Co by tu jeszcze…?

Gdy byłem mały… Nie, nie chciałem być żołnierzem. Nie miałem kosy na sztorc ani hełmu z gazety. Gdy byłem mały chodziłem do szkoły, a szkoła chodziła do kina na obowiązkowe seanse filmowe. Były to filmy wybitne i przedstawiały życie zwykłych ludzi w prawdziwym świetle. Co prawda gdyby nie przymus nikt o zdrowych zmysłach na taki film by nie poszedł, a już na pewno nie żaden dzieciak sam lub z rodzicami, ale nie zmienia to faktu, że były to arcydzieła. Z reguły produkcji radzieckiej.

Każdy film poprzedzany był prelekcją prelegenta, który naświetlał tło historyczne i społeczne, ze szczególnym uwzględnieniem doli uciskanego chłopa i wykorzystywanego robotnika i tłumaczył jak należy obraz odbierać, rozumieć i na co szczególnie zwrócić uwagę. Gdy, niezwykle rzadko, zdarzył się film produkcji imperialistycznej, prelegent w pierwszym rzędzie demaskował jego kłamliwość i zakłamanie i zwracał uwagę na te fragmenty i sceny, które mimo fałszywości całości pokazują prawdę. Gdy film był zbyt trudny dla dzieci, ale ze względu na swe walory godny zaprezentowania, szeroko omawiane były nie tylko walory moralne, ale także obszernie wyjaśniano o co chodzi.

Dziś historia zatoczyła koło i na stronach Gazety mamy filmiki, a nad nimi prelegenta, który punkt po punkcie tłumaczy o co chodzi. Filmiki najczęściej przedstawiają jakąś gadającą głowę, która gada coś mniej lub bardziej sensownego, często kompletnie bez związku z treścią artykułu. Pierwszy z brzegu przykład. Materiał pod tytułem „Dymisje w TVP. Pożegnania na Facebooku, a w „Wiadomościach” do widzów: „Do zobaczenia. Oby…. Tezy:
1. Dyrektorzy TVP1, TVP2, TAI i TVP Kultura podali się do dymisji
2. Decyzja jest protestem na PiS-owską nowelę ustawy medialnej.
3. Dymisje zostały przyjęte przez prezesa TVP
4. Odchodzący pracownicy żegnają się z widzami

Reszta materiału jest nic nie znaczącym dodatkiem, który niczego nowego do tego, co podano w punktach nie wniesie, więc szkoda sobie nim zawracać głowę. To z kolei ewidentnie przełoży się na zyski z piano. Chyba, że plan jest taki, żeby za darmo czytelnicy musieli brnąć przez całe teksty, a po wykupieniu abonamentu mieli do dyspozycji podane w punktach streszczenie. Na dole omawianego materiału znajduje się filmik z materiałem dotyczącym, jak wynika z opisu, ostrej kłótni posłanek PiS i PO o ustawę medialną. „Wyleciałam z publicznej TV przez pani kumpli z partii” — głosi cytat nie wiadomo czyj. Jaki związek ma ostra kłótnia posłanek PiS i PO o ustawę medialną z 1) decyzjami, które są 2) protestem, a które 3) zostały przyjęte i 4) pożegnaniami być może wie autor materiału, ale tej akurat informacji nie ujawnia. Materiał nie wspomina także o zdymisjonowanej nie teraz, lecz cztery miesiące temu, w okresie wszechobecnej wolności i tolerancji p. Ewie Wanat, która pod kuriozalnym pretekstem została wyrzucona z publicznego radia RDC.

To co porabia PiS jest naganne i nie do przyjęcia. Jednak szczytem hipokryzji jest twierdzenie, że poprzednia władza robiła coś innego. Różnica polega na sposobach osiągania celów. PiS nie bawi się w niuanse, nie ogląda na prawo, prze do przodu jak czołg. PO robiła to samo stopniowo, bez pośpiechu dopinając swego. Chociażby ustawa o policji. Trybunał Konstytucyjny dał Platformie dużo czasu na poprawienie sprzecznych z konstytucją przepisów. Platforma jednak zwlekała do ostatniej chwili. Wreszcie tuż pod koniec kadencji wzięła się raźno do pracy i przygotowała na kolanie projekt, który o dziwo Krajowa Rada Sądownictwa, po zapoznaniu się z treścią projektu ustawy o zmianie ustawy o Policji oraz niektórych innych ustaw co do zasady opiniuje go pozytywnie. Można próbować dociec co dostrzeżono groźnego w projekcie PO zmodyfikowanym nieco przez PiS, czego nie dostrzeżono w niemodyfikowanym projekcie PO porównując projekt autorstwa PO (druk 3765) z projektem autorstwa PiS (druk nr 154).

Trudno — obserwując to, co się dzieje — uwierzyć, że to przypadek, że PO z pełną świadomością i premedytacją nie przerzuciła na PiS tego, czego sama nie chciała robić nie chcąc utracić wizerunku partii proeuropejskiej i prodemokratycznej. Marcin Maj w Dzienniku Internautów także zastanawia się, czy PO specjalnie nie zwlekała z tą sprawą, aby podrzucić ją PiS. Brzmi to może jak teoria spiskowa, ale obecny scenariusz był do przewidzenia. PO — nie załatwiając tej sprawy przed wyborami — sprawiła, że kolejna ekipa rządząca dostała do załatwienia sprawę a) kontrowersyjną i b) niecierpiącą zwłoki. To taka polityczna bomba. Czy naprawdę mogliśmy się spodziewać po PiS, że szybko przygotuje rozsądny projekt o służbach? W ten scenariusz wpisuje się jednak zbyt dużo spraw, jak skok na Trybunał Konstytucyjny, OFE i wiele, wiele innych, by można go było jednoznacznie wykluczyć.

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Gdy słucham czasami wzajemnych połajanek, pouczeń, oskarżeń, to mam chęć by Sejm nosił miano „Magiel mało użyteczny”.

    Uważający siebie za nadzwyczajnych, są tak naprawdę w Sejmie nie po to, by mądre ustawy tworzyć, ale by zaistnieć. A ta…mądrość…to tylko kalkulacje, interesy, korzyści.

    Nie widzę w Sejmie posła (także tego, który otrzymał mój głos), który zasługuje by być na utrzymaniu Polaków.

    Bylejakość pracy poselskiej nie jest niczym zaskakującym. Trud, praca, dobre rozwiązania prawne, pomysłowość, innowacyjność – to słowa, które do parlamentarzystów polskich nie pasują.