Biało-czerwone są flagi i król ciągle jest nagi

Hanna Gronkiewicz-Waltz, której nazwisko skracane bywa do trzech liter określających brak wiedzy, zapewniła solennie, że „na pewno” rozwiąże marsz, jeśli zostanie przekroczone prawo. Chcę uprzedzić lojalnie, że jeżeli tylko będzie jakiś element nienawiści […], jeżeli tylko będzie jakaś raca, w takim zakresie jak w zeszłym roku, to bez wahania rozwiążę tę manifestację. I sama tę decyzję podpiszę, nie pani Gawor. Zostaję specjalnie na 11 listopada, siedzę w Centrum Bezpieczeństwa i wezmę to na swoją odpowiedzialność, bo nie będą mi urzędnika potem poniewierać. Po fakcie okazało się, że „na pewno” oznacza u p. prezydent to samo, co w zeszłym roku — nic. Znaczenie tego zwrotu objaśnił rzecznik stołecznego ratusza: Miasto nie ma kompetencji, by przerywać uroczystości państwowe, mimo tego, że był duży problem z pirotechniką i znakami nawiązującymi do ideologii zakazanej przez prawo. Nie ma znaczenia, że ma czegoś takiego jak „państwowy marsz”. Nieważne, że nie ma czegoś takiego jak brak kompetencji do reagowania na przejawy łamania prawa. Każdy pretekst jest dobry by nie kiwnąć palcem.

*⊥*

Karolina Lewicka w płatnym radiu informacyjnym (zapłać, że zrozumieć, że nie ma za co) rozmawiała z posłem Prawa i Sprawiedliwości, który opowiadał o tym, że Dmowski nienawidził Piłsudskiego, a Piłsudski nienawidził Dmowskiego. Mimo to obaj panowie potrafili wznieść się ponad prywatę, zawiesić antypatie na kołku i dla dobra kraju działać wspólnie. Jak można się było spodziewać p. red. nie skorzystała z okazji i nie zadała oczywistego pytania. Nie zapytała mianowicie czy w takim razie — z uwagi na to, że Tuska nienawidzi wyłącznie prezes Kaczyński — prezydent Duda dla dobra kraju i w interesie Polski wzniesie się ponad podziały, przywita Przewodniczącego Rady Europejskiej i zaprosi do wspólnego świętowania?

Odpowiedź na niepostawione pytanie otrzymaliśmy niedługo potem, gdy ujrzeliśmy Donalda Tuska, Przewodniczącego Unii Europejskiej stojącego podczas uroczystości przed Grobem Nieznanego Żołnierza nie obok Dudy, lecz gdzieś z tyłu. Chciałbym, żebyśmy zawsze umieli być tak razem grzmiał wysunięty na czoło prezydent. Jestem przekonany — dzielił się nie tylko chęciami ale i przekonaniami — że pod biało-czerwonym sztandarem jest miejsce dla każdego z nas, niezależnie od poglądów, bo w każdym — wierzę w to głęboko — jest miłość do ojczyzny, do niepodległej i suwerennej Polski. Ponieważ dla Tuska miejsca jednak brakło, więc zaapelował jeszcze raz: Apeluję jeszcze raz: bądźmy razem, by ją budować.

Aż trudno uwierzyć, że sam Święty Paweł apelował do członków: odrzuciwszy kłamstwo niech każdy z was mówi prawdę do bliźniego, bo jesteście nawzajem dla siebie członkami (Ef 4:25, Biblia Tysiąclecia). Pan prezydent potwierdza niemal każdym swoim wystąpieniem gorzką prawdę, że to, w co wierzy, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Chociaż… Ewidentnie mrugnął porozumiewawczo, dał do zrozumienia, że nie wszystko złoto, co się świeci. Wtedy, 100 lat temu, Pan bóg miał nas w swej opiece i mieliśmy wielkie szczęście. Dlaczego wtedy i on nas miał, i my mieliśmy, a teraz nie? Ano dlatego, że mieliśmy takich przywódców! Ludzi, którzy byli nie tylko niezwykle odważni i inteligentni, niezwykle zdolni, […] ale że umieli być razem, umieli stanąć razem w tym celu najważniejszym — żeby Polskę odzyskać, żeby była. Choć mieli przecież różne poglądy, różnym ideom służyli, to jedna była absolutnie wspólna — wolna, niepodległa, suwerenna Polska. I uzyskali ją i prowadząc działania dyplomatyczne, i prowadząc działania polityczne. Dziś nie do pomyślenia! Dziś trafiliśmy bowiem na ludzi, którzy stanowią przeciwieństwo tamtych. Dziś inna idea jest absolutnie wspólna — wola prezesa.

Słuchając zapewnień p. prezydenta i wszystkich polityków łatwiej zrozumieć, dlaczego z hymnu wyrzucono słowa:

Niemiec, Moskal nie osiędzie,
gdy jąwszy pałasza,
hasłem wszystkich zgoda będzie
i ojczyzna nasza.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. A mnie bardzo podobał się prezes maszerujący i nie utykający  z bólu w kolanie, który to ból miał być ogromny. Podobał mi się schowany za szpalerem żołnierzy,w otoczeniu harcerek, bo wiadomo, że nawet zamachowcowi może ręka zadrżeć gdy nadobne polskie dziewczęta zobaczy. Poza tym o sile władzy stanowiły pojazdy wojskowe w pełni sprawne. Jakiż to budujący widok.

    Smutek tylko wzbudza nieudolny fircyk w zalotach do prezesora. Jak bardzo musiał ten biedak być maltretowany w dzieciństwie, gdy tak ciągle na kolana pada. Czy nie byłaby tu potrzebna jakaś pomoc … nie, nie lekarska, ale mocno specjalistyczna?