Bóg się rodzi, karp truchleje

Miejsce i czas narodzin Jezusa jest w Piśmie Świętym potraktowane po macoszemu. Jest to o tyle dziwne, że to przecież bądź co bądź syn boży. O tym, że władcy urodził się potomek wiedzieli wszyscy, o tym,  że bogu urodził się syn nie wiedział praktycznie nikt. Nawet data ślubu Maryi i Józefa pozostaje nieznana, choć nie jest tajemnicą, że oblubienica za sprawą Ducha Świętego była już wtedy w ciąży. Nie ma także wątpliwości, że Józefowi ukazał się we śnie anioł, choć pozostało tajemnicą w którym to było roku. Koniec końców mniej więcej 500 lat po śmierci Jezusa uznano, że data jego narodzin jest najważniejszą datą w historii ludzkości i od niej należy rozpocząć zliczanie lat. Najeżałoby przy tym przyjąć, że rok narodzin to rok zerowy, ale pojęcie zera poznano dopiero pięćset lat później i to bynajmniej nie dzięki objawieniu lecz od Arabów, którzy dowiedzieli się od Hindusów. Ponieważ do dziś panują spory, czy Jezus urodził się 25 grudnia czy 7 stycznia, początek nowej ery krakowskim targiem ustalono pomiędzy, więc wypada 1 stycznia 1 roku (stąd 2000 lat minęło nie na początku lecz na końcu 2000 roku).

Od zarania dziejów, odkąd człowiek został stworzony lub zlazł z drzewa, jak kto woli, wysiłek umysłowy kierował w stronę rozwiązań umożliwiających jak najskuteczniejsze, szybkie i w miarę możliwości masowe zabijanie swoich pobratymców. Prace badawcze koncentrowały się na dwóch aspektach. Pierwszy związany był z operacjami na dużą skalę, gdy jedno plemię postanowiło zająć teren drugiego. Drugi skupiał się na humanitarnym pozbawieniu człowieka życia za karę. Wiąże się to z tym, że choć nie wiadomo gdzie i kiedy urodził się syn boży, to dokładnie wiadomo za co należy karać śmiercią. Lista wbrew pozorom wcale nie jest krótka, zbrodnią karaną śmiercią jest nie tylko dotknięcie góry (kto by się dotknął góry, będzie ukarany śmiercią, Wj 19:12), ale także praca w dniu odpoczynku (ktokolwiek zaś pracowałby w tym dniu, ma być ukarany śmiercią (Wj 35:2).

Za karę ludzi uśmiercano na wiele sposobów. Przez długi czas powodzeniem cieszyło się kamienowanie. Popyt na zabijanie był tak duży, że powołano specjalną profesję, kata. Gdy chrześcijaństwo stało się religią panującą w Europie przez długi czas skazanych w imieniu króla względnie prawa pozbawiono głowy za pomocą miecza względnie topora, zaś uznanych za winnych w imieniu Boga palono na stosie lub topiono. Lepiej poznać tajniki profesji i wymogi, jakie stawiano profesjonalnemu katu pomoże zapomniana już nieco historia. Otóż w carskiej Rosji, gdzie popyt na fachowców z tej branży był spory, to jakże ważne stanowisko opróżniło się nagle w najgłupszy z możliwych sposobów. Otóż kat podchmieliwszy sobie chciał się popisać przed dziewczętami w karczmie i tak nieszczęśliwie machnął mieczem, że sam siebie głowy pozbawił. Rozpisano więc czym prędzej konkurs, a specjalna komisja przystąpiła do weryfikacji kandydatów. Jej prace były jawne, więc popisy kandydatów śledził i komentował spory tłum gapiów. W miarę upływu czasu wszystkim rzedły miny, członkowie komisji zaś stawali się coraz bardziej znudzeni, znużeni, zniesmaczeni i zrezygnowani. Jeden z kandydatów nie trafił w „cel”, kolejny nie potrafił przerąbać patyczka, jeszcze inny demonstrując swoje umiejętności omal nie zabił gapia, gdy podczas brania potężnego zamachu topór wypadł mu z ręki. Wreszcie na placu boju pozostał mizernie wyglądający, odziany w łachmany, cherlawy młodzieniec. Z kpiącym uśmiechem przewodniczący komisji zachęcił go:
— No, młodzieńcze, pokaż co potrafisz!
Chłopak rozglądnął się, podszedł do rosnącej nieopodal (nomen omen) brzózki, chwycił miecz w obie dłonie, chwilę stał nieruchomo po czym zakręcił nim i… nic. Brzózka stoi jak stała. Rozległy się szydercze śmiechy gapiów, a komisja zaczęła zbierać się do domu. Wtedy chłopak podszedł do brzozy i lekko dotknął ją palcem. Wszyscy zamarli zdumieni widząc, że zrazu powolutku, a potem coraz szybciej zaczęła chylić się ku upadkowi. Komisja usiadła z powrotem i czym prędzej wypełniła stosowne papiery. W ten sposób młodzieniec został katem.
Nie musiał długo czekać na pierwsze zlecenie. Przyprowadzono skazańca. Świeżo upieczony egzekutor staje przed nim w lekkim rozkroku, chwyta miecz oburącz, kręci nim, rozlega się świst i… z piersi gapiów wydobywa się jęk zawodu — skazaniec stoi i szczerzy zęby w szyderczym uśmiechu. Na to kat oddając mu uśmiech rzecze:
— Nie śmiej się, proszę. Po prostu pokręć głową!

