Damy, rozdamy, wydamy

Wielki polski mąż stanu, myśliciel i wizjoner rzekł był na początku urzędowania: Trzeba także stworzyć zachęty, by czasowi migranci wracali do kraju. Tu będą mieć możliwość uzupełnienia wiedzy i umiejętności, pozyskania środków na własną działalność gospodarczą rejestrowaną szybko i sprawnie, a sieć elektronicznego doradztwa i pośrednictwa pracy pomoże im w dokonywaniu decyzji o powrocie jeszcze kilka miesięcy wcześniej niż dzisiaj to planują. Trzeba przyznać, że to, co trzeba było stworzyć, zostało stworzone i znaleźliśmy się w ścisłej światowej czołówce państw o znacznym stopniu niejasności i skomplikowania przepisów odnoszących się do działalności gospodarczej co skrzętnie odnotował Global Benchmark Complexity Index. Nie psujmy sobie nastroju konstatacją, że to sukces à rebours, ponieważ owszem, zajmujemy siódmą lokatę na 81 krajów, ale niestety od końca. Od zaszczytnego, pierwszego miejsca dzieli nas już dosłownie tylko kilka zachęt!

Skoro już o wielkim człowieku mowa, to odnotujmy dwie jego olbrzymie pasje. Pierwszą było kopanie piłki, zwane pieszczotliwie harataniem w gałę, drugim skoki. Jeśli o osiągnięciach na pierwszym polu niewiele wiadomo, to wyniki w drugim są oszałamiające. Można o nich przeczytać tutaj, więc nie ma sensu rozpisywać się tutaj na ich temat.

Ponieważ skoków cywilizacyjnych nigdy dość, poskakać postanowiła także pani premier Kopacz. Dziśzapewniałagdy oficjalnie startujemy z kolejnymi środkami europejskimi, mamy jeden prosty, ale ambitny cel. Rekordowe fundusze europejskie mają pozwolić nam na kolejny skok cywilizacyjny. Żeby tak się stało, każdą złotówkę — powtórzę — każdą złotówkę z tych 500 miliardów zainwestujemy w przemyślany sposób.

Śledząc kolejne skoki cywilizacyjne nie można oprzeć się wrażeniu, że ciąży na nich piętno. Że to jest Gierka dziedzictwo duchowe — zanim skoczyli upadli na głowę. Jak można mówić o skoku cywilizacyjnym jeśli ma się kulę u nogi (złośliwi twierdzą, że kilka KUL) w postaci gigantycznego długu publicznego? Pani Kopacz rzuca przykładowymi miliardami, które da a to na naukę, a to na innowacje, a to na rozwój… konkurencyjności. Tak! Pani premier zamierza przeznaczyć 20 miliardów złotych na rozwój konkurencyjności! Równie dobrze może przeznaczyć je na rozwój dalekowzroczności albo praworęczności. Bo co oznacza „rozwój konkurencyjności”? Dopłaty, dzięki którym firma owszem, będzie konkurencyjna, ale tylko tak długo, jak długo będzie dotowana? Jak to wpłynie na pozostałe firmy, które nie załapią się na easy money?

Wspomniany na wstępie wielki wizjoner w pierwszym exposé nie tylko snuł wizje zachęt zachęcających Polaków do powrotu z emigracji, ale także dostrzegał zagrożenia i ostrzegał przed nimi. Budowa wzajemnego zaufania wymaga — tłumaczył — by polityka gospodarcza rządu oparta była na realnych podstawach, by jej horyzont wybiegał poza termin kolejnych wyborów. Państwo, które żyje na kredyt, nie będzie dla obywateli godne zaufania. Deficyt budżetu oznacza stały wzrost długu publicznego i wysokie koszty spłaty odsetek od tego długu.

Czy festiwal rozdawnictwa rozpoczęty w roku podwójnych wyborów przez premier Kopacz można uznać za politykę gospodarczą opartą na realnych podstawach, której horyzont wybiega poza najbliższe wybory? W swoim wystąpieniu pani premier ani słowem nie zająknęła się o gigantycznym deficycie finansów publicznych. Skok cywilizacyjny w ochronie zdrowia skwitowała jednym zdaniem: Tak jak dotychczas część funduszy europejskich przeznaczymy na kulturę i ochronę zdrowia. Słuchając wystąpienia nie można oprzeć się wrażeniu, że to taka ot gawęda bez większego znaczenia. Że można by ją streścić w jednym, za to do bólu szczerym zdaniu: „mamy niepowtarzalną szansę zmarnować kolejne 500 miliardów i jeśli ich nie zmarnujemy i nie doprowadzimy kraju do bankructwa, to tylko cudem”.

