Dupa zbita

Ponieważ ostatnio tak się złożyło, że aż trzy wpisy mniej lub bardziej bezpośrednio dotyczyły kobiet, więc wypada cykl przypieczętować jakimś mocnym akcentem. Okazja jest ku temu przednia, ponieważ w 1999 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych ogłosiła 25 listopada Dniem Eliminacji Przemocy Wobec Kobiet. Ten dzień rozpoczyna Międzynarodową Kampanię 16 Dni działań Przeciwko Przemocy ze względu na płeć. Z tej okazji na stronie Kancelarii Prezes Rady Ministrów Beaty Szydło 24 listopada pojawiła się stosowna informacja w której czytamy między innymi, iż Według danych Komendy Głównej Policji w 2015 roku pokrzywdzonych przemocą w rodzinie zostało ogółem 97 501 osób, z czego 71,15% stanowiły kobiety; 17,84% małoletni; 11% mężczyźni. Nie jest znana płeć osób doświadczających przemocy poniżej 18 r.ż. ponieważ obecne formularze statystyk dotyczących przemocy nie uwzględniają tej cechy.

Z materiału na stronie Pełnomocnika Rządu do Spraw Społeczeństwa Obywatelskiego i Równego Traktowania dowiadujemy się z kolei, że do kampanii 16 Dni działań Przeciwko Przemocy ze względu na płeć włączył się: Rzecznik Praw Obywatelskich – Biuro w Warszawie oraz Biura Pełnomocników Terenowych w Gdańsku, Katowicach i Wrocławiu. Pracownicy Biura RPO udzielać będą bezpłatnych porad prawnych kobietom doświadczającym przemocy, w tym przemocy w rodzinie, informować wszystkich zainteresowanych – także świadków przemocy, organizacje pozarządowe działające na rzecz osób doświadczających przemocy – o przysługujących środkach na działania oraz przyjmować wnioski do Rzecznika Praw Obywatelskich z zakresu tej problematyki.

Czy ta informacja jest powszechna? Czy panie wiedzą, że pracownicy Biura RPO udzielać będą bezpłatnych porad prawnych kobietom doświadczającym przemocy? TVP Info podała, iż W tym dniu prowadzone są liczne akcje uświadamiające kobietom, że nie muszą się godzić na maltretowanie czy molestowanie. O dniu tym pamiętał również prezydent RP Andrzej Duda, który podczas przemówień publicznych w piątek miał wpiętą w klapę marynarki białą wstążkę. Gazeta Wyborcza informuje z kolei, że międzynarodowa kampania, którą zainicjowała w 1991 r. organizacja Women’s Global Leadership Institute przy Uniwersytecie Rutgers. Od tamtego czasu kampania odbywa się co roku pomiędzy 25 listopada (Międzynarodowym Dniem Przeciw Przemocy Wobec Kobiet) a 10 grudnia (Międzynarodowym Dniem Praw Człowieka). Wybór tych dat to symboliczne podkreślenie faktu, że prawa kobiet są prawami człowieka. W czasie kampanii, 6 grudnia, przypada również m.in. Dzień Białej Wstążki upamiętniający rocznicę Masakry w Montrealu. Jak zwykle rzetelnie i wyczerpująco, choć to materiał w całości PAP-owski.

Skoro sprawa dotyczy tak istotnej dla kobiet kwestii, więc kto jak kto, ale Kongres Kobiet, którego głównym celem są „działania na rzecz równego traktowania kobiet i mężczyzn” oraz „przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet”, będzie o darmowych poradach i wszelkich innych działaniach informował wyczerpująco i na bieżąco. W dziale „Aktualności” pod noszącym datę 2 listopada materiałem dotyczącym konferencji w Poznaniu, znajduje się informacja, że w czwartek 24 listopada 2016 odbędzie się konferencja w ramach „16 dni przeciwko przemocy wobec kobiet”: „Kocha, lubi, szanuje…? Bije, poniża, hejtuje!” Ponieważ dziś jest 26 listopada, więc domniemywać należy, że konferencja się odbyła. I co? I nic. Żadnego sprawozdania, notki, informacji. Tajne przez poufne.

Inna organizacja kobieca, Narodowa Organizacja Kobiet, swego czasu ujawniła, że Kongres Kobiet nie reprezentuje Polek, lecz działa na ich szkodę. Niestety nie ma dowodów na to, że NOK reprezentuje kobiety i działa na ich korzyść. A ponieważ ani jedna, ani druga organizacja kobieca nie uważa problemu przemocy wobec kobiet za wart większej uwagi i zainteresowania, pozostaje szukać informacji na stronach rządowych oraz na portalu „Kampanii 16 dni” fundacji Autonomia.

