Czy Watykan zbudowano na kłamstwie? (gdzie ja to czytałem…)

Często w rozmowie posługujemy się argumentami opartymi na zasłyszanych lub przeczytanych gdzieś informacjach. I często nie jesteśmy sobie w stanie przypomnieć gdzie to czytaliśmy lub słyszeliśmy. A są to informacje często warte zachowania, do których niestety bardzo trudno dotrzeć. Myślę, że warto je uchronić od zapomnienia umieszczając pod wspólnym podtytułem „gdzie ja to czytałem…” i tym samym ułatwiając dotarcie do źródła. W listopadowym numerze Świata Wiedzy (11/2014) ukazała się krótka notka na temat kłamstwa założycielskiego Kościoła Katolickiego pod tytułem Czy Watykan zbudowano na kłamstwie? Oto ona.

Czy jeden dokument może stworzyć mocarstwo? Czy cesarz może dać komuś prezent, który obdarowanemu zapewni 1700 lat władzy, bogactwa i wpływów? Czy można przymknąć oczy na jedno z największych fałszerstw w dziejach świata? Na te pytania Watykan od setek lat nie udziela jasnej odpowiedzi. Chodzi o pismo, które uznawane jest za jedno z najważniejszych w oficjalnej historii Kościoła katolickiego. Lecz cóż, jeśli tzw. Donacja Konstantyna to falsyfikat, a wydarzenie, dzięki któremu papiestwo zyskało wpływy o światowym zasięgu, w ogóle nie miało miejsca?

Przekraczając bramy Watykanu, wchodzimy na teren najmniejszego państwa na świecie, zajmującego powierzchnię zaledwie 0,44 km2, jednak niech nie mylą nas pozory. W samej Polsce Kościół katolicki posiada lub dzierżawi grunty o obszarze prawie cztery tysiące razy większym. Na całym świecie ma 1,2 miliarda wyznawców i jest nie tylko najpotężniejszą globalną organizacją, ale i jednym z największych posiadaczy ziemskich. Jego bogactwo i potęgę zapoczątkował jeden dokument, wystawiony rzekomo 1699 lat temu.
Cofnijmy się do roku 315 n.e. Miejscem akcji jest pałac cesarski w Rzymie. W środku nocy Sylwester, biskup Wiecznego Miasta, zostaje zaprowadzony pustym korytarzem do sypialni imperatora. Konstantyn, władca Cesarstwa Rzymskiego, milcząc, siedzi w półmroku, nie widać jego twarzy. Cesarz już od dawna nie pokazuje się publicznie. Dlaczego? Zagadka wyjaśnia się, gdy monarcha odwraca się w kierunku światła. Sylwester natychmiast rozpoznaje objawy strasznej choroby: skóra Konstantyna pokryta jest czerwonymi plamami. Nie ma wątpliwości – to wczesne stadium trądu. Cesarz podnosi się i spogląda papieżowi prosto w oczy.

Dzisiejszej nocy twój Bóg ukazał mi się we śnie — mówi władca Imperium Romanum, ważąc każde słowo. — Powiedział, że możesz uleczyć moją chorobę. — Konstantyn podchodzi do Sylwestra i wypowiada słowa, dzięki którym stosunkowo niewielka wspólnota wyznaniowa stanie się największą religią na świecie: — Chcę przyjąć chrzest.

Wydarzenie to zostało uwiecznione w dokumencie, z którego wynika nie tylko to, że władca przeszedł na chrześcijaństwo. Zanotowano także, że cesarz za sprawą sakramentu rzeczywiście został uleczony. W podzięce Konstantyn daruje Kościołowi ogromne dobra ziemskie w całej Europie i czyni siedzibę biskupa rzymskiego wiodącym ośrodkiem chrześcijaństwa. Tyle że ten dokument to falsyfikat. Do dzisiaj nie wiadomo, czy w ogóle kiedykolwiek doszło do spotkania Konstantyna z Sylwestrem. Faktem jednak jest, że Kościół katolicki w następnych stuleciach rósł i rozszerzał swoje wpływy, aż do VIII wieku, gdy jego prawa zostały zakwestionowane. Wówczas papież przedłożył dokument rzymskiego cesarza — dowód na zasadność roszczeń o władzę, dzięki któremu duże części Italii oficjalnie znalazły się w strefie wpływów Kościoła. Papiestwo zaczęło również odgrywać dominującą rolę w polityce, a nawet utrzymywać własną armię. To narodziny państwa watykańskiego.

Około roku 1440 pojawiają się pierwsze wątpliwości co do autentyczności Donacji Konstantyna. Powód? W dokumencie znajduje się wzmianka na temat Konstantynopola, które za życia Konstantyna nosiło jeszcze nazwę Bizancjum. Stolica Apostolska nie kwestionuje obecnie tego, że dokument jest falsyfikatem. Ale nie zamierza też dokonywać rewizji swego stanu posiadania…

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Mogę napisać, że żadne kłamstwo przypisywane KrK, żadne okrucieństwo ciągle obecne, żadna krzywda nie wydaje mi się nieprawdopodobna.
    Wypracowali metodę odpowiedzialności zbiorowej. Nie wypowiada się prawie wcale jakiś biskup, a tylko ich rzecznik głosi zdanie grupy. Nic nie wypływa na zewnątrz. OMERTA.

    Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości Polacy obudzą się i uregulują przepisami sprawy finansowe, nieruchomości przekażą na własność gminom, a „darowizny” z majątku państwa będą obłożone takim podatkiem, że nie będzie warto ich przyjmować.
    Jak na razie szkolnictwo na każdym szczeblu wygląda źle, a premier zamiast stworzyć odpowiednie warunki, dyskusję uczonych różnych branż, dobre zasady dawania studentom wsparcia, szuka „ratunku” za oceanem.

    Włosi potrafili odebrać Państwu Kościelnemu ogromne powierzchnie swojego kraju i zostawić im Watykan.
    Kiedy Polacy to zrobią?