Chcę rozmawiać, ale nie z nimi

Prezydent Gdańska zmarł w tragicznych okolicznościach, a jego miejsce postanowiła zająć jego zastępczyni. Kompetencje miała, ponieważ gdy był prezydentem, to dzielił się swoją mądrością i przekazywał mi swoją miłość do Gdańska. Wprowadzał w trudną materię zarządzania miastem i współpracy z ludźmi oraz rozmów z mieszkańcami. Jakby tego było mało decyzja o starcie opierała się na wiedzy — wiem, że prezydent by sobie tego życzył. Oczywiście to nie jedyna wiedza, w jakiej posiadaniu znajdowała się kandydatka. Wiem, że będzie to niełatwe. Ale miasto solidarności i wolności musi trwać i rozwijać się nadal w duchu, który był bliski prezydentowi Pawłowi Adamowiczowi. Wiem też, że są to wartości bliskie mieszkańcom Gdańska. Gdańszczanie być może nie wiedzieli, ale mając do wyboru tych, których mieli do wyboru, wybrali najlepiej jak się dało.

Nie trzeba było długo czekać by przekonać się o jakiego ducha p. prezydent chodziło. Najpierw po Marszu Równości postanowiła dać odpór uczestniczkom happeningu. W tym celu wysmażyła list w którym zwróciła im uwagę, że jako bogobojna parafianka nie życzy sobie „profanacji” świętych dla niej symboli. Bo owszem, „misją jako prezydenta miasta jest, abyśmy tworzyli prawdziwą wspólnotę, a każda obywatelka i obywatel Gdańska czuli się szanowani, traktowani z godnością”, ale nawet dziecko wie, że my to my, a nie wy, ani nawet nie oni. „Państwa akcja przeczy wszystkim zasadom, w które wierzę, wyznaję i chcę propagować”. Da się jaśniej? Wolność, owszem, musi trwać i rozwijać się nadal, ale na zasadach p. prezydent!

Jakie są to zasady? Na przykład otwartość i szczerość wobec dziennikarzy. W Europejskim Centrum Solidarności odbyła się konferencja prasowa z udziałem prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz. Gdy dziennikarz TVN zapytał ją czy wystartuje w jesiennych wyborach parlamentarnych Dulkiewicz zignorowała pytanie. Gdy ponowił je dziennikarz TVP wystartowała do wyjścia, jednak podążył za nią. Wtedy do akcji wkroczyła ochrona. Na odchodnym, nie odpowiadając na pytania (w drugim chodziło o to, czy wzięłaby ponownie udział w Marszu Równości) wygłosiła króciutką tyradę: Szanowni państwo, jest mi bardzo przykro, że nie możemy normalnie porozmawiać i z wami usiąść przy stole, ale widzicie, że jest tutaj taki jeden przedstawiciel mediów publicznych, quasi-publicznych, który zachowuje się tak, że nie mogę z wami rozmawiać. Nic dodać, nic ująć…

Joanna Scheuring-Wielgus tuż przed wyborami pozwoliła sobie na gest pogardy wobec wyborców. Nie chodzi oczywiście o to, że oddała swoje psy do schroniska, przed którym urządzała potem wiec poparcia dla zwierząt, ale o reakcję na ujawnienie tego faktu przez media. Wiele osób ma świeżo w pamięci przedstawicieli rządu ignorujących pytania dziennikarzy, uciekających przed nimi, obrażających ich. Co p. prezydent Gdańska chce osiągnąć traktując dziennikarza TVP identycznie jak członkowie PiS-u traktują dziennikarzy TVN czy „Gazety Wyborczej”? Dlaczego nie chce odpowiedzieć na proste pytania?

Wielkimi krokami zbliżają się wybory, a strona opozycyjna zdobywszy władzę traci instynkt samozachowawczy i natychmiast po wyborze zapomina o wartościach i zasadach, o których z zapałem opowiadała gdy kandydowała. Czy w ogóle kiedykolwiek w historii zdarzyło się, by wygrała siła deklarująca, że będzie taka sama jak ci, których zamierza odsunąć od władzy, tylko bardziej? Czy Lenin mógłby marzyć o wygraniu rewolucji, gdyby przekonywał, że należy obalić cara i jego mianować carem, bo on będzie lepszy?

Jak koalicja populistyczna wyobraża sobie zwycięstwo w nadchodzących wyborach jeśli jej czołowi przedstawiciele zachowują się jak członkowie PiS-u i obiecują to samo co PiS i jeszcze więcej? Na czym polega alternatywa?

Dodaj komentarz


komentarzy: 1