Cena ściemy

Jaki jest najlepszy sposób na oszustwo? Wiedza! Jeśli posiadasz wiedzę, to nie dasz się nabrać. A jeśli nie wiesz, to zawsze możesz spytać kogoś, kto wie.  Oszust to wie, dlatego nie daje czasu do namysłu. „Oferta aktualna jest tylko dziś!” — oznajmia. Albo przekonuje, że okazja jest niebywała i już się nie powtórzy określając sztywne ramy czasowe, np. „Promocja trwa od 14.06.2018 do 15.07.2018”. Oczywiście sposobów jest mnóstwo i często mimo zachowania ostrożności łatwo dać się wywieść w pole. Ważne jest wyciąganie wniosków, by na tę samą sztuczkę nie dać się nabrać po raz drugi.

Tyle teoria, która kompletnie rozmija się z praktyką, ponieważ bardzo często oszukany chciał być oszukany, prosił się o to, by go oszukać. W tym celu największe bzdury i kłamstwa przyjmuje za dobrą monetę i głęboko w nie wierzy. Dzieje się tak wtedy, gdy musi zadecydować o czymś abstrakcyjnym, co teoretycznie nie ma bezpośredniego przełożenia na jego życia. Doskonałym przykładem są wybory i obietnice składane przez polityków. Ilu wyborców zastanawia się czy to, co obiecują jest realne, możliwe do zrealizowania?

Zasięg suszy
Potencjalne zasięgi suszy
Rok: 2018; okres: 03 (11.IV – 10.VI) – truskawki
Źródło: System Monitoringu Suszy Rolniczej IUNG

Zbliżają się wybory samorządowe. Co trzeba zrobić, żeby zapewnić swoim zwycięstwo? Przekonać zainteresowanych, że jak dokonają właściwego wyboru, to ich los jeśli nawet nie poprawi się zbytnio, to na pewno nie ulegnie pogorszeniu. Temu celowi ma służyć zdymisjonowanie nieudolnego ministra i straszenie skutkami suszy przez media. No bo jak susza, to niższe zbiory. A jak niższe zbiory, to wyższe ceny. Problem w tym, że to jest bzdura. Dowodem chociażby sadownicy, którzy protestują ponieważ za owoce przetwórcy płacą grosze. Mapka obok przedstawia stan upraw truskawek. Widać, że susza pustoszy przeważający obszar kraju, a mimo to ceny truskawek są niższe niż w zeszłym roku.

Prawda jest bowiem taka, że na ceny znacznie większy wpływ mają inne czynniki. Po pierwsze u progu lata nie wiadomo czy straty rolnictwo poniesie z powodu suszy czy powodzi. Po drugie znaczna część żywności pochodzi z importu, a to oznacza, że im słabszy złoty, tym wyższe ceny. Po trzecie na ceny żywności w Polsce w dużo większym stopniu wpływają ceny energii, wody i paliwa. A także koszty pracy, a ścisłej wynagrodzenie pracowników sezonowych. Rząd wywindował najniższe płace do tak absurdalnie wysokiego poziomu, że znalezienie chętnych graniczy z cudem.

Skoro o protestach rolników mowa, to warto zauważyć, że każda działalność gospodarcza musi opierać się na rachunku ekonomicznym. Zwłaszcza tak długoterminowa jak produkcja rolna. Dziś rolnicy domagają się reakcji państwa i wsparcia od podatników, ponieważ jest susza. Dwa lata temu też domagali się interwencji państwa plus zintensyfikowania robót melioracyjnych, bo było zbyt mokro i nie mogli kombajnami wyjechać na pola. Jak widać jedynym stałym elementem układanki jest podatnik, którego pieniędzmi władza kupuje sobie poparcie na wsi bez względu sytuację i plony. Bo rolnicy traktowani są niebywale ulgowo, od przychodów z działalności rolniczej czy gospodarki leśnej nie muszą płacić podatku dochodowego, maja własny, autonomiczny system emerytalny w dziewięćdziesięciu procentach finansowany przez budżet, czyli pozostałą część społeczeństwa.

Rozsądek i pragmatyzm mieszkańców wsi doskonale oddają badania CBOS. Otóż w latach 2015-2018 odsetek zwolenników rządu PiS wśród rolników dochodził do 60%. Rolnicy są bowiem przekonani i głęboko wierzą w to, że polityka prowadzona przez PiS zapewni polskiej wsi świetlaną przyszłość. Przy tym nie ma znaczenia, że został praktycznie zablokowany obrót ziemią i że grozi wstrzymanie dopłat bezpośrednich. Rolnik odzyskał godność dzięki różnorakim programom sprowadzającym się do rozdawnictwa pieniędzy i tak jak to robił od wieków z radością i ufnością powierzy swój los panu swemu. Bo, co widać gołym okiem, gdy trzeba zdecydować samemu, skrzyknąć się i wspólnie coś postanowić chłop polski staje się bezradny jak dziecko we mgle. A dziecku można wmówić wszystko. No i jest zależne od opiekuna, w tym przypadku państwa. Dlatego rolnik gdy modlitwy zawiodą zwraca się do państwa, żeby zapewniło mu właściwe ceny skupu, optymalną wielkość opadów, oraz właściwą temperaturę powietrza na czas żniw i wegetacji.

