Co się odwlecze, to nie uciecze

Prezydent zawetował dwie z trzech ustaw „sądowych”. Hipotezy są dwie. Pierwsza mówi, że „wybił się na niepodległość”. Przemawia za nią Schetyna, który dzisiaj chce powiedzieć, że trzeba. Dzisiaj chcę powiedzieć, że wstawanie z kolan to jest proces, ale nie może polegać na tym, że zostaje się klęcząc na jednym kolanie. Trzeba mieć odwagę podnieść głowę do góry i przyjąć konsekwentnie te wszystkie efekty wybijania się na prezydencką niepodległość i suwerenność, na budowanie swojej pozycji. O jakiej pozycji mówi tak obrazowo lider opozycji? O dwóch kolanach, czyli wecie. Mówi o dwóch, bo zostało trzecie. Podobnie uważa Kukiz, który widząc prezydenta ucałował telewizor. Mogę trzy ręce na sercu położyć i powiedzieć, że do tej pory nas pan prezydent trzymał w niepewności. Ja jak zobaczyłem oświadczenie pana prezydenta, pocałowałem ekran telewizora. Trzy ręce z tego samego powodu.

Co charakterystyczne, acz warte odnotowania, opozycja nie potrzebuje żadnych badań, żeby wiedzieć, że wymiar sprawiedliwości wymaga głębokich, jeśli nie wręcz bezdennych reform. Wystarczy, że PiS tak uważa. Tak, tak, tak — powiada opozycja — ale nie tak. Powoli, z namysłem można osiągnąć więcej. I to jest prawda. Potwierdził to Jacek Żakowski, który od prof. Rzeplińskiego usłyszał, że PO swego czasu proponowała reformę KRS polegającą na tym, by sędziów do tej instytucji wybierali… posłowie. Brzmi znajomo?

Druga z hipotez głosi, że to, czego byliśmy świadkami, to jest przedstawienie wymyślone i wyreżyserowane przez naczelnego stratega. Za tą tezą nie przemawia Schetyna i Kukiz, lecz poszlaki. Po pierwsze szalone tempo procedowania i forsowanie ustawy z błędami. Po drugie weta prezydenta, które niczego nie zmieniają, odsuwając jedynie zmiany w czasie. Po trzecie wreszcie jeśli reforma KRS i Sądu Najwyższego może poczekać, to sądów powszechnych w żadnym razie. Wynika to bezpośrednio z przepisów. Jeśli bowiem prawidłowość przebiegu wyborów do parlamentu, które będą dopiero za dwa lata, ocenia Sąd Najwyższy, to w przypadku „wyborów do organów stanowiących jednostki samorządu terytorialnego”:

Art. 392. § 1. Protest wyborczy wnosi się na piśmie do właściwego sądu okręgowego w terminie 14 dni od dnia wyborów.

Art. 394. § 1. Sąd okręgowy rozpoznając protesty wyborcze rozstrzyga o ważności wyborów oraz o ważności wyboru radnego.
§ 2. Sąd okręgowy orzeka o nieważności wyborów lub o nieważności wyboru radnego, jeżeli okoliczności stanowiące podstawę protestu miały wpływ na wyniki wyborów.

Poseł Jakubiak Marek, który należy do posłów najlepiej poinformowanych twierdzi, że wszystko wskazuje. Wszystko wskazuje na to, że wybory samorządowe zostaną przeniesione, być może na wiosnę 2018. I doprecyzowuje: To domena Sejmu i PKW. Mówi się o tym w sejmowych kuluarach. Jeśli wybory rzeczywiście miałyby odbyć się na wiosnę, to ustawa o sądach powszechnych nie mogła czekać. Ponieważ — co oczywiste — do wiosny już wszystko musi być zapięte na ostatni guzik. Oczywiście nie po to, by tam, gdzie wyniki wyborów okażą się niesatysfakcjonujące sądy mogły dokonać korekty, ale wręcz przeciwnie, po to, by wszystko przebiegało uczciwie i zgodnie z prawem.

