Bezrefleksyjna bezrefleksyjność

Coraz groźniejsza staje się postępująca nieumiejętność czytania i słuchania ze zrozumieniem. Z drugiej strony postępuje zjawisko bezczelnego negowania rzeczywistości. Owszem, powiedziałem to, co powiedziałem, ale to znaczyło zupełnie co innego niż zrozumieliście, więc nie ma o czym mówić. Na przykład pan prezydent powiedział, że bardzo często ludzie mówią nam: po co nam Polska? Unia Europejska jest najważniejsza. Przecież państwo wiecie, że bywają takie głosy. To niech sobie ci wszyscy przypomną te 123 lata zaborów. Jak Polska wtedy, pod koniec osiemnastego wieku swoją niepodległość straciła i zniknęła z mapy. Też byli tacy, którzy mówili: a może to lepiej, swary się wreszcie skończą, te rokosze, te wszystkie insurekcje, wojny, awantury, konfederacje, wreszcie będzie święty spokój. Jak należy te słowa rozumieć i dlaczego nie tak je wszyscy je zrozumieli wyjaśnia portal wPolityce.pl:

Przemówienie nawiązywało do jubileuszu 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę. Andrzej Duda zachęcał zgromadzonych w Kamiennej Górze, by ci przy tej okazji mówili swoim dzieciom o polskiej historii, o 123 latach zaborów, o walce wielu pokoleń o niepodległość. Mówił to, podkreślając, że dziś sytuacja jest zupełnie inna.

Potwierdza to słowo ‚też’, dlatego nigdy, przenigdy nie damy sobie wmówić, że czarne jest czarne. Przekonała się właśnie o tym Gazeta Wyborcza, która sama niejednokrotnie dawała dowody złej woli i kompletnego niezrozumienia ojczystej mowy. Oto w listopadzie 2015 roku ukazał się komentarz, w którym napisano:

Tak nie działa państwo demokratyczne. Tak działa państwo mafijne.

Przeczytawszy to PiS popędził do sądu. Sąd pierwszej instancji w sierpniu zeszłego roku stanął po stronie Gazety i wolności słowa. Opinii sądu powszechnego nie podzielił sąd apelacyjny, który nie tylko przeanalizował wnikliwie komentarz ale i zrozumiał o co w nim chodziło i w ustnym uzasadnieniu stwierdził, że PiS nie jest mafią, lecz legalnie rządzącą partią. Pewien król powiedział kiedyś, że „państwo to ja”. P. sędzia najwidoczniej podobnie skojarzył i uznał, że jeśli ktoś mówi „Tak działa państwo mafijne” to ma na myśli PiS. Bo państwo to PiS. A PiS nie jest mafią, lecz legalnie rządzącą partią. I dokładnie to było do wykazania.

Jeszcze bardziej przerażająca jest recydywa bezrefleksyjności I Prezes Sądu Najwyższego p. prof. dr hab. Małgorzaty Gersdorf. Otóż zacna ta niewiasta stwierdza z rozbrajającą szczerością, że Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej i zgodność procedur z prawem nie mają żadnego znaczenia, ponieważ liczą się tylko oczekiwania partii rządzącej. A skoro partia rządząca oczekuje, że pani I Prezes zwoła posiedzenie Krajowej Rady Sądownictwa to pani I Prezes to posiedzenie zwoła bez względu na okoliczności. Obiecała to marszałkowi sejmu w piśmie, w którym nadmienia expressis verbis, że ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa jest sprzeczna z Konstytucją, a tryb wyboru sędziów sprzeczny z… samą ustawą (sic!).

Niezależnie od powyższego, podkreślenia wymaga, że art. 20 ust. 3 ustawy o KRS jest w swej treści jednoznaczny, a spoczywający na mnie obowiązek zwołania posiedzenia Krajowej Rady Sądownictwa – bezwarunkowy. Dlatego też zamierzam go wykonać, mimo że podtrzymuję wszystkie zgłoszone wcześniej wątpliwości, zarówno w zakresie dotyczącym zgodności z Konstytucją RP trybu wyboru członków tejże Rady, ukształtowanego grudniową nowelizacją ustawy o KRS, jak i w zakresie dochowania procedury wynikającej z tej ustawy. Odpowiedzialność za nieprawidłowości powstałe w związku z wyborem członków Krajowej Rady Sądownictwa spoczywa jednak na przedstawicielach większości parlamentarnej oraz na Panu Marszałku.

Powiedział kat do ofiary: Powieszę cię, bo spoczywający na mnie obowiązek wieszania jest bezwarunkowy, choć wyrok skazujący na śmierć jest niezgodny z prawem, a wieszanie nielegalne.

 

PS.
Art. 37. § 1 ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r. o Sądzie Najwyższym stanowi, iż

Sędzia Sądu Najwyższego przechodzi w stan spoczynku z dniem ukończenia 65. roku życia, chyba że nie później niż na 6 miesięcy i nie wcześniej niż na 12 miesięcy przed ukończeniem tego wieku złoży oświadczenie o woli dalszego zajmowania stanowiska i przedstawi zaświadczenie stwierdzające, że jest zdolny, ze względu na stan zdrowia, do pełnienia obowiązków sędziego, wydane na zasadach określonych dla kandydata na stanowisko sędziowskie a Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej wyrazi zgodę na dalsze zajmowanie stanowiska sędziego Sądu Najwyższego. […]

Pani prof. dr hab. Małgorzata Gersdorf 65 lat ukończyła w listopadzie 2017 roku deklarując: Nie wystąpię o przedłużenie. Nie będę legitymizować tych działań. Nie będę prosić prezydenta, by pozwolił mi pozostać w Sądzie Najwyższym. Mimo to w marcu 2018 roku p. prof. nadal bezrefleksyjnie pełni funkcję I Prezes Sądu Najwyższego.

Dodaj komentarz


komentarzy 58

  1. „Powieszę cię, bo spoczywający na mnie obowiązek wieszania jest bezwarunkowy, choć wyrok skazujący na śmierć jest niezgodny z prawem, a wieszanie nielegalne.”

    Jakże ten cytat pasuje do wykonujących wyroki na polecenie Berii, na polecenie gestapo, na polecenie wielu nadmiernie zaangażowanych politycznie i partyjnie. „Jestem niewinny/niewinna – wykonywałem rozkazy”

    Co do zaleceń Dudy by rodzice przyuczali swoje dzieci do wiedzy historycznej, to jest obrzydliwa obłuda ubrana w niby piękne, słuszne ble, ble, ble. Jak mają to robić, gdy historii nie znają. Może jak Szydłowa, która nie znała dat historycznych współczesnej historii kraju, którym z polecenia zarządzała? A może to ma być historia według widzenia narodowców, segregująca wiedzę i wytyczająca jedynie słuszne widzenie zdarzeń.

    A poza tym ile można nauczyć historii w szkole na jednej godzinie lekcyjnej w tygodniu?  Spytałam byłą już nauczycielkę historii, która uczyła jej w technikum, dlaczego wiedza historyczna jest tak nikła  u opuszczających szkołę? W technikum historii uczy się przez trzy lata. A ilość lekcji pozwala tylko na ogólne zapoznanie się z dziejami. Na pogłębioną analizę, rozumienie zdarzeń, zwrócenie uwagi na to jak skutkują w przyszłości podejmowane decyzje, nie ma czasu. Poza tym jest sztywny program, który nie zezwala na jakiekolwiek odstępstwa.

    Tak wygląda Dudzie ble ble ble od podszewki.

    A Gersdorf? Jeśli nie mogę napisać nic dobrego, dać „w obronie kontrargumentu, to pozostawiam bez komentarza. Z litości.

    1. Mianowani wbrew Konstytucji z pogwałceniem prawa sędziwie będą podejmować decyzje, mianować innych sędziów, którzy będą podejmować decyzje, skazywać ludzi na więzienie, decydować o ich winie i niewinności. Wyroki wydawane przez organ, który nie ma do tego uprawnień są z mocy prawa nieważne. Prof. dr hab. Małgorzata Gersdorf szykuje nam anarchię prawną. Dziś nie chcą nam wydać bandyty, jutro będą podważać i nie będą respektować żadnego wyroku.

      Rozmawiając ze znajomymi stawiałem dolary przeciw orzechom, że Gersdorf zwoła posiedzenie KRS, a gdyby w ustawie zapisano taniec w stringach na rurze, to by zatańczyła.

        1. Problemem jest to, że do zaniechania nauki historii przez Polaków namawia na polskim uniwersytecie izraelski prezydent, dwukrotny premier, laureat Nagrody Nobla- terrorysta z Hagany.
          Porównaj jego słowa z tym co się dzieje w Israel, porównaj z tym jak naucza się historii w tym kraju.
          Nie proszę o nic, oprócz odrobiny uczciwości w osądach. Sama propagujesz wiedzę o historii, myślę że Cię na tę uczciwość stać. To nie „problem żydowski” To problem polski.
          Możesz jednak oczywiście odwracać oczy i powtarzać że” takie będzie”….

          1. Problemem jest to, że do zaniechania nauki historii przez Polaków namawia ktoś, kto ponoć (?) sam uważa się za Polaka, czyli Ty. Ktoś, kto cały czas stara się innych wytykać palcami i podrzucać kamyki do ogródków innych.

            Ktoś taki ma potem problem, bo kiedy przypomnieć mu historię pogromu kieleckiego i rolę, jaką odegrał w tych wydarzeniach Stefan Sędek, po wojnie funkcjonariusz służby kryminalnej MO w komisariacie przy ul. Sienkiewicza 45, a przed wojną współzałożyciel oddziału ONR w Kielcach…

            I potem ktoś taki nie może zrozumieć, dlaczego sam jest wytykany palcami.

