Ci cholerni kłamcy

Dywagacje mają zaszczyt przedstawić sztukę aktualną nader pod tytułem „Nie kłam nam”.

Występują:
baba oraz
głos w słuchawce

baba
bierze telefon i muska go palcami, po czym przytyka do ucha. Czynność powtarza wielokrotnie. Nagle w słuchawce rozlega się głos

głos w słuchawce:
Halo?

baba:
Dzień dobry panie doktorze. Bedę z panem szczera. Jestem chora.

głos w słuchawce:
Co pani jest?

baba:
Mam zawał.

głos w słuchawce:
Nie kłamie pani?

baba
Ależ panie doktorze jak może pan pytać! Nigdy bym pana nie okłamała! Potrafię odróżnić zawał od niestrawności.

głos w słuchawce:
A nie była pani ostatnio w kraju, w którym występuje koronawirus lub nie kontaktowała się pani z kimś, kto był?

baba
Jestem właśnie w kraju, w którym występuje koronawirus, panie doktorze, ale zagranicą nigdzie nie byłam. Co do kontaktów to owszem. Trzy tygodnie temu minęłam się na schodach z sąsiadem, którego cioteczny kuzyn od strony matki ma wnuka, który wrócił z ferii we Włoszech.

głos w słuchawce:
Aha, to proszę zadzwonić do sanepidu lub zgłosić się do szpitala zakaźnego. Życzę powodzenia i dużo zdrowia.

baba
powoli traci przytomność.

Kurtyna

•••

Ileż to razy człowiek jest o czymś święcie przekonany, zarzeka się na wszystkie świętości, że właśnie tak było i nie chce uwierzyć, że jednak było zupełnie inaczej. Nie trzeba daleko szukać. Gdy wicemarszałek Senatu zwrócił uwagę marszałkowi Senatu, że dozownik płynu dezynfekcyjnego lub mydła naciska się łokciem, nie kciukiem, marszałek Senatu odparł zjadliwie, iż Mówiąc poważnie, czasem granica między rzeczowością a śmiesznością bywa dla niektórych zbyt cienka. Wiem, że pan marszałek może nie zauważył, ale nie naciskałem kciukiem tego dozownika. Dopiero ujrzawszy siebie uwiecznionego przez dziennikarzy na filmie, na którym wyraźnie widać czym naciska dozownik i że był to kciuk, a nie łokieć uzmysłowił mu, że przekonanie było mylne.

Zmarła 37-letnia kobieta. Dlaczego zmarła? Bo „zataiła” kontakty, a lekarze nie wykonali badań pod kątem obecności groźnego wirusa. To oczywiście jest jej wina. Co „zataiła”? Że miała kontakt z kuzynem, który jest kierowcą TIR-a, wrócił z Włoch i mógł być zakażony. Mógł, bo oczywiście nikt tego nie sprawdzał. Zatajenie faktu kontaktu przez rodzinę z osobami z zagranicy, która to rodzina mimo wielokrotnie zbieranych wywiadów zarówno lekarskich jak i pielęgniarskich stanowczo stwierdziła, że takich kontaktów nie było, w połączeniu z wstępnymi badaniami, które sugerowały podłoże bakteryjne, doprowadziły do sytuacji, w której zostało narażone życie i zdrowie zarówno pracowników jak i pacjentów naszego szpitala. Zatajenie tego faktu spowodowało konsekwencje, gdzie szpital został wyłączony z roli, do której został powołany. Chora przebywała w szpitalu kilka dni, a jej stan pogarszał się. Do szpitala zakaźnego trafiła w stanie ciężkim. Jak to możliwe, że lekarze mają pretensję do zmarłej, a nie do siebie za złą diagnozę?  Lekarze apelują łamaną polszczyzną „Rodaku! Nie kłam medyka!” Problemów jest kilka. Po pierwsze przelotny kontakt z kimś, kto wrócił z zagranicy może zwyczajnie umknąć uwadze. Zwłaszcza w sytuacji paniki, gdy człowiek bardzo źle się czuje. Po  drugie zatajanie to nie kłamstwo. Wreszcie po trzecie to do medyków należy badanie, stawianie diagnoz i wdrażanie właściwego leczenia. Jeśli objawy pokrywały się z objawami covid19, to należało chorą umieścić w izolatce i na cito wykonać badania na obecność koronawirusa, a nie upierać się przy bakteryjnym charakterze infekcji.

