Dokładamy starań, ale wszystko zgodne z prawem

Prawo to podstawa funkcjonowania każdej społeczności i każdego państwa. Prawo stanowią prawodawcy. Prawo reguluje niemal wszystkie relacje i stosunki międzyludzkie i gospodarcze. Prawodawcom pomagają prawnicy, którzy potem interpretują przepisy uchwalone przez prawodawców. Zadaniem prawa jest z jednej strony niedopuszczenie do występowania jakichś zjawisk, jak kradzież czy oszustwo, z drugiej wymuszenie pożądanych zachowań. Doskonałą ilustracją drugiej roli prawa jest rynek telewizyjny w Stanach Zjednoczonych. Gdy podstawowe pasmo telewizyjne, zwane VHF (Very High Frequency), przestało wystarczać opracowano nowe, UHF (Ultra High Frequency). Odbiór programów w tym paśmie wymagał specjalnych dodatkowych głowic telewizyjnych. I tu pojawił się impas. Nadawcy nie nadawali w tym paśmie, ponieważ nie było odbiorników. Producenci nie wyposażali odbiorników w głowice, bo to zwiększało cenę urządzenia, a pożytku użytkownik nie miał żadnego, bo nikt w tym paśmie nie nadawał. Wreszcie prawodawca przerwał to błędne koło wprowadzając obowiązek wyposażania wszystkich nowych odbiorników telewizyjnych w głowice UHF.

Powoli, niepostrzeżenie prawo przestało pełnić kontrolną i sprawczą rolę i stawało się narzędziem uprzywilejowywania jednych kosztem drugich. Doskonałym przykładem jest tu prawo kopiowania, zwane w Polsce „prawem autorskim”. Rok przed przejściem postaci Myszki Miki do domeny publicznej Walt Disney Company wymógł na prawodawcy wydłużenie okresu ochrony. Teraz, z uwagi na życie po życiu, czyli pozagrobowe zwane wiecznym, dzieło objęte jest ochroną prawną przez 70 lat od śmieci twórcy. W czyim interesie? Na pewno nie w mniej znanych, niszowych twórców, których dzieła ulegną zapomnieniu jeśli nikomu nie będzie opłacało się ich wydawać i płacić rodzinie tantiem.

Podczas gdy jedni za „bezprawne korzystanie z własności intelektualnej” są karani, inni uzurpują sobie prawo korzystania z cudzej pracy. Podpunkt pierwszy punktu drugiego regulaminu Facebooka stanowi, że

W przypadku treści objętych prawem własności intelektualnej (IP, ang. intellectual property), takich jak zdjęcia i filmy, użytkownik przyznaje nam poniższe uprawnienia zgodnie z wprowadzonymi przez siebie ustawieniami prywatności i ustawieniami aplikacji: użytkownik przyznaje nam niewyłączną, zbywalną, obejmującą prawo do udzielania sublicencji, bezpłatną, światową licencję zezwalającą na wykorzystanie wszelkich treści objętych prawem własności intelektualnej publikowanych przez niego w ramach serwisu Facebook lub w związku z nim (Licencja IP). Licencja IP wygasa wraz z usunięciem przez użytkownika treści objętych prawami własności intelektualnej lub konta, o ile treści te nie zostały udostępnione innym osobom, które ich nie usunęły.

Ale (podpunkt 2):

Usunięcie treści objętych prawem własności intelektualnej odbywa się w sposób podobny do opróżniania kosza na komputerze. Użytkownik przyjmuje jednak do wiadomości, że kopia zapasowa usuniętych treści może być przechowywana przez uzasadniony okres czasu (ale nie będzie dostępna dla innych).

Aby korzystać z usług Facebooka trzeba podać prawdziwe dane. Dlaczego? Ponieważ takie dane są bardzo cenne. Dlatego zachęca się użytkowników do denuncjowania.

Użytkownicy serwisu Facebook podają swoje prawdziwe imiona i nazwiska oraz dane. Potrzebujemy pomocy użytkowników, aby utrzymać ten stan rzeczy.

Po zablokowaniu konta użytkownik nadal będzie dostawał powiadomienia, ale straci możliwość ich wyłączenia. Natomiast jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to oczywiście

Dokładamy wszelkich starań, aby serwis Facebook był bezpieczny, ale nie możemy udzielić takiej gwarancji.

Jak to „dokładanie starań” wygląda w praktyce ujawniła brytyjska gazeta „The Observer”, o czym poinformował TVN24. Okazało się, że Cambridge Analytica (CA) pozyskała i wykorzystała w celach komercyjnych dane dotyczące około 50 milionów osób zarejestrowanych na Facebooku. Oczywiście dokładający wszelkich starań Facebook do niczego się nie poczuwa. Przedstawiciele firmy zaprzeczyli wszelkim nieprawidłowościom i zapewnili, że działali zgodnie z przepisami. I akurat w to można wierzyć widząc jak i przez kogo te przepisy są tworzone i jak twórczo interpretowane.

