zapewni, ale pozwoli radykalnie ograniczyć zyski sieci kablowych.

W przekonaniu Kancelarii Prezydenta uchwała Sądu Najwyższego podjęta w sprawie ułaskawienia Mariusza Kamińskiego nie ma należytej podstawy prawnej, a w przekonaniu wiceministra kultury i dziedzictwa narodowego Pawła Lewandowskiego złożony właśnie w sejmie projekt nowelizacji ustawy o abonamencie jest zgodny z prawem unijnym. Przekonanie wiceministra kultury i td. ma solidne podstawy, ponieważ wiceminister ukończył politologię społeczną i gospodarczą oraz socjologię komunikacji międzykulturowej na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, więc na prawie unijnym zna się jak nikt.

Dodaj komentarz