DO-RO 2017

Pewien bloger postanowił dokumentować sukcesy dobrej zmiany. Niestety, nawet on nie podołał, ponieważ osiągnięć, zmian, niejednokrotnie dobrych, jest tyle, że zwykły śmiertelnik nie ogarnie. Choćby ostatni, zakończony jak zwykle sukcesem test obchodów comiesięcznych przeprowadzony w tunelu aerodynamicznym. Ponieważ eksperyment powiódł się znakomicie można przystąpić do drugiego etapu i osłaniać manifestujących także od góry.

Mimo, że zmiany są, zwłaszcza w sklepach, czego coraz bardziej nie daje się nie zauważyć, to jedno pozostaje niewzruszone i niezmienne jak skała — postawa opozycji. Otóż od początku niezmiennie i konsekwentnie podczas ważnych głosowań zacne to towarzystwo nie głosuje przeciw, jak można by się było spodziewać, lecz zupełnie niespodziewanie opuszcza głosowanie. Wyjaśnienie tego fenomenu nie jest trudne. Chodzi o to, żeby „za” nie było nieco ponad 50% posłów, ale 100% z dokładnością do setnego miejsca po przecinku. Na przykład wczoraj za projektem ustawy o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz niektórych innych ustaw — trzecie czytanie zagłosowało 227 posłów, przeciw było 5. Nikt nie wstrzymał się od głosu. Oznacza to, że projekt przeszedł prawie jednomyślnie, z bez mała 98-procentowym poparciem. Każdy przyzna, że jest to niebywały sukces opozycji i jasny sygnał dla społeczeństwa, że jest, czuwa i trzyma rękę na pulsie.

Można to uznać za kolejny, zwieńczony sukcesem test przed uchwaleniem nowej konstytucji. Oprócz terminów wymóg podstawowy jest jeden i — jak dowodzą testy — łatwy do spełnienia. Musi to bowiem odbyć się większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów (art. 235 punkt 4.). Spójrzmy na wyniki powyżej. Posłów jest 460. Co najmniej połowa to 230. PiS ma 234. Opozycja ostentacyjnie opuszcza salę na znak protestu. 100% to więcej niż wymagane 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.

Czy taki scenariusz jest możliwy? Oczywiście G. Schetyna i R. Petru solennie zapewniają, że nie dopuszczą, nie odpuszczą, nie pozwolą. Tyle, że gdyby naprawdę chodziło im o dobro kraju już dawno połączyliby swoje partie, przeprowadzili wewnątrzpartyjne wybory, wyłonili prawdziwego lidera, stworzyli i przedstawili zwarty i sensowny program. Zamiast tego wyszli z sali sejmowej w momencie gdy PiS uczynił następny krok na drodze do zapewnienia sobie korzystnego rozstrzygnięcia w nadchodzących wyborach. Jak? Tłumaczy to Ustawa z dnia 5 stycznia 2011 r. Kodeks wyborczy (Dziennik Ustaw z 2017 r. poz. 15 oraz 1089):

Art. 157.
§ 1. Państwowa Komisja Wyborcza jest stałym najwyższym organem wyborczym właściwym w sprawach przeprowadzania wyborów i referendów.
§ 2. W skład Państwowej Komisji Wyborczej wchodzi:
1) 3 sędziów Trybunału Konstytucyjnego, wskazanych przez Prezesa Trybunału Konstytucyjnego;
2) 3 sędziów Sądu Najwyższego, wskazanych przez Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego;
3) 3 sędziów Naczelnego Sądu Administracyjnego, wskazanych przez Prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego.

1) odfajkowane, 2) w trakcie, 3) w trakcie. Trzeba pamiętać, że to Sąd Najwyższy rozpatruje protesty wyborcze. Co prawda Platforma Obywatelska rzutem na taśmę wprowadziła § 2a, który stanowi, że Kadencja członka Państwowej Komisji Wyborczej wynosi 9 lat, ale na pierwszy rzut oka widać, że ten zapis jest niekonstytucyjny, zwłaszcza w obliczu przeprowadzonej właśnie głębokiej reformy sądownictwa. A to oznacza, że kadencję członków „się wygasi” i powoła nowych, zgodnie z prawem.

Co w obliczu takiego zagrożenia robi opozycja? Zwiera szeregi? Organizuje jedna po drugiej konferencje prasowe? Grzmi w każdym możliwym medium, że PiS od dłuższego czasu przeprowadza pełzający zamach stanu? Skąd. Schetyna wraz z Petru zapadli się pod ziemię. Zdumiewające jest także, że nie protestują obywatele, nie buntuje się społeczeństwo w sytuacji, gdy PiS cofa Polskę do czasów stalinowskich.

Opozycja powtarza w kółko, że „musi(my) odsunąć PiS od władzy” dla dobra Polski. Po co? Bierność wskazuje na to, że po to, by skorzystać z wprowadzonych przez PiS rozwiązań i samemu przejąć pełnię władzy. Niestety, wygląda na to, że właśnie przesypia moment, w którym przejecie władzy jeszcze mogłoby być możliwe. Jeśli sędzia będzie wskazany przez urzędującego ministra, to skarga wyborcza Schetyny czy Petru zostanie rozpatrzona pozytywnie? Raczej wątpliwe. Z poselskiego projektu ustawy o Sądzie Najwyższym:

Art. 87. § 1. Z dniem następującym po dniu wejścia w życie niniejszej ustawy sędziowie Sądu Najwyższego powołani na podstawie przepisów dotychczasowych przechodzą w stan spoczynku, z wyjątkiem sędziów wskazanych przez Ministra Sprawiedliwości. W dniu wejścia w życie niniejszej ustawy Minister Sprawiedliwości, w drodze obwieszczenia w dzienniku urzędowym Ministra Sprawiedliwości, wskazuje sędziów Sądu Najwyższego, którzy pozostają w stanie czynnym, mając na uwadze konieczność wdrożenia zmian organizacyjnych wynikających ze zmiany ustroju i zachowanie ciągłości prac Sądu Najwyższego. Minister Sprawiedliwości jednocześnie określi izbę Sądu Najwyższego, w której sędzia Sądu Najwyższego będzie wykonywać obowiązki, mając na uwadze dotychczas zajmowane przez sędziego stanowisko i potrzeby orzecznicze Sądu Najwyższego.

Nie można jednak wykluczyć, że p. minister doceni dotychczasową postawę, bo opozycja co prawda werbalnie jest totalna, ale nie naprzykrza się zbytnio, poza jednym wyjątkiem nie blokuje mównicy, głosuje przeważnie tak jak partia rządząca, a gdy nawet jest przeciw, to dyskretnie usuwała się w cień nie biorąc udziału w głosowaniu.


Tytuł nawiązuje do powołanego w sierpniu 1970 r. do życia ogólnopolskiego Konkursu Dobrej Roboty (DO-RO). „Człowiek Dobrej Roboty” zastąpił wysłużonego i obśmianego „Przodownika Pracy”. Zaangażowanie w „dobrą robotę” było premiowane przydziałem na mieszkanie, talonem na „malucha” względnie wczasami w zakładowym ośrodku.

Dodaj komentarz


komentarze 2