Przy okazji, choć zupełnie z innej beczki warto wspomnieć, że w Polsce nie można walczyć ze zjawiskami mającymi polskie nazwy. Płeć społeczna, płeć kulturowa na nikim nie robiły żadnego wrażenia. Używanie zaczęło się dopiero, gdy zaczęto używać terminu „gender”. Zamiast tłumaczyć co to jest i czemu służy zaczęto dowodzić jakie jest straszne i czym grozi. Udało się znakomicie. Dziś Polacy dzielą się na tych, którzy za pomocą  ideologii gender chcą zniewolić, zniszczyć, zastraszyć naród i zdemoralizować dzieci i tych, którzy próbują tłumaczyć o co chodzi. Ale jak im dać wiarę, skoro już samo słowo brzmi obco, złowieszczo i budzi grozę?

Gdzieś tak w okolicach roku 2006 pojawiło się pojęcie mowy nienawiści. Przynajmniej wtedy pojawiło się jako hasło w Wikipedii. Nie wywarło na nikim większego wrażenia dopóki ktoś światły nie wpadł na pomysł, żeby wykorzystać angielskie słowo hejt (hate). Pomogło. Teraz hejterzy są wszędzie, a do walki z nimi wytacza się najcięższe działa. Wielu żali się, że w sieci roi się od niepochlebnych opinii na ich temat, a to nie tylko nie jest miłe, ale to jest hejt.

W kolejce czeka jeszcze wiele określeń i terminów, które dziś nie robią na nikim żadnego wrażenia, ale odpowiednio nazwane doskonale nadadzą się do pogłębiania podziałów. Bo widać jak na dłoni, że obcych Polacy boją się bardziej niż diabeł święconej wody. Nie tylko ludzi, ale i słów. Różnica polega na tym, że ludzi boją się, bo ich nie znają i nie chcą znać, a słów, bo ich nie rozumieją i nie chcą zrozumieć…

 

PS.
Może gdyby przemoc wobec kobiet ktoś wreszcie nazwał po imieniu – violence, albo nawet rejp (to dopiero brzmi, niemal jak gender i hejt razem wzięte) to wtedy cały naród dostrzegłby problem i ruszyłby do walki ze zjawiskiem rejperstwa i rejperów?

Dodaj komentarz


komentarzy 10

  1. Dużą część życia pracowałam z kobietami, które w rodzinach miały mniejsze znaczenie. Tak było w czasach opisywanych przez Zapolską, Zolę i jest dziś. Dodałabym, że dziś wcale nie jest lepiej, a czasami o wiele gorzej. Problem stworzyło tzw. równouprawnienie. Dziwne? Nie. Jeszcze 40 lat temu kobiety siadały do stołu i wypijały mały kieliszeczek alkoholu, malutkimi łyczkami. Albo moczyły w nim usta. Obecnie równouprawnienie oznacza podnoszenie kieliszka za każdym razem, gdy mężczyźni to robią. Kobiety na alkohol są mniej odporne.

    Jak kiedyś alkoholizm, częściej pijaństwo było sprawą mężczyzn, teraz dotyczy obojga małżonków. I jeśli kiedyś kobiety chroniły dzieci przed ojcem pijakiem, to teraz dzieci muszą chronić się same. Ich rodziną stają bandy koleżków, mających to samo w domu. Gdy podrosną będą kibolami. I to nie jest ich wina!!! To państwo zepchnęło ich do takiej roli.

    Wstążeczka w klapie prezydenta to urąganie ich nieszczęsnemu, samotnemu, bez miłości rodzicielskiej życiu. Odezwy, akty prawne, wystąpienia, to naśmiewanie się z ludzkiej niedoli.

    Oni nie posłuchają nawet tej gadaniny. W tym czasie ważniejszy będzie mecz w tv, telenowela otępiająca, a nie przemowy.

    Przemoc trwa i będzie trwała, bo w szkołach nie prowadzi się akcji uświadamiających. Nikt nie uczy co złe, co dobre, co szlachetne, co niewłaściwe. Bajdurzę? To dlaczego tylu mężczyzn nie łoży na wychowanie dzieci i unika płacenia alimentów? To dlaczego kobiety zaborczo biorą dzieci do siebie by „chłopa ukarać”. Niech wie!!! O dzieciach porozwodowych nikt nie myśli, a najmniej sąd. Opieka – matka, ojciec – alimenty. Zaklepane. Następna sprawa.

