Chrześcijańskie korzenie knebla

Pierwsi chętni do kneblowania ust bliźnim byli szamani i władcy. Szamani z wiadomych względów — podważanie ich powiązań z zaświatami, a tym samym kwestionowanie ponadprzeciętnych zdolności podkopywało ich autorytet i przeszkadzało w pełnieniu obowiązków. Władca z kolei wolał, żeby nie wyszły na jaw jego niecne czyny i ciemne sprawki. Gdy wiara w bóstwa została zinstytucjonalizowana, a szamani dostali albo władzę, albo wsparcie władzy, skwapliwie z możliwości skorzystali. Chrześcijanie na przykład całe wielki decydowali o tym co wolno mówić, czego nie. Co jest bluźnierstwem i czego pan Bóg nie chce słyszeć. Udało się skutecznie zablokować rozwój myśli i nauki na bez mała półtora tysiąca lat. W niektórych dziedzinach nastąpił wręcz regres — okrągła w starożytności planeta na długo uległa spłaszczeniu.

Co daje cenzura? Jakie korzyści przynosi knebel nałożony na obywateli? Oczywiście nic nie daje i żadnych korzyści nie przynosi. Pozwala politykom, władzy, trwać w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, a w rzeczywistości jest zamiataniem problemów pod dywan. Te bowiem nie znikną tylko dlatego, że się o nich nie będzie mówić. Cenzurować próbują wszyscy, od polityków po duchownych i kobiety. Gdy połączą siły porozumiewać się bez obawy będzie można jedynie w języku migowym. Każda bowiem grupa chce zabronić mówić o tym, o czym nie chce słyszeć. Władzy trudno się dziwić. Żadna nie lubi, gdy się jej patrzy na ręce. Podobnie jest z wszelkiej maści kapłanami, którzy od zwykłych ludzi różnią się tylko strojem i tupetem. Nie potrafią niczego więcej od innych i niczym szczególnym nie wyróżniają się. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu można było ludziom wmawiać cuda, dziś, w dobie Internetu, gdy informacja lotem błyskawicy obiega świat infantylne zapewnienia o cudownych uzdrowieniach brzmią żałośnie. A kobiety? A kobiety chcą zakazać publikacji wszelkich mizoginicznych treści typu Pani Twardowska (przedmiotowe traktowanie kobiety).

Dziś solą w oku polityków jest Internet, jedyne wolne medium o ogólnoświatowym zasięgu. Wspierani przez ciemny lud „walczą” z patologicznymi w ich mniemaniu zjawiskami, które według nich to medium ze sobą niesie. Równie dobrym pretekstem jest ochrona praw autorskich jak i troska o dzieci. Przy czym raz wprowadzony filtr, bez względu na to, co ma filtrować, bardzo łatwo rozszerzyć na wszystkie niewygodne dla filtrującego treści. Chiny są tego najlepszym przykładem.

W Polsce przez lata wszyscy domagali się wolności słowa. Po czym, gdy już ją wywalczyli, coraz głośniej domagają się cenzury. Jeśli dotąd nie ma jednego knebla, jak w czasach komuny, to tylko dlatego, że nasi politycy nie mogą się zgodzić co do tego, komu powierzyć rolę cenzora. Na razie wspólnymi siłami doszli do porozumienia i zablokowali możliwość mówienia o wszystkim, co można podciągnąć pod tak zwane „uczucia religijne”. Oczywiście religia jest tylko jedna i tylko jej wyznawcy mają uczucia. Ale idziemy z postępem i już nie trzeba nawet obrazić niczyich uczuć, bo do skazania wystarczy „zamiar ewentualny”. Stanowi o tym art. 9 Kodeksu Karnego i wykładnia Sądu Najwyższego.

Ludzie mają określone poglądy. I je głoszą. Inni uważają, że istnieją poglądy nieuprawnione i zakazują głoszenia ich. Co to daje? Nic. Ci ludzie nadal tak uważają. Do zmiany punktu widzenia skłoniła by ich rozmowa, tłumaczenie, przedstawianie faktów, perswazja. Ale komu by się chciało? Że knebel to droga donikąd dowodzi antysemityzm. Nie wolno głosić antyżydowskich haseł. Antysemityzm dzięki temu został wyeliminowany? Szkoła także nie przekazuje elementarnej wiedzy, czego dowodem polscy miłośnicy Hitlera. A wydawać by się mogło, że w kraju tak tragicznie doświadczonym coś takiego jest po prostu niemożliwe. Jak widać zakaz prawny działa tak, jak za komuny zakaz handlu dolarami — nie wolno sprzedawać, kupować ale wolno posiadać. Anders Behring Breivik publicznie obnosił się ze swoimi poglądami. Nikt go nie próbował wyprowadzać z błędu, nikt nie próbował perswadować. Jak to się skończyło wiemy.

Wpisaliśmy sobie do kodeksu, że Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 (art. 256). I co? Ano w sejmie powstaje Parlamentarny Zespół ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski! Jak widać powróciliśmy do socjalistycznych korzeni do tego stopnia, że już nikogo nie dziwi i nie bulwersuje instrumentalne traktowanie prawa jako bata na niepokornych.

Dodaj komentarz