Gospodarkę rynkową wprowadzono w roku 1989. Ale nie na wsi. Co ciekawe choć rolników utrzymujących się z uprawy roli jest w Polsce ok. 10%, to  na wsi mieszka prawie 50% ludności — prawie 15 milionów osób, zaś aż 38% gospodarstw ma niej niż 2 hektary. Opłaca się być rolnikiem, ponieważ władza roztoczyła nad wsią parasol ochronny. Rolnik nie musi rozpoczynając uprawę czy hodowlę szukać odbiorcy, zapewniać sobie zbytu, negocjować minimalnych cen. Jak coś pójdzie nie tak, to albo uda się pod ministerstwo i coś tam rozsypie, wyleje lub rozsmaruje, albo w ogóle nie będzie zbierał niczego z pola i niech sobie tam gnije. Bo jak jest susza, to państwo ma obowiązek zapewnić wymagany poziom opadów, a jak jest za mokro, to przeciwnie — ma zadbać o to, żeby było sucho. I zawsze rekompensować straty.

Zwycięstwo PiS-u na wsi może nie poprawi losu wszystkich jej mieszkańców, ale niektórych na pewno. Ta teza znajduje potwierdzenie w faktach. Ze 163 wojewódzkich radnych PiS-u aż 59 dostało posady lub funkcje w państwowych instytucjach i spółkach. Jeszcze w 2015 r. zarabiali średnio 92 tys. zł rocznie, czyli 7,7 tys. zł miesięcznie. W 2017 roku już prawie 284 tys. rocznie, czyli 23,7 tys. miesięcznie. Trzeba lepszego dowodu?

Co z tymi, którzy do PiS-u jeszcze nie należą? Czy dla wszystkich, którzy się zapiszą starczy posad i synekur?

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. Najbardziej zadziwiający jest przywilej, z którego korzysta wiele osób de facto nie zajmujących się rolnictwem, ale korzystających z możliwości opłacania składek w KRUS zamiast w ZUS, bo kupili sobie 2 ha ziemi, którą ktoś im uprawia. Raczej nikt ich na polu nie szuka. Różnica jest ogromna w opłatach. Ale utrzymywana przez kolejne rządy by swoi mieli korzyść. Najwyżej potem będą w mediach jęczeli i narzekali na niskie emerytury. Z dwóch ha nikt się nie utrzyma !!!!!

    Czy jest nadzieja na normalność w tej sprawie? raczej nie, bo każda partia ma swoich, o których dba.

    Chłopi (pozostanę przy nazewnictwie historycznym) muszą wybrać sobie zawsze przywódcę. Najlepiej takiego, który ich obroni, który im dużo obieca. Nawet nierealnie. Bo chłopi nigdy nie są ze swojej (ciężkiej, nie zaprzeczam) pracy zadowoleni. Zawsze jest jakieś…ale… A jak wybiorą, to nawet gdy obietnice nie będą spełniane, to zawsze argument, że są ostoją wiary, działa skutecznie. Ale czy w równym stopniu na Podlasiu i na Pomorzu? Raczej na Podlasiu.

    Poza tym trzeba mieć nadzieję, że nowe pokolenie już będzie mniej „wierzące” klerowi, dziwnej maści osobnikom zwących siebie „politykami”.  Nikt nie przedstawił Polakom rachunku korzyści i strat jakie Rzeczpospolitej daje rolnictwo. Bo chłopi mają mnóstwo przywilejów. A w Unii dopływ gotówki jest znaczący. Czy po zmianie wysokości dopłat winą obarczą samą Unię, czy polskich polityków trudno wyrokować. Raczej na Podlasiu winna będzie Unia, a na Pomorzu?

    Jeśli chodzi o byłych pracowników PGR to im wszystko jedno. Zawsze po 1989 r byli w pewnym stopniu na garnuszku gminy i nikt im nigdy niczego nie oferował. Czy w ogóle pójdą na wybory? Tam już trzecie pokolenie tak żyje. Z zasiłków, a jak nie starcza, to zawsze można „skombinować”. To jest dopiero stracone pokolenie. Wprawdzie porcelanowy goguś zabrał głos w ich „sprawie” i na tym się skończyło. To było takie ble ble ble.

    Jeśli chodzi o ceny truskawek w uzdrowisku, to kształtowały one się następująco. Długo były powyżej 15 zł/kg. Potem (też długo) po 12 zł/kg, potem krótko po 10 zł/kg. 2 lub 3 dni oferowano je za 6 zł, by znowu można było kupować po 12 zł.

    1. Prościej zamiast ścigać tych, którzy mając 2 ha rolnikami nie są, ale do KRUS-u należą będzie po prostu zlikwidować KRUS. Problem w tym, że system, który miał być powszechnym systemem emerytalnym wspólnym dla wszystkich gigantyczny łefołmatoł zlikwidował nie oferując niczego w zamian. Budowaliśmy go niemal 15 lat, a teraz jesteśmy nawet nie w punkcie wyjścia, bo mam 6 bilionów długów na karku.

        1. Raczej wraca stare. Najpierw tworzymy OFE, potem niszczymy OFE, a środki w nich zgromadzone trwonimy, po czym znowu tworzymy OFE tyle, że pod nową nazwą. Problem w tym, że OFE jeszcze istnieją i jest w nich zgromadzone ponad 150 miliardów. Jaki jest sens tworzyć system od zera, skoro identyczny już istnieje? Ano taki, że jak się tamten rozmontuje, to się z niego uszczknie co nieco poza wszelka kontrolą. A nowy skroi się tak, żeby od razu można się było do tych pieniędzy w ten czy inny sposób dobrać.

          Tusk zapewniał, że demontaż OFE nie wpłynie na kondycje giełdy. Czyżby kłamał?