Dla zasady nie ma sprawy

Aż dwóch blogerów w swoich wpisach przywołało moją skromną osobę. Wypada tedy podywagować nieco na poruszony temat.

Jestem takim jednoosobowym SBB. Szukam, błądzę, badam. Oryginalnie SBB oznaczało Silesian Blues Band, by po jakimś czasie zyskać nowe rozwinięcie — Szukaj, Burz, Buduj. Po co burzyć chyba nawet twórcy tego nowego rozwinięcia nie wiedzą. Być może po to, żeby dać zatrudnienie. Choć w minionym ustroju święciło triumfy przekonanie, że zamiast remontować stare lepiej je zburzyć i na gruzach wybudować coś nowego, lepszego. Dlatego wszystko było nowe, Polska była ludowa, partia postępowa. Niemniej jednak burzenie, rujnowanie to domena barbarzyńców.

Na początku był wpis. Pod wpisem wywiązała się dyskusja. System komentarzy na portalu, stworzony po to, by dyskusje uniemożliwić, albo — jak się trafi na upartych — maksymalnie utrudnić spowodował, że inny bloger odniósł się na swoim blogu. To skłoniło kolejnego blogera do zajęcia się sprawą w celu wykazania, że zakaz aborcji jest słuszny. Przedsięwzięcie ambitne, ponieważ, zgodnie z deklaracjami, argumenty miały być w 100% wolne od religii. Dlatego wpis zaczynał się deklaracją: „Jestem katolikiem”. Kolejny bloger skoncentrował się na problemie wolnej woli w powiązaniu z prawem do decydowania o sobie i swojej rodzinie.

Co wynika z dyskusji? Ano wynika, że zwolennicy zakazu nie mają żadnych argumentów. Ani w 100% opartych na religii, ani w 100% od niej wolnych. Nic nie mają. Duszpasterze stwierdzili, że aborcja to zło, więc oni też tak uważają. Duszpasterze stwierdzili, że zygota to człowiek, to oni też tak uważają. Duszpasterze stwierdzili, że ból, cierpienie uszlachetnia, to oni też tak uważają. Bo im się wydaje: …. wydaje mi się, że każdy ma w swoim życiu dobre chwile, i warto dla tych dobrych chwil pocierpieć. Co prawda takie wymuszone cierpienie i ból mają swoją nazwę — tortury, ale ponieważ dotyczą „każdego”, a nie ich, więc są jak najbardziej uszlachetniające. Sprawa się oczywiście komplikuje, gdy to ich spotka nieszczęście, ale i wtedy nie ma tragedii, bo przecież do głoszonych zasad powinien się stosować — co oczywiste — każdy poza nimi.

Co ciekawe okazało się, co zadeklarował bloger, który poinformował, że jest katolikiem, że nawet boskie przykazania można lekceważyć, bo bóg jest miłosierny, więc swojemu wyznawcy wszystko wybaczy. O tę prawdę objawioną powinna zostać pilnie uzupełniona Biblia. Zaś katecheta opowiadający o dekalogu, podobno obowiązującym chrześcijan, powinien zostać pouczony, że to bujda na resorach. (System komentarzy jest tak sprytnie pomyślany, że nie przewiduje możliwości linkowania konkretnych wpisów).

Boskie przykazania można olewać bezkarnie i jeszcze w nagrodę dostąpić wiekuistego szczęścia?
W zasadzie – TAK (miłosierdzie Boże)

Czy trzeba coś dodawać? To rzuca nowe światło na Wyprawy Krzyżowe, Świętą Inkwizycję, stosy, Gott mit ihnen i inne uczynki oraz neonazistów, narodowców i innych patriotów przemoc wywodzących z wartości chrześcijańskich. A jeżeli nawet coś się nie uda to dlatego, że Opracujcie plan, a będzie udaremniony. Wydajcie rozkaz, a nie nabierze mocy, albowiem z nami Bóg. (Iz 8:10)

Aby dyskusja miała sens, żeby można było dojść do konkluzji, żeby coś uzgodnić, rozmówcy muszą się na czymś opierać. Wyznawać jakiś system wartości, posiadać określony zasób wiedzy. Jak dojść do porozumienia z kimś, kto nie wie i nie obowiązują go żadne zasady? Żeby nie było niejasności należy od razu zastrzec, że ten brak zasad nie dotyczy wbrew pozorom tylko owieczek. On stanowi bowiem trzon przesłania,  jakie do nich kierują duszpasterze, którzy co innego mówią, a co innego robią nie kryjąc się z tym zbytnio. Domagają się zakazu aborcji, in vitro, kar, ale sami nawet nie próbują wyegzekwować od siebie całkowitego zakazu krzywdzenia i wykorzystywania dzieci, oszukiwania, kantowania, kłamania. Żeby daleko nie szukać przykład z dzisiejszej Polityki. Dotyczący elit, nie zwykłych księży, którzy nie potrafili oprzeć się pokusom.

