Dobrostan a rozwój.

Wikisłownik definiuje rozwój jako proces przemian prowadzący do osiągnięcia lepszego, bardziej zaawansowanego stanu lub następstwo zdarzeń, dzianie się kolejnych rzeczy.

Encyklopedia PWN definiuje dobrostan jako subiektywnie postrzegane przez osobę poczucia szczęścia, pomyślności, zadowolenie ze stanu życia.

Zastanawia mnie związek tych dwóch kategorii.

Czy rozwój determinuje dobrostan?

Jeśli popatrzeć na konsumpcjonizm to chyba tak, żryj coraz więcej , rozwijaj się, kupuj coraz większe auta, zajmuj coraz więcej ziemi, buduj coraz większe domy, produkuj coraz więcej śmieci, eliminuj przeciwności …to twoja droga do szczęścia… – tak można by to w skrócie streścić.

Tylko czy to naprawdę może zapewnić subiektywne poczucie szczęścia ? Jeśli tak to najszczęśliwsze powinny być korporacyjne ścigające się szczury, więc dlaczego wśród nich tak wiele depresji?

Czy ciągłe pobudzanie apetytu na konsumowanie ma być przepisem na osiągnięcie stanu nirwany?

Czy raczej sposobem na dojście do ściany niemożliwości zaspokojenia swego głodu?

Według mnie to raczej droga do osiągnięcia frustracji lub wywołania agresji.

 

Czy więc aby osiągnąć dobrostan należy się wystrzegać rozwoju? Rozwoju, który swe największe wartości zawsze w historii osiągał w czasach wojen?

Sprowadzało by to pojęcie szczęścia do trwania w bezruchu więc chyba też nie jest to najlepszy przepis.

 

Może więc aby rozwój służył polepszaniu należy go przedefiniować?

Odejść od pojęć, że więcej to znaczy lepiej, odejść od wychowywania społeczeństw do tego by tylko „żarły”, wyznaczyć inne kierunki i inne cele rozwoju dla osiągnięcia dobrostanu.

Może czas aby nasza cywilizacja uświadomiła sobie, że życie jako takie to nie wyścig i że takie traktowanie życia tylko przybliża metę jaka jest śmierć czy to wymiarze osobistym , czy cywilizacyjnym.

Czy naprawdę rozwój ma nas jedynie przybliżać do śmierci? To ma być nasz dobrostan?

Goń , goń aby umrzeć? Było by to bardzo religijne podejście do zagadnienia rozwoju, obiecującego nagrodę po śmierci. Czy naprawdę tak ma wyglądać droga naszej cywilizacji?

Czy nie jesteśmy w stanie jako cywilizacja wypracować innych standardów dobrostanu? Dobrostanu tu i teraz? Dobrostanu całej cywilizacji i dobrostanu poszczególnych osób, dobrostanów, które nie kolidowały by pomiędzy sobą powodując konflikty i wojny.

Potrafimy wysłać człowieka na księżyc, potrafimy zniszczyć życie na ziemi , potrafimy tworzyć cuda techniki, a nie potrafimy powiedzieć sobie co sprawia, że jest nam dobrze i spokojnie i nie potrafimy tego osiągnąć i w tym trwać, nie potrafimy się zatrzymać w gonitwie za szczęściem…

Być może dlatego tak szybko nam ono ucieka.

 

 

10.03.2015

villk

Dodaj komentarz


komentarzy 6

  1. Konsumpcjonizm. To temat o którym myślałam by pisać. Włączę się z kilkoma uwagami. Pojechaliśmy z wizytą, gdzie jest dwóch chłopaczków. Jak przyjechać bez prezentu? Tradycja nakazuje nie pokazywać się z pusta ręką. Jeden dostał klocki lego z jakiejś tam serii, drugi samolocik. Klocki były w przyzwoitej cenie, około 40 zł. Jednak producent liczy na zakup innych kilkunastu z tej serii niezbyt drogich.

    Drogie kupi się raz na jakiś czas, bo drogie. Te niezbyt drogie i pamięć o zbiorze w serii zachęca do kupna następnych. Taka manipulacja, której poddajemy się świadomie lub nie.

    Co innego jednak było powodem by pisać o konsumpcjonizmie. W pokoju chłopców zabawki są wszędzie. Jest ich nadmiar. To nie rodzice tak obdarowują swoje pociechy, a odwiedzający.W tym chaosie napływających zabawek rodzice usiłują wychowywać dzieci bez „kultu posiadania więcej i więcej”. Czy im się uda? Nie wiem, ale próbują i proponują by prezenty były składkowe i sensowne.