A potem Francuzi, nauczeni przez Polaków jedzenia widelcem, wymyślili gilotynę.

Dzięki użyciu ostrza o ukośnej krawędzi, gilotyna była uważana za bardziej humanitarną metodę wykonywania kary śmierci niż np. powieszenie, ścięcie toporem czy rozstrzelanie. Ciężkie ostrze błyskawicznie odcinało głowę. Inne metody nie były aż tak skuteczne. W przypadku ścięcia toporem, potrzebne były czasem dwa, a nawet trzy uderzenia kata, natomiast przy powieszeniu agonia skazańca mogła trwać nawet kilka minut.

Ostatni raz ukarano w ten sposób Tunezyjczyka w 1977 roku za porwanie i zamordowanie 21-letniej Francuzki. Potem w Europie zaprzestano wykonywania kary śmierci uznając ją za niehumanitarną. W innych częściach stosuje się ją nadal.

Tradycja wigilijna nakazuje oprócz dzielenia się opłatkiem, wycinania młodych drzewek w celu przystrojenia ich, wkładania siana pod obrus, przygotowanie dwunastu dań. Dlaczego tylu? Bo tyle jest miesięcy w roku. Dlaczego nie 52, bo tyle jest tygodni lub 365 bo tyle jest dni? Bo to by była przesada. Dlaczego nie 4, bo tyle jest kwartałów? No bez przesady! 12 jest w sam raz. Dwunastu daniom jak najbardziej realnym towarzyszy jakże często trzynaste, ulotne — hipokryzja. Aby uczcić narodziny boga pozbawia się życia faunę — świerk, jodła, czyli obowiązkowa choinka i florę — karp, indyk, czyli obowiązkowa potrawa.

Przez stulecia uznawano ścięcie za pomocą gilotyny za jeden z humanitarniejszych sposobów pozbawienia człowieka głowy, a zarazem życia, szybko i na amen. Nigdzie jednak nikomu do głowy nie przyszło, by skazanego na rozstrzelanie, ścięcie, powieszenie czy krzesło elektryczne walić przed egzekucją w łeb pozbawiając przytomności. A polskiemu sądowi przyszło. I to tu i teraz, w grudniu 2019 roku. Oto Sąd Rejonowy w Krotoszynie uznał, że pozbawienie ryby głowy za pomocą gilotyny zaraz po wyłowieniu jej to znęcanie się nad nią ze szczególnym okrucieństwem. Jak według sądu należało postąpić, żeby się nie znęcać? Wyjąć rybę z wody, skryć się za parawanem i zdzielić ją w łeb by straciła przytomność. Po czym poznać, że ryba jest już nieprzytomna? Sąd nie raczył udzielić odpowiedzi na to pytanie. Jednak uznał, że dopiero rybę walniętą w łeb, w domniemaniu nieprzytomną, można pozbawić głowy. Trzeba tylko pilnie baczyć by nie pomylić się i nie walić w łeb po jego odcięciu. Tak naprawdę zbrodnia polegała nie na tym, że zabijał, lecz że czynił to na oczach gawiedzi, w tym dzieci. A że nie ma przepisu zakazującego publicznego pozbawiania ryb łbów za pomocą gilotyny, więc dopasowano inny przepis. Tak już się utarło, że nie jest winny rodzic, który ciągnie pociechę by kupić żywego karpia, ale sprzedawca, gdy karpia nie uśmierca za kotarą. Albowiem powiedziane jest „co z oczu, to i z serca” obrońcy zwierząt.