Śledztwa w sprawie wykorzystania danych zapowiedziały brytyjska komisarz ds. informacji Elizabeth Denham (odpowiednik polskiego Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych), a także prokurator generalna amerykańskiego stanu Massachusetts Maura Healey. Również Parlament Europejski zamierza przyjrzeć się sprawie.

Na szczęście Polski to nie dotyczy, ponieważ nasza chata z kraja. Dlatego polski Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych nie raczył nawet o sprawie poinformować. W czerwcu 2015 roku zapewniał, że »Google i Facebook nie są bezkarne. GIODO: Nie można się bać konfrontacji z koncernami«. Od tej pory najwidoczniej nic się nie zmieniło — nadal nie można się bać.

 

Uaktualnienie!
Wygląda na to, że wykorzystanie Facebooka przetestowano podczas wyborów w Polsce. Pisze o tym portal gazeta.pl.

Dodaj komentarz


komentarzy 11

  1. W czerwcowym „Świecie Nauki” Wade Roush pisze na czym polega model biznesowy Facebooka:

    Pomińmy zdjęcia dzieci, kotów i zaproszenia na spotkania absolwentów szkól, a okaże się, że Facebook to w istocie jedna z najbardziej skutecznych platform reklamowych w historii.

    Facebook obserwuje, co lubisz i co cię złości, aby następnie wykorzystać te informacje, sprzedając reklamy firm, którym zależy na dotarciu do klienta o określonym profilu. Przygląda się też, co podoba się innym, i podsuwa ci te treści, aby jak najskuteczniej zachęcić do przeglądania profili, a przy okazji pokazać ci jak największą liczbę reklam. Załóżmy, że tym „czymś”, co pokażą algorytmy, będzie grafika o islamofobicznej wymowie wrzucona do Internetu przez opłacanych przez państwo rosyjskich trolli. I przyjrzyjmy się, jak przebiega pompowanie emocji. Zwykle zanim zamkniemy aplikację lub klikniemy, aby przejść do innej karty, niejako odruchowo przeczytamy kilka postów. I wtedy Facebook podrzuci nam kolejny wybrany temat, który rozbawi nas albo rozzłości. I kolo toczy się dalej.

    Skutki uboczne tej strategii zobaczyliśmy w państwach takich, jak Myanmar, Filipiny i Stany Zjednoczone, gdzie dezinformacja rozpowszechniana za pośrednictwem Facebooka podsycała podziały i niepokoje społeczne. Kathleen Hall Jamieson, profesor komunikacji społecznej z University of Pennsylvania, swojej wydanej w 2018 roku książce Cyberwar stwierdza, że sponsorowane przez Rosję posty i reklamy na Facebooku wpłynęły na wynik wyborów prezydenckich w 2016 roku. Nikt w Facebooku nie przewidział takich skutków. Ale problemu nie da zamieść się pod dywan ani rozwiązać za pomocą drobnej korekty algorytmów, właśnie dlatego, że to jest Facebook. Pompowanie emocji to sama istota jego modelu biznesowego.

    Zainteresowało mnie opracowanie Robina Dunbara, psychologa ewolucyjnego z University of Oxford, który doszedł do wniosku, że Facebook wcale nie rozszerza naszych możliwości jako użytkowników Sieci. W 2016 roku 2000 ankietowanych użytkowników stwierdziło, że tylko 28% znajomych z Facebooka można uznać za „prawdziwych” przyjaciół. To zgadza się z moim doświadczeniem. Pozostałe 72%, bądźmy szczerzy, nigdy nie znalazłoby się w naszych kręgach, gdyby technika nie sprawiła, że nie wymaga to żadnego wysiłku. W ciągu ostatniego roku straciłem dwóch bliskich mi przyjaciół, których poznałem w poprzednich miejscach pracy. Obydwaj odeszli po krótkiej i gwałtownej chorobie. O ich śmierci nie dowiedziałem się z Facebooka. Nasi wspólni przyjaciele, znajomi, członkowie rodziny kontaktowali się ze mną bezpośrednio, a nasz żal i wspomnienia dzieliliśmy, wysyłając e-maile, rozmawiając przez telefon albo się spotykając. Tak właśnie funkcjonowało społeczeństwo w czasach przed Face-bookiem. I te zwyczaje powinniśmy przywrócić, jeśli oczywiście odzyskamy część naszej energii, którą zżera pompa emocji.