Czy hasło „nie kłam” działa także w drugą stronę? Niekoniecznie. U trzech pracowników szpitala wykryto koronawirusa. Jeden z nich poza pracą mógł mieć kontakt z osobą zakażoną, jednak w przeciwieństwie do pacjentów nie musiał nikogo o tym informować. Zamknięto dwa oddziały, chorych i personel poddano kwarantannie i postanowiono, że… „wszyscy przejdą badania na obecność koronawirusa”. Nie ma w tym niczego nagannego, ba! jest to ze wszech miar zasadne. Szkopuł w tym, że każda wzmianka o wykonywaniu zbyt małej liczby testów jest kwitowana stwierdzeniem „nie ma sensu badać kogoś, kto nie ma objawów”. Dlaczego? Bo na wczesnym etapie choroby badanie nic nie wykaże. Mimo to nie czekając na objawy postanowiono zbadać wszystkich. Ten brak konsekwencji nie nastraja optymistycznie, ponieważ dowodzi, że władza decydująca o procedurach, opracowująca sposoby postępowania albo nie wie co robić, albo próbuje coś ukryć przed opinią publiczną. Bo jeśli mini ster Szumowski na każdym kroku powtarza, że testów jest aż za dość i możemy testować сколько угодно, to dlaczego nie testuje się tych, których zdrowy rozsądek nakazuje testować regularnie — personel medyczny i obowiązkowo — pacjentów z objawami? Dlaczego lekceważone są zalecenia WHO? Jak można poradzić sobie z epidemią jeśli nie wiadomo kto jest chory, kto może zarażać, kto powinien pozostać w domu?

Jest i dobra wiadomość. Wreszcie w szpitalach zakaźnych rozpoczęto testowanie szybkich testów. Wice mini ster W. Kraska: W tej chwili testujemy w szpitalach zakaźnych te tak zwane szybkie testy, testy kasetkowe, które troszkę na innej działają zasadzie jak testy PCR. To są testy immunologiczne pokazujące miano przeciwciał na obecność koronawirusa. Kiedy zostaną wprowadzone? Wkrótce.

I łyżeczka dziegciu. Portal wyborcza.pl ujawnił, że

W styczniu 2020 r. rząd dostał notatkę Agencji Wywiadu, że zagrożenie koronawirusem z Chin jest poważne i należy się przygotować na kryzys. […] Informacje z raportu polskiego wywiadu znalazły się w dwóch poufnych biuletynach informacyjnych NATO. […] Według cytowanego już rozmówcy najpoważniej sprawę potraktowała Estonia – przygotowała odpowiednią ilość sprzętu ochronnego (maseczki, kombinezony, płyny odkażające), mobilne laboratoria itp.

Co przygotowała Polska? Między innymi dwa miliardy dla telewizji publicznej.

Na koniec eksplozja optymizmu. Władze gminy Grodzisk Mazowiecki postanowiły wzięć sprawy w swoje ręce i  z własnych środków zakupiły specjalistyczny sprzęt do wykonywania testów na obecność koronawirusa. Radość z nabytku trwała krótko, ponieważ sprzęt został zarekwirowany przez władzę centralną „na potrzeby województwa”. Bezprawnik:

Krystyna Płukis, dyrektorka Szpitala Zachodniego w Grodzisku Mazowieckim, zabiegała o sprzęt do testów. Słusznie – bo chyba wszyscy eksperci mówią, że im więcej testów na obecność wirusa, tym bardziej wszyscy będziemy bezpieczni. Gmina więc długo się nie zastanawiała – pieniądze zostały przyznane, sprzęt do badań trafił do szpitala.

Opłacony z gminnej kasy sprzęt jednak niezbyt długo służył gminie. Jak wyjaśniła na łamach grodzisknews.pl szefowa szpitala, otrzymała decyzję krajowego konsultanta ds. obronności. I ten oto konsultant przekazał jej decyzję rady ministrów. Na mocy owej decyzji, sprzęt do badań na koronawirusa został przekazany do innego miasta, a nawet do innego województwa – kujawsko-pomorskiego (a Grodzisk, jak sama nazwa wskazuje, jest w woj. mazowieckim). Powód? Otóż się okazało, że w woj. kujawsko-pomorskim po prostu brakuje urządzeń do testów. Czyli tak, jak teraz w Grodzisku…

Francuski piesek sam nie zje i drugiemu nie da…

 

PS.
NFZ zwraca koszty badania tylko tych osób, które są hospitalizowane. Koszt jednego testu NFZ ustalił na 460 zł.

Dodaj komentarz


komentarzy 5

  1. Obserwuję rzeczywistość i nie wiem czy ci xxx są tacy tępi, że nie potrafią rozwiązać problemów? A może mają wytyczne by nie szastać pieniędzmi na daremno. Tylko to ich daremno to żyć lub umrzeć dla zarażonych.

    Co do tego szastania to mam prawie pewność, gdy lekarzom leczącym, badającym chorych na COVID-19  nieudacznik pisi wytykał, że mają zbyt duże zużycie materiałów. Wysłałabym takiego xxx do pomocy w czasach zarazy. Z jedną maseczką na tydzień.

    POZ „leczą” też tylko telefonicznie. By dodzwonić się potrzebowałam dwóch godzin !!! A gdy poprosiłam do telefonu lekarkę, to zdziwienie sekretarki było zbyt duże. Ale już wiedzą od dawna, że łatwo nie odpuszczam. Sprawa dotyczyła męża i była dość poważna. Na stękanie „nie wiem czy oni przyjmą męża do szpitala”, „to nie będzie łatwe” itd.