            1. No to może trochę o zbrodniach:

              Masakra w Jehida – 13.12.1947 – ludzie z arabskiej wioski położonej w pobliżu Petah Tekva (pierwszej syjonistycznej kolonii) siedzieli w miejscowym lokalu, gdy zobaczyli, iż do wioski zbliżają się kolumny wyglądające na brytyjskie patrole. Nie byli zbyt podejrzliwi, gdyż Brytyjczycy zapewniali im bezpieczeństwo. Szczególnie, że poprzedniego dnia żydowscy terroryści wymordowali 12 Palestyńczyków. Cztery samochody zatrzymały się przed kawiarenką i wysiedli z nich mężczyźni ubrani w uniforny khaki i hełmy. Szybko okazało się, że nie przybyli ochraniać wieśniaków. Zaczęli strzelać w tłum wypełniający kawiarenkę. Kilku Żydów zaczęło podkładanie bomb pod domami, podczas gdy inni rzucali granatami. Przez chwilę wydawało się, że bandyci wymordują całą wioskę, jednak nadjechał prawdziwy patrol i przerwał masakrę. Zginęło 7 Arabów. Wcześniej, jednego tylko dnia, 6 Palestyńczyków zostało zabitych, 23 rannych, kiedy wybuchła bomba w tłumie zebranym blisko Bramy Damasceńskiej w Jerozolimie. W Jaffie bomba zabiła 6 Arabów, raniła 40.
              Masakra w Kiszas – 18.12.1947 – 2 samochody z terrorystami Hagany otwierającymi ogień i rzucającymi granatami przejechały przez wioskę, zabijając 10 osób.
              Masakra w Qazaza – 19.12.1947 – 5 dzieci zginęło w wysadzonym budynku muktara („sołtysa”).
              Masakra w Al-Szejk – 1.01.1948 – tej nocy około 200 uzbrojonych żydowskich morderców Podeszło pod małą wioskę 5km na południowy wschód od Hajfy. Bandyci wrzucali do domów granaty i wykańczali niedobitki ogniem karabinów. Zginęło ponad 40 osób.
              Masakra w Deir Jassin – 9-10.04.1948 – W operacji nazwanej „Jedność” Hagana współpracowała z Irgunem i Gangiem Sterna. O godz. 4:30 w nocy 9.04. syjoniści otoczyli wioskę, która była położona między żydowskimi osadami Givat Shaul i Montefiore. Przez dwa dni żydowscy kaci mordowali mężczyzn, kobiety i dzieci, bez względu na wiek. Gwałcili kobiety i rabowali domy. Mężczyznom odcinano genitalia. Relacja z eksterminacji pochodzi od doktora z Czerwonego Krzyża, który przybył na miejsce następnego dnia. Masakra została dokonana różnymi sposobami. Rozstrzeliwano, rzucano w ludzi granatami, zażynano nożami. Rozcinano brzuchy ciężarnych kobiet. Szczególną przyjemność sprawiało oprawcom zabijanie dzieci na rękach matek. Ok. 25 kobiet w ciąży zostało zakłutych bagnetami w brzuch. 52 dzieci okrutnie okaleczono i obcięto głowy na oczach rodziców. Agencja Żydowska i władze brytyjskie wiedziały o trwającej masakrze. Odpowiedzialnym za akcję był Menachem Begin, późniejszy laureat pokojowej nagrody Nobla. Pochodził z Polski. Hagana organizowała w 1946 zamach na hotel jerozolimski King David, w którym z rąk żydowskich kolonistów padło 500 osób.
              Masakra w Naser Al-Din – 13-14.04.1948 – oddział Irgunu wszedł do tej wsi (blisko Tyberiady) w nocy 13.04. przebrany za partyzantów. Mieszkańcy wyszli ich powitać i zaczęli ginąć pod żydowskim ogniem. Na kilkaset osób przeżyło 40. Wszystkie domy zrównano z ziemią.
              Masakra w Beit Daras – 21.05.1948 – po licznych nieudanych próbach zajęcia tej wsi bandyci zorganizowali większy oddział i otoczyli ją. Mężczyźni zdecydowali, że kobiety i dzieci powinny opuścić wieś. Jak tylko opuściły wieś, wpadły w zasadzkę i zostały wymordowane.
              Masakra w meczecie Dahmash – 11.07.1948 – po zajęciu przez żydowski 89 batalion komandosów Mosze Dajana Liddy, Żydzi powiedzieli Arabom, przez głośniki, że będą bezpieczni jak wejdą do meczetu. W odwecie za śmierć kilku żołnieży Żydzi wymordowali ponad 100 Palestyńczyków w meczecie, a ich ciała rozkładały się przez 10 dni w upale. Meczet jest pusty do dzisiaj. Masakra ta wywołała panikę między mieszkańcami Liddy i Ramle, którym rozkazano opuścić te miasta. Większość z 60 tys. mieszkańców tych miast przybyło do obozów uchodźców blisko Ramallah. Około 350 zginęło z odwodnienia i upałów. Wielu przeżyło dzięki piciu własnej uryny. Warunki w obozie pochłonęły dalsze ofiary.
              Masakra w Dawajme – 29.10.1948 – z zeznań żołnierza biorącego udział w okupacji wioski w okręgu Hajfy wiemy, że kaci wymordowali od 80 do 100 mężczyzn, kobiet i dzieci. Zabijali dzieci bijąc je pałkami po głowach. Jeden z oficerów rozkazał wprowadzić dwie kobiety do budynku, który miał zamiar wysadzić. Zeznający żołnierz mówił, jak jeden z morderców chwlił się zrabowaną biżuterią kobiety, którą zabił. Masakra została przeprowadona przez ludobójców z Liddy.
              Masakra w Szarafat – 7.02.1951 – regularne oddziały przekroczyły linię zawieszenia broni i wkroczyły do wioski położonej 5km od Jerozolimy. Wysadzono dom muktara i jego sąsiadów. 10 osób zginęło (2 mężczyzn, 3 kobiety, 5 dzieci), 8 było rannych.
              Masakra w Kibja – 14.10.1953 – 21:30, około 700 żydowskich żołnierzy zaatakowało przygraniczną wioskę w Jordanii, na północny zachód od Jerozolimy. Używając moździeży, karabinów i materiałów wybuchowych wysadzili 42 domy, szkołę i meczet. Każdy znaleziony mieszkaniec został zamordowany. 75 wieśniaków zginęło, ich ciała wrzucono do studni. Rozkaz akcji wydał Ariel Szaron.
              Masakra Kafr Qasem – 29.10.1956 – izraelska straż graniczna zaczęła akcję nazwaną Trójkąt Wsi o 16:00. Powiedzieli muktarom tych wsi, że godzina policyjna tego dnia zaczęła się od 17:00 zamiast jak zwykle od 18:00. Muktarzy protestowali, iż poza wioską jest 400 pracujących i nie ma czasu, by ich powiadomić o zmianach. Oficer zapewnił, że się nimi zajmą. Mordercy czekali na powracających u wejścia do wsi. Wymordowano 43 osoby. Przy północnym wejściu do wsi zabito jeszcze 3, a 2 w samej wsi. Porucznik Dajan, kierował masakrami, objeżdżając teren jeepem.
              Masakra w Al-Sammou – 13.11.1966 – armia przeprowadziła rajd na wioskę, niszcząc 125 domów, wiejską klinikę i szkołę. 18 osób zginęło, 54 zostało rannych.
              Masakra w obozach Sabra i Szatila – 15-18.09.1982 – wymordowanie przez marionetkową Falangę Libańską i żydowskich żołnierzy przebranych za Libańczyków ponad 3000 Palestyńczyków. Żydowska armia dostarczyła buldożerów i reflektorów oświetlających w nocy teren obozów. Liban znajdował się pod okupacją Izraela. Operacja zaplanowana i kierowana przez ministra obrony Szarona i Menachema Begina.
              Masakra w Ojon Qara – 20.05.1990 – żydowski żołnierz ustawił w szeregu ponad 20 ludzi i zastrzelił 7. 13 osób zginęło podczas protestów przeciw zbrodni na innych terenach.
              Masakra w meczecie Al-Aqsa w Jerozolimie – 8.10.1990 – policja otworzyła ogień do modlących się, zabijając 22 wiernych.
              Masakra w meczecie Ibrahima – 25.02.1994 – żydowski terrorysta z Kiriat Arba wymordował 61 osób w meczecie hebrońskim, ranił 200. Póżniejsze manifestacje krwawo zgniecione przez Żydów. 23 ofiary i setki rannych.
              Masakra w Jabalii – 28.03.1994 – żydowski ekstremista otwiera ogień zabijając 6 i raniąc 49 palestyńskich aktywistów. Ranni byli wyciągani z samochodów i zabijani strzałem w głowę.
              Masakra na punkcie kontrolnym Erec – 17.07.1994 – 11 Palestyńczyków zbitych, 200 rannych.
              „Żydowska egzekucja” – październik 2000 – jeden z tysięcy, lecz wyjątkowo tragiczny i charakterystyczny obrazek. Żydowscy snajperzy namierzają 12-letniego chłopca Muhhamada al.-Durraha. Bawią się swoją ofiarą przez 45 minut!! Chłopca swym ciałem chroni ojciec Dżamal, obaj chowają się przy jakiejś kamiennej bryle. Dżamal błaga po hebrajsku izraelskich bandytów, by wstrzymali ogień. Chłopiec umiera na rękach ojca po trafieniu 4 kulami, ten zostaje ciężko ranny. Snajper izraelski zastrzelił także kierowcę ambulansu chcącego uratować ojca i syna.

              Właśnie dokonano kolejnej masakry: zabito ludzi uzbrojonych w podpalone opony. Gdyby tak samo robiono w Polsce, Śląsk by się wyludnił, bo górnicy to robią w Warszawie od prawie 30 lat.

                  1. Czyli krew ofiar wymienionych masakr w jakimś stopniu i my mamy na swoich rękach?

                    W sumie to ma sens. To II RP, w osobie Włodzimierza Żabotyńskiego, stworzyła i wyszkoliła żydowską armię i przerzuciła ją, przez Konstancję, do Palestyny. Zapewniliśmy jej również dostawy sprzętu i amunicji, na kredyt, który miało spłacić już przyszłe państwo izraelskie. I robiliśmy to wszystko tajnie tak, by nasz najważniejszy sojusznik, Wielka Brytania, o niczym się nie dowiedział.

                    Stworzyliśmy też fundamenty izraelskiego systemu politycznego, w osobie Izaaka Grunbauma, przedwojennego polskiego parlamentarzysty. To on stworzył system parlamentarny oparty w pełni na polskim wzorcu. Że oba są swoimi lustrzanymi odbiciami widać było chociażby podczas najgorętszych chwil konfliktu wokół nowelizacji ustawy o IPN.

                    Stworzyliśmy też podstawy izraelskiej gospodarki. To na ziemiach polskich powstawały pierwsze kibuce, praktycznie w każdym zakątku kraju. Uczyliśmy żydów rolnictwa i hodowli zwierząt, praktycznie od podstaw. Przy okazji rozwinęliśmy u nich pomysłowość. Wymyślili nowocześniejsze rozwiązania – na przykład Simcha Blass stworzył bardzo nowoczesny system nawadniania kropelkowego, do dziś stosowany na całym świecie.

                    Zatem w utworzeniu państwa Izrael mamy swój ogromny, wręcz decydujący udział. Tym samym jednak odpowiadamy pośrednio za wszystkie grzechy tego państwa.

                  2. Oby.watel

                    I tu nareszcie napisałeś sensownie bo dotknąłeś istoty sprawy:
                    jeśli żyd, muzułmanin czy chrześcijanin a także shintoista, buddysta czy niewierzący będzie Polakiem, czyli będzie się uważał za członka społeczeństwa polskiego i dla tego społeczeństwa będzie robił wszystko żeby mu(społeczeństwu a nie królowi) żyło się coraz lepiej, to ja nie widzę żadnego problemu żeby ten ktoś był władcą.
                    Co innego gdy taki ktoś uważa siebie i swoją sektę za jedynych Polaków(Francuzów, Niemców itd) i tylko w interesie tej grupy działa, a resztę mieszkańców traktuje jako podludzi.
                    ŻYD… Żona Gomółki była żydówką p.Duda ma żonę z domu Kornhauser. Nie jest problemem nazwisko rodowe. Nie czepiam się też rodziny małżonki p.Komorowskiego:

                    „Jest córką Jana Dziadzi (1925-1980) i ocalonej z Holokaustu Józefy z domu Deptuła (ur. 1929 jako Chana Rojer, którzy w 1954 zmienili nazwisko na Dembowscy. Oboje byli pracownikami Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przemianowanego na Ministerstwo Spraw Wewnętrznych czystek antysemickich oboje zostali wysłani na wcześniejszą emeryturę
                    Ja nawet nie czepiam się pier…niczenia że pracownicy MINISTERSTWA BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO, czyli organizacji przestępczej odpowiedzialnej za tortury i śmierć dziesiątków tysięcy ludzi w Polsce” zostali zmuszeni do pójścia na wcześniejszą emeryturę” zamiast zamknąć ich do więzień jak pracowników siostrzanej organizacji  ościennego kraju.
                    Ja tylko jestem pełen podejrzeń co do intencji. Jeśli są czyste akceptuję, ale obserwuję a zdrady nie wybaczam.

