Chłop żywemu nie przepuści

Wczesny poranek. Źdźbła trawy uginając się od rosy mienią się wszystkimi kolorami tęczy oświetlone promieniami wschodzącego słońca. Żyjątka budzą się do życia i szybko zaspokajają pragnienie, bo za chwilę zacznie prażyć i zrobi się sucho. Dzięki temu, że trawa jest gęsta trochę wilgoci przedostaje się do gleby i trawa jest zielona.

Obejście na wsi to przeważnie klepisko. To zrozumiałe, bo spacerują po nim nie tylko gospodarze, ale i inwentarz żywy. Ponieważ status materialny rolników poprawił się znacznie, więc klepiska przeważnie wylano betonem, żeby po deszczu nie brodzić w błocie.

News

Wielu rolników porzuciło ziemie skąd ich ród i wyemigrowało do miasta. Zabrali ze sobą swoją estetykę. Ponieważ drzwi do obory obywały się bez klamek, więc przeniósłszy się do bloku natychmiast je demontowali zastępując nowoczesnym odpowiednikiem skobla — gałką. Dzięki temu drzwi jak dawniej można za sobą zamykać kopniakiem, a sąsiedzi dokładnie wiedzą kiedy ktoś wchodzi lub wychodzi. Podobną estetykę preferują w najbliższym otoczeniu. Zieleń trawy na osiedlu jest i banalna, i rustykalna. Inne kolory zdecydowanie lepiej się komponują z blokami o coraz bardziej wyszukanych kształtach. Na przykład żółty. Jest to kolor łanów dojrzewających zbóż i owsa, siana smacznego, słomy oraz rżyska, atrybutów obfitych zbiorów. Natomiast nieskoszona zielona, trawa to symbol niegospodarności i marnotrawstwa.

Właśnie dlatego trawę należy kosić wszędzie, zarówno na wsi, jak i w mieście. Podczas suszy klomby, skwery i parki będą najpierw przypominały miłe dla oka żółto-bure ściernisko, a następnie klepisko. I nareszcie można się będzie poczuć jak w domu. Piękno trawy skoszonej i brzydotę nieskoszonej, ideał do którego należy dążyć za wszelką cenę, w pełnej krasie ilustruje zdjęcie. Ta zieleń przyozdobiona wątpliwiej jakości kolorowymi kwiatkami prezentuje się po prostu fatalnie! Ktoś, kto przekonywał „po nas choćby i potop” plótł duby smalone. Po nas koniecznie pustynia! Poza tym nawet dziecko w przedszkolu wie, że żółta trawa pochłania kilkanaście razy więcej dwutlenku węgla niż zielona. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że ten przeoczony spłachetek zieleni został już starannie wygolony, dzięki czemu teren przybrał jednolity buro-żółty kolor. Ponieważ znowu zbliżają sie upały i susza, więc niewykluczone, że już taki pozostanie na stałe, ku uciesze wiejskich estetów.

Nam kosic przykazano

Niestety, niektóre samorządy sprzeniewierzyły się tym atawistycznym ciągotom mieszkańców i postanowiły nie kosić trawy. Na szczęście górę bierze odpowiedzialność firm, które wygrały przetargi na koszenie. Wywiązują się ze swoich zobowiązań na medal i koszą nie oglądając się na to, czy w ogóle na podległym im terenie cokolwiek rośnie. Tylko patrzeć jak pojawią się na parkingach i jezdniach i zaczną kosić asfalt i beton. Drogowcom nagminnie zdarza się posypywać asfalt solą, bo mają za zadanie wysypać określoną ilość „środka uszorstniającego” w określonym czasie. A gdy opady śniegu wypadną poza harmonogramem, to już nie ich zmartwienie. Oni wywiązali się ze zobowiązań w terminie, więc pretensje nie do nich.

Nawykłych do klepiska imigrantów ze wsi można zrozumieć. Jednak trudno ogarnąć bezmyślność i brak wyobraźni. Niewykluczone, że ma to związek z oderwaniem się od korzeni, próbą zerwania z przeszłością za wszelką cenę. Wieś to zieleń czyli zacofanie, miasto to beton czyli postęp. Do najgłupszych rolników zaczyna powoli docierać, że zmiany klimatyczne bezpośrednio ich dotyczą. Że jeśli plony spustoszy powódź lub susza, to odszkodowania i wsparcie rządu nie zrekompensuje strat. Niestety, to co staje się oczywiste dla mieszkańców wsi do mieszkańców miast przebija się z wielkim trudem. Oni w swej masie nadal uważają, że nie ma związku między cenami żywności a zmianami klimatycznymi, że miasto wykarmi się rekompensatami wypłacanymi rolnikom.

