A ceny rosną, rosną rosną…

Cechą charakterystyczną minionego ustroju był ruch cen zawsze w jedną stronę — w górę. Ceny rosły we wszystkich zestawieniach nawet wtedy, gdy gdzieniegdzie jakimś cudem spadały. Propaganda przedstawiała dane statystyczne, z których czarno na białym wynikało, że były to tylko drobne korekty, a w ujęciu globalnym można wręcz mówić o obniżkach. Bo — jak żartowali niektórzy — na przykład lokomotywy potaniały. I to tak znacznie, że niemal każdy mógł drogą kupna wejść w posiadanie takiego cacka, o czym śpiewał zespół Perfect. Niestety, zawsze rosły ceny podstawowych artykułów żywnościowych. W pierwszym rzędzie drożały chleb, mąka, mięso, wędliny, przetwory mleczarskie (najbardziej masło), jajka, owoce, warzywa, a nawet drób. Na szczęście, zwłaszcza w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, brakowało wszystkiego, dlatego niemal wszystko — z wyjątkiem lokomotyw — było na kartki, a limity niewygórowane, więc i podwyżki nie były aż tak bardzo odczuwalne.

W wolnej Polsce przyzwyczailiśmy się do ruchu cen w obie strony. Co i rusz organizowane są gdzieś promocje, wyprzedaże, przeceny. Oczywiście nie dotyczy to cen dóbr będących w gestii władzy, bez znaczenia czy lokalnej czy centralnej. Wystarczy zestawić opłaty czynszowe, żeby przekonać się, że władza potrafi tylko jedno — żądać za to samo coraz więcej i więcej.

Mimo to od dłuższego czasu niektóre ceny w Polsce spadały, a przynajmniej nie rosły, a inne podlegały sezonowym wahaniom. Wystarczył rok dobrych zmian i trend wreszcie udało się odwrócić. W stosunku do poprzedniego miesiąca ceny wzrosły o 0,4%. Niby niewiele, ale w pierwszym rzędzie zdrożały chleb, mąka, mięso, wędliny, jajka, przetwory mleczarskie (najbardziej masło), owoce, warzywa, a nawet drób. A to dopiero początek dobrych zmian, ponieważ czeka nas podwyżka opłat za wodę. Od 1 stycznia 2017 roku wzrośnie opłata za metr sześcienny. Izba Gospodarcza „Wodociągi Polskie” obliczyła, że po wejściu w życie nowego prawa wodnego roczne wydatki czteroosobowej rodziny wzrosną o 80-88 zł.

Droższy będzie także prąd, co już widać na nowych rachunkach. Ministerstwo Energii wyjaśnia, że podwyżki są związane. Za komuny też były. Nie tylko związane, ale konieczne i pożądane. Zapłacimy więcej za praktycznie nieistniejącą politykę klimatyczną oraz za modernizację elektrowni. Ponieważ owa modernizacja, to stawianie na węgiel, od którego cały świat odchodzi, więc obecne podwyżki cen to jedynie przygrywka. Przeciętny rachunek za prąd dla gospodarstwa domowego wzrośnie tylko z tego względu o 50-75 zł rocznie. W celu ukrócenia nieuczciwych praktyk stosowanych przez odbiorców energii, którzy ją po prostu oszczędzają, podwyżki skupią się na opłatach stałych i abonamentowych niezależnych od zużycia. Dzięki temu gaszenie światła wpłynie na wysokość rachunku w niewielkim stopniu.

Rosną także opłaty za polisę OC.  W grudniu 2015 roku średni koszt OC wynosił 450 zł, a pod koniec czerwca 2016 roku już 620 zł.  W przyszłym roku ceny mogą jeszcze atrakcyjniejsze.