    1. no toż mówię, że wywiadownia i narzedzie profilowania społeczęństa . za pomoca takich lub podobnych narzedzi np PIS obecnie może tworzyć mapy poparcia , Te dzne sa na sprzedarz tylko trzeba miec pieniadzie i wedziec od kogo to kupować… i tu koło się zamyka … Juz napoleon mowił ze aby rzadzic potrzebne sa pieniądze…., kto ma pieniadzie (rozumiane tez  jako towar pożądany) ten ma włądze…

  2. Są jednak szczęśliwi ludzie, którzy nie mają konta na Facebooku. I nigdy nie mieli. Tacy jak ja 🙂 Jeśli chodzi o USA, to mam prawdopodobnie niewłaściwy pogląd, bo nie uważam tego kraju za demokratyczny. Choć u nich nikt nie zgodziłby się by jakaś religia obecnie była dominatorem !! W przeszłości wyznawcy protestantyzmu mogli robić łatwiej kariery.Na obronę tego krytycznego poglądu daję przykład: demos nie wybrał Trumpa na prezydenta. Zdecydowały o tym głosy grupy polityków.

    Gdy jeszcze za PRL mogłam otrzymać zaproszenie i wyjechać do tego kraju, nie skorzystałam  z okazji, ku zadziwieniu i potępieniu znajomych i nieznajomych. Ale decyzji nigdy nie żałowałam.

    Jeśli chodzi o wprowadzanie przepisów w Polsce, to jest wiele takich faworyzujących pewne grupy, a i uciążliwych (nawet okrutnych) wobec innych grup. No, ale żyjemy w demokracji katolickiej gdzie „kocha się bliźniego, jak siebie samego”
    p.s. Polecam gadkę – szmatkę w „polskim stylu politycznym” https://www.tvn24.pl/ameryka-wybiera-wybory-prezydenckie-2016,145,m/donald-trump-45-prezydentem-usa,690531.html

    1. Tworzenie przepisów pod konkretnych odbiorców to nie tylko polska domena. Choć w Polsce teraz przybrała monstrualne rozmiary. Sejm uchwala tyle ustaw, że żeby to ogarnąć życia nie starczy. I żadne Schetyny i inne opozycje nie protestują. Musi, po prostu musi wyłonić się nowa siła, która odsunie wreszcie od władzy etatowych użytkowników koryta.

      1. Najlepszym  przykładem szarogęszenia się władzy,jest zabieranie uprawnień samorządom.W Gdańsku do sądu trafiła sprawa sprzeciwu  samorządu wobec”dekomunizacji nazwy ulicy”i nadania jej nazwy przez wojewodę jako ul.Prez.Kaczyńskiego.

          1. Dlaczego ma nie mieć? ostatnio głupek z ministerstwa chciał polować na bobry. I to w dodatku pod ochroną policji. Bobry niszczą uprawy, bo ….. ble ble, ble…

            Wyborcza.pl:

            Deszcze przyszły po dwóch miesiącach suszy. Część opadów nie jest w stanie wsiąknąć, bo silnie wysuszona gleba trudno chłonie wodę. To oznacza, że zwiększa się spływ powierzchniowy – czyli woda z intensywnych opadów bardzo szybko trafia do rzek.
            To jeszcze nie tragedia.
            – Ale ona w tempie ekspresowym płynie do Bałtyku. Tym szybciej, im mniej mokradeł, bagien. Tym szybciej, im więcej wyprostowanych strumieni, potoków, rzeczułek i rzek.

            To nie przypadek, że częstość występowania fal wezbraniowych w Krakowie czy w Warszawie wzrosła kilkukrotnie wobec czasów sprzed regulacji. Skraca się czas przejścia wysokiej wody, co oznacza, że niszcząca siła rzek jest większa.

            Takie są efekty wielu lat prostowania rzek. Większość uregulowano jeszcze za PRL-u. W latach 90. daliśmy rzekom odpocząć, a w odtworzeniu retencji pomogła dodatkowo odbudowująca się populacja bobrów.

            Ale od kilkunastu lat wznowiliśmy destrukcję. Za unijne i krajowe pieniądze w ramach tzw. prac utrzymaniowych zniszczono system, który utrzymywał wodę w lokalnym ekosystemie, a w razie deszczu opóźniał i zmniejszał falę powodziową. Około 20 tysięcy kilometrów małych rzek przekopano, w wielu miejscach na nowo je uregulowano.

            Wiktor Kotowski – profesor na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego, ekolog, współzałożyciel Centrum Ochrony Mokradeł.