I w ten oto sposób, choć nieco na około, dotarliśmy do punktu szóstego szóstki Schetyny (6S):

W ciągu ośmiu lat zredukujemy zanieczyszczenie powietrza w Polsce do poziomu w pełni bezpiecznego dla zdrowia. Służyć temu będzie nie tylko wymiana pieców z dopłatą, którą już zapowiadaliśmy, ale też nowe podejście do energetyki. Zobowiązujemy się, że do 2030 r. roku wyeliminujemy węgiel w ogrzewaniu domów i mieszkań, do 2035 r. – w ogrzewaniu systemowym, a do 2040 r. – w energetyce.

Poprzednik lidera na stanowisku Schetyny także był skory do żartów. Nie mówimy o jednej elektrowni, ale przynajmniej — w pierwszym etapie — o dwóch — żartował Donald Tusk w 2008 roku. Po czym wpakował 11 miliardów złotych w rozbudowę opalanej węglem elektrowni Opole. Dlaczego zdecydował się na ten odważny krok? Ponieważ Gdy patrzymy na świat, to widać, że jeśli chodzi o energetykę, to bezpiecznie czują się te kraje, które nie mają kilku elektrowni atomowych, ale kilkadziesiąt. Aby osiągnąć ten ambitny cel Zaangażowanie państwa i nadzór stricte polityczny nad projektem rozwoju energetyki jądrowej jest absolutnie niezbędny zaś Grad był twórcą koncepcji energetyki jądrowej w Polsce i ma w kraju najwyższe kompetencje, by zająć się „wyzwaniem”, jakim jest budowa elektrowni jądrowej. I właśnie dlatego, że miał najwyższe kompetencje,

na początku lipca [2012 roku] został powołany na prezesa spółek Polskiej Grupy Energetycznej: PGE Energia Jądrowa i PGE EJ 1, które odpowiadają za program energetyki jądrowej oraz przygotowanie i budowę pierwszej elektrowni.

Zgodnie z planem pierwszy reaktor miałby zostać uruchomiony dziesięć lat później, ok. 2022-2023 roku. Oczywiscie Schetyna to zupełnie inny kaliber polityka, więc i żarty są stonowane — najpierw dopłacimy do nowoczesnych pieców węglowych, potem wyeliminujemy węgiel i damy prąd.

Ponieważ mamy rok 2019, więc warto wspomnieć co będziemy mieli za piętnaście lat. Dowiemy się tego z materiałów konwencji programowej „Myśląc Polska 2019”. Na stronie 73  czytamy, że

Zeroemisyjne wytwarzanie energii elektrycznej powinno zostać wsparte przez bloki jądrowe, które już w 2035 roku mogą stanowić ok. 10% całości energii elektrycznej wytworzonej w kraju, a już 10 lat później, zainstalowana moc bloków jądrowych może sięgnąć 9 GW, równoważąc w ten sposób potencjał morskich farm wiatrowych w tym czasie.

W punkcie szóstym mowa jest także o zieleni.

Razem z samorządowcami rozpoczniemy projekt Zielona Polska. Drzewa pojawią się na nieużytkach rolnych, ale też w miastach i mniejszych miejscowościach.

A co z trawą? Pomalujecie na zielono?


Tytuł nawiązuje do piosenki Kazimierza Grześkowiaka pod tytułem „Chłop żywemu nie przepuści”.

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. „Trawniki” wyglądają podobnie w całej Polsce. Trudno nazwać je trawnikami w Kołobrzegu, bo kępki traw wśród których przeważają chwasty, porozdzielane pustymi plackami to tak wygląda „trawnik”. Pod nazwą chwasty często kryją się zioła, które w innych warunkach cieszą różnymi, bardzo mocnymi zapachami.