1% wzrostu cen zabiera 5 zł beneficjentom programu 500+ i ok 15 zł najniżej zarabiającym. A uwzględniając podwyżki cen wody i prądu prawie 30 zł miesięcznie i 350 zł rocznie. Jeśli jednak sobie uświadomić, że w roku 1984 inflacja wynosiła 15%, to przyszłość rysuje się w różowych barwach. Rozumie to 36% badanych przez CBOS, którzy zagłosowałoby na PiS i 7% tych, dla których Kukiz’15 to jest to. Nie rozumieją pozostali, zwłaszcza 16% popierających PO i 14% stawiających na Nowoczesną, ale na szczęście są w mniejszości. W tej sytuacji dziwi nikłe poparcie dla partii Razem, która konsekwentnie trzyma się osobno.

Nie ulega więc najmniejszej wątpliwości, że krążące po świecie plotki jakoby ktoś Polakom rozum odebrał nie znajdują potwierdzenia w faktach oraz odzwierciedlenia w rzeczywistości.

 

PS.
To nie wszystkie dobre wieści. Mini ster o brony narodowej poinformował właśnie, że Wojciech Jaruzelski oraz Czesław Kiszczak stracą stopnie generalskie. Ponieważ są to Zbrodniarze odpowiedzialni za działanie zbrojne przeciwko własnemu narodowi, którzy nie zasłużyli na to, by nosić te stopnie wojskowe. Pytanie czy za kilka lat stracą stopnie naukowe ci, którzy nie zasłużyli na to by je posiadać, pozostaje otwarte.

Dodaj komentarz


komentarzy 5

  1. Jest zmiana i to bardzo widoczna w portfelach.
    W dodatku mam problem z liczeniem. GUS podał, że podwyżka żywności miesiąc do miesiąca to niecały procent, a mnie wychodzi, że od 10% do 30%.
    Widać zapomniałam rachunków. Albo wprowadzono nowe zasady liczenia.

    Może w GUS.ie jest jak za Gomułki, który twierdził, że mimo wzrostu cen żywności, to klasa pracująca wychodzi i tak na plus, bo parowozy potaniały.

    Poszłabym do jakiegoś specjalisty od leczenia, ale kolejki są tak długie, że nie wiem czy w nich się ustawiać.
    „Na własne uszy słyszałam” jak szanowny prezes przy każdych poprzednich wyborach mówił, że zostały oszukane. A okazuje się, że i tu mam problem ze zrozumieniem, bo wydawało mi się, że to jest akcentowanie sprzeciwu wobec ustalonego wyboru. A to była akceptacja i potwierdzenie, że PIS nie miał nic przeciwko temu, że Tusk, Komorowski i inni  wezmą się za rządzenie.

    Niby nic, ale jak żyć?

    1. GUS podaje średnią statystyczną. Ogólnie inflacji. Jak to jest liczone nie mam pojęcia, bo co chwilę jest jakaś promocja tu niewielka obniżka. Ale na przykład za masło jeszcze miesiąc termu płaciłem między 3,40 a 3,90, a teraz najtańsze 4,60 a najdroższe 6 z groszami. Jakby nie liczyć to daje to dużo więcej niż 0,4%. Chleb też podrożał. W piekarni zarzekali się, że w tym roku nie podrożeje, ale władzuchnie udało się wykonać plan przed terminem. Szykuje się niezły syf.

      1. Byliśmy w porcie po ryby. Łosoś norweski (świeży, po rozmrożeniu) 60zł za kg. Czy to wpływ droższego dolara, ero? Wędzony po 85, – Niedawno (latem) był po 65,-

        Nie ma w sprzedaży dzikiego łososia ani troci (taki podobny na 99% do łososia). być może jest dla swoich..

        Pojawia się dorsz z północnego Atlantyku. Smaczny, mimo ze po rozmrożeniu.

        Bardzo podrożały warzywa okopowe. Jabłka utrzymują cenę. Być może to te odrzuty ze Szwecji, Czech. Jajka podrożały nawet o 50% – niby te bez salmonelli.

        I nadal nie widac by działały kontrole.

        Chleb też poszedł mocno w górę.

        Po swietach uzupełniam zapasy podstawowych produktów.