Cud Tuska

Oto na naszych oczach, bez fleszy i fanfar zmaterializował się wielki cud. Cud, który złotymi zgłoskami zapisze się w annałach zarówno III RP jak i IV RP. Powstanie wiele prac analitycznych, analizujących zarówno przyczyny jak i skutki. Skutki dalekosiężne, odczuwane przez przyszłe pokolenia. Cud w cudowny sposób zadał kłam tym, którzy robili sobie pośmiewisko i kpili z licznych exposé i jeszcze liczniejszych obietnic składanych przez premiera Tuska.

O czym mowa? Oczywiście o wspólnym interesie, który połączył zwaśnione dotąd obozy. Okazało się, że nic tak nie scali oraz scementuje podzielonego na zwolenników PiS-u i zwolenników PO społeczeństwa jak wspólny skok na prywatną kasę. Kasę, którą od czternastu lat odkładają sobie na swoich indywidualnych kontach w OFE zarówno zwolennicy PiS-u jak i PO. I jedni i drudzy chórem, jak jeden mąż powtarzają, że OFE to „jeden wielki przekręt”. Co prawda banki to drugi wielki przekręt, ale na razie nikt nie domaga się, by czym prędzej znacjonalizować znajdujące się tam pieniądze.

Lecz cud polega nie na tym, że chórem. Cud polega na tym, że gnuśny, nieudolny, marnotrawiący czas, trwoniący środki, wspierający i sowicie wynagradzający swoich, niewiarygodny rząd D. Tuska, w tym jednym punkcie stał się wiarygodny, prawdomówny i godny poparcia. Miłośnikom PiS-u nie zapala się w głowie czerwona lampka ostrzegawcza, że jak PO coś chce „zreformować”, to na pewno zyskają na tym wybrani i bogaci. Z kolei miłośnikom PO nie zapala się w mózgu czerwone światełko ostrzegawcze, że jeśli PiS coś popiera, to to niczego dobrego nie wróży, a wręcz przeciwnie. I że na pewno nie zyskają na tym biedni. Bądź co bądź to bowiem PiS zlikwidowało trzeci próg podatkowy i obniżyło składki, choć obiecywało co innego. A PO podniosła podatki i składki, choć obiecywała co innego.

O OFE dyskutowano już wielokrotnie. Kłamstwa powtarzane zarówno przez PiS jak i PO mają większą siłę rażenia niż zdrowy rozsądek i opinie ekspertów. Żaden z tych, którzy popierają rządowe plany dewastacji nie zastanowił się jak to możliwe, że OFE był dobry i nie wymagał żadnych korekt, ani dokończenia reformy, a zaczął być podejrzany po tym, jak PO doprowadziła finanse państwa do poziomu, po przekroczeniu którego albo cięcia jak leci, albo bankructwo. To właśnie PiS zarzucało Rostowskiemu kreatywną księgowość. I nagle okazało się, że jeśli chodzi o OFE Rostowski to sprawny i wiarygodny fachowiec i świetny minister.

Powtórzmy sobie jedną podstawową prawdę, której politycy nam skąpią: to, jak działa OFE, reguluje ustawa (art. 134, pkt. 1 określa wysokość opłaty, owe zbrodnicze 3,5%). Jeśli OFE, jak twierdzi Rostowski, działa źle, to on, Rosowski jest za to odpowiedzialny. Tym bardziej, że w przygotowanej w 2009 roku na zamówienie premiera Długookresowej Strategii Rozwoju Kraju — „Raport Polska 2030. Wyzwania Rozwojowe” stoi czarno na białym, że należy dokończyć reformę emerytalną i włączyć do systemu tych, którzy zostali z niego z przyczyn politycznych, w interesie partii, wyłączeni. OFE wzmacniać, a nie osłabiać — brzmią wnioski Raportu.

O Raporcie oraz prowadzące do niego linki wspomniano tutaj, więc kto chce niech zajrzy. Tutaj z kolei podziwialiśmy tych, którzy domagają się, by rząd znacjonalizował ich czternastoletnie oszczędności. Ale nie domagają się wprowadzenia liniowych składek na ZUS i rentowych. Bo to by uszczupliło głodowe wynagrodzenia prezesów państwowych i prywatnych spółek. A skoro już mowa o prowizjach, to może warto by było odpytać pana ministra skarbu, dlaczego podległy mu bank PKO BP, który ostatnio przejął aktywa OFE należącego do Polsatu, także pobiera maksymalną stawkę? A przecież dwa lata temu już raz rząd OFE „reformował”. Schrzanił? To jaka gwarancja, że teraz nie schrzani jeszcze bardziej?

Jest jeszcze inna kwestia związana z przejęciem OFE, o której się dotąd nie mówiło. Jeśli rząd przejmie aktywa, jak się przymierza, to przeczytamy: „Leszek Czarnecki starł się na radzie nadzorczej z urzędnikiem resortu skarbu”, „Amrest — największa państwowa sieć restauracji”, „Skarb państwa jest największym akcjonariuszem Agory”, „Jacek Faltynowicz prezesem państwowej firmy budowlanej”, „Grupa Kęty po ośmiu latach znów jest państwowa”. I nie będą to wcale primaaprilisowe żarty „Pulsu Biznesu”. Tak będzie, jeśli rząd zdecyduje się na przejęcie aktywów OFE. Według „Gazety Wyborczej” rząd chce ściąć składkę do OFE i przenieść do ZUS aktywa warte 110 mld zł. W takim scenariuszu da się uniknąć nacjonalizacji prywatnych biznesów, ale za cenę kilkuletnich, głębokich spadków na warszawskiej giełdzie. Więcej o tym aspekcie sprawy OFE w Pulsie Biznesu.

Z kolei Gazeta pisze, że przeciwnicy OFE argumentują, iż „państwo żeby przekazać składkę płaconą przez pracowników do OFE zadłuża się emitując obligacje, które potem za przekazane pieniądze wykupują OFE”. A ponieważ dla posługujących się chłopskim rozumem wszystko jest proste, więc i recepta jest prosta — „ściąć składkę o część inwestowaną w obligacje”. Ale najlepiej – „zabrać portfel obligacji wart ok. 110 mld zł i przekazać do ZUS”. Tyle, że to mit, równie wiarygodny jak zapewnienia premiera, że obniży podatki. Bowiem od trzech lat OFE nie tylko mniej kupują obligacji skarbu państwa, ale wręcz się ich pozbywają. Wybierają obligacje korporacyjne (zainwestowały w nie już 11,03 mld zł) i akcje. Krajowemu Funduszowi Drogowemu OFE pożyczyły 17,88 mld zł, czyli 72 proc. zebranych przez niego pieniędzy z emisji obligacji, a 1,46 mld — samorządom, obejmując obligacje komunalne.

Trudno podejrzewać, że minister Rostowski nie wie o tym. Jeśli mimo to chce dobrać się do pieniędzy z OFE finanse państwa muszą być w stanie opłakanym. Rosji znacjonalizowanego majątku starczyło na 70 lat. A eksperyment kosztował życie milionów. W PRL-u już po 45 latach kraj zbankrutował — brakowało dosłownie wszystkiego. Na ile wystarczy nacjonalizacja OFE? Co zrobi rząd, gdy rządowych obligacji nikt nie zechce nawet za darmo, bo Tusk, jak Orbán na Węgrzech, twardo i odważnie  wywalczy dla Polski obniżkę ratingu do poziomu śmieciowego?

Dodaj komentarz