                    ps.koszmarne jest to wysyłanie tekstu do moderacji gdy zawiera on odnośniki. Ileż ja się namęczyłem żeby umieścić tekst z Wikipedii, czyszcząc kod…

                1. Skoro interesują cię wyłącznie zbrodnie z rodzimego podwórka,a  te ze świata olewasz, to proszę:

                   

                  We wsi Koniuchy na Nowogródczyźnie w czasie II wojny światowej mieszkało kilkuset Polaków. Sprzeciwiali się oni cyklicznym rabunkom i napadom partyzantki komunistycznej. Według źródeł żydowskich, by zastraszyć okoliczną ludność, bojownicy z oddziałów Jacoba Prennera („Śmierć faszystom”) i Shmuela Kaplinsky’ego („Ku zwycięstwu”) tzw. Litewskiej Brygady wymordowali wszystkich mieszkańców Koniuch. Nie oszczędzili starców, kobiet i dzieci. Zabili wszystkich. Napad miał miejsce – według różnych źródeł – w styczniu lub kwietniu 1944 roku. Według autorów polskich, wieś była nieufortyfikowana, zaś chłopi dysponowali zaledwie kilkoma starymi karabinami. Mimo to napad został przedstawiony przez morderców jako „wybitna akcja bojowa”. Prawo międzynarodowe pozostawia mieszkańcom możliwość samoobrony. Mordy na dzieciach, starcach, kobietach i nieuzbrojonych mężczyznach traktuje jako zbrodnię ludobójstwa (genocide) http://www.genocide.pl

                  Zbrodnia dokonana 29 stycznia  1944 roku  – masakra dokonana na co najmniej 38 polskich mieszkańcach (mężczyznach, kobietach i dzieciach; najmłodsze miało 2 lata) we wsi Koniuchy (dziś na terenie Litwy, dawniej w II Rzeczypospolitej, w województwie nowogródzkim w powiecie lidzkim) przez partyzantów sowieckich – Rosjan, Litwinów, Żydów. W czasie pogromu we wsi spalono większość domów, oprócz zamordowanych, co najmniej kilkunastu mieszkańców zostało rannych, a przynajmniej jedna osoba z nich zmarła następnie z ran. Przed atakiem wieś zamieszkana była przez około 300 polskich mieszkańców, istniało w niej około 60 zabudowań. Partyzanci sowieccy wcześniej często rekwirowali mieszkańcom wsi żywność, ubrania i bydło, dlatego też tutejsi mieszkańcy powołali niewielki ochotniczy oddział samoobrony.

                  W sprawie masakry w Koniuchach prowadzone jest śledztwo IPN, jednakże istnieje bardzo słaba historiografia tamtych dramatycznych wydarzeń.

                  Dotychczas ustalono, że napadu dokonały sowieckie oddziały partyzanckie stacjonujące w Puszczy Rudnickiej: „Śmierć faszystom” i „Margirio”, wchodzące w skład Brygady Wileńskiej Litewskiego Sztabu Ruchu Partyzanckiego oraz „Śmierć okupantowi”, wchodzący w skład Brygady Kowieńskiej. Do oddziałów tych należeli Rosjanie i Litwini, większość oddziału „Śmierć okupantowi” tworzyli Żydzi i żołnierze Armii Czerwonej zbiegli z obozów jenieckich. Oddział żydowski liczył 50 ludzi zbiegłych z getta, a oddziały rosyjsko-litewskie około 70 osób. Dowódcami byli Jakub Penner i Samuel Kaplinsky. Według jednego z napastników, Chaima Lazara, celem operacji była zagłada całej ludności łącznie z dziećmi jako przykład służący zastraszeniu reszty wiosek.

                  Atak na Koniuchy i wymordowanie w niej ludności cywilnej był największą z szeregu podobnych akcji prowadzonych w latach 1943 i 1944 przez oddziały partyzantki sowieckiej w Puszczy Rudnickiej i Nalibockiej,  w tym masakra ludności w miasteczku Naliboki.

                  W maju 2004 w Koniuchach odsłonięto pomnik pamięci ofiar, zawierający 34 ustalone nazwiska ofiar.

                  W powojennych opracowaniach, na podstawie m.in. relacji żydowskich uczestników ataku na wieś Koniuchy (np. Izaaka Chaima i Chaima Lazara) często podawano informacje o zamordowaniu wszystkich 300 mieszkańców, a także o walkach z oddziałem niemieckich żołnierzy (w innych źródłach litewskiej policji). Jednak późniejsze opracowania nie potwierdziły obecności Niemców czy policjantów w wiosce, a także zakwestionowały tezę, że zginęli wszyscy mieszkańcy wsi (część z mieszkańców uciekła z masakry i przeżyła wojnę). Informacja stwierdzająca, że wymordowani zostali wszyscy polscy mieszkańcy wsi Koniuchy pojawiała się również w ówczesnych meldunkach struktur Polskiego Państwa Podziemnego.

                  W puszczy Nalibockiej istniał żydowski oddział partyzancki zwany „Otriada Bielskich” ( braci Bielskich). Pod jego dowództwem oddział osiągnął liczebność prawie 1200 ludzi, w tym wiele kobiet i dzieci. Zgrupowanie braci Bielskich zasilali głównie żydowscy uciekinierzy z likwidowanych okolicznych gett. W partyzanckim obozie, zwanym „Jerozolimą”, panowały trudne warunki bytowe.

                  Początkowo oddział był samodzielny, od końca 1942 roku działał  pod komendą sowiecką, toczył walki głównie z formacjami Białoruskiej Policji Pomocniczej. Od grudnia 1943 brał także udział w walkach partyzantki sowieckiej ze Zgrupowaniem Stołpce Okręgu Nowogródek AK.

                  W konfrontacji postaw i celów poszczególnych narodowości wychodzą konflikty. Dla Litwinów, części Białorusinów i Ukraińców AK była organizacją wrogą. My zaś wiemy, czym była litewska SAUGUMA (lit. „Saugumo”) i jak krwawą kartę zapisała na Kresach UKRAIŃSKA POWSTAŃCZA ARMIA (UPA).

                  Po agresji Niemiec na ZSRS 22 czerwca 1941 roku, na obszarze Litwy powstał tajny Tymczasowy Rząd Litewski, który powołał swoje agendy rządowe. Był wśród nich Departament Bezpieczeństwa Państwowego kierowany przez Vytautasa Reivytisa. W jego skład wchodziło wielu członków tej instytucji jeszcze z czasów niepodległej Litwy. Jednakże po zajęciu kraju przez wojska niemieckie Rząd Tymczasowy został rozwiązany 5 sierpnia. Niemcy zostawili natomiast jego agendy policyjne i bezpieczeństwa wewnętrznego, włączając je w system okupacyjnych władz. Departament Bezpieczeństwa Państwowego został przekształcony w litewską policję bezpieczeństwa (Saugumę), bezpośrednio podporządkowaną Kripo (niemiecka policja kryminalna).

                  Sauguma ściśle współpracowała z Sipo i SD (Sonderdienst – niemiecka policja pomocnicza), pełniąc różne zadania. Przede wszystkim dostarczała niemieckim strukturom bezpieczeństwa informacje wywiadowcze dotyczące polskiego i komunistycznego ruchu oporu oraz organizacji innych mniejszości narodowych zamieszkujących na obszarze okupowanej Litwy. Jej funkcjonariusze wchodzili także w skład antypartyzanckich jednostek, działających w północnej części Generalnego Gubernatorstwa i na Litwie. Specjalne sekcje (Komunistų-Žydų Skyrius) zwalczały komunistów i prowadziły prześladowania ludności żydowskiej, przygotowując listy proskrypcyjne osób przeznaczonych do eksterminacji.

                  IPN i reprywatyzacja. Prawdziwe cele Żydów

                  Poszukiwały też Żydów zbiegłych z getta, a następnie przekazywały ich Niemcom lub litewskim formacjom kolaboracyjnym, jak np. Ypatingasis būrys (tzw. „strzelcy ponarscy”). Szczególną aktywność przejawiała taka sekcja w okręgu wileńskim, na czele której stał Juozas Bagdonis. Działalność skierowana przeciwko Żydom najbardziej była rozwinięta w II poł. 1941 roku, później na plan pierwszy wysunęła się walka z komunistami i polskim podziemiem, a pod koniec okupacji także z coraz silniejszą sowiecką partyzantką.

                  Na to wszystko nakłada się działalność żydowskich grup przetrwania i żydowskiej partyzantki. Była ona szczególnie silna na Kresach Północno-Wschodnich. Sowieci wcielali Żydów w skład swych brygad partyzanckich, traktując ich jak swoją „własność”. Z publikacji historyków żydowskich w USA i w ogóle na Zachodzie oraz z bardzo licznych wspomnień wynika jednak, że Żydzi uważali się za partyzantów żydowskich a nie sowieckich. Z ich czynów społeczność żydowska w świecie jest dumna do dzisiaj.

                  Tak naprawdę nie jest znana dokładna data mordu w Koniuchach dokonanego na miejscowej ludności cywilnej.  W Polsce nie prowadzono do 1989 roku żadnych badań tego typu i nie dbano o to także po 1989 r.

                  Armia Krajowa we wspomnieniach żydowskich (a nawet w opracowaniach naukowych) przedstawiana jest jako organizacja „nazistowska i faszystowska”, a określenie „the nazi-AK” chyba już nikogo w nich nie szokuje. Ludność polska tych ziem określana jest językiem rewolucyjnym, jako „biali Polacy”.

                  Ukraińcy (na Kresach Południowo-Wschodnich) mieli Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińską Powstańczą Armię (UPA), a także stworzyli Dywizję SS Hałyczyna i liczne pułki policyjne. Litwini i Białorusini patrzą na to jeszcze inaczej.

                  Dopiero przez ten pryzmat należy śledzić los polskich Kresów pod okupacją: początkowo sowiecką, następnie niemiecką i ponownie (od 1944 roku) sowiecką.

                  W kolejnych publikacjach anglojęzycznych, były potwierdzenia popełnionej tam zbrodni. Okazuje się, że już w 1962 roku w księdze pamiątkowej Hrubieszowa zawarte są wspomnienia jednego z żydowskich partyzantów, Israela Weissa, który napisał wprost, że „wioska została całkowicie spalona”. Ostatnio powrócił do tych wydarzeń Rich Cohen w popularnej książce „The Avengers”, wydanej w Nowym Jorku.

                  O sprawie okrutnego wymordowania oddziału AK por. Stanisława Burzyńskiego „Kmicica” w sierpniu 1943 roku przez sowiecką brygadę Markowa, jeden z autorów żydowskich podkreślał z chlubą, że w tej brygadzie „służyło wielu żydowskich młodzieńców” i że „żona Markowa była Żydówką”.

                  O Koniuchach pisał Isaac Kowalski w swych monumentalnych, kompilacyjnych pracach oraz w pamiętniku o partyzantce żydowskiej, Chaim Lazar i wielu innych.

                  Najbardziej niezwykłe w tych publikacjach jest to, że zbrodnia – dla której trudno znaleźć odpowiedniki – nie tylko nie została przez tych autorów w jakikolwiek sposób potępiona czy nawet przemilczana (bo trudno przecież uwierzyć, że można chwalić się popełnioną zbrodnią). A jednak oni wprost szczycą się tym, jak jakąś prestiżową akcją przeciwko Niemcom.

