Arcyprawdziwa prawda najprawdziwsza

Istnieją istoty niewidzialne, których nikt nie widział. Co nie powinno dziwić, ponieważ są niewidzialne. Czy osobnik doskonale niewidzialny może widzieć? Oczywiście, że nie. Wie o tym każdy, kto uważał na lekcjach fizyki, gdy omawiano zasady optyki. Tym niemniej absolutnie nie przeszkadza to wierzyć, że są istoty, których zasady fizyki nie dotyczą. Zaś spośród wielu niewidzialnych istot zamieszkujących kosmos, czyli niebo, jedna wyróżnia się szczególnie. Nie tylko wszystko widzi, wszystko słyszy i wszystko wie, ale na dodatek wszystko może.

Taka wszechmocna, wszystkowiedząca istota istnieć nie może. Ale to nie przeszkadza wierzyć, że istnieje. Wiedza bowiem nie stanowi żadnej przeszkody dla wiary, bo wiara czyni cuda, a wiedza nie. Czym zajmuje się owa istota? Po stworzeniu świata przez parę miliardów lat niczym szczególnym. Stworzyła równie niewidzialnych jak ona pomocników i wyposażyła ich w skrzydła. Kilku z nich zbuntowało się w międzyczasie, więc nie pozostało nic innego jak skonstruować niebo i ziemię, zabrać skrzydła, dać rogi i ogon i wysłać do diabła. Po rozprawieniu się z opozycją sytuacja wróciła do normy. Miejsce zsyłki jednak z wierzchu było puste, więc wszechmogąca istota wpadła na pomysł, że skoro jest już niebo i ziemia, to można by stworzyć roślinki i zwierzątka oraz istotę myślącą na swój obraz i podobieństwo, tyle, że widzialną. Od tego czasu owa wszechmocna, wszechwiedząca istota niczym innym nie zajmuje się tylko śledzi co kto zrobił, powiedział, pomyślał (bo i w myślach czytać umie), żeby w stosownej chwili sprawiedliwie uczynki osądzić.

Żeby nie było za prosto ta nieziemska istota przed przystąpieniem do stwarzania opracowała plan, w którym zapisała jaką rolę odegra każdy atom we wszechświecie oraz kroki, czyny i los każdego żywego stworzenia. Jednak mimo istnienia planu, który zawiera wszystko ze szczegółami od początku aż po kres, najwidoczniej z nudów, wszechmogący obserwuje i zapamiętuje uczynki i myśli każdego na Ziemi, by móc go w przyszłości sprawiedliwie osądzić. Bóg wie po co.

Zdawać by się mogło, iż tak wszechmocarna istota może wszystko. Nic bardziej mylnego. Nie może otóż ona obyć się bez sług. Zastępy niewidzialnych, acz skrzydlatych istot to za mało. Muszą jej jeszcze służyć widzialni rekrutowani spośród zamieszkujących Ziemię. Słudzy ci dzielą się na zwykłych, niezwykłych i arcyniezwykłych, a na samej górze hierarchii znajduje się jeden, którego arcyniezwykli wybierają spośród swego grona. Po wyborze wybraniec uzyskuje cechy boskie. Co prawda nadal pozostaje widzialny, nie umie chodzić po wodzie ani swobodnie przemieszczać się po wszechświecie, nie wie także wszystkiego, ale staje się nieomylny. Jak można nie będąc wszechwiedzącym być nieomylnym, to jedna z największych tajemnic wiary.

Słudzy zajmują się głoszeniem prawdy. Przy czym prawda dzieli się na dwie kategorie, a nie trzy jak chciał ksiądz Józef Tischner. Pierwsza to prawda co prawda prawdziwa, ale nie nadająca się do głoszenia. Taką prawdę głosili na przykład ksiądz Boniecki czy ksiądz Lemański. Druga prawda to prawda uniwersalna, prawda, którą głosić można bez obaw, że się zostanie wysłanym na przymusową emeryturę. To prawda na przykład głoszona przez księdza profesora Franciszka Longchamps de Bérier dotycząca bruzd, w które wyposażone są dzieci poczęte metodą in vitro. Albo prawda głoszona przez arcybiskupa Józefa Michalika, zgodnie z którą to dzieci zmuszają sługi boże do obmacywania i obnażania się. Ani chybi inni szatani są tutaj także czynni.

Czy mając to wszystko na względzie można człowieka wierzącego w coś takiego zaliczyć do kategorii „inteligentny”? Stefan Bratkowski uważa, że jak najbardziej…

Dodaj komentarz