Dziady, zaduszki

Tradycja narodów polegająca na pamięci zmarłych, rytuałach i świętach z nimi związanych sięga wielu tysięcy lat. Jest prawie równa praistnieniu rozumnemu. Żal jaki odczuwamy po śmierci bliskich, znajomych nam drogich lub tylko znajomych uprzejmych pogrąża nas w smutku lub tylko w chwilowym żalu. Podobne odczucia mają także zwierzęta. Samice, którym zabito młode, psy po śmierci pana.

Nasze zwyczaje, które zachowały się jako namiastka dawnych są ciągle obecne. Namiastka, bo zapomniano dlaczego były. „Chrześcijańskie Święto Wszystkich Świętych obchodzono na cześć wszystkich, którzy zginęli męczeńską śmiercią, ku chwale Boga. Na jego celebrację wyznaczono dzień 13 maja. Proces chrystianizacji Europy był bardzo trudny. Ludzie nie chcieli rezygnować z bogów swoich przodków i świąt, które miały wielowiekową tradycję na tych terenach dla nowej wiary i jednego Boga. Mimo stanowczych nakazów i używania siły wciąż kultywowali pradawne tradycje. Dlatego też kalkowano wiele z nich na potrzeby nowej religii. W 731 roku papież Grzegorz III zdecydował o przeniesieniu Święta Wszystkich Świętych na czas pogańskiego Święta Zmarłych, czyli 1 listopada. Uważano, że czczenie wielu świętych w tym dniu zniesie dawne obyczaje. W 988 roku opat Odilon z Cluny 2 listopada ustanowił Zaduszki i w tym dniu właśnie miano czcić zmarłych. Zostało to oficjalnie zatwierdzone przez papieża Sylwestra II. Jednak tradycja jest silniejsza niż odgórne nakazy i mimo, iż układ świąt 1 i 2 listopada pozostał w kościele bez zmian, to jednak tradycyjnie wybieramy się na cmentarze właśnie 1 listopada – w czasie dawnych Dziadów.”*

Źródło języków określane jest jako praindoeuropejski język. Obchodzenie święta zmarłych ma takie wspólne pochodzenie. „U Słowian ciężko jest stwierdzić gdzie znajdował się świat zmarłych, jedna z koncepcji (najbardziej popularna) jest taka, iż istniał (przynajmniej na początku) tylko jeden świat do którego dusze udawały się po śmierci był on nazywany wyrajem znaczenie tego słowa językoznawcy wywodzą z irańskiego słowa rayi oznaczającego bogactwo, szczęście.

Wyraj znajdował się poza naszym światem, a dokładniej za wodami (Mleczna Droga). Kraina ta była przedstawiana jako pastwisko na którym dusze zmarłych były wypasane przez opiekuna krainy pośmiertnej Welesa (Wołosa). Do wyraju poza duszami trafiały na zimę węże i ptaki. Ogród, pastwisko ogrodzone było żelaznym płotem oraz bramą przez którą nie mógł przejść żywy człowiek. Później jednak jedna kraina zmarłych podzieliła się (najprawdopodobniej pod wpływem chrześcijaństwa) na dwie, tak zwany wyraj ptasi i wyraj wężowy. Do zaświatów prowadziły jak już wcześniej wspominałem rzeki (wody) głównymi rzekami (poświęconymi Żmijowi, zoomorficznej postaci Welesa) były Don, Welesa, Weleśnica (zależnie od rejonu).

Wyraj podziemny (Wężowy), znany był również jako Nawie, które utożsamiano z chrześcijańskim piekłem. Nawiami nazywano również dusze zmarłych (głównie te z demonicznym aspektem). Wizerunki tychże dusz zwano lalkami bądź lelkami. Krainą zmarłych zarządzał jeden z bogów Długosz nazywa go (a właściwe ją) Nyja, jednak obecnie uznaje się iż krainą tą władał sam Weles. Władca podziemia mieszkał w środku podziemnego morza (raczej bagna, mokradła ponieważ to właśnie oznaczał pierwotnie termin morze, jak wykazują językoznawcy), gdzie znajdował się jego tron, Weles w ręku dzierży miecz. Jak już wspominałem jego zoomorficzna forma Żmij, znajduje się u korzeni Kosmicznego drzewa (podobnie jak germański smok Nidhogg) a jedno z jego imion Czerw odpowiada germańskiemu Worm (co można odnieść do germańskiego Węża Midgardu). Weles sądzi ludzi wedle ich uczynków i wpuszcza do krainy przodków.”**

To wpuszczanie do nieba zostało przypisane św. Piotrowi. Muszę przyznać, że nie znam tradycji żydowskich związanych ze śmiercią i świętami zmarłych. Raczej świętego Piotra tam nie było.

