Dolna granica

Portal wyborcza.pl wydał oświadczenie. Oświadczenie dostępne jest w w całości po uiszczeniu opłaty czyli wykupieniu prenumeraty. Portal oko.press opublikował uzasadnienie wyroku, z którego wynika, że oprócz uczuć religijnych, których nie wolno obrażać, równie ważnym i chronionym dobrem jest „poczucie dumy i tożsamości narodowej”. Uzasadnienie jest dostępne w całości za darmo, po podaniu portalowi swoich danych osobowych, czyli zarejestrowaniu się. W pierwszym przypadku można na sprawę machnąć ręką — skoro redakcja uznała, że oświadczenie jest wyłącznie dla wybranych, że nie powinni zapoznać się z nim nawet zainteresowani jeśli nie są prenumeratorami, to trzeba to uszanować. W końcu to jest wolne medium. Inaczej sprawa wygląda z portalem, który deklaruje, że jest „portalem sprawdzającym fakty i prowadzącym dziennikarskie śledztwa, medium społecznościowe i archiwum życia publicznego”. Portal deklaruje

Polska potrzebuje wolnych mediów. OKO.press potrzebuje Twojego wsparcia. Utrzymujemy się z wpłat Czytelników. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty.

… tylko niektóre ukrywamy przed wzrokiem zwykłych użytkowników. Portalowi najwidoczniej nie wystarczają dane osobowe darczyńców.

Skoro jesteśmy przy danych osobowych warto odnotować zachwyty nad wirtualną walutą. Aż dziw bierze, że PiS i NBP nie decydują się na nią, ponieważ nie ma lepszego sposobu na trzymanie społeczeństwa w ryzach. Jakub Sawulski, kierownik zespołu makroekonomii Polskiego Instytutu Ekonomicznego widzi korzyści, nie dostrzega zagrożeń: Widzę przede wszystkim korzyści z rezygnacji z używania gotówki i przejścia na płatności elektroniczne. Wynikają one z ograniczenia szarej strefy. Dziś większość płatności w szarej strefie to płatności gotówkowe. Nie znaczy to, że gotówkę trzeba zlikwidować. Jednak właściwy wydaje się kierunek, w którym każde przedsiębiorstwo będzie musiało posiadać terminal płatniczy.

Warto poznać bardziej szczegółowo założenia rzeczywistości opisanej przez Janusza A. Zajdla w wydanej w 1982 roku powieści „Limes Inferior” ponieważ w nieco zmodyfikowanej formie ziszcza się na naszych oczach chociażby w Chinach.

Jest kilka podstawowych cech, jakie winno posiadać idealne społeczeństwo. Jasne, że nigdy się nie osiągnie ideału. Ale należy zbliżać się do niego maksymalnie. Pierwsza rzecz to równe szansę. A więc powszechny dostęp do wykształcenia. Ten warunek spełniliśmy. Mamy powszechne wyższe wykształcenie. Dawniej się mówiło: trzeba mieć „papierek”, reszta nieważna. Kto miał ten „papierek”, miał większe szanse. Kto go nie miał, pozostawał z poczuciem, że ten brak decyduje o wszelkich niepowodzeniach. Usunięto to źródło społecznej frustracji. Wprowadzono powszechne wyższe studia. Obowiązkowe! A jeśli miały stać się obowiązkowe, trzeba było umożliwić każdemu ich ukończenie. Umożliwić to znaczy dostosować poziom wymagań do poziomu studentów. Teraz już nikt nie powie, że nie dano mu szansy. Cóż dalej? Druga drażliwa sprawa to zarobki. Próbowano różnie. Dawanie „według potrzeb” to nieosiągalny ideał. Potrzeby są nieograniczone, rosną w miarę ich zaspokajania. A środki na to są zawsze skończone i ograniczone. Dawanie „według pracy”, owszem, to dobra zasada. Ale zastosować ją w całej rozciągłości można tylko wówczas, gdy wszyscy mają pracę. Można jeszcze dawać wszystkim po równo. Też nieźle, ale niezupełnie sprawiedliwie, a ponadto powoduje to powstawanie różnych niepożądanych antybodźców. W naszym społeczeństwie realizuje się pewien szczególny „cocktail” tych różnych zasad podziału, przy równoczesnym zróżnicowaniu wymagań. Wymagamy od obywateli tym więcej, im wyższy jest ich poziom możliwości umysłowych, zdolności, aktywności intelektualnej. Gdy wszyscy mają równe wykształcenie, jedyną metodą określenia owego poziomu przydatności intelektualnej jest powszechna klasyfikacja przy użyciu systemu testów. Stąd siedem klas przydatności, od zera do szóstki. Każdy może być powołany do pracy, aczkolwiek, jak wiemy, w praktyce potrzebni są tylko ci, którzy mieszczą się między zerem a trójką. Z podziałem dóbr sprawa jest bardziej skomplikowana, lecz rozwiązano ją niezwykle zmyślnie. Wedle zasady: „każdemu po równo”, każdy, niezależnie od klasy, dostaje tyle samo czerwonych punktów miesięcznie. Obojętne, czy pracuje, czy nie, bo to nie od niego zależy. Według zasady „każdemu według jego możliwości” obywatele otrzymują dodatkowo punkty zielone. Tym więcej, im wyższą klasę intelektu reprezentują. Stwarza to bodziec do zwiększenia swych możliwości, do osiągania wyższych klas, a więc do zwiększania swej potencjalnej przydatności społecznej. Liczba zielonych nie zależy od tego, czy się pracuje czy nie. Premiowana jest gotowość i odpowiedni poziom przydatności do pracy. A w końcu ci, którzy pracują, wynagradzani są dodatkowo, wedle zasady: „każdemu według jego pracy”, punktami żółtymi. Muszą przecież mieć jakiś bodziec do wydajnego działania. […] Nikt nie zostaje bez środków do życia, jeśli nawet nie ma dla niego pracy i jeśli natura nie obdarzyła go najwyższego lotu intelektem…