                  Niepojętą rzeczą jest szczycenie się zbrodnią ludobójstwa . Jak to możliwe, że w Stanach Zjednoczonych – państwie demokratycznym – komuś w ogóle może przyjść do głowy coś takiego?

                  Decydują o tym przede wszystkim fałszywe stereotypy: Polacy byli źli, bo nie pomagali Żydom, a Żydzi przecież potrzebowali pomocy. Prawda jest taka, że żadna chyba inna społeczność nie pomagała tak Żydom, jak Polacy. Udowodnił to ostatnio historyk Gunnar S. Paulsson na podstawie dogłębnych studiów o Żydach ukrywających się w Warszawie. Oczywiście, nie wszyscy pomagali. Byli bowiem i „szmalcownicy”, i degeneraci, rabujący i mordujący Żydów dla zysku. Ale ci sami ludzie mordowali i rabowali Polaków, a działo się to w tym samym czasie. Jeśli zaś Żydzi w miarę często padali ofiarą degeneratów (a każda wojna i okupacja sprzyja ich aktywności) to przede wszystkim, choć nie zawsze, dlatego, że byli bardziej bezbronni.

                  Znane są też przykłady, że Żydzi padali ofiarą innych Żydów (także dla zysku), a rola policji żydowskiej, czy żydowskich konfidentów to także rzecz haniebna.

                  Tę haniebną postawę żydowskich kolaborantów opisali już precyzyjnie wielcy żydowscy historycy, jak patron Żydowskiego Instytutu Historycznego   Emanuel Ringelblum, czy o Judenratach (Judenrat – Żydowska Rada Starszych – forma sprawowania władzy przez przywódców żydowskich nad skupiskami żydowskimi (getta) wprowadzona przez Niemców w 1939 roku) – Hannah Arendt z pochodzenia Niemka pochodzenia żydowskiego, uważana za najsłynniejszą żydowską myślicielkę XX wieku. Nikt ich jednak nie nazwie… antysemitami.

                  Pamiętając o tym kontekście można zrozumieć, że pacyfikacja polskiej wsi, w której „partyzanci” zamordowali – według wspomnień – aż 300 osób, w tym kobiety i dzieci, może być ukazywana jako „akcja bojowa”, jako kara wymierzona „polskim faszystom”. A tym można się szczycić…

                  http://niepoprawni.pl/blog/7324/bacznosc-jarmulki-z-glow

                  Kiedy w Jedwabnem potomek sowieckiego pułkownika NKWD Stolzmana już z polskim nazwiskiem Kwaśniewski zdejmował jarmułkę z głowy , przepraszał naród żydowski za to co stało się we wsi Jedwabne . Człowiek ten pochodzenia żydowskiego , przepraszał Żydów w imieniu Polaków.

                  Kiedy mijają kolejne rocznice zbrodni band żydowskich na obywatelach Polskich , żadna jarmułka , nigdzie i nigdy z żadnej nawet najmądrzejszej głowy nie została zdjęta w ramach przeprosin.

                  29 Stycznia przypada kolejna rocznica krwawego mordu na Polakach . Mordu którego dokonali Żydzi na Polakach w Koniuchach.

                  Aktem bestialstwa jest rzeź popełniona przez partyzantów Rosjan, Litwinów i Żydów na mieszkańcach we wsi Koniuchy 29 stycznia 1944 roku. Owa wieś leżała na skraju Puszczy Rudnickiej, która była siedliskiem partyzantki składającej się z Rosjan, Litwinów i Żydów.

                  Oddziałami żydowskimi, służącymi sowietom, kierowali Jacob Prenner („Śmierć faszystom”), Awrasz Rasel („Walka”), Szmuel Kaplinski („Ku Zwycięstwu”) i Abba Kowner („Mściciele”).

                  Wszystkie one tworzyły tzw. „Brygadę Żydowską” pod wodzą Abby Kownera.

                  Paru żydowskich partyzantów otwarcie chlubiło się swoimi zbrodniami w książkach opublikowanych w Stanach Zjednoczonych.

                  Chaim Lazar opisywał w książce „Destruction and Resistance” (New York, Schengold Publisher, 1985, s. 174-175):

                  „Pewnego wieczoru stu dwudziestu partyzantów ze wszystkich obozów, uzbrojonych w najlepszą broń, wyruszyło w kierunku wsi. Było wśród nich około 50 Żydów, przewodzonych przez Jacoba Prennera. O północy przybyli oni na koniec wsi i zajęli odpowiednie pozycje. Rozkaz nakazywał, aby nie darować nikomu życia. Nawet zwierzęta domowe miały być wybite, a cała własność zniszczona… Sygnał dano tuż przed świtem. W ciągu niewielu minut okrążono wieś z trzech stron. Z czwartej była rzeka i jedyny most, który znajdował się w rękach partyzantów. Partyzanci, z zawczasu przygotowanymi pochodniami palili domy, stajnie i spichlerze, gęsto ostrzeliwując siedliska ludzkie… Półnadzy chłopi wyskakiwali przez okna i usiłowali szukać drogi ratunku. Ale zewsząd czekały na nich śmiertelne pociski. Wielu wskakiwało do rzeki i płynęło nią ku drugiemu brzegowi, ale i ich również spotkał taki sam los. Zadanie wykonano w krótkim czasie. Sześćdziesiąt gospodarstw chłopskich, w których mieszkało około 300 osób, zniszczono. Nie uratował się nikt”.

                  Isaac Kowalski pisał: „Nasz oddział otrzymał rozkaz, aby zniszczyć wszystko, co się rusza i zamienić wieś w popioły. Dokładnie o ustalonej godzinie i minucie wszyscy partyzanci z czterech stron wsi otworzyli ogień z karabinów ręcznych i maszynowych, strzelając kulami zapalającymi w zabudowania wioski. Tym sposobem dachy gospodarstw zaczęły się palić (…) Gdy później przemaszerowaliśmy przez Koniuchy (…) był to jak gdyby przemarsz przez cmentarz” (I. Kowalski „A Secret Press in Nazi Europe. The Story of a Jewish United Partisan Organization”, New York, Central Guide Publication, 1969, s. 333-334. Zob. także I. Kowalski, wybór i redakcja „Anthology on Armed Jewish Resistance, 1939-1945” t. IV, New York 1991, Jewish Combatants Publishers House, s. 390-391).

                  O rzezi polskich mieszkańców w Koniuchach pisze inny autor żydowski Rich Cohen w książce pod tytułem „Mściciele” („The Avengers”): „Koniuchy były wioską o zakurzonych drogach i osiadłych w ziemi, nie pomalowanych domach” (…).

                  Partyzanci (…) zaatakowali Koniuchy od strony pól, a słońce świeciło im w plecy. (…) Partyzanci wrzucili granaty na dachy, a w domach wystrzeliły płomienie. Chłopi wybiegali drzwiami i biegli drogą. Partyzanci ich gonili strzelając do mężczyzn, kobiet i dzieci. (…) Setki chłopów zginęły w ogniu krzyżowym” (R. Cohen „The Avengers”, New York, Alfred A. Knopf, 2000, s. 145).

                  W napadzie na wieś uczestniczyli partyzanci z oddziałów J. Prennera („Śmierć faszystom”) i Szmuela Kaplinskiego („Ku zwycięstwu”), ponadto Zalman Wyłożny, który służył w oddziale „Śmierć faszystom”. Stwierdził on, że „cała wieś została puszczona z dymem, a mieszkańcy wymordowani” (J. Gołota „Losy Żydów ostrołęckich w czasie II wojny światowej”; „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego”, nr 187 /1998/, s. 32).

                  Autor powoływał się na zeznania Z. Wyłożnego (Yad Vashem 1503-80-1). Sprawcy rzezi Polaków we wsi Koniuchy uzasadniali tę masakrę całej wioski tym, że była to wieś „reakcyjna”. Wśród wymordowanych „reakcjonistów” była m.in. 1,5-roczna N. Molisówna, 4-letnia Marysia Tubisówna. Wśród zamordowanych były całe rodziny, np. Zygmunt Bandalewicz (8 lat), Mieczysław Bandalewicz (9 lat), Stanisław Bandalewicz (45 lat), Józef Bandalewicz (54 lata), Stefania Bandalewiczowa (48 lat).

                  Naoczny świadek wydarzeń Edward Tubin opisywał: „Nie było różnicy, kogo złapali, to wszystkich bili. Nawet kobietę jedną, uciekała tam w las ku cmentarzu, to nie strzelali, ale kamieniem zabili, kamieniem w głowę. Jak mamę zabili, to może z 8 kul po piersiach puścili” (…).

                  (…)Wojtkiewicza żona była w ciąży i był chłopak, nie miał nawet 2 latek. Zabili ją, a chłopak został żywy. Przynieśli słomę, na nią rzucili, zapalili. Temu chłopaczkowi nogi poopalało – paluszki jemu odpadły. Przeżył pod tą matką. Jak zapalili, to tylko nogi mu się spaliły. Było strasznie, było strasznie, nie przepuścili nikomu”(…)”.

                  Z relacji osoby, która zdołała się ukryć w czasie napadu, słyszał, iż wieś podpalono z obu stron, a potem strzelano do uciekających ludzi. Z zeznań wynika, iż część ofiar, zwłaszcza osoby stare i schorowane, zginęła, spalona we własnych domach. Natomiast do części mieszkańców, którzy starali się uciekać, strzelano. Żydowscy mordercy chcieli ukarać mieszkańców wsi, która chciała się bronić przed ciągłymi niszczącymi ją do cna rabunkami. Polscy chłopi zorganizowali jednostkę „samoobrony”, aby ochronić wieś przed ciągłym rekwirowaniem żywności i grabieżą. Wieś w tym czasie nie miała już dosłownie środków do życia.

                  Zbiegli z gett i obozów niemieckich do lasów Żydzi tworzyli „oddziały partyzanckie”, czyli mówiąc otwarcie żydowskie bandy, które zazwyczaj nie walczyły z Niemcami, lecz z polskimi chłopami, mordując ich i rabując.

                  Oskar Pinkus w książce „The House of Ashes” (Cleveland, USA) pisze o kilku takich bandach żydowskich na Podlasiu, utrzymujących się z grabieży okolicznych wiosek, także historyk Holocaustu w okupowanej przez Niemców Polsce Emanuel Ringelblum (patron Żydowskiego Instytutu Historycznego) pisze, że grupy takie „z bronią w ręku wywalczają sobie prawo do życia”.

                  Często jednak owa „walka” była walką z polskim, zazwyczaj biednym chłopem, ograbianym przy tym ciągle przez Niemców. Byt to zwykły rozbój, chociaż z konieczności. Chłopi broniąc się przed rabunkiem chleba, kawałka słoniny czy pierzyny organizowali „straże wiejskie”, które Ringelblum ostro potępia („Stosunki polsko-żydowskie w czasie drugiej wojny światowej”, Warszawa 1988), nie chcąc zrozumieć sytuacji w jakiej znajdowali się chłopi polscy podczas okupacji niemieckiej.

                  Także Martin Gilbert w książce „The Holocaust. The Jewish Tragedy” (Glasgow 1987) potępia likwidację przez polskie podziemie w 1943 roku takiej żydowskiej bandy w lasach wyszkowskich, dowodzonej przez Mordechaja Grobasa.

                  Polacy jednak nie mogli tolerować bandytyzmu skierowanego przeciwko polskim chłopom. Ostatecznie polski bandytyzm też był tępiony. Czy żydowski bandytyzm, kierowany przeciwko Polakom i na terenie Polski, miał być tolerowany przez polskie podziemie tylko dlatego, że bandytami byli Żydzi skazani przez hitleryzm na Zagładę? Bohaterska i cenna dla Aliantów walka 350 tysięcy żołnierzy Armii Krajowej z Niemcami podczas okupacji Polski jest znana nie tylko polskim historykom II wojny światowej.