    Tak od najmłodszych lat ‚wychowuje się” konsumenta. Reklamy zachwalają coraz to nowe rzeczy. Wprawdzie przepisy unijne nakazują by sprzęty miały 10.letnią używalność, by były tak proste w obsłudze, składaniu (coś dla mnie) aby nie mogły być złożone inaczej. Poza tym przeceny, okazje, premie. Nawet jak nie łazi się po sklepach, to i tak wpada w oko z tv nowy model autka.

    Wychowuje się nabywców. Co tam jakieś przebrzmiałe sprawy, hasła nieaktualne, po co to ludziom. kupuj….kupuj….wyrzucaj….bądź dobrym obywatelem…segreguj….kupuj…

    W Polsce nie przestaje obowiązywać hasło szlachty z czasów gdy RP chyliła się ku upadkowi.

    „Zastaw się, a postaw się” ……na weselisko,  na ślub, na chrzciny…na komunię..postaw się daj droższy prezent….

    W tym nawale kredytów, braków przestaje istnieć zwykłe uczucie zadowolenia z tego co się ma. Z tego niewiele wartego finansowo, ale własnego, wspólnego.

    Przy nachalnych reklamach zabiera się też czas. Na seriale, na politykę opisywaną beznadziejnie, na byle jakość w polityce. Zżymacie się. ja też. I tak rozładowujemy swój stres, niechęć do rzeczywistości.

    A co nas czeka? Kupuj…okazja…kupuj….przecena….pamiętaj recykling…kup zabawkę….dziecko ma uczyć się posiadania nadmiaru mało wartościowych przedmiotów. Zabawka zepsuje się? O to chodzi. Kup następną… itd

    Czy znacie ludzi zadowolonych ze stanu posiadania i nie pragnących więcej i więcej?

    Jeśli nie – to mogę być pierwsza na liście…..

    1. Drugi!

      Klocki lego nie produkuje producent przedstawiany na komunistycznych plakatach jako gruby gość z cygarem w zębach. Klocki produkują ludzie obsługujący wtryskarki, mający rodziny. Oni chcą mieć pracę. A praca dla nich będzie tylko wtedy, gdy na ich wyroby będzie zbyt. Nie konsumpcjonizm jest winny, ale anachroniczny model gospodarki, który sprawdza się w sytuacji, gdy liczba ludności szybko rośnie, ale przestaje się sprawdzać, gdy się stabilizuje.

      Owszem, reklamy napędzają klientów. Ale do tego właśnie służą. Wydaje się, że można się powstrzymać od kupowania. Można nie śledzić ulotek, a okazje wykorzystywać do kupowania tylko tych rzeczy, które są niezbędne i których zakup był przewidziany wcześniej. Potrzebuję odkurzacza, czemu mam nie skorzystać z promocji? Ale po co mam kupować piecyk gazowy tylko dlatego, że jest za połowę ceny skoro piecyka nie potrzebuję?

      Inna sprawa to postęp technologiczny. Dziś pralka zużywa 100 litrów wody na miesiąc i 100 kWh. Nowa zużywa 50 l wody i 50 kWh, a pierze lepiej. Kto starą wymieni na nową, skoro stara działa? Żeby zaoszczędzić parę groszy miesięcznie na prądzie trzeba najpierw zainwestować kilkaset. Jaka jest na to rada? Tak skonstruować pralkę, by zepsuła się np. po pięciu latach.

      Jeśli wygramy z konsumpcjonizmem, to kto będzie zatrudniał? W tej sytuacji rozwiązaniem jest tylko komuna – podstawowe dobra są za darmo, a praca przywilejem. Bo po prostu nie ma co robić i z czego.

      1. Nie chodzi o to by nie kupić lepszej pralki, chłodziarki czy czego innego.

        Chodzi o to, że jest zjawisko shoppingu, czyli chodzenia po sklepach i kupowania nie rzeczy potrzebnych, ale czegoś co wpadło w oko, a domu kupujący zadaje sobie pytanie: po co mi to?

        Kupowanie stało się stylem życia. Nie książka, muzyka, o teatrze nie ma co mówić bo i daleko i drogo. Rozmowy pań niektórych już nawet nie są o modzie, a…w tym sklepie to….w tamtym ówto…..Kupiłam….w domu zobaczyłam…chińszczyzna…po praniu wyrzuciłam….

        Nie chodzi o to by nie kupować, ale by cele mieć inne…..By przy ruszcie i opiekanych żeberkach opowiadać sobie dowcipy, żartować z realiów, a nie drążyć: skąd oni na to mają….skąd….. a celebrytka ma nowego…jak długo.