Jak w ogóle można mówić o skoku cywilizacyjnym, skoro chorym pozostaje modlitwa? Ponad dwa lata temu premier Donald Tusk, obecnie na obczyźnie, deklarował, że Skrócenie kolejek jest niezbędne, zarówno jeśli chodzi o lekarzy pierwszego kontaktu, jak i o specjalistów. (…) W ciągu kilku miesięcy minister musi mi zameldować, że problem rozwiązał. Jeśli powie, że nie da rady — przyjdzie następny, który to zrobi. Obserwując jego wysiłki zmierzające do skrócenia kolejek w onkologii, jestem jednak dobrej myśli. Te propozycje muszą być gotowe wiosną. Co mamy na wiosnę rok później? Ano kolejny skok na głowę, fikcyjny, nierealny, bezsensowny pakiet kolejkowy, który nie rozwiązał żadnego problemu, za to stworzył nowe. Nie rozwiązał, bo nie mógł. Tak jak czternastoletnie „doskonalenie systemu reglamentacji” w czasach realnego socjalizmu nie spowodowało zmniejszenia kolejek i poprawy zaopatrzenia, a wręcz przeciwnie — kartki puchły od dopisywania do nich kolejnych deficytowych dóbr. Doszło do tego, że nawet wódka była reglamentowana. Sprawę załatwiła dopiero zmiana systemu. Identycznie jest z socjalistycznym tworem jakim jest NFZ obracającym poza wszelka kontrolą miliardami realnych pieniędzy. Jak wygląda cywilizacyjny skok w służbie zdrowia przekonują się boleśnie pacjenci, którzy nie otrzymali zielonej karty, bo nie, choć powinni. Którym każe się czekać kilka miesięcy na badania i operacje. Którzy nie mają tyle szczęścia co pacjent, któremu towarzyszyła kamera telewizji TVN przy tworzeniu reportażu pod tytułem Wygrać z rakiem. Pakiet onkologiczny w ocenie pacjentów.

Donald Tusk w zeszłym roku obiecał znieść limity w leczeniu onkologicznym. Będę czujnie obserwował prace ministra zdrowia i całego resortu na rzecz wprowadzenia w życie tzw. pakietu kolejkowego, który ma rozwiązać problem dostępu do specjalistów m.in. onkologii — oznajmił i wyjechał z Polski. Limity zostały. Z tego powodu aż dziewięć szpitali i prawie siedemdziesiąt przychodni specjalistycznych złożyło w Narodowym Funduszu Zdrowia wnioski o rezygnację z pakietu onkologicznego.

Co na to wszystko lekarze? Ano kierując się głęboką troską o pacjentów i swoim wysokiej klasy sumieniem wszczęli postępowanie dyscyplinarne przeciwko tow. Arłukowiczowi za „negatywne opinie o innych lekarzach”. Bo nawet jeśli lekarz nie leczy, lecz kaleczy, stawia niewłaściwą diagnozę, bierze łapówki, sprzeniewierza się przysiędze Hipokratesa, bierze pieniądze za niewykonane procedury, to jest to karygodne, ale żeby o tym zaraz trąbić publicznie?

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Służba zdrowia? Co za bzdura? Jaka służba??? To my im służymy… do wyłudzania kasy. Naszej kasy. Odkąd człowiek stał się towarem, nie mamy szans na przeżycie.Mamy płacić dopóki mamy a później umrzeć.

  2. Państwa otrzymują różne „ksywki”: demokratyczne, komunistyczne, republikańskie. Otrzymują też dodatkowe określenia jak reżimowe, zniewolone, królestwo itd.
    Jak nazwać państwo, które obywatela przymusza swoimi przepisami do łamania przysiąg, przepisów?
    Ustalony jest kodeks określający co obywatel dostanie w wymiarze karnym gdy…….złamie złożoną przysięgę.
    Piszę o lekarzach i staromowie według Hipokratesa.
    Z drugiej strony inne przepisy NIE POZWALAJĄ lekarzowi leczyć chorego, bo za tym zakazem stoi niemoralny, pozbawiony wszelkich zasad etycznych NFZ.
    Nie tylko niemoralny, ale i nie podlegający żadnym karom!!!
    O tym, że w szpitalach są „moce przerobowe” świadczą wykonywane zabiegi PRYWATNE. Tzn. opłacone przez osoby posiadające ubezpieczenie zdrowotne.
    NFZ określa ile kosztuje, ile szpital dostaje albo nie dostaje. Bo zdarzają się lekarze, dla których słowa Hipokratesa nie są pustą formułką. Szpital ma wtedy nadwykonania. I za to karnie nie będzie miał zapłacone.
    Pomógł choremu? Ma zostać ukarany!!!!
    Komuś takie zachowania kojarzą się z panami nazi? Mnie tak. Nie udzielanie pomocy potrzebującemu, bo SYSTEM tego nie przewiduje, skazywanie go na cierpienie, bo SYSTEM tak każe jest nieludzkie.

    ŻADEN z polityków nawet się nie zająknie, że system jest niesprawny i nieludzki. ONI na pomoc lekarską nie muszą czekać. Mają swoją lecznicę.
    Młodzi lekarze przychodzący do zawodu szybko uczą się, że nie zdolności, umiejętności są ważne, a układy.
    Niechby któryś zabawił się w……Judyma, no niechby spróbował.
    To jest przerażające, że lekarz MUSI złożyć przysięgę Hipokratesa, a państwo swoimi przepisami realizację przysięgi uniemożliwia mu.

    Jak nazwać….takie państwo?