Deprecjacja opozycji

Nie lubiła władza ludowa opozycjonistów, oj nie lubiła. Tak bardzo nie lubiła, że odmawiała im prawa do zasiadania w ławach opozycji. Uważała bowiem, że zwalczający polskość, Polskę i gardzący jej suwerennością nie mają prawa zasiadać w polskim sejmie! Ponieważ Są nieskrywaną V kolumną obcych interesów w Polsce. Są bezczelnymi zdrajcami rozzuchwalonymi swą dotychczasową bezkarnością. Nienawidzą Polski do trzewi. Nie są to oczywiście cytaty z Gomułki, Bieruta czy Jaruzelskiego, bo nie trzeba przekopywać pożółkłych kart gazet w poszukiwaniu stenogramów, relacji, przemówień i zebrań, żeby znaleźć stosowne argumenty. Albowiem czy fakt, że są to słowa członka obecnie rządzącej partii ma jakiekolwiek znaczenie? Bezsprzecznie opozycja to zakała i byt zbędny, nie tylko w demokracji ludowej, ale także w każdej innej.

Opozycja przeszkadza władzy, każdej władzy, w doskonaleniu systemu i przekształcaniu kraju w raj. Tam, gdzie nie ma opozycji, tam może i dobrobytu też nie ma, ale znacznie łatwiej rządzić, panuje ład, porządek i spokój. Nie ma także problemu z terrorystami. Chyba, że władza postanowi inaczej.

Oprócz opozycji w rządzeniu przeszkadza historia. Zwłaszcza wtedy, gdy występują w niej postaci, którym przedstawiciele władzy do pięt nie dorastają. Dlatego z pomników i portretów znikają zasłużone twarze, a pojawiają się ludzie, którzy dla kraju nie zrobili zgoła nic, a jedyną ich zasługą było to, że byli. W reżimach totalitarnych nawet ze zdjęć potrafiły znikać postaci, z którymi władzy stawało się nie po drodze. Na ten przykład Józefowi Stalinowi nie wystarczało fizyczne eliminowanie opozycji. Ludzi usuwano także z oficjalnych dokumentów, książek i zdjęć. Fotografie retuszowano usuwając z nich wszystkich, o których istnieniu władza nie chciała pamiętać.

Portret nieznanego mężczyzny

31 maja 2016 r. marszałek Sejmu Marek Kuchciński i przewodniczący Bundestagu Norbert Lammert otworzyli wystawę pod tytułem „Polacy i Niemcy. Historie dialogu”, dotyczącą relacji polsko-niemieckich w XX wieku. Przygotowało ją Muzeum Historii Polski z okazji 25-lecia Traktatu o Dobrym Sąsiedztwie. Na wystawie brak odniesienia do Lecha Wałęsy, który w stosunkach Polsko-Niemieckich odegrał kluczową rolę i dzięki któremu — pośrednio — runął mur berliński, a Niemcy zostały zjednoczone. Zamiast niego jest Lech Kaczyński i… premier Beata Szydło, zaś wszystkie przemiany Europa zawdzięcza Kościołowi. Nie wiadomo jaką rolę kościół odegrał w rozpadzie Związku Radzieckiego, ale niewątpliwie także niebagatelną.

Organizator wystawy przekonuje, że Bez listu polskich biskupów i zdania „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”, bez Memorandum Wschodniego niemieckiego Kościoła ewangelickiego i układu o podstawach normalizacji stosunków między Polską a RFN z 1970 r. oraz symbolicznego uklęknięcia Willy’ego Brandta przed pomnikiem Bohaterów Getta, które uznane zostało za publiczne wyznanie winy Niemiec za Holokaust i inne zbrodnie popełnione przez Niemcy podczas II wojny światowej, nie byłyby możliwe Msza Pojednania w Krzyżowej w 1989, Traktat graniczny w 1990 oraz podpisany 17 czerwca 1991 r. Traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. Traktat określił nowe perspektywy współpracy polsko niemieckiej, a dobre sąsiedztwo polsko-niemieckie stało się warunkiem rozszerzenia NATO i Unii Europejskiej.

W związku z tymi faktami należy w trybie pilnym wszcząć procedurę odebrania Lechowi Wałęsie Nagrody Nobla i przyznania jej biskupom. Niestety, jest też zła, a wręcz tragiczna wiadomość. Otóż Traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy ratyfikował w 26 listopada 1991 roku p. Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Lech Wałęsa. I tego się wymazać nie da!


Portret nieznanego mężczyzny z wąsem rys. Jacek Fedorowicz. Była to odpowiedź na twierdzenie władz, że Wałęsa, inicjator dziesięciomilionowego, niezależnego związku zawodowego jest nieznanym nikomu, zwykłym obywatelem.

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. W polskiej historii to nie pierwszyzna, że nie uznaje się kogoś i stygmatyzuje.
    Powody bywały różne.
    Niewłaściwe pochodzenie.
    Niewłaściwe, obco brzmiące nazwisko.
    Niewłaściwe poglądy.
    Niewłaściwa religia.
    Niewłaściwa…opcja seksualna.
    Niewłaściwy kolor skóry.
    Niewłaściwi…przodkowie.

    Bardzo często ci uznani na świecie, nie byli ważni, nie byli honorowani w Polsce, pamięć o nich ukrywano tak skutecznie z w/w powodów, że stali się nieznanymi. Dla byle jakich interesów, układów, sprzedajnych okazji przynoszących zysk.

    Co nas czeka?

    „Nie istnieje człowiek, sprawa, zjawisko, a nawet żadna rzecz, dopóty, dopóki w sposób swoisty nie zostały nazwane. Władzą jest, wiec moc swoistego nazywania ludzi, spraw, zjawisk i rzeczy tak, aby te określenia przyjęły się powszechnie. Władza nazywa, co jest dobre, a co złe, co jest białe, a co czarne, co jest ładne, a co brzydkie, bohaterskie lub zdradzieckie; co służy ludowi i państwu, a co lud i państwo rujnuje; co jest po lewej ręce, a co po prawej, co jest z przodu, a co z tyłu. Władza określa nawet, który bóg jest silny, a który słaby, co należy wywyższać, a co poniżać.”

    Nazywanie według uznania władzy zaczęło się po 1945 r.
    Widocznie idzie to NOWE. Nowe niekoniecznie jest tym lepszym, ale jest.

    Opozycja pokazuje jak jest słaba, jak brakuje jej sensownych programów, umiejętności bycia w polityce, nawet wspólnoty działań w tak dla niej niekorzystnej sytuacji.
    Wielu opozycjonistów zacznie przechodzić do najsilniejszej partii w nadziei na jakiś stołek, posłowanie. Staną się takimi członkami do podnoszenia swoich łapsk,  lepkich na władzę jakąkolwiek.

    1. Dziś w radiu tokującym u Passenta Selin tłumaczył, że wystawa w Berlinie to ta sama wystawa, którą wystawiano w zeszłym roku w Polsce i którą widziała Kopacz i „wtedy nikt szat nie rozdzierał”. Niestety jestem bezradny wobec takiej argumentacji. Passent też zachował się jak dupa, bo nie zapytał jaki w takim razie ma sens dobra zmiana i na czym polega, skoro wszystko schrzanione przez poprzedników pozostaje nadal schrzanione?