        1. Ale to zjawisko jest stare jak świat. No może ciut młodsze. Pamiętam dzieciństwo i rajdy mamy po sklepach z ciuchami. Najpierw latała, bo było w czym wybierać, potem latała, by coś upolować. Dzisiejszy konsumpcjonizm to pikuś przy wczorajszym, gdy na zakupy dnia nie starczało. A przecież później kolejki stały już nie godzinami, ale dniami i tygodniami?

          Jest wiele -izmów, które można potępić. Najbardziej godnym potępienia z nich obok konsumpcjonizmu jest laicyzm i ateizm. Bo uszczupla dochody sporej liczbie próżniaków. Nie można winić ludzi za to, że postępują zgodnie z narzuconymi przez szczwanych speców od marketingu zasadami. Każdy człowiek ma rozum i powinien się nim kierować. A konsumpcjonizm? Nie o nim mowa. Mowa o zakupoholizmie. A to już jest choroba.

          1. Masz rację, pomyliłam pojęcia. Za Wikipedią: „Konsumpcjonizm – postawa polegająca na nieusprawiedliwionym (rzeczywistymi potrzebami oraz kosztami ekologicznymi, społecznymi czy indywidualnymi) zdobywaniu dóbr materialnych i usług, lub pogląd polegający na uznawaniu tej konsumpcji za wyznacznik jakości życia (lub za najważniejszą, względnie jedyną wartość)”

            Czy namiętne zakupy nie są oznaką nadmiernej konsumpcji? Te wszystkie galerie, budowanie domów, gdzie w ochronie przyrody nie powinno ich być, koniecznie wczasy u „brudnych Arabów”. Itd..itd..

            Czy konsumpcjonizm nie obudził w ludziach czarta pogardy dla tych co mają mniej? Czy wszystkie fobie społeczne nie są jego pochodną?

            Galerie. Denerwuje mnie ta nazwa, bo mam ją na oznaczenie innych obiektów.

            Jako społeczeństwo wzięliśmy udział w zmianach. Potem grupa wspomagana światowym biznesem, a tak naprawdę cwaniakami i oszustami pokazała jak zmienić Polskę w niby demokrację.

            Szkoły – poziom testowo nijaki. Rozrywka tv to tańce, celebra, mdłe seriale. I polityka wzorowana na najgorszych.

            Może mój czas przeminął. I takich jak ja marzycieli o republice ludzi wolnych, zbratanych, myślących, wykształconych, przyzwoitych.

            Może konsumpcja nawet ponad potrzeby jest dobra, tylko dla mnie mało przydatna. Uważam, że największym darem człowieka jest być szczęśliwym, zdrowym, zakochanym i kochanym. I umieć cieszyć się z tego co się ma. Nawet gdy nie jest to tak wiele.

            Czy wyobrażanie sobie państwa ze sprawnymi organami sprawiedliwości, jasnymi przepisami, brakiem krzywdzenia zatrudnionych, religią tylko w kościołach jest aż taką UTOPIĄ?  A może to tylko zwykła…głupota z mojej strony. Naiwność, którą mam w sobie ciągle. Naiwność jako nadzieja na lepiej.

  2. Bardzo aktualny temat. I jeden z wstydliwszych jeśli sobie uświadomić, że to jedna z genialniejszych akcji propagandowych. Podobna do tej, zgodnie z którą masło jest niezdrowe, bo zawiera cholesterol, zdrowa jest margaryna. Bo z punktu widzenia gospodarki permanentnego niedoboru konsumpcjonizm, czyli popyt, to jeden z największych wrogów.

    Dziś konsumpcjonizm jest nie tylko oczywisty, potrzebny, ale i zbawczy dla gospodarki. Ograniczony popyt to kryzys, brak zbytu i bezrobocie. Żeby zapewnić zbyt urządzenia techniczne wyposażane są w mechanizmy czasowe powodujące, że po określonym czasie urządzenie przestanie działać. Kto kupiłby nową lodówkę, pralkę, telewizor, skoro stare działają latami?

    Postęp to bezustanny ruch, zmiana starego na nowy. A żeby zachęcić do kupna nowego, trzeba się postarać, żeby stare nie było zbyt długowieczne. Oczywiście ten model gospodarki to droga donikąd, bo nie da się produkować w nieskończoność, skoro ilość bogactw naturalnych planety jest ograniczona. Ale kto to ma powiedzieć zwalnianym z fabryk ludziom?

    Ciekaw jestem ile jest jeszcze takich głęboko zakorzenionych prawd objawionych, cyniczne nam wmówionych, w które wierzymy, choć po zastanowieniu się można dostrzec, że to manipulacja.