Krasula miała pecha. Została przeznaczona na rzeź. Jakież było jej zdumienie i przerażenie, gdy zamiast do ubojni trafiła do rzezaka, który chwycił nóż, zbliżył się do niej i byłby poderżnął jej gardło, gdyby nie szarpnęła się gwałtownie w tył. Z rozoranej szyi trysnęła krew, coraz trudniej było oddychać, bo z każdym oddechem coraz więcej krwi dostawało się do płuc, także w pysku czuła jej słodki smak. Zaczęła słaniać się na nogach, zranione gardło pulsowało bólem, w końcu osunęła się na kolana i na pewno oddałaby cześć panu w tej chwili próby, ale nie znalazła odpowiednich słów. Dlaczego żaden sąd nie skazuje rzezaka za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad zwierzętami? Ponieważ egzekucje nie są wykonywane publicznie. W koszernej polszczyźnie odbywa się to tak:

Wykfalifikowany rzezak (szojchet) ostrym, nieząbkowanym nożem przecina płynnym ruchem żyły i tętnice szyjne zwierzęcia oraz przełyk i krtań, bez wcześniejszego ogłuszania. […] Spożywać nie można zwierząt padłych ani ze skazą, a z ciała zwierzęcia należy usunąć jak największą ilość krwi poprzez namaczanie i solenie.

W wielu krajach ubój rytualny został zakazany. W Polsce pilnuje się tylko, by barbarzyńskich praktyk nikt nie oglądał. Bowiem choć Polska jest krajem, w którym żydów praktycznie nie ma, to liczba koszernych produktów oferowanych na krajowym rynku jest imponująca. Można zapoznać się z nią na portalu Koszerna Polska. Polak żyda zmiesza z błotem, obrzuci inwektywami, nawet z kraju wyrzuci, ale gdy przyjdzie co do czego, to się przed nim rozpłaszczy, zawiesi godność i honor na kołku i zrobi wszystko, by mu się przypodobać.

Dla polskiego sądu i prokuratury największą zbrodnią jest, że „publicznie” i że „dzieci widzą”. Ale udział dzieci w polowaniach już im snu z powiek nie spędza. 20 grudnia sejm przegłosował ustawę, zgodnie z którą myśliwy staje się panem życia i śmierci w lesie, a kto ośmieli się mu przeszkadzać w strzelaniu do zwierząt, kto „celowo utrudnia lub uniemożliwia wykonywanie polowania”, będzie ukarany grzywną, karą ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Za ustawą głosował jeden poseł Koalicji Obywatelskiej i aż trzech posłów lewicy (SLD). Pogratulować towarzysze! Portal prowadzący dziennikarskie śledztwa wspomina o PSL-u, ale o lewicy taktownie milczy, czym kolejny raz potwierdza, że jest obiektywny i rzetelny. Bowiem ręka w rękę z PiS-em za promyśliwskimi uregulowaniami zagłosowało całe PSL z Kukizem i Kosiniakiem-Kamyszem na czele. Niewykluczone, że ci, którzy nie marzą o prezydencie popierającym tego typu i w taki sposób procedowanie ustawy, wezmą sobie do serca postawę obu panów i w wyborach prezydenckich postawią krzyżyk przy innym nazwisku.

Powiadają, że PiS odtwarza w w Polsce PRL. Nic bardziej mylnego. Ludzie bez kompetencji, wyobraźni, wiedzy i doświadczania wprowadzają rozwiązania rujnujące praktycznie wszystkie dziedziny życia, bo po prostu inaczej nie potrafią. A uświadomiwszy sobie w jakiej wodzie ryby najlepiej biorą, łatwo zgadnąć kto na wprowadzanych zmianach korzysta.

