Bezrefleksyjność.

Za chwile ponownie będziemy się dzielić jako Naród na religijnych i nie religijnych, na partyjnych i na nie partyjnych, na zwolenników Unii i na zwolenników własnego grajdołka, na patriotów, na kibiców sportowych czy politycznych, na zwolenników złotówki lub euro, na tych którzy wolą zabawki pluszowe i na tych którzy wolą zabawki mechaniczne – jak to w tym naszym przedszkolu.

Myślę tak sobie, że to nie są jednak najbardziej prawdziwe podziały i zastępują one tak naprawdę ważniejsze kryteriom jakim jest skłonność do refleksji.

Myślę tak sobie (oczywiście jak zwykle naiwnie), że ludzie dzielą się na tych skłonnych do refleksji i na tych dla których jakakolwiek refleksja jest zwykłą stratą czasu, przy czym każdy osobnik może w swym życiu przechodzić różne etapy zaangażowania lub braku zaangażowania w refleksję nad sobą, nad światem czy nad czymkolwiek innym.

Ten podział jest ważny bowiem determinuje przyczynę podejmowania działań przez każdą z tych osób.

Można bezrefleksyjnie chodzić do kościoła, przeżyć całe swe życie pozostawiając po sobie majątek, pamięć lub niesławę i zapomnienie i nigdy nie zadać sobie pytania DLACZEGO? Zadowalać się jedynie odpowiedziami na pytanie – JAK?

Czasem do szczęście wystarczy odpowiedzieć sobie na pytanie: jak żyję? I szerokim łukiem omijać odpowiedź na pytanie dlaczego i po co żyję. Dla większości bezrefleksyjnych tak jest zwyczajnie łatwiej. Łatwiej przeliczyć swe życie według stanu swego konta, marki posiadanego samochodu, czy zegarka na ręce niż zadać sobie pytanie po co mi to wszystko i spróbować szczerze sobie na nie odpowiedzieć.

Tylko, że odpowiedź na takie pytanie nie ułatwia bezrefleksyjnym życia. Bowiem większość z nich, większość z tych, którzy skłonili swe własne lenistwo do myślenia o trochę szerszych horyzontach niż własna miska, traci najważniejszą dla siebie w dotychczasowym życiu rzecz – święty spokój i zadowolenie z samego siebie. A ten stan zmusza jednostkę do działania, wymusza konieczność zmian bowiem nikt nie lubi czuć się niekomfortowo. W ten sposób refleksja wymusza rozwój jednostki aby znów mogła się poczuć komfortowo na kolejnym wyższym poziomie „nieświadomości swego istnienia” i odpowiadać sobie na zwykłe pytanie jak dożyć do pierwszego lub jaki kraj wybrać na wakacyjną przygodę.

To kryterium w skali makro determinuje społeczny rozwój, czasem wręcz rewolucję (i nie mam tu na myśli kolorów czerwono październikowych) lub stagnację.

Tak sobie jeszcze myślę, że bez fermentacji nie ma wina, że społeczeństwa nie odpowiadające sobie co jakiś czas na pytanie „dlaczego i po co” stają się nie ozdobą stołu Cywilizacji ale jej kwaśnym octem. Ludzie budujący takie społeczeństwa, ci właśnie „bezrefleksyjni” dążą w swym tłumie za jakimkolwiek przewodnikiem nawet takim, który w imię swego własnego przerośniętego ego potrafi zaprowadzić ich w przepaść, zadają sobie to egzystencjalne pytanie dopiero w momencie osobistej straty i poczuciu skwaśniałego wina w ustach.

Refleksja buduje coś mało wymiernego, ale coś bez czego cała reszta zwyczajnie nie ma sensu.

 

05.07.2015
villk

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Piękny i ważny wpis Villku. Jakże starsi ludzie często mówią „za moich czasów”…czyli że za ich młodości było inaczej. Bo przecież oni ciągle póki żyją są w swoich czasach. Często to, co kojarzy się z czasami młodości, kiedy łatwiej było znosić przeciwności losu, wydaje się lepsze. Im człowiek starszy, tym na ogół mniej chętny na zmiany.

    Zawsze młodzi chcieli zmieniać. Być nowocześni, a „wapniaki”(kiedyś tak nazywane starsze pokolenie) chcieli status quo. Jest to normalne i powodujące stały rozwój.

    Problem zaczyna się gdy Ci z młodszego pokolenia zadawalają  się nikłymi zmianami. To ich zgoda wynikająca z nieświadomości, lenistwa, wygody, powoduje, że często wraca to nie najlepsze, stare. Często ta zgoda jest przez brak wiary w możliwość zmian, skostnienie polityczne wydające się niemożliwym do zmienienia. Jest to wynik takiego kształtowania młodzieży w szkołach. Nauczyciel stał się tylko wykładającym przedmiot, nie zaangażowanym w wychowywanie dzieci i młodzieży. Często też uzależnionym od dyrektorki (najczęściej) zależnej od proboszcza.

    Przeniesienie obowiązków i odpowiedzialności za szkolnictwo było pierwszym i to ciężkim grzechem polityków. Często niski poziom samorządowców, brak zrozumienia potrzeb edukacji, traktowanie szkół jako dopustu bożego, obniżyło tę edukację.

    Refleksja – „myśl lub wypowiedź, będąca wynikiem takiego zastanowienia się”

    „Takie będą Rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie….”J.Zamojski, 1600rok.