    Spytałam: Czy pani ma świadomość jakie będą skutki nieudzielenia pomocy lekarskiej? Mam nadzieję, że tyle pani wie. I oczekuję, że karetka po męża przyjedzie.

    Karetka przyjechała, mężowi zrobiono badania i udzielono pomocy.Czy powiedziała w szpitalu, że jestem wyjątkowo upierdliwa? Nie wiem i nie ma to znaczenia, ale takie podchodzenie do spraw zdrowia chorych ludzi jest niedopuszczalne. Lekarze nigdy „za darmo” czyli w leczeniu państwowym nie byli zbyt wyrywni, ale od czasu wprowadzenia rozliczeń według zasad NFZ, gdzie przede wszystkim patrzy się na pieniądze, a nie na człowieka w zdrowotnej potrzebie, jest coraz gorzej.

    Jest jeszcze jedna sprawa bardzo ważna. Lekarz specjalista nie prowadzi wywiadu, nie wypytuje czy takie lub inne objawy są u chorego. Najczęściej pada pytanie: co pani/panu jest? i chory opisuje znudzonej osobie swoje dolegliwości, a przecież chory może nie mieć pojęcia, że np. pieczenie języka jest objawem chorobowym w niedokrwistości. Takie „nic”, a jest ważne.

    Kradzież urządzenia do testów jest sprawą kryminalną. I decydent o kradzieży powinien ponieść tego polecenia konsekwencje. Ciekawe jest tylko jedno, czy dyrektor szpitala zażądała i otrzymała na piśmie to polecenie, z podpisem właściwej osoby odpowiedzialnej?

    Dziś wyszłam na zakupy na następny tydzień. Wiedząc, że w Kołobrzegu jest 57 osób na przymusowej kwarantannie, wolałam się zabezpieczyć w czasie zarazy. Założyłam maseczkę, rękawiczki plastikowe (takie na zakupy w sklepie), do płacenia miałam kartę i poszłam. Ludzi dużo chodzących po mieście nie było. Ustawiali się spokojnie przed sklepami w kolejkach, w odpowiednich 1-2 metrowych odstępach. Nie prowadzili rozmów. Było spokojnie.

    Poszłam do sklepu, gdzie ser „królewski” jest nadzwyczaj smaczny. Jedna ze sprzedawczyń gdy zobaczyła mnie w maseczce, wybuchnęła durnym śmiechem. Koleżanki ją mitygowały czyli kazały „zamknąć się”, ale jej radość była tak wielka, jakby w nagrodę od szeregowego posła  dostała wirusa 🙂  Spotkane trzy znajome osoby powiedziały: ja też od jutra wychodzę w maseczce.

    Dlaczego w Chinach poradzono sobie z zarazą? Nakaz nie wychodzenia z domów był bezwzględnie egzekwowany. Klatki schodowe, klamki, sklepy spożywcze i apteki oraz chodniki, ulice były cały czas dezynfekowane. Testy były robione wszystkim !!!!! A wyjście na ulicę bez maseczki było wysoko finansowo karane. Maseczki te nie przypominają maseczek chirurgicznych, ale mają w pobliżu ust umieszczone filtry, które przechwytują wirusy.

    W Polsce odpowiednich maseczek, ochronnej odzieży brakuje dla lekarzy, pielęgniarek,sanitariuszy. testów kontrolnych też im się nie robi. Niech pracują jakim pisie każą, wymagań zdrowotnych, rozsądnych, nikt z rządu realizował nie będzie!!!!!

    Fakt24

    Położna z Nowego Targu napisała, że w szpitalu brakuje maseczek. Została zwolniona dyscyplinarnie

    Renata Piżanowska – położna ze szpitala z Nowego Targu napisała na Facebooku post o tym, że w placówce brakuje maseczek ochronnych. Zaraz potem dyrektor szpitala Marek Wierzba wezwał ją na dywanik i wręczył zwolnienie dyscyplinarne. Pielęgniarka uważa, że napisała prawdę i nie zgadza się z decyzją dyrektora. W rozmowie z Fakt24 pielęgniarka przyznaje, że zamierza odwołać się do Sądu Pracy.

    Rydzyk już żąda by mu pomagać w utrzymaniu radia em, a tak rządowe xxx wydają pieniądze https://wiadomosci.wp.pl/policja-na-imprezie-ojca-tadeusza-rydzyka-wykonywali-sluzbowe-obowiazki-6492069366527617a

    1. Trwa konferencja prasowa Szymona Hołowni. Szpital dziecięcy w Dziekanowie Leśnym zwraca się z prośbą, żeby ludzie dobrej woli kupili maseczki.

      Szpital ginekologiczno-położniczy na Karowej prosi o to samo.

      Szpital w Płocku organizuje zbiórkę od obywateli, żeby kupić podstawowe środki ochrony.

      – Ile jeszcze mamy patrzeć na to państwo z tektury? – pyta Hołownia.