Dodaj komentarz


komentarzy 8

  1. No, tak. Sąd chyba nigdy karpia nie zabijał. Lata temu kupiłam żywego, bo innych w sprzedaży nie było. By nie zajmować wanny (a mąż był na służbowym wyjeździe) postanowiłam karpia uśmiercić. Wtedy zrobiłam to pierwszy i ostatni raz. Gdybym potrafiła uciąć mu głowę karp by się nie umęczył, a ja także. Ogłuszałam karpia waląc w niego obuchem młotka – karp się nadal ruszał. To waliłam go drugą stroną, tą zwężoną. Karp nadal się ruszał, a ja wpadłam w panikę i zastanawiałam się jak stworzenie uśmiercić. W końcu małą siekierką odcięłam mu głowę. Karp znieruchomiał, a ja przestałam ociekać potem. Od tego roku kupuję (jak i wszystkie inne ryby) tylko karpie nieżywe, najlepiej z odciętym łbem.

    Poza tym zajmowanie się tylko karpiem jest co najmniej dziwne. W polskich wodach i stawach pływa mnóstwo innych ryb. Jak np. szczupaki. Nie pamiętam czy opisywałam, jak nieżywy szczupak chciał odgryźć palca mojej Babci.

    Bo po prostu jadanie ryb to dla mnie sama przyjemność. Dorsza w tym roku w sprzedaży nie było. Podobno był (przywieziony z Danii) w hurtowni po 50 zł/kg, to w sklepie byłby po 70,-/75,- zł/kg.

    O zatruwaniu Bałtyku nadmiarem sztucznych nawozów, które dopływami Wisły i Odry spływały do morza przypominali od początku lat 70.tych Szwedzi. Tak samo domagali się budowania oczyszczalni przy skupiskach ludzkich, gdzie produkcja kału, moczu i chemii używanej w domach, fabrykach też zatruwała morze. „Mentrcy” naśmiewali się kiedyś z głupich kapitalistów, tak jak ich współcześni pobratymcy naśmiewają się z „wymysłów” o zmianie klimatu.

    Brakiem rozumienia, totalną ignorancją, głupotą popisał się dziś niejaki Jędraszewski, ksywka biskup krakowski. Na zmianę poglądów trudno go byłoby go namówić, chyba, że po pławieniu w gnojowicy lub w tym, co do oczyszczalni woda niesie.

    1. Dzieci widziały. I to był główny problem. Bo jak dzieci widzą, to… Nie wiadomo co, bo nikt nie wie co dzieci widzą. Jako dziecko wiele rzeczy widziałem i większy pożytek byłby wtedy, gdyby mi ktoś wytłumaczył o co chodzi. Niestety, nawet pytać nie było kogo, bo zapytany albo dostawał pąsów, albo szału. A współczesny świat wpadł w jakiś kompletny amok. Z jednej strony jakiś sędzia staje w obronie dzieci, które widzą jak ryba jest pozbawiana głowy, ale nie ma nic przeciwko temu, jak te same dzieci strzelają do wirtualnych ludzi, odcinają im mieczami głowy i robią dużo straszniejsze rzeczy i to ludziom, wirtualnym, ale ludziom, nie rybom. To z reguły nie ci, którzy widzieli jak tata zabijał pływającego w wannie karpia znęcają się nad rówieśnikami. Ale jakoś żaden łebski sędzia nie zakazał rozpowszechniania krwawych strzelanek albo gier, w których zdobywa się punkty jeżdżąc po pieszych na chodnikach. Albo

      Niebieski Wieloryb to gra, podczas której uczestnicy – dzieci – dostają różne zadania. Przez 50 dni koordynator każe im między innymi dokonywać samookaleczenia, unikać snu i oglądać horrory. „Zabawa” kończy się samobójstwem.

      Nie jestem psychologiem, ale wydaje mi się, że na tego typu zagrożenia najbardziej podatne są właśnie te dzieci, które są chowane pod kloszem, którym nic nie wolno i które nie mają się do kogo zwrócić z problemami, bo zamiast wysłuchania i wsparcia dostana burę. Nie przypadkom z rzadka dawniej występujące uczulenia teraz, w dobie sterylnie czystych mieszkań, łazienek bez jednej bakterii stały się prawdziwa plagą. Dawniej kromka spadła na podłogę, to się ją podnosiło, zdmuchnęło lub zeskrobało to, co się przykleiło i jadło. Dziś się wyrzuca, choć podłoga jest przecież sterylnie czysta.

