Córka leśniczówki

Polecenia były jasne i nawet tłumaczyć nie trzeba było в чём дело. Język to narzędzie służące porozumiewaniu się. Wystarczy go zafałszować, pozmieniać znaczenie słów, wypaczyć, aby nie dało się porozumieć. Dogada się ktoś, kto za w pełni ukształtowanego człowieka, dziecko poczęte, uważa zygotę, z kimś, kto ją uważa za komórkę powstałą w wyniku zapłodnienia? Nie dogada się. I o to chodzi. A przecież jest wiele, bardzo wiele słów, które bez wysiłku można przekształcić w dźwięki inaczej rozumiane przez jednych, inaczej przez drugich.

Znaczenie słów to jedno, a reguły rządzące językiem to drugie. Od uderzenia w znaczenie jeszcze bardziej destrukcyjne jest uderzenie w podstawy, konstrukcję, szkielet, na którym wszystko się wspiera. To zadanie wzięły na siebie kobiety, które postanowiły walkę o równość płci przeprowadzić za pomocą brawurowej szarży na pryncypia. I oto mamy zmasowany, bezpardonowy atak na fundamenty państwa prawa z jednej strony i fundamenty języka z drugiej.

Język polski uważany jest za jeden z trudniejszych i bardziej zawiłych języków świata. Przetrwał mimo, iż państwo zniknęło z mapy Europy, a zaborcy robili wszystko, by go wyeliminować. Nie udało im się, a zawdzięczamy to oczywiście naszym żennym (bo przecież nie mężnym), niezłomnym przodkiniom, które z narażaniem życia organizowały liczne powstania i protesty, kultywowały polską mowę gdzie się tylko dało. Doskonale sportretował to Stefan Żeromski opisując nieomal zrusyfikowanych Polaków, na polską stronę przeciągniętych przez B. Sieger (co po polsku znaczy ‚zwycięzca’), która z miłości do polskiej mowy zmieniła nazwisko na Zygier (co po polsku nie znaczy nic).

Jak trudny jest język polski bardzo łatwo przekonać się na własne oczy. Wystarczy wejść na dowolną stronę internetową, forum, wziąć do ręki dowolną gazetę. Tutaj ciekawostka — po liczbie błędów i ich rodzaju bardzo często można poznać sympatie polityczne. Z kolei włączenie radia względnie telewizora pozwoli na własne uszy stwierdzić, że polska szkoła przed reformą nie uczyła prawidłowego akcentowania. Studia też można było skończyć bez tej umiejętności. A i w mediach, gdzie mowa jest podstawą, umiejętność poprawnego wysławiania się nie stoi na pierwszym miejscu.

Co przeciętny Kowalski ma myśleć o medium, które piętnuje działania zmierzające do zniszczenia fundamentów, na których wspiera się państwo prawa, uderzając jednocześnie w fundamenty języka? Co przeciętny Kowalski ma myśleć o portalu uprawiającym żałosną propagandę, której celem na przykład jest wykazanie, że ministra Mucha była lepszą ministrą niż minister Bańka ministrem? Żmudnie, punkt po punkcie autor wykazuje, że nie może być dobry ktoś, kto nie tylko nie jest kobietą, ale na dodatek nie jest także z PO. Gdyby kiedyś przejrzał na oczy i opowiedział się po właściwej stronie, jak Sikorski czy Kluzik-Rostkowska, to co innego. Wtedy jeśli nie stanie się lepszy, to na pewno nie będzie aż tak zły.

Tam gdzie można, gdzie zasady na to pozwalają, a gdzie żeńskich form nie ma, trzeba je tworzyć. Jak mus, to mus. Ale tak, jak nie wolno podporządkowywać państwa jednej partii, tak nie wolno naginać polszczyzny do widzimisię jednej grupy społecznej. Zrównywanie praw bowiem nie na tym polega. Potwierdza to sam zainteresowany przyznając, że przemożny wpływ na traktowanie kobiet ma stereotyp, a nie końcówka rzeczownika: Witold Bańka przypisał ministrze Musze zachowania wpisane w stereotyp „kobietki”, która potrafi tylko dbać o kwiaty. Aż nie można nie zakrzyknąć z oburzeniem „Ministrze! Jak pan śmiał przypisać ministrze! Wstyd ministrze!”