                  Tymczasem były partyzant żydowski Yitzchok Perlow w swej polakożerczej książce „The Partizaner” (New York-London 1969) pisze jakoby ich oddział walczył z oddziałami Armii Krajowej, wybijał wziętych do niewoli żołnierzy Armii Krajowej  naganami w tył głowy, dobijał rannych. Rzekomo raz w piwnicy dworu wybili granatami dowódcę oddziału AK i jego trzech żołnierzy. Jeśli to wszystko prawda, to partyzantka żydowska nie walczyła z Niemcami, lecz z Armią Krajową i Polakami, bowiem Perlow chwali się także paleniem polskich wiosek. Żydowska partyzantka komunistyczna działająca na terenach polskich podczas wojny dokonywała więc także czystek etniczno-politycznych.

                  Podajmy jeden przykład. W okolicy Drohiczyna i Siemiatycz ukrywało się podczas okupacji niemieckiej sporo grup żydowskich. Były one na ogół uzbrojone, utrzymywały się z napadów rabunkowych, utrzymywały też sporadyczne kontakty z sowieckimi grupami wywiadowczymi.

                  Zbrodni na Polakach dokonywały bandy dowodzone przez Hersza Szebesa czy niejakich braci Grudów. Pierwsza z nich nocą z 30 na 31 marca 1944 roku dokonała  zbrodni na rodzinach Wilińskich i Siemieniuków w kolonii Czartajew. Banda Szebesa (tak zwała tę grupę okoliczna ludność i nazwa ta utrwaliła się po dziś dzień) zamordowała wówczas, przy pomocy siekier i noży, siedem osób: Jana Siemieniuka z żoną Stanisławą, ich 3-letnie dziecko, a także Stanisława Wilińskiego i jego żonę Marię z synami – Adamem i Janem. Stanisława Siemieniuk była w zaawansowanej ciąży – nienarodzone dziecko było więc ósmą ofiarą. Sprawcy zrabowali cały dorobek zamordowanych (który załadowali na wozy, byli zatem dobrze przygotowani do „akcji”), a ich domostwa spalili.

                  Okoliczna ludność wspomina jeszcze podobne zdarzenia, mające miejsce w Miłkowicach i Tonkielach.

                  Grupy żydowskie nie zaprzestały podobnej działalności także już pod „władzą ludową”. Nocą z 5 na 6 grudnia 1944 roku grupa żydów z bandy Grudów (ukrywających się podczas okupacji niemieckiej w okolicach Sieniewic i Kłyzówki) napadła na domostwo Maksymiuków z kolonii Miłkowice Maćki. Zginęli wówczas: Michalina i Stanisław Maksymiukowie, 11-letni Marian Bojara i trzy kobiety (prawdopodobnie uchodziły „zza Buga”), nocujące u Maksymiuków. Jakby sprawcom było mało, jeszcze tej samej nocy napadli na rodzinę Jarockich we wsi Kłyzówka. Tu zginęły: Halina i Maria Jarockie, uratowały się natomiast Maria i Felicja, które były ciężko ranne, ale udawały, że nie żyją. Ich dom również został obrabowany i spalony. Warto wspomnieć, że podczas okupacji niemieckiej Jaroccy ukrywali rodzinę żydowską z Drohiczyna.

                  „Raport sytuacyjny i wywiadowczo-polityczny nr 11 za miesiąc grudzień 1944 roku” Komendy Okręgu Białystok Armii Krajowej opisuje postawy drohiczyńskich Żydów w bardzo dla nich niepochlebnym świetle: „Należy zaznaczyć, że Żydzi prawie wszyscy wysługują się Sowietom. Całe szczęście, że jest ich niewielu. Ze szpitali (gniazdo żydowskie) usunięto wszystkich lekarzy Polaków. Chorzy leżą bez pościeli. Protekcja i przekupstwo. W dniu 8 listopada z inicjatywy żyda dr. Horbacewicza i ex-Volksdeutschki Toleczkowej – urządzono bal na cześć partyzantów sowieckich”. Takie informacje – o współpracy Żydów z NKWD i sowieckimi strukturami władzy (podobnie jak w okresie 1939-1941), są w polskich dokumentach powszechne.

                  Przytoczony powyżej „Raport” nie pozostawia żadnych wątpliwości: „Żydzi współpracują z NKWD i prawie wszyscy posiadali broń krótką. Szpiegowali ludność miejscową i przyjezdną. W Drohiczynie Sowieci zabili przypadkowo Żyda. Żydzi sądząc, że to Polacy, zamordowali  w odwecie 9 Polaków”. Takich rzeczy nie usprawiedliwia nic. Nawet, gdyby ten „przypadkowy” Żyd zginął z polskiej ręki.

                  Po pierwsze Żydzi nie mieli prawa wymierzać na ślepo własnej „sprawiedliwości”. Ale posiadali legalnie broń. Pamiętajmy, że Polacy wówczas za jej przechowywanie zagrożeni byli karą śmierci. Po drugie, cieszyli się bezgranicznym zaufaniem Sowietów (widocznie były ku temu odpowiednie powody, ci bowiem nie byli naiwni i nie obdarzali swym zaufaniem kogokolwiek, w dodatku za nic). Po trzecie, takie zbrodnie nie były ścigane i karane, zresztą – kto wówczas miałby odwagę wystąpić z oskarżeniem?

                  Mordów i rabunków dokonywały też żydowskie lub kierowane przez żydów bandy wchodzące w skład Gwardii Ludowej. Jednym z pierwszych przypadków takich akcji był napad na Drzewicę. Późnym zimowym wieczorem 20 stycznia 1943 roku weszła do Drzewicy grupa „Lwy” dowodzona przez Izraela Ajzenmana ps. „Lew” i zamordowała siedem osób. Kilkanaście innych, które były na liście, zdołało ujść z życiem.

                  Żydzi swoje ofiary torturowali, kłuli bagnetami w brzuch i genitalia, w końcu dobijali strzałem w tył czaszki – wzorem z Katynia. Głowy i twarze zabitych miażdżono na dodatek kolbami.

                  Życie stracili wówczas: August Kobylański, współwłaściciel miejscowej fabryczki „Gerlacha” (działacz konspiracyjnego Stronnictwa Narodowego i żołnierz NOW-AK), aptekarz Stanisław Makomaski, żołnierze NSZ: Józef Staszewski, Edward, Stanisław i Józef Suskiewiczowie oraz Józef Pierściński. Egzekucji dokonywano strzałami w głowy z bardzo bliskiej odległości, świadkowie mówią, że niektórym rozbijano głowy kolbami, dla oszczędności amunicji. Gwardziści poszukiwali również usilnie kilkunastu innych osób (m.in. księdza Józefa Pawlika, Mariana Klaty, Mariana i Wacława Suskiewiczów), ale ich na szczęście nie zastali, bo wtedy ofiar byłoby znacznie więcej.

                  Sprawcy na miejscu rozrzucili ulotki, w których ujawniali swe korzenie ideologiczne i przynależność organizacyjną. Mord miał podłoże nie tylko polityczne, albowiem gwardziści dokonali rutynowego przy takich „akcjach” rabunku wszystkiego, co wydało im się wartościowe, z fabryczną kasą na czele, ale też nie pogardzili rzeczami osobistymi i ubraniami zamordowanych. W jednym z rozliczeń po tej zbrodni czytamy: 3.300 zł w gotówce, futro, obrączka, jedno futro damskie, płaszcz męski, burka, 2 zegarki. Otrzymano 25.I.43. Trzy dni po „akcji” w rozkazie dziennym Ajzenman zanotował: „wyrażam moje uznanie dla oddziału GL „Lwy” za przeprowadzone czyszczenie terenu”.

                  Do żydowskich dowódców „partyzanckich” w GL i poza nią należeli oprócz Ajzenmana tacy bandyci jak pułkownik Ignacy Robb-Rosenfarb „Narbutt”, dowódca GL w regionie kieleckim; pułkownik Robert Satanowski – dowódca zgrupowania partyzanckiego „Jeszcze Polska nie zginęła” w Lubelskiem, po wojnie był komendantem Szkoły Oficerskiej Marynarki Wojennej na Oksywiu.

                  Zwalczał tam podziemie narodowe oraz oddziały BCh i AK. Rozkazy i zrzuty broni otrzymywał wyłącznie od Sowietów, był agentem sowieckiego wywiadu wojskowego; major Menasze Matywiecki – członek Sztabu Głównego GL; Aleksander Skotnicki „Zemsta” i Jechiel Grynszpan – na Lubelszczyźnie; Jekiel Brewerman – dowódca oddziału „Bartosz Głowacki”; kapitan Lucyna Herz; August Lange („Stach”), Gustaw Alef (Bolkowiak), „Szymon” (NN).

                  Żydowskie bandy początkowo współpracowały z GL, następnie często wchodziły w jej skład. Dotyczyło to grup następujących: oddziału „Chłód” Jechiela Grynszpana, oddziału „Emilia Plater” Samuela Jegiera, oddziału „Kozietulski” Mieczysława Grubera, oddziału „Berek Joselewicz” Forsta, oddziału „Zygmunt” Zalmana Fajnsztata, oddziału „Iskra” Lejba Birmana, oddziału „Mordechaj Anielewicz” Adama Szwarcfusa, Mordechaja Growasa i Ignaca Podolskiego. Bandyci z białostockiego getta utworzyli oddział „Forojs” („Naprzód”), podporządkowany sowietom. Niektóre bandy działały zupełnie niezależnie, jak banda Abrahama Amsterdama.

                  Na polskich Kresach sytuacja wyglądała następująco. W lasach białoruskich powstawały grupy żydowskich uciekinierów i byłych żołnierzy Armii Czerwonej. Żydzi z getta mińskiego stanowili znaczną liczbę oddziałów partyzanckich, takich jak oddziały Kutuzowa, Budionnego, Frunze, Parkomenko, 25-lecia Republiki Białoruskiej, Nr 106 Szolema Zorina i Nr 406.

                  W Brygadzie Lenina w okolicach Baranowicz – 202 z 695 bandytów i dowódców było Żydami – w oddziale „Wpiered” – 106 z 579 – w oddziale Czkałowa – 239 z 1140 – i w oddziale „Postęp” – 48 z 126. Żydzi stanowili więcej niż 1/3 partyzantów w rejonie Lidy. Banda Zorina liczyła 800 Żydów. W lasach nalibockich 3 tysiące z 20 tysięcy partyzantów było Żydami, wielu w funkcjach dowódczych. Niekompletne dane mówią o 150 żydowskich dowódcach, szefach sztabów i komisarzach brygad i oddziałów.

                  Niechęć polskiego społeczeństwa wobec Żydów miała wiele powodów, nie tylko bandytyzm. Wiązanie się z wrogami i sprowadzanie na cywilów niemieckiego odwetu również to powodowały. Powstawały grupy samoobrony przed tym bandytyzmem, z tego powodu Polacy byli i są nadal postrzegani przez Żydów jako antysemici i kolaboranci nazistowscy. Jak wyglądało życie nieszczęsnych ofiar niech posłuży chyba najbardziej znany przykład obozu bandytów Tuwii Bielskiego w lesie nalibockim:

                  W jednym z raportów Bielski podawał, iż udało mu się zgromadzić (czytaj zrabować Słowianom) 200 ton ziemniaków, 3 tony kapusty, 5 ton buraków, 5 ton zboża, 3 tony mięsa i tonę kiełbasy. Jeden z bandytów przyznał, że wysyłano nawet żywność do Moskwy!!!