Szczątki dawnych świąt przetrwały nawet do początków ubiegłego wieku. Znane były dość powszechnie jeszcze w latach 30-tych XX w. specjalne rodzaje pieczywa, które rozdawano ubogim (zazwyczaj jako zapłatę za modlitwę w intencji zmarłych), a pierwotnie przeznaczone były dla dusz. Podobno były takie okolice w kraju gdzie przywożono całe wozy chleba, który rozdzielano za dusze konkretnych zmarłych. Obecnie w zastępstwie jadła, napojów stawiamy na grobach kwiaty. Dlaczego zapalmy znicze?

Światło miało wskazywać duszom drogę do ich dawnego domu, gdzie otrzymywali jadło, napitek, mogli ogrzać się. Żyjący ucztowali. Często tylko starzy, których czekało niedługie przejście w zaświaty i spotkanie z przodkami. W izbie były miejsca przeznaczone na kult przodków, np komin (w ówczesnym rozumieniu i pieca i miejsca gotowania strawy). Także miejsce na stole. Walniecie pięścią w stół było nietaktem, wejściem w kontrę z duchami przodków. Odczarowywano ten nietakt przez pukanie o w stół od spodu. Obyczaj przetrwał, ale jego pochodzenie już jest zapomniane.

Takim wierzeniem było to, że bocian lub zimą kruk przynosi dziecko. Bo Słowianie nie wierzyli w chrześcijańskie piekło. Ale wierzyli w reinkarnację dusz (Indie do dziś mają te wierzenia), a bocian to dusza po reinkarnacji wracająca na ziemię.

Światło na grobie miało wskazywać drogę, gdzie dusza ma wrócić. Początkowo rozpalano tam ogniska, potem kaganki z tłuszczem i knotem, bo świece były jeszcze nieznane. Świece pojawiły się od XVI wieku

To tylko zaznaczenie w opisie tego ważnego święta. Dodam tylko, że są dusze które powróciły do świata żywych. Niektóre dusze zwłaszcza ludzi którzy zginęli nagle, utopili się, zostali zagryzieni przez dzikie zwierzęta, zgubili się w lesie i tym podobne, wracają do świata żywych jako demony, wampiry, upiory, wilkołaki, etc. Natomiast ludzie którzy zostali wciągnięci przez tęczę do Nawi/Wyraju po powrocie stamtąd stają się znachorami, wiedźmami, płanetnikami.

*ONET

Dodaj komentarz


komentarzy 6

    1. Można wydać na Halloweenowe stroje, zabawy i cieszyć się. A przodków z życzliwością wspominać w domowych pieleszach.

      Można zamówić mszę za dusze zmarłych. Ciekawe jak może ona pomóc gdy Bóg już je osądził i zdecydował co ja czeka. Ale… jak to mówią: ksiądz ma gosposię na wszelki przypadek.

      I tu i tu jeden cel: marketingowy. KRK tyle zwyczajów ubrał w katolickość, to niech i Halloween takim zrobi.

    2. Zapytam: czy nigdy nie odstukujesz w drewno, tak na wszelki wypadek? Nawet w formie zabawy? To ma swój prapoczątek w dawnym, słowiańskim pogaństwie. Obyczaje i historia jest dla mnie jednością i czymś co więcej mówi niż „suche fakty”.

      1. Oczywiście, że odpukuję dla jaj, powtarzam ulubione powiedzenie rodzinne „wspomnisz moje słowo”, choć nie udało mi się wspomnieć żadnego, nie przechodzę pod drabiną jeśli nie trzeba dużo drogi nadkładać. Ale nie oszalałem jeszcze do tego stopnia, by zawracać gdy mi kot przebiegnie drogę, a znam takich, którzy to robią. Wszystkie te przesądy mają jeden wspólną cechę – wiarę. Jeśli wierzysz, że robiąc coś ściągniesz sobie nieszczęście na głowę, to prędzej czy później sobie ściągniesz. Częściej jednak zapomnisz, że to wszystko przez to, że pół roku temu kot Ci przebiegł drogę, albo trzy miesiące temu coś Ci się przyśniło. Bo najważniejsze jest, by w porę powiązać jedno z drugim.

        1. Piszę o takich zwyczajach, szczególnie dotyczących przesądów by pokazać ich bardzo długi rodowód. Jeszcze przed chrześcijański. Kominiarze zniknęli z ulic i nikt za guzik na szczęście nie łapie się. Syn znajomej brał ślub 31 maja, a maj to miesiąc pechowy i stałości małżeństwa nie gwarantujący. „Nie wzięli przesądu pod uwagę” spytałam. – Raczej go nie znają. Można powiedzieć, że idzie ku dobremu, ale nowe przesądy płyną: „bruzda na głowie czy w głowie,opętanie przez diabła na skutek zabaw Helloween”, nie wspominając o innych przesądach tworzonych przez kler.