Ksiądz prof. Janusz Mariański, wybitny socjolog religii, natknął się przypadkiem na wydaną trzy lata wcześniej książkę „Pedagogiczne i teologiczne aspekty życia rodzinnego”. Osłupiał, gdy przeczytał, że był jej recenzentem. Nie tylko nie był, ale wcześniej na oczy jej nie widział. Książka to praca zbiorowa pod redakcją… księdza prof. Piotra Duksy, dziekana Wydziału Teologii na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Zapytany o to ksiądz prof. Duksa pokazał wysłane do wydawnictwa zaświadczenie, że ksiądz prof. Mariański pozytywnie opiniuje publikację i zgadza się na umieszczenie w niej swojego nazwiska, podpisane przez poprzedniego dziekana księdza prof. Cypriana Rogowskiego. Ksiądz profesor Cyprian Rogowski też zdumiony oświadczył z kolei, że niczego w tej sprawie nie podpisywał, bo wtedy, gdy rzecz miała miejsce nie tylko nie był już dziekanem, ale na dodatek był na urlopie i to zagranicą, podczas którego przechodził badania w niemieckiej klinice, na co ma pokwitowanie.

Takim oto wartościom chrześcijańskim hołdują słudzy wszechmogącego na ziemi. Nie tylko tej ziemi, o czym świadczą co i rusz ujawniane skandale, głównie pedofilskie. Zasadami mają się kierować owieczki, ale też bez przesady. Powinni bać się boskiego gniewu ale w granicach rozsądku. Bo nie ma potrzeby lękać się zbytnio miłosiernego pana, który wszystko wybaczy. Z kolei pasterze zwolnieni są z obowiązku przestrzegania jakichkolwiek zasad poza jedną — korzystaj z władzy i narzucaj swoje widzimisię uległym. Czy w tej sytuacji dziwi, że jakakolwiek krytyka jest przyjmowana jako niebywały atak i prześladowanie większe niż w czasach stalinowskich, ba, jak ostatnio był łaskaw zauważyć Franciszek I — jak w początkach chrześcijaństwa? A domaganie się poszanowania i przestrzegania zasad głoszonych z ambon postrzegane jest jako zbrodnia znacznie gorsza od in vitro i aborcji razem wziętych?

Najlepszym podsumowaniem będzie cytat bardzo trafnie demaskujący motywy. Otóż Gaika na forum pisze, że

w Polsce ci najbardziej wojujący przeciwnicy wyboru, mają w głębokim poważaniu zygoty, zarodki, embriony i płody. Zainteresowani są kontrolą kobiet i prywatności par. Nigdy nie ma mowy o ograniczaniu aborcji, ale zakazywaniu. A wiadomo przecież, że żadna kobieta, która urodzić nie chce, nie urodzi, nawet kosztem swojego życia czy zdrowia (niezależnie od wiary, światopoglądu, nacisków i zagrożeń). A ta, które chce urodzić, będzie stawać na głowie, aby np. zagrożoną ciążę donosić. I żaden ksiądz ze swoim hokus-pokus, ani inny wsłuchany w płacz zarodków, tego nie zmieni.

Warto też zapoznać się z rozmową z dr Olgą Loeber, holenderskim lekarzem i sekretarzem generalnym Europejskiego Towarzystwa Antykoncepcji, na który zwrócił z kolei uwagę Turbinowy. Prezentowane dane zadają kłam bajkom opowiadanym przez zwolenników całkowitego zakazu aborcji, jak i „kompromisu” jakim podobno jest obecnie obowiązująca ustawa. Liczba aborcji w Holandii utrzymuje się na poziomie 8,6 na 1000 kobiet w wieku reprodukcyjnym. A w Polsce? CBOS przedstawił wyniki badań, z których wynika, że ciążę usunęła, z dużym prawdopodobieństwem, nie mniej niż co czwarta, ale też nie więcej niż co trzecia dorosła Polka. W skali całego społeczeństwa daje to od 4,1 mln do 5,8 mln kobiet. Czyli grubo ponad 100 na 1000. To potwierdza, że prawo oparte na fikcji, wierzeniach, przesądach, zabobonach czy gusłach jest nieskuteczne i niczemu sensownemu nie służy. Wręcz przeciwnie — przynosi więcej szkód niż pożytku.

Gdy wiara dominowała, a kler miał władzę, nauka stała w miejscu. Dziś na całym świecie wiara czyni spustoszenia, a mimo to ma się coraz lepiej. Jeśli cywilizację udało się rozwinąć na przekór dogmatom, to zapędzenie człowieka z powrotem do jaskiń będzie łatwe i szybkie. Bowiem — jak to już zauważył XII-wieczny poeta arabski Istnieją dwa rodzaje ludzi na świecie: ci, którzy mają rozum, ale nie są religijni i ci, którzy są religijni, ale nie mają rozumu. A Ziemia znowu, jak dawniej, będzie płaska…

 

UZUPEŁNIENIE:
Szukrat Mitalipow i jego współpracownicy pierwsi sklonowali ludzki zarodek i opisali to na łamach prestiżowego czasopisma „Cell”. Gdyby udało się uzyskiwać sklonowane zarodki człowieka, można by z nich potem uzyskiwać komórki macierzyste, z nich zaś tkanki, którymi dałoby się zastąpić te chore – bez ryzyka odrzucenia takich przeszczepów. I to jest zasadniczy cel tych badań.


Tytuł to tytuł kawałka Perfektu, w którym nie ma zgody na związek partnerski

Dodaj komentarz