                  Jednym z bardziej znanych po wojnie przywódców żydowskich w Polsce był Hersz Smolar. W czasie wojny  bandyta w latach 1943-1944. W niektórych życiorysach podawał, że był członkiem Sztabu Zjednoczenia Partyzanckiego w południowej zonie Puszczy Białowieskiej. W rzeczywistości działał na terenie Puszczy Nalibockiej i w jej okolicach, a przekłamanie nie było świadome. Po prostu absolwent Sowieckiego Uniwersytetu w Moskwie nie znał w ogóle geografii. Dlatego też Puszcza Białowieska mogła mu się mylić z odległą o setki kilometrów Puszczą Nalibocką. Ukrywało się tam bardzo wielu Żydów i Sowieci usiłowali zrobić z nich swych partyzantów.

                  Smolar otrzymał stopień wojskowy lejtnanta i pod ps. „Jefim” został redaktorem naczelnym pięciu „gazet partyzanckich” wydawanych w języku rosyjskim i jidysz. Pisał później o sobie wprawdzie, że był uczestnikiem większej ilości bojów z hitlerowcami, ale trudno ustalić jakiekolwiek konkrety. Więcej informacji dostarcza z tego okresu wspomnienie Anatola Wertheima o żydowskiej partyzantce „na Białorusi”. Wertheim był szefem sztabu oddziału Szolema Zorina, zwanego „Oddziałem nr 106 Iwienieckiego Centrum Rejonowego”.

                  Cóż to byli za partyzanci? Wertheim tak opisuje ich życie: „jedzenia było pod dostatkiem, a nawet gromadziły się zapasy. Jeszcze w dniu połączenia się z Armią Czerwoną wyciągnęliśmy z jeziora kilkaset zatopionych worków z mąką (…). Nadwyżki jedzenia posyłaliśmy nawet do Moskwy. Raz w tygodniu lądował na polowym lotnisku w puszczy samolot: przywoził gazety i materiały propagandowe, a zabierał z powrotem samogon, słoninę i kiełbasy naszego własnego wyrobu”. Jedzenia zatem nie brakowało, „zdobywano” je bowiem nie w niemieckich garnizonach i składach (bo to wymagałoby walki zbrojnej), ale w okolicznych polskich wsiach, uznanych w myśl komunistycznej propagandy za „współpracujące z Niemcami”! Były to wsie, współpracujące z Armią Krajową.

                  Wertheim dalej pisze: „Z powodu pijaństwa wydarzały się w oddziałach nieodwracalne tragedie – zbrojne konflikty, strzelaniny… Oddział Zorina był często odwiedzany przez lejtnanta Hersza Smolara z racji jego obowiązków propagandzisty. Nie wiemy, o czym on pisał w „partyzanckich” gazetkach, ale raczej nie o tym, że „chleba” (nieźle obłożonego smakołykami) i wódki nie brakowało naszym żydowskim ofiarom Holokaustu.”

                  Nie wiemy praktycznie nic o faktycznej działalności zbrojnej „partyzantów” sowiecko-żydowskich w Puszczy Nalibockiej. Wertheim też nie podaje bliższych szczegółów, poza jednym – dotyczącym codziennego życia w obozie: „Najweselsze wizyty spędzałem z Zorinem. Nasz komendant był bardzo kochliwy, za moich czasów miał już drugą czy trzecią żonę w oddziale, ale uważał, że to wcale nie dosyć. Codziennie rano zasiadał do stołu w towarzystwie aktualnej żony Geni. Pod stołem stała przygotowana zawczasu kadź z samogonem, który Zorin czerpał filiżanką: Wtedy pojawiała się kucharka sztabu Ethel i, głęboko patrząc szefowi w oczy, pytała go z przejęciem, czego sobie życzy na śniadanie. Zorin przesuwał czapkę w tył, drapał się przez chwilę w głowę i zamawiał zawsze takie samo „menu”: „twarożek ze śmietanką na zakąskę, kawałeczek śledzia i kiełbasę naszego własnego wyrobu”.

                  Nic dziwnego, że okoliczna ludność nienawidziła takich partyzantów, tym bardziej że posłusznie wykonywali oni polecenia sowieckich przełożonych. Wszak wrogiem dla nich byli nie tylko Niemcy (zresztą ci byli zbyt silni, aby ich zaczepiali mieszkańcy leśnych obozów z Puszczy Nalibockiej), lecz także miejscowe oddziały AK.

                  Polskie podziemie z niepokojem i goryczą obserwowało wydarzenia na Kresach. W jednym z raportów Delegatury Rządu można przeczytać: „Na terenie Nowogródczyzny Niemcy panują tylko nad ważniejszymi ośrodkami, węzłami kolejowymi, liniami kolejowymi biegnącymi ku wschodowi. (…) Teren, dokąd Niemcy nie docierają, a zwłaszcza Puszcza Nalibocka, jest siedliskiem przeważnie sowieckich oddziałów dywersyjnych. Są one dobrze uzbrojone w broń ręczną i maszynową. (…)

                  Najbardziej dają się we znaki, zwłaszcza w odniesieniu do ludności polskiej, tzw. oddziały rodzinne (siemiejnyje), składające się wyłącznie z Żydów i Żydówek w sile 2-ch batalionów”.

                  Do czego jeszcze służyła im broń? Zorin, jak już wiemy, był bardzo kochliwy. Poza zdobywaniem żywności i produktów do pędzenia samogonu, broń mogła też służyć do… No właśnie. Była argumentem rozstrzygającym w takich sytuacjach, jakie opisuje Wertheim: „[Zorin] po śniadaniu, jeżeli był w dobrym humorze i nie miał akurat nic lepszego do roboty, wzywał mnie do siebie i proponował: „Nu dawaj, naczalnik sztaba, pajedziom żenitsia”! Na „ożenek” jechaliśmy zazwyczaj do jakiejś odległej wsi, gdzie Zorin miał z góry upatrzoną dziewuchę. Zajeżdżaliśmy z fasonem – pod eskortą przynajmniej trzydziestu konnych. Nasz watażka zwracał się wprost do ojca wybranki, oznajmiając mu, że właśnie ma zamiar ożenić się z jego córką. Partyzantom w ogóle trudno było odmówić, a co dopiero takiemu komendantowi jak Zorin! Dla większego efektu wyciągał z kieszeni skórzany woreczek, wysypywał z niego na stół „świnki”, czyli złote carskie ruble, i bawił się nimi niby od niechcenia, dając do zrozumienia, że nie tylko z niego potężny komendant, ale też nie byle jaki bogacz! Ślub ciągnął się przez dwa, trzy dni, aż Zorin decydował, że pora wracać do oddziału i Geni – przynajmniej do czasu następnego ożenku”.

                  Hersz Smolar za działalność w tej partyzantce otrzymał liczne komunistyczne odznaczenia: Krzyż Grunwaldu III klasy, Krzyż Partyzancki, order „Sztandaru Pracy” II klasy oraz Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski i Krzyż Walecznych!!! Po wojnie był przez wiele lat prominentem w Polsce Ludowej.

                  O sytuacji na Wileńszczyźnie polskie podziemie donosiło: „Żydzi dogorywają w ostatnich strzępach getta, wybijani są również w lasach Wileńszczyzny – w dużym stopniu skutkiem błędów własnych, mordów dokonywanych na ludności chrześcijańskiej – zarówno przez Niemców i Litwinow, jak i przez oddziały polskie, które muszą bronić ludność przed bandyckim terrorem różnych band „.

                  W lutym 1944 roku utworzony został w ZSRS z inicjatywy Centralnego Biura Komunistów Polskich Polski Sztab Partyzancki. Żydowscy komuniści nie ufali bowiem krajowym Polakom i dążyli do likwidacji wszelkich przejawów „nacjonalizmu” w kraju, dążąc do podporządkowania sobie krajowców lub ich eliminacji. Na czele PSzP stał Aleksander Zawadzki, faktycznie kierował nim jego zastępca, radziecki pułkownik S.O. Pritycki. Działał od kwietnia do października 1944 w składzie Armii Polskiej w ZSRR, później podporządkowany Naczelnemu Dowództwu WP. Podlegały mu m.in. Polski Samodzielny Batalion Specjalny (zalążek Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego), środki łączności i zaopatrzenia oraz jednostki partyzanckie działające na obszarze okupacji niemieckiej, dotychczas podporządkowane dowództwu sowieckiej partyzantki.

                  PSBS składał się z ludzi wielu narodowości, natomiast kadra była pochodzenia w większości żydowskiego. Stanowili ją m.in. dowódca H. Toruńczyk, jego zastępca J. Puertas, L. Rubinstein, J. Kratko, H. Lfeiman, Józef Krakowski i Zygmunt Gutman. W jego skład wchodzili działacze i dywersanci z byłej KPP, KPZU, KPZB ( Komunistyczna Partia Polski, Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy, Komunistyczna Partia Zachodniej Białorusi).

                  Głównym zadaniem batalionu była fizyczna likwidacja polskiego podziemia niepodległościowego na ziemiach zajmowanych przez Armię Czerwoną. Swą działalność batalion rozpoczął w lipcu 1944 roku. Po przerzuceniu na ziemie polskie został podporządkowany resortowi bezpieki.

                  PSzP organizował, szkolił i przerzucał na tereny okupowane grupy rozpoznawczo-dywersyjne. W połowie 1944 brygady partyzanckie PSzP (ok. 2 tys. osób) walczyły na Lubelszczyźnie i Kielecczyźnie (nie podporządkowały się dowództwu AL). Oddziały te, podporządkowane politycznie żydowskim komunistom z CKPB, przeznaczone były do zwalczania opozycji wewnętrznej, zarówno niepodległościowej, jak i ewentualnie komunistycznej, gdyby przejawiać zaczęła odchylenie narodowe.

                  Zalążki oddziałów powstawały na wschodnich ziemiach polskich, na długo przed powołaniem Sztabu. Kadra rekrutowała się ze sprawdzonych komunistów różnych narodowości. Brygady te powstawały na bazie oddziałów sowieckich i dopiero potem były z nich wydzielane. Członkowie ich przysięgali na wierność Stalinowi i ZSRS. Po wejściu Armii Czerwonej były rozformowywane, a ich członkowie przechodzili do służb bezpieczeństwa lub armii.

                  http://www.fronda.pl/a/przemilczane-zydowskie-zbrodnie-na-polakach-w-nalibokach-i-koniuchach,100993.html

                  Oczywiście, możesz kręcić nosem na to że tekst pochodzi z Frondy, ale zawsze przecież możesz udowodnić że to kłamstwa.
                  Pogadamy o zbrodniach UB?

                  Dzisiaj ci pospolici zbrodniarze wojenni. również ich potomkowie zgodnie z postanowieniami „okrągłego stołu” stanowią polską rację stanu.

                   

                  1. Jak wcześniej Ci napisałem – zbyt szybko oceniasz ludzi. Nie mam nic przeciwko badaniom i wykrywaniu wszelkich zbrodni. Niezależnie od tego kto je popełnił i na kim. Wkurza mnie natomiast Twoje generalizowanie i licytacja na cierpienia.

                    1. Napisałem i kolejny raz zniknęło. Szkoda czasu, bo odpowiedź była naprawdę uprzejma, ale dość długa. Może jeszcze ją powtórzę.