      1. Chłopaki, które ganiają po podwórzach lub gdzie tam mogą „z bronią”, jakoś do wojska niekoniecznie się garną.

        A co do mycia dzieci, to dziecko albo jest czyste i smutne, albo wybiegane, pobrudzone i szczęśliwe!

        A gry? Wnuk ciągle narzeka, że koledzy to zawsze mogą grać, a on ciągle ma szlaban. Nie może w  domu, to pójdzie do kolegów i pogra, bo większości rodziców to nie interesuje. Dla nich jak gra to jest spokój i ok.

          1. To nie jest mnożenie zakazów!! U siebie w domu porno nie obejrzy, bo zastosowano blokadę. Ale u kolegi…. kto wie? Bywają już 8.latkowie uzależnieni od oglądania porno i ich dorosłe życie nie będzie już bez problemów. Na wszystko jest czas odpowiedni.

            Narzeka się, że czytelnictwo książek jest małe. A będzie jeszcze mniejsze, bo większość siedzi albo przy laptopie albo telefonu używa, ale nie do rozmów.

            Poza tym wielu rodziców nie reaguje na to, jak długo ich dzieci grają w gry niemoralne.   W USA dwóch 10.latków zabiło kolegę, bo byli ciekawi ile ma on żyć w zapasie. Jeden ze znajomych syna, swojemu 1,5 rocznemu dziecku dał tablet i ….. ma spokój. O tym, że to źle wpłynie na rozwój dziecka, słyszeć nie chce. Ot taki inżynier,  a tuman skończony.

            1. Wzruszająca jest wiara ludzi, którzy nauczyli się korzystać z komputera w to, że dzieci, które z komputerem rosną, dla których komputer jest czymś tak naturalnym jak klocki dla nas, nie poradzi sobie z blokadą. Poza tym miałaś osiem lat i wiesz doskonale, że najbardziej kusi owoc zakazany. Wiesz także dobrze, że dzieci w tym wieku są ciekawe. I jeśli zaspokoją ciekawość, to wolą oglądać przygody myszki Miki niż kopulujących dorosłych. Uzależnienie od pornografii jest równie realne jak nauka masturbacji od przedszkola. Obserwowałem kiedyś ekshibicjonistę, który obok piaskownicy schowany za krzakiem próbował sobie zrobić dobrze. Dzieci najpierw pokazywały go sobie pacami i komentowały co widzą, ale szybko straciły zainteresowanie i zajęły się swoimi sprawami. Wyniósł się stamtąd z braku widowni.

              1. Nie wiem czy czytałeś o tym, że miejsc w szpitalach psychiatrycznych dla dzieci rażąco brakuje!!!! Najczęściej spowodowane to jest tym, że w internecie oglądają rzeczy nieodpowiednie dla ich wieku.

                Seksuolodzy mają coraz więcej pacjentów, którzy oglądając porno zobaczyli, że ich rozmiar….. jest sporo mniejszy od okazu w filmikach. Autor pisał, że problem wielkości członka, to stały problem bardzo wielu mężczyzn. Jednak dla nastolatka to często jest problem psychologiczny z olbrzymimi kłopotami, bo nie pójdą do ojca po poradę i na rozmowę. A w szkole grozi to nauczycielce (bo nauczycieli tam mało) więzieniem. Jeśli w ogóle zwrócą się z męskim problemem do baby.

                Z drugiej strony 15.letnie dziewczyny – dziewice mają w szkole przechlapane, jeśli do dziewictwa się przyznają. Jak napisał seksuolog, przeżycia seksualne młodych są najczęściej żadne lub prawie żadne, ale seks jest obowiązkowy.

                Jednak jędraszewskie zabraniają uświadamiać młodych, chociażby po to, by młodzi nie mieli kompleksów, rozumieli swój organizm.

                Niedługo obcięcie kołtuna też będzie zakazane, bo od użycia nożyczek można zwariować. Jako nastolatka i osoba już starsza nie miałam w domu tematów tabu. I z opowieści Babci i Mamy wiem, jaka ciemnota była wśród kobiet.