    Przypuszczam, że dla oszczędności dziwnie rozumianej, trawa koszona jest tuż przy ziemi. Gdy lato jest wilgotne, z dużymi opadami to trawa szybko odrasta. Ale w upalnych latach po skoszonym trawniku najczęściej zostają żółte place, a łysiny bez trawy są bardzo widoczne.

    Nie zauważyłam by w mocno upalnym okresie trawniki były polewane. Nie są też NAWOŻONE!! Poza tym braki trawy nie są uzupełniane przez wysiewanie/dosiewanie nasion. Nie jestem specjalistką, ale także trawa w trawniku jak każda roślina wymaga opieki.

    Przypomniały mi się wakacje spędzane nad jez.Gardno. Nocowaliśmy wtedy u gospodarza, który w w wieczornych gadkach wspominał czasy po osiedleniu na Pomorzu. „Trawy na łąkach były wysokie w pierwszym i drugim roku, ale potem zrobiły się takie jak u nas za Bugiem”. A co się stało, dlaczego tak? – „Bo Niemcy to łąki nawozili i trawy im rosły wysoko”. Dlaczego wy  tego nie robicie? – ” Eee… a komu chciałoby się tak na łąkach tyrać”

    Koniecznie trzeba dodać, że wielu kierowców tak bezkarnie (bo kontroli nie ma) po prostu parkuje sobie na trawnikach, bo „chłop żywemu nie przepuści, jak się żywe napatoczy, nie pożyje se a juści”. Kiedyś gdy pan nie widział, to chłop pańszczyźniany o pańskie nie dbał. Niewolnictwo (pańszczyzna) zostało zniesione w zaborze rosyjskim 155 lat temu (1864r), ale potomkowie niewolnych nadal nie szanują tego co pańskie czyli teraz państwowe lub samorządowe.

    Gdy szłam do miejskiej biblioteki, to obok niej na trawniku widziałam rosnącą pszenicę, chabry i maki. Widocznie jakiś mieszkaniec kawałek trawnika tak upiększył, by pustych miejsc nie było. Wyglądało to naprawdę ciekawie. Idąc tam w poniedziałek, zobaczyłam tylko zżółknięte resztki trawy. Jakiś dyrektor/kierownik od zieleni musiał pomyśleć, że jak lipiec, to i czas żniw.

    P.S. Jeśli chodzi o zadrzewienie, krzewy w moim mieście, to wygląda ono naprawdę wspaniale.  Zapoczątkował te nasadzenia ogrodnik miejski Heinrich Martens (1856-1926) gdy Kołobrzeg przestał być twierdzą, a stawał się uzdrowiskiem. Drzew mających ponad sto lat jest u nas naprawdę dużo. Po wojnie także sadzono ich sporo. Praktycznie nie ma ulic bez drzew (niewielkie pustostany drzewne na ulicach to wyjątki).

    Zieleń wygląda jak pięknie wyelegantowany mężczyzna we fraku, białej koszuli z muszką, ale w ubłoconych gumowcach (trawniki).

    1. Przeraża mnie bezmyślność i brak wyobraźni. Od lat mówi się o braku wody, o potrzebie jej zatrzymywania, politycy potakują, po czym betonują i regulują. Skutek jest taki, że wody nagle robi się po pas, po czym wszystko wraca do suchej normy. Rynki miast najpierw wybetonowali, a potem stawiają kwiatki w doniczkach. Warszawiacy nie pieją z zachwytu nad kosztownym pomysłem Trzaskowskiego. Narzekają, że mało zieleni. Kolejnym krokiem łebskich włodarzy będzie więc malowanie betonu na zielono. Wszystko dla ludzi…

        1. Podobno jeśli pan bóg chce kogoś ukarać, to mu rozum odbiera. Dzięki temu świat będzie Polaków uważał nie tylko za dzikich, ale także za barbarzyńców.

          Chłop oderwany od korzeni z jednej strony chce sobie zbudować drzewo genealogiczne, przekonać samego siebie, że nie wypadł sroce spod ogona (pamiętny „portret przodka w ramach” z „Czterdziestolatka”), z drugiej strony wstydzi się i chce zniszczyć wszystko, co mu przypomina skąd pochodzi. Stąd ciągoty do wybetonowania gór, żeby dało się samochodem do każdego schroniska dojechać, stąd pomysły na niszczenie prastarych puszcz.