                  2. Fronda: Przemilczane żydowskie zbrodnie na Polakach w Nalibokach i Koniuchach

                    Te przemilczane znrodnie są tak bardzo przemilczane, że mówi o nich Wikipedia. Ale nie tylko. Mówi także IPN nie potwierdzając udziału żydów w tej zbrodni. Ale brak dowodów na ich udział o niczym nie świadczy, bo się wie jak było naprawdę.

                    IPN: Z meldunku Sidoruka – sekretarza Lidzkiego Podziemnego Rejonowego Komitetu KP Białorusi do Centralnego Sztabu Ruchu Partyzanckiego w Moskwie wynika, iż atak na Naliboki przeprowadziła Brygada „Stalina”. Znajduje to potwierdzenie w rozkazie „Płatona” – dowódcy Baranowickiego Zgrupowania Partyzanckiego z 10 maja 1943 r., który potwierdza udział w ataku na Naliboki partyzantów z Brygady „Stalina” i nadto z oddziałów „Dzierżyńskiego”, „Bolszewik”, „Suworowa”. Przesłuchani naoczni świadkowie zbrodni w swych zeznaniach relacjonują przebieg ataku, podają dane dotyczące ofiar. Odnośnie sprawców zbrodni ich zeznania są lakoniczne – stwierdzają, iż ataku dokonali „bandyci”, „partyzanci sowieccy”, osoby narodowości żydowskiej, w tym byli mieszkańcy Naliboków. Kilku świadków lakonicznie zeznaje, że wśród atakujących byli partyzanci od Bielskiego. Świadkowie nie wskazują jednak, na jakich przesłankach opierają to twierdzenie. Ponadto zeznania te nie są poparte żadnymi innymi dowodami, np. dokumentami archiwalnymi. Część historyków również wskazuje na udział partyzantów z Oddziału Bielskiego w ataku na Naliboki. Autorzy nie przywołują jednak w swych opracowaniach źródeł tych informacji. Jeden z byłych partyzantów sowieckich w swym pamiętniku wydanym w latach 60-tych wskazuje, iż obozy żydowskie założono w Puszczy Nalibockiej w II połowie 1943 r., a więc już po ataku na Naliboki.

                    Tak więc fakt udziału partyzantów z Oddziału Bielskiego w ataku na Naliboki jest tylko jedną z wersji przyjętych w toku śledztwa.

                    1. Wygodne, prawda?

                      Ależ skąd. Niewygodne jak diabli, bo nie nie ma dowodów na udział żydów w zbrodni więc trzeba naginać fakty, pisać historię na nowo i na nowo obsadzać role czarnych charakterów.

                    1. Zastrzegłem się że to tekst z Frondy. Poprosiłem o dowody na kłamstwa zawarte w tekście. I to podobno ja się łatwo uprzedzam….

                       

                    2. Ty wrzucasz coś, a my mamy szukać dowodów na to, że to kłamstwo? Nie łaska samemu sprawdzić, czy się przypadkiem nie zostało zrobionym w bambuko, wrobionym w kłamstwo, zmanipulowanym?

  2. Nie chce mi się nie tylko komentować ale nawet czytać. Dziś Wielka Sobota, niedawno było święto PURIM, więc składam Tobie i wszystkim znajomym niezależnie od wyznania serdeczne życzenia z okazji obchodzonych przez Was dowolnych świąt. Jeśli spóźniłem się i Wasze już minęły, to przyjmijcie spóźnione, ale szczere.

    1. Jako…..niedowiarek…..dzisiejszą sobotę traktuję wyłącznie w sferze kulturowej. Wierzący, zgodnie z tradycją zamęczają się sprzątaniem tuż przed świętami by było najczyściej. W celu spożycia  nadmiernej ilości jedzenia, stają godzinami w kolejkach, bo wszyscy w jednym czasie, w ostatniej chwili muszą… kupić. Tak  naprawdę główny rytuał polega na spożywaniu i piciu. Jednak są osoby, którzy coś tam…. coś  tam robią więcej.

      Wszystkiego dobrego w humorze, zdrowiu, dochodach. Nie z okazji świat, ale… tak ze zwykłej życzliwości. 🙂

        1. Nie rozumiem tego sceptycyzmu. Przecież tyle jest dowodów na zmartwychwstawanie i wskrzeszanie, że nikt nie powinien wątpić.

          Wkrótce potem poszedł do miasta zwanego Nain, a z nim szli jego uczniowie oraz wielki tłum. Gdy się zbliżył do bramy miasta, oto wynoszono umarłego, który był jednorodzonym synem swej matki. Ona zaś była wdową. Był też z nią spory tłum z miasta. A gdy Pan ją ujrzał, ulitował się nad nią i rzekł do niej: „Przestań płakać”. Następnie podszedł, dotknął mar i niosący zatrzymali się, a on rzekł: „Młodzieńcze, mówię ci: Wstań!” I umarły usiadł, i począł mówić, on zaś oddał go jego matce.

          Jezus powiedział: „Zabierzcie ten kamień”. Marta, siostra zmarłego, powiedziała do niego: „Panie, zapewne już cuchnie, bo to czwarty dzień”. Jezus rzekł do niej: „Czy ci nie powiedziałem, że jeśli uwierzysz, to ujrzysz chwałę Bożą?” Zabrali więc kamień. Wtedy Jezus wzniósł oczy ku niebu i rzekł: „Ojcze, dziękuję ci, żeś mnie wysłuchał. Wiedziałem wprawdzie, że zawsze mnie wysłuchujesz, ale powiedziałem to ze względu na tłum stojący wokoło, aby uwierzyli, żeś ty mnie posłał”. A powiedziawszy to, zawołał donośnym głosem: „Łazarzu, wyjdź!” Zmarły wyszedł, mając nogi i ręce obwiązane opaskami, a twarz owiniętą chustą. Jezus powiedział do nich: „Rozwiążcie go i pozwólcie mu iść”.

          Czyż to nie są wiarygodne dowody? Trzeba lepszych? Przecież nawet Bashobora z afrykańskiego buszu potrafi wskrzeszać zmarłych i wielokrotnie to czynił. Tu jest filmik na którym o. John Bashobora daje świadectwo wskrzeszeń! To proste, bowiem

          Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą, węże brać będą do rąk, i jeśli co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie.

          Niestety, próżno szukać informacji ile tacy wskrzeszeńcy żyją po wskrzeszeniu.

          1. Wskrzeszeńcy, czyli zombi raczej nie żyją, ale jakoś, według opowieści i filmów-działają.
            Można wyśmiewać wszystko, ale skoro tak, to nie należy się dziwić że jedne sekty śmieją się z innych.Mnie np.śmieszą te wszystkie opowieści o chodzeniu w kółko po pustyni czy o tym jak to jakiś facet własną laską rozdzielił morze na dwie połowy. Jak to czytałem to śmiałem się jak norka.

          2. Z nie tak odległej rodziny zapytano mnie czy nadal tak się wygłupiam w sprawie KK. Chodzi tu o moją obojętność w sprawach religii. Ileś tam lat temu inna osoba przekonywała mnie, że na pewno wraz z wiekiem zacznę wierzyć i chodzić do kościoła ze strachu przed piekłem. Muszę być strasznie nierozumna albo uparta, bo trwam w zatwardziałości. A każdy „mądrala” z kleru odrzuca od tej korporacji. Straszenie, że na palmie nie utrzyma się tzw. woda święcona, gdy nie została kupiona w kościele, to dla mnie objaw tępoty umysłowej, prymitywizmu myślowego i chciwości nieposkromionej.

            A jaką wartość ma wiara w cuda bez duchowego rozumienia znaczenia jak być przyzwoitym człowiekiem. Na co dzień, a nie od święta.
            To już ZEN ofiarowuje więcej. I bez rytuałów, które są w katolicyzmie polskim najważniejsze.

            1. Niestety wiara i zrozumienie to oksymoron. Cuda to robienie z istoty nadprzyrodzonej pospolitego wiejskiego kuglarza, który ku uciesze gawiedzi robi jakieś niesamowite sztuczki. Traktowanie stwórcy jak durnia, który sam łamie ustanowione przez siebie zasady. To nie jest boskie, to jest ludzkie, bardzo ludzkie, prymitywnie ludzkie.

            2. Zen też ma swoje rytuały, chociaż NIE JEST RELIGIĄ.
              Dla wyjaśnienia, ZEN to tylko jedna z sekt japońskiego buddyzmu.

              „A jaką wartość ma wiara w cuda bez duchowego rozumienia znaczenia jak być przyzwoitym człowiekiem. Na co dzień, a nie od święta.”
              A jaką wartość ma niewiara, bez duchowego rozumienia znaczenia jak być przyzwoitym człowiekiem. Na co dzień, a nie od święta???

              Korporacja ta, czy inna? Przynależność do parafii chrześcijańskiej jest gorsza niż  do  gminy żydowskiej czy czegoś co mają pewnie i muzułmanie???
              Naprawdę trudno mi zrozumieć nienawiść tylko do jednej z band, chociaż pozostałe na pewno nie są lepsze, a może nawet znacznie gorsze….
              Zwracasz uwagę na pozory, drobiazgi i szczegóły, ale umyka Ci całość problemu:
              jeśli nawet wyrugujesz KK to ich miejsce zajmą pozostali. Czy będą lepsi??? Jesteś przekonana że ebola nie zastąpi tyfusu?

              1. Widzisz Smoku, we mnie nie ma nienawiści. Okradanie państwa przez dających „jałmużny” klerowi i zakonom z podatków, to jest wbrew przykazaniu „nie kradnij” i wbrew jeszcze obowiązującej KONSTYTUCJI, która mówi o rozdziale państwa i KK. Według mnie i dawcy i biorcy powinni ponieść konsekwencje swoich działań. Poza tym uważam, że majątki Kościołów, zakonów powinny zostać znacjonalizowane lub zrepolonizowane i być przekazane na własność gminom. Budowle jako sacrum służące wyznaniom powinny nadal pełnić swoją rolę i być zwolnione z podatków. Pałace biskupie, plebanie, zakony winny być obłożone podatkiem jak pozostałych obywateli.

      1. Zielony Kwiat
        Dla mnie Święta to tradycja a nie mistyczne przeżycie.Jednak tradycja to batdzo ważna sprawa. Jest to jeden z elementów scalających społeczeństwa. Bez tradycji i znajomości historii będziemy tylko luźnymi kupami.

          1. Dla niektórych owczy pęd w naśladowaniu innych to właśnie tradycja. A przecież tradycja to obłuda, a ci, którzy jej są wierni to obłudnicy.

            I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nie obmytymi rękami. Faryzeusze bowiem, i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść. I /gdy wrócą/ z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele innych /zwyczajów/, które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych.

            Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami? Odpowiedział im: Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji, /dokonujecie obmywania dzbanków i kubków. I wiele innych podobnych rzeczy czynicie/. I mówił do nich: Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże, aby swoją tradycję zachować.

          2. W Polsce odwaga staniała. Modne jest wspinać się zwyczajem kozy na pochyłe drzewo jakim stał się KK. Kiedyś byś nie zaryzykował, teraz tak, bo nie ma ryzyka.