    Często z bezradności, braku perspektyw, braku pracy, która zaspokoi najpotrzebniejsze potrzeby – rodzi się przemoc. Gdzie są wtedy samorządowe akcje wspierające rodzinę?

    By powstał dobry program anty-przemocowy, potrzebne jest dotarcie do ludzi mających problem. Zapytanie o powody, skutki przemocy. Niby coś takiego jest. To dlaczego przemoc w domach nie zmniejsza się? Często kobiety godzą się na okładanie pięściami, bo jednak okładający przynosi grosz na utrzymanie domu. Jak zniknie, to nic nie będzie.

    A organizacje kobiece? Ich „działalność” to jak zabawa na stypie. Dotyczy wykształconych, zarabiających, niezależnych i nie mających pojęcia o życiu kobiet mniej wykształconych, żyjących na głębokiej prowincji bez widoków na pracę (lepszą), mieszkanie.

    Tyle słów wylano, a dotychczas kobiety i dzieci maltretowane w domu, uciekają z niego. Dom zostaje przy maltretującym. Zauważyłam wzrost przemocy wobec mężczyzn.I żadna organizacja kobieca nie zmusiła posłów do zajęcia się tą sprawą.

    p.s. Tak wychwalany Franciszek gender uważa za złą sprawę.

    1. Priorytetem jest parytet i końcówki niektórych wyrazów. Parytet pozwoli na ograniczenie problemu przemocy, a końcówki pomogą go rozwiązać. Jako wzór będą podawane kraje zachodnie, które uporały się z nim. Dzięki udzielanej kobietom pomocy, wsparciu, uświadamianiu, akcjom społecznym? Skąd! Dzięki końcówkom i parytetom! Dlatego na stronie Kongresu Kobiet na pierwszym miejscu nie znalazła się informacja z 20 listopada o dniach przemocy, ale o konferencji w Poznaniu, bo

      Aktywna kobieta to spełniona kobieta, to wyższa jakość życia jej i rodziny. Im więcej kobiet w firmach, tym lepsza kondycja firm. Im większe zawodowe zaangażowanie kobiet, tym lepszy rozwój kraju. A tym samym – im więcej pracujących kobiet, tym lepsza gospodarcza sytuacja w kraju. To stwierdzone.

      Czy można się z tym nie zgodzić? Beata Szydło to najlepsza od czasów niepamiętnych premier. Beata Kempa to najlepsza od czasów niepamiętnych minister. Anna Zalewska to też najlepsza od czasów niepamiętnych minister. Elżbieta Witek to najlepsza od czasów niepamiętnych rzecznik rządu. O Krystynie Pawłowicz, która jest najlepszą od czasów niepamiętnych profesor nawet wspominać nie warto. To stwierdzone. Szkoda, że kobiet w rządzie PiS-u jest tak mało. Gdyby ich było więcej, to reformowanie kraju szło by dużo szybciej, a gospodarcza sytuacja w kraju byłaby jeszcze lepsza. Dlaczego zamiast niekompetentnego Waszczykowskiego teki ministra nie objęła najlepsza od czasów niepamiętnych Anna Fotyga?

      1. Świat prowincjonalny kobiet bardzo różni się od wielkomiejskiego. Tu młode kobiety uważają za normalne, że to na ich głowie (jak na głowie matki, babki) będą spoczywały sprawy domu. Słychać z mediów, że po otrzymaniu 500+ wiele kobiet zrezygnowało z pracy. Bo jak nie ma musu pracować, to trzeba zajmować się dziećmi, domem. Taki miały wzorzec, a praca zarobkowa jest najczęściej dopustem bozym, dodatkową udręką.

        Ale kogo w warszawkach to interesuje, co jakieś tam…myślą, czują, robią? Kto o tym wie, gdy podejmuje decyzje? Ten dawny wzór obowiązuje do dziś. Choć i są wychowane na księżniczki, które zderzone z rzeczywistością, z wychowanym na królewicza, na ogół przegrywają. I nie potrafią radzić sobie w życiu. W dodatku nie w sobie znajdują przyczynę swojego losu.

        Takie będą Rzeczpospolite…

        Co do cytatu, to brakuje jeszcze hasła z PRL – kobiety na traktory! też miały być spełnione.