Dla dopełnienia obrazu należy wspomnieć,

że za czerwone punkty można dostać jedynie podstawowe środki do życia: niezbędną odzież, najprostsze pożywienie i skromne mieszkanie. […] Ponadto każdy, w zależności od klasy, dostaje mniej lub więcej punktów zielonych, za które ma prawo nabyć nieco bardziej wyszukane artykuły: naturalne tworzywa, prawdziwą szynkę… A ci, którzy wydajnie pracują, mogą za swoje żółte punkty dostać różne luksusy, a wśród nich dobre piwo…

Nie trzeba wielkiej wyobraźni by dostrzec, że te tak zachwalane przez niektórych publicystów i ekonomistów „płatności elektroniczne”, to pierwszy krok nie tyle do powszechnej równości i sprawiedliwości utopii Zajdla ile do totalnej kontroli i zniewolenia. Mając pełny wgląd w finanse każdego obywatela władza może wcielić w czyn biblijną zasadę podchwyconą przez bolszewików w Związku Radzieckim „Кто не работает, тот не ест” czyli „Kto nie chce pracować, niech też nie je!” (2 Tes 3,10). Niemal cały świat zmierza w kierunku elektronicznego pieniądza, choć prym wiodą, co nie dziwi, totalitarne Chiny.

Chiny testują cyfrowego juana, Europejski Bank Centralny powołał grupę roboczą w celu koordynowania badań i rozwoju cyfrowej waluty. Amerykańska Rezerwa Federalna jest na wczesnym etapie badania cyfrowego dolara, a sekretarz skarbu Janet Yellen mówi, że cyfrowy dolar jest „absolutnie wart uwagi”.

Oczywiście cyfrowa waluta nie wyeliminuje oszustw i oszustów. I nie o to chodzi, ponieważ przeznaczona jest dla uczciwych. Doskonale ilustruje to przykład moli książkowych, którzy kupili sobie tak zwane czytniki, nakupili książek i

niektórzy użytkownicy Kindle zauważyli, że z ich czytnika w tajemniczy sposób zniknęły książki. Okazało się, że winowajcą była… firma Amazon, która zdalnie wykasowała je z pamięci urządzeń. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że jedną z pozycji był Rok 1984 George Orwella. Rzecznik firmy, Drew Herdener wyjaśnił, że książki – drugim tytułem był Folwark zwierzęcy – zostały umieszczone w samoobsługowej platformie Amazon przez niezależną firmę z naruszeniem praw autorskich. „Kiedy zostaliśmy o tym fakcie poinformowani przez posiadaczy praw, natychmiast usunęliśmy wszystkie nielegalne kopie i zwróciliśmy klientom pieniądze”.

Pieniądze zwrócono, ale zwrócono także uwagę, że jeśli coś jest wirtualne, cyfrowe, to dziś jest, a jutro, gdy ktoś tak postanowi, może go nie być.Być może rządy demokratyczne nie będą odczuwać pokusy pozbawiania opozycji środków do życia, ale władze Chin, Rosji i wielu innych krajów skwapliwie skorzystają z takiej możliwości.

Dodaj komentarz