            Można każdy zwyczaj obśmiać. Niestety, śmiejesz się z historii.
            Obśmiej zwyczaje żydów, np. ich Święto Namiotów czy lepiej, niedawne Purim. Obśmiej gdy kiwają się pod Ścianą Płaczu. Zobaczymy jak zareagują. ….albo pojedź do krajów arabskich i wyśmiewaj zwyczaje islamu. Głupio będzie wyglądało gdy zaczną ci  podrzynać gardło albo ukamienują.
            Rozumiem że nie czujesz się związany z polskim społeczeństwem. Nie musisz z nim mieć nic wspólnego. Nie masz takiego obowiązku, ale dopóki w nim funkcjonujesz i z niego żyjesz, szanuj kraj moich przodków. Czy Twoich – nie wiem i nie wnikam.
            W tym wątku to koniec dyskusji pomiędzy nami. Już nie chce mi się z tobą gadać, więc możesz odpowiedzieć, ale na przeczytanie nie licz.

            1. Kolejny raz odnosisz się do mnie osobiście a nie do tego co napisałem. Spróbuj jeszcze raz, pomijając MNIE, a komentując napisane zdania.

              Nie potrafisz się powstrzymać się od uwag osobistych…. No to żeśmy pogadali.

              Sugestia by wyśmiewać Indian Południowoamerykańskich czy Aborygenów albo żeby gdzieś pojechać w celu wyśmiania znamionuje człowieka o wielkich przymiotach umysłu, choć wielce strachliwego i zakompleksionego. Człowieka, który nie głosi swoich poglądów (jeśli jakieś ma), bo się boi. I dąży do tego, by wszyscy się bali. Dziś, jak w Niemczech w swoim czasie, pogromy robi się obcym, jutro zacznie swoim, a pojutrze pod nóż pójdą miliony.

            2. Nikt tak nie obśmiał zwyczajów jak sam KK zapraszając do Polski Boshoborę i pobierając opłaty za jego „występ”. Gdyby ten przywrócił do życia prezydenta tysiąclecia to cały świat padłby na kolana przed ePiSkopatem. A tak jest jak jest.

              Stanowczo za łatwo oceniasz innych ludzi.

                  1. Chyba swoje. Ruskie i diabły nie mają wstępu do tego rodzaju przybytku, bo się boją. Ale walka z tradycją jest bezwzględna.

                    Jak dowiadujemy się od naszych dziadków, pamiętają oni jak to toporki i halabardy po kościele latały, przez co można wywnioskować, że w ówczesnych czasach strażacy nie tylko padali przed zmartwychwstałym Jezusem, lecz także szeroko rozrzucali swój sprzęt strażacki po kościele. Tradycja głosi, że kto złapał strażacki atrybut lub został nim w jakiś sposób dotknięty to przynosiło mu to szczęście na cały rok. Obecnie, ze względów bezpieczeństwa, taki zwyczaj nie jest już praktykowany.

                    Trudno jednak połapać się w tym co można,a co nie, bo raz można, a raz nie. Po Chrzcie Polski, przez 200 lat spożycie jaj w okresie Wielkiej Nocy było zakazane przez Kościół, a teraz jest symbolem i trzeba je święcić…

            3. Smoku, Wybacz słowa, ale jakaś wielka potrzeba, swoiste idee fixe, konieczność ciągłego powracania do pisania źle o Żydach jest chyba Twoim problemem.

              Jeśli miałabym pisać o nagannych zachowaniach Żydów, to raczej w kontekście zachowań indywidualnych. W razie zachowań grupowych, takich jak żądania by uczestniczyli w spadkobraniu majątku sprzed prawie 80 lat, to wtedy tak.

              A z uwagą „W Polsce odwaga staniała. Modne jest wspinać się zwyczajem kozy na pochyłe drzewo jakim stał się KK. Kiedyś byś nie zaryzykował, teraz tak, bo nie ma ryzyka.”  nie zgadzam się.
              Jeszcze nigdy KK nie był tak opresyjny, zaborczy, tak prostacki, tak chciwy, tak żądny władzy politycznej. W każdej sferze swoich działań.

              Można uważać, że „słusznie” należą mu się nieruchomości sprzedawane za 1% wartości. W Szczecinie nawet za 0,1% wartości.

              To „pochyłe drzewo” nakazuje politykom i otrzymuje zgodę na całkowity zakaz aborcji. Jako facet nie masz pojęcia jakim traumatycznym przeżyciem jest urodzenie potworka bez mózgu. Jak to rujnuje psychikę kobiety i jak wiele z nich nie może sobie z tym poradzić.

              A co z ukrywanymi po zakonach, za granicami pedofilami? Co z ludźmi – ofiarami ich zboczeń, którzy jako dzieci zostali skazani na cierpienia psychiczne trwające także w ich dorosłym życiu? „Pochyłe drzewo”  jakoś nie jest karane za tę zbrodnię i nie płaci skrzywdzonym.

              „Pochyłe drzewo” szarogęsi się w szkołach i nie uczy tak pozytywnych postaw. „Pochyłe drzewo” nie czuje się zawstydzone gdy obibok zabiera pieniądze w szpitalu jako kapelan, których brakuje dla pielęgniarek i innych służb medycznych.

              Nie chcę Cię urazić, ale Twoje mowy przypominają te (a znam je) wypowiadane przez urzędników pana Boga, a z okazji i bez okazji piętnujące „żydostwo”

              Dlaczego nie śmiać się z oszusta, durnia, który głosi, że na palmie kupionej gdzie indziej, a nie w kościele „woda święcona się nie utrzyma”

              Poza tym wzorem biskupa I.Krasickiego powiem „śmiejmy się z głupich, choć i przewielebnych”

              1. „Smoku, Wybacz słowa, ale jakaś wielka potrzeba, swoiste idee fixe, konieczność ciągłego powracania do pisania źle o Żydach jest chyba Twoim problemem.”
                Wybacz Zielony Kwiecie, ale ” jakaś wielka potrzeba, swoiste idee fixe, konieczność ciągłego powracania do pisania źle o katolikach jest chyba Twoim problemem.”Zresztą, jak tu widzę, nie tylko Twoim.
                ps.Tak samo przeszkadzają mi grabieże dokonywane przez KK jak grabieże domów i wyrzucanie z nich ludzi ….czy Gołdy Tencer i Teatru Żydowskiego przez kombinatorów.
                Tak samo przeszkadzają mi dotacje Na Świątynię Opaczności Bożej, jak dotacja 100 mln zł na renowacje cmentarza żydowskiego czy inne wielkie pieniądze na budowę i utrzymanie Muzeum Polin.

                1. Rozumiem, że pedofilia księży i ich ochrona według ciebie to pestka. Chamstwo, pouczenia nie religijne, a polityczne to jedyna słuszność? Nie zaprzeczam, że jestem anty klerykałką. Ty zaprzeczasz, że nie jesteś antysemitą. Drobna różnica. Uważasz, że należałoby wprowadzić prawny przymus mówienia tylko dobrze o KK? To doczekamy, gdy mają takich obrońców.

                  1. Zielony Kwiat
                    :-)))

                    Lubię tę Twoją zadziorność.
                    Niestety, tak się zapamiętałaś w tej niechęci że niestety nie próbujesz zrozumieć tego co piszę:
                    „Uważasz, że należałoby wprowadzić prawny przymus mówienia tylko dobrze o KK?”  „
                    „To doczekamy, gdy mają takich obrońców.”

                    Wręcz przeciwnie. proszę tylko o równe traktowanie pozostałych religii. Ja obrońcą KK? Dowcip raczej kiepski, ale skoro masz dziś wisielczy humor, to trudno, rozumiem i wybaczam..
                    „Chamstwo, pouczenia nie religijne, a polityczne to jedyna słuszność?”
                    Każda z trzech religii robi to samo. Żydzi i muzułmanie też  wrzeszczą ciągle pouczając nas choćby co do rytualnych mordów zwierząt, ale też co do ustaw uchwalanych w Jeszczepolsce. Dlaczego skupiasz się tylko na jednej bandzie?
                    „Rozumiem, że pedofilia księży i ich ochrona według ciebie to pestka.”
                    Pedofilia do dla mnie problem o tyle że dzieci prawdziwie nie lubię i staram się mieć z nimi do czynienia tylko gdy muszę i nie mogę wystarczająco prędko odejść. Nie biję ich, nie kopię, nie pluję, ale unikam i nie rozumiem jak ktoś z własnej woli chciałby ich dotykać. Na dzień dzisiejszy to dzieci są jak odbezpieczone granaty, ale jeśli ktoś chce oberwać na własne życzenie odłamkiem, to jego sprawa. Nie dziwię się że coraz mniej mężczyzn chce być nauczycielami.
                    Twój (i nie tylko Twój) problem, to zbytnie skupienie się na księżach katolickich, tak jakby rabini i ajatollahowie byli od tych słabości wolni. Jak się wydaje, to zjawisko dotyczy każdej grupy społecznej, etnicznej czy religijnej, więc nieustannie proszę o równe traktowanie..
                    Świątecznie pozdrawiam, chociaż to nieakceptowana tradycja. Pewnie lepsze jest święto PURIM, które niedawno minęło.

                    1. Powtarzam kolejny raz: posądzanie mnie o sympatyzowanie z KK jest dla mnie wyjątkowo krzywdzące. Ja tylko proszę o równe traktowanie wszystkich religii, które bez wyjątku uważam za źródło wszelkiego zła.
                      Byłaś na święcie Purim?

          3. Ciekawe. Ileż w tych obyczajach dawnych zwyczajów pogańskich. Zostawianie strawy dla zmarłych, by nie nachodzili domu. Te wszystkie zachowania, które obowiązywały przed wiekami jak obmywanie, jedzenie czegoś tam, dawne rytuały, ale poświęcone , to i uświęcone.

            Zresztą w samych rytuałach KK jest wiele z czasów pogańskich. Ubiory biskupów – purpura i złoto będące kiedyś strojem imperatorów Rzymu i znamionujących pełnię władzy, dziś jest strojem purpuratów większej i mniejszej rangi.

            Jednak co do śledzia, to był on rybą bardzo drogą, bo jego transport był drogi. Więc nie jestem przekonana by był tak wieszany. Chyba że po II WŚ.

            1. Zwyczaje to zwyczaje. Jedne mi się podobają a inne nie, jednak uważam że to coś, co łączy nas jako społeczeństwo.
              Jak Ci się wydaje że polskie zwyczaje(czasem tylko przyjęte jako własne) są czymś złym, zapraszam do Japonii. Tam można się spotkać ze zwyczajami sprzed setek a nawet tysięcy lat.Oni mają wielu bogów i wiele świąt. Namawiam na taki sam zapał wszystkich, którzy z taką ochotą ganią wszystko co polskie.

                1. Oby.watel…
                  No, raczej nie wszędzie. Chyba nie przemyślałeś że WSZĘDZIE oznacza też : w Palestynie, w Syrii, w Sudanie….dopisz bo sporo zostało.
                  Zwyczaje żółtych najeźdźców wysp japońskich są często bardzo ciekawe.Jak wiesz, prawdziwi Japończycy  czyli pierwsi znani mieszkańcy wysp  to Ajnowie i są rasy białej.

                  1. Zaiste, nie przemyślałem. Ale nadążyć nie sposób. Rozumiem, że do Japonii zapraszasz, bo zwyczaje żółtych najeźdźców wysp japońskich są często bardzo ciekawe, a rzadko nieciekawe, ale do Palestyny, Syrii, Sudanu nie zapraszasz, bo tam nie warto? A co sądzisz o Polinezji, Papui i Trynidadzie?

                    1. Spróbuj przeczytać jeszcze raz cały wątek.
                      Ze swojej odpowiedzi wykreśl słowo „ROZUMIEM”, bo to nadużycie.