            Po powodzi tysiąclecia byliśmy we Wrocławiu. Woda powodziowa sięgała tam w niektorych miejscach prawie do drugiego pietra. Niemcy mieli kiedyś wyznaczone strefy rozlewisk, na których nie  budowano domów. Ale Polak wie swoje i wie lepiej. Co tam Niemiec będzie gadał, a powodzi po wojnie nigdy nie było. Poza tym to takie piękne tereny, nad rzeką lub w jej pobliżu. Grzech nie wykorzystać.To pobudowano. Złość wyładowano na Cimoszewiczu i można dalej bezmyślnością błyskać, bo winnego znaleziono.

            Mokradła w Polsce są raczej już tylko wspomnieniem. Tak jak wspomnieniem będą drzewa. Pomorze bagnami i mokradłami stało. Po wojnie ruszyła propagandą sycona potrzeba ich osuszania. To wysuszono prawie na 100%. Teraz jakieś resztki są opisane na tablicach informujących, że tu były bagna, a teren jest pod ochroną i grozi kara za …..

            Artykuł ma już ponad rok, a w Polsce byle jakość tylko większa, bo wszystko widzi się przez pieniądze, a nie zdrowie, rozsądek, potrzeby. Jak my naturze, tak natura nam odpłaci tym, czym ją skrzywdzono.

            1. Przepraszam bardzo, ale co taki profesor może wiedzieć? Nawet dziecko wie, że jak się rzekę wpuści w kanał, to ona stanie się niegroźna. Powodzie są przez to, że Wisła na przykład przypomina kształtem S. Wystarczy wyrównać przebieg, zlikwidować dolny brzuch, żeby żadnych powodzi nie było. Będzie sucho? No to chyba lepiej, nie? Parafrazując słowa Morawieckiego: Czy to dobrze, że jest sucho i woda nie zalewa domów i pól? Dobrze! A jak będzie sucho to pomodlimy się o deszcz i po kłopocie.

              Pan profesor niech pamięta, że Acht und achtzig Professoren und Vaterland, du bist verloren. Profesorów tu nie chcemy, bo my wszystko lepiej wiemy.

              Gorzów Wielkopolski to najlepszy dowód na to, że regulacja rzek jest potrzebna. Chwilę popadało i miasto zalało. A jakby rzeki były uregulowane, to by nie zalało.

              Gorzów Wielkopolski

              1. Taki to czas, że ignoranci są górą. I jeśli w przypadku wyborców to normalne, to już w przypadku rządzących (ministrów, samorządowców, szanownego prezesa) to niewybaczalne. Mają oni bowiem i środki i możliwości by zapoznać się z odpowiednią wiedzą. Dlaczego tego nie robią? powodów może być kilka. Albo są durniami wykształconymi, którym wydaje się, że posiadając mgr lub będąc prof. wiedzą wszystko na każdy temat. Albo są zmuszeni wykonywać polecenia wyżej stojącego ignoranta, także wszystkowiedzącego i nieomylnego.

                Poza tym są przekonani (słusznie), że za swoje błędy, pomyłki, bezmyślności, nie poniosą żadnej kary. Czyż można nazwać karą to, że nie jest się wybranym na kolejną kadencję?

                Na Wyborczej.pl jest bardzo interesująca rozmowa z wyborcami PIS. Autor szukał odpowiedzi dlaczego PIS wygrał w Polsce powiatowej http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,24875271,polowa-mojej-rodziny-glosuje-na-pis-przestancie-ich-lekcewazyc.html Równie ciekawa jest „dyskusja” pod artykułem. Dwie strony gadają o tym samym, ale każda nie słucha tych drugich.

                Ignoranci rządzący są górą!!! Opozycja nie jest inna!!!! A wykształciuchy? Wykształciuchy patrzą z góry na prowincję, na roboli, na moherów. I drugi wart przeczytania artykuł i komentarze pod nim http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,24874452,kosciol-wykorzystuje-niewiedze-dokladnie-tak-samo-jak.html

                Szacunku wzajemnego, obycia, kultury osobistej w Polsce mało. Wzajemna pogarda ma się dobrze. „Takie będą Rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie” J.Zamoyski; 1600 r Czego dzieci, młodzież uczono/nauczono, to dziś mamy.

                1. jeśli w przypadku wyborców to normalne, to już w przypadku rządzących (ministrów, samorządowców, szanownego prezesa) to niewybaczalne

                  Jako miłośnik historii wiesz doskonale, że drzewiej do rad wybierano najmędrszych. Dziś durnie wybierają takich, którzy najwięcej im obiecają. A kto najwięcej obieca? Najgłupszy, bo mądry nie będzie robił z siebie idioty. Oczekiwanie od durnia, że będzie działał mądrze jest… niemądre. 🙂