Niestety, nie ma powodu do niepokoju, ponieważ opozycja czuwa i nie pozwoli. Na przykład Schetyna chce powiedzieć dzisiaj. Dzisiaj chcę powiedzieć, że brakuje tego jednego weta. To jest ważna ustawa, ustawa o ustroju sądów powszechnych, bo ona oddaje prokuratorowi generalnemu, politykowi PiS, politykowi większości rządzącej możliwość obsadzania dyrektorów, zarządzających osób, zarządzających sądami. Bardzo niebezpieczne. I bardzo wpływające na rzeczywistość dotyczącą władzy sądowniczej. Czy dzisiaj można odmówić Schetynie racji gdy chce powiedzieć? Absolutnie nie można. Czy można mieć nadzieję? Absolutnie… można. Przecież Schetyna mówi wyraźnie: dzisiaj chcę. A ponieważ chciał też wczoraj, przedwczoraj i tydzień temu, to nadzieja, że zechce również jutro i pojutrze nie jest płonna i ma solidne podstawy.

Inny lider opozycji, specjalista od światełek w tunelach, zajęty jest gubieniem ogona. W tym celu udał się do prokuratury, bo w prokuraturze nikt nie ośmieli się go inwigilować. Korzystając z pobytu poinformował o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 231. § 1. kodeksu karnego, czyli o przekroczeniu uprawnień przez funkcjonariusza. Na czym polegało przekroczenie? Ano funkcjonariusze postanowili upewnić się, że za Petru nie podąża tajemniczy osobnik z nożem kuchennym lub wiązką handgranatów. Bo gdyby, odpukać, ktoś p. Petru zrobił krzywdę, to kogo by opozycja oskarżała o zaniedbania, o to, że nawet posłom państwo nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa? No kogo? Drugi lider opozycji nie poszedł do prokuratury, bo poszedł dalej. Szukanie haków, obserwacja, przyczepianie ogona, próby zastraszenia to ubeckie metody. I wy walczycie z postkomuną? Wstyd, panie @mblaszczaka Twitterze.

Tymczasem organ pana, któremu powinno być wstyd wystosował pismo do Fundacji Obywateli RP (oko.press pod hasłem „Zobacz Statut Fundacji Obywateli RP” podało fake-link), w którym — jak to przewidział ob. wieszcz Mickiewicz Adam — „śmieszy, tumani, przestrasza”. To pismo jednak na tak zwanej opozycji nie robi żadnego wrażenia, i nawet Schetynie nie kojarzy się z „ubeckimi metodami”. Jest to o tyle zdumiewające i niezrozumiałe, że niedługo zarówno Schetyna jak i Petru nie będą mieli gdzie i z kim lansować się. Bo na organizowane przez nich manifestacje nikt nie przyjdzie, a z pozostałymi dzięki ich bierności władza szybko rozprawi się nie tak, to inaczej.

W tej sytuacji pokładanie jakichkolwiek nadziej w partii opozycyjnej mija się z celem. Wystarczy wspomnieć jak zachowywała się przed wyborami, gdy sondaże pikowały. Nawet przegrana Komorowskiego, któremu kilka miesięcy wcześniej dawały wygraną w pierwszej turze, niczego tych ludzi nie nauczyła i zamiast odrobiny pokory wykazali jeszcze większą butę i arogancję, grzebiąc przy Trybunale Konstytucyjnym, organizując idiotyczne referendum itp. Nieco zdumiewa jednak postawa Nowoczesnej, która pod wodzą nieudolnego lidera zmierza wprost ku niebytowi. Człowiek, który podczas protestu w obronie sądów bredzi o telewizji, a podczas protestu w sejmie zabiera dupę w troki i wyjeżdża na zasłużony w swoim mniemaniu urlop zostawiając żonę w kraju, to nie lider, to…

Sądy zostały wzięte. Jeśli Schetynie i Petru naprawdę wydaje się, że wystarczy stworzyć wspólne listy by wygrać wybory samorządowe, to powinni jak najszybciej udać się po rozum do głowy. Niestety, z góry wiadomo, że z tej ekspedycji wrócą z niczym…

Dodaj komentarz