Ktoś, kto coś zmienia powinien mieć przygotowany scenariusz, znać odpowiedzi na podstawowe pytania. Chociażby jak odmieniać te słówka? Bez znaczenia czy w zreformowanej czy — jak chce obiektywny portal śledczy — zdeformowanej szkole, dzieci trzeba nauczyć jak należy posługiwać się nimi poprawnie. No więc jak się odmienia ministra? Jak wygląda liczba mnoga? Jeśli tak się zdarzy, że w rządzie będą same ministry, to jak nazywać się będzie Rada ministrów? Rada ministr? Rada ministryw? Deforma oświaty jest godna potępienia, a deforma polszczyzny nie?

Przekleństwem naszych czasów jest to, że każdy uważa się za eksperta i lekce sobie waży opinie tych, którzy się na rzeczy znają z racji wykształcenia, doświadczenia, wiedzy. Redaktor nie musi zasięgać porady u jakiejś Rady Języka Polskiego, która jest, jak skądinąd wiadomo, zespołem kolesi. Co członek takiego zespołu, nawet z tytułem profesorskim językoznawstwa, może wiedzieć? W porównaniu na przykład z doktorem psychologii, który o języku wie wszystko? Dowód? A proszę bardzo: Środowisko sportowe jest zmaskulinizowane i antykobiece, czego wyrazem były kpiny dziennikarzy z kobiety-ministry. Każdy przyzna, że na co dzień spotykamy się z sytuacjami analogicznymi i równie nagannymi. Chociażby Puszcza Białowieska. Wiadomo powszechnie, że środowisko leśników jest zmaskulinizowane i antyekologiczne, czego wyrazem są kpiny dziennikarzy z córki leśniczego.

Skoro już o tym mowa, to warto wspomnieć, że ministrowi chodziło o córkę kobiety. Tyle, że portal śledczy nie może tego ujawnić dopóty, dopóki tęgie głowy nie wymyślą jak się kobieca wersja tej profesji nazywa. Leśniczówa? Leśna? Leśnicza? Z drugiej strony czy warto schodzić aż tak nisko w hierarchii? Jaką korzyść odniosą maltretowane kobiety z tego, że w sądzie nie świadek lecz świadkini, świadczyni czy świadka zaświadczy, że mężczyzna nie działał w obronie własnej? A z ministry, magistry czy profesory odniosą.

Trzeba na każdym kroku uwypuklać płeć. Bez tego o równości nie może być mowy. Podkreślanie na każdym kroku wyznania, narodowości lub choćby tylko karnacji zamachowców pozwoliło w krótkim czasie zrównać uchodźców z terrorystami. Czyli da się!

 

PS.
Zyger nie była kobietą. Podobnie jak Kopernik. Jednak można odnieść wrażenie, że kiełkować zaczyna także pokusa korygowania płci postaciom historycznym. Kwerenda dzieł literackich pod kątem elementów antykobiecych, szowinizmu, ksenofobii zaczyna przybierać niepokojące rozmiary. Murzynek Bambo Tuwima stał się niepoprawny politycznie, podobnie jak piosenki Maryli Rodowicz, która ubolewała z jednej strony, że dziś prawdziwych Cyganów już nie ma, a z drugiej chciała by z nimi jechać. Bo dla prawdziwego ideologa, a zwłaszcza ideolożki, nie ma znaczenia o czym mowa, liczą się tylko użyte słowa. A czasem także kto je wypowiada.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Myślę, że sprawa jest dość prosta. Kiedyś kobiety marzyły o rycerzu na białym koniu, składającym wiersze o miłości.
    Dziś marzą o stanowiskach, bo nie można przeczytać zmian nazw zawodów niższych od ministry. Już żadna nie marzy by być inżynierą, bo przy wysiłku umysłu i skorzystaniu z nauki, każda chętna może inżynierą zostać.

    Każda sztuczność źle wygląda i niewiele osób zechce z takiej nowomowy skorzystać.