        1. Wydaje mi się, że tłumaczenie psychologa z którym rozmawiała p. Michalik wiele, bardzo wiele tłumaczy. A to jak zachowują się i mówią kobiety także ich sprawie nie służy. Pewna pani pod jednym z wcześniejszych wpisów była łaskawa wstawić komentarz następującej treści:

          @poszukiwacze własnego intelektu

          Swoistego rodzaju perwersyjna przyjemność skłania mnie do dyskusji (choć to za dużo powiedziane) z lokalnymi abderytami. Cała sztuka polega na tym, żeby wiedzieć, kiedy skończyć.

          Jak wyglądała owa dyskusja w wykonaniu globalnej intelektualistki można przekonać się naocznie wchodząc na mój blog w Toku. Czy można takie „opinie” traktować jako zachętę do dialogu, dyskusji o problemach dotyczących sporej grypy osób? Bo przecież te maltretowane kobiety to dopiero połowa problemu. Druga połowa to ci, którzy dopuszczają się przemocy. Z drugiej strony ile osób, bez względu na płeć, jest w stanie prowadzić spokojnie, bez rękoczynów, tego typu „wymianę myśli”? Czy autorka w ten sposób wiedzie także spory w domu? Bardzo dobre przykłady „chrześcijańskich stosunków rodzinnych” pomieszczono w serialu „Ranczo”. Rozmowy między studiującą filozofię żoną, a degustatorem win patykiem pisanych stanowią wzorzec jeśli nie polską normę.

          Dawniej parobek znał swoje miejsce. Dziś awansował społecznie i wydaje mu się, że jest panem. Przy czym pan nie potrzebuje informować nikogo, że jest panem, a parobek siłą rzeczy musi. Dlatego wywiesza gigantyczny baner i informuje na przykład Litwinów: „Litewski chamie, klęknij przed polskim panem”. Przy czym warto zwrócić uwagę, że klękać każą ci, którzy sami na kolanach błagają swojego pana o zmiłowanie (z aktu intronizacyjnego: Oto my, Polacy, stajemy przed Tobą [wraz ze swymi władzami duchownymi i świeckimi], by uznać Twoje Panowanie, poddać się Twemu Prawu, zawierzyć i poświęcić Tobie naszą Ojczyznę i cały Naród)

          1. Abderyta to inaczej głupiec, niedojda, ciołek, debil. To takie ukrywanie się i pokazywanie… no, czego? Przecież słowo abderyta użyte przez panią, a wiedzy nie świadczy. Raczej zdecydowanie o braku kultury. To gatunek kibolki, która pod wspomnianym plakatem by się popisała.

            Jeśli ona ma być mądra, to ja zostanę przy swojej głupocie. Obrzucenie przez nią słowem abderyta, nikomu ujmy nie przyniesie. Tylko czy ona to rozumie?

            Dyskusji, czyli tzw. wymiany myśli powinni uczuć w szkole średniej!!! Nie uczą, bo niepewny stanu swojej wiedzy, umiejętności boi się mądrzejszych. A nuż coś wymyślą przeciw władzy.

            1. Na mnie obce słowa nie robią takiego wrażenia. Uodporniłem się dawniej słuchając o konsensusach, stosunkach bilateralnych, teraz o suwerenie, genderze, hejcie. Tym bardziej, że słowa abderyta dawno, dawno temu użył — nie zgadniesz! — osobiście sam nebukadnezar. Ten sam, przez którego usunęła swój profil wraz ze wszystkim wpisami. Jak widać nauka nie poszła w las.

              W zasadzie analizowanie wypowiedzi jakiejś użytkowniczki nie ma większego sensu, ale w tym przypadku wpisuje się w szerszy kontekst. Bo przy całej swojej retoryce jest w głębi duszy stereotypową kurą domową spełniające każdą zachciankę pana i władcy. Bo jak inaczej rozumieć deklarację

              Zamiast rozmawiać o parapetach zajmijmy się sobą! Hurra! Lecę ogolić nogi!

              Dlatego o ile nie robi na mnie wrażenia słownictwo, o tyle zastanawia instrumentalne traktowanie rozmówców. Narratofilia to czerpanie perwersyjnej przyjemności z rozmów erotycznych. Czy stąd ni z gruszki ni z pietruszki wtręt o goleniu nóg? Jaki to ma związek z przemocą wobec kobiet? Pośredni. Taka namiastka relacji określana jest mianem ‚samogwałt’.

                  1. Nie oceniałabym jej tak dobrze. To wyrachowana osoba, która lubi komuś „dowalić”. I na moja pomoc nie mogłaby liczyć. Dlatego, że jest pyszna, zarozumiała i prymitywna.

                    W mojej rodzinie były (a nie żyją już od wielu lat) takie kobiety. Okropieństwo. Tylko dzieci żal.