ACTA i pirackie mięso

Polski rząd nie wycofa swojego podpisu pod żadnym dokumentem, bo jakaś grupa tego żąda. Taki rząd może się od razu podać do dymisji. My rozmawiamy. ACTA mają bronić kultury zachodu przed piractwem. Jeśli pytacie mnie kiedy i czy zmienimy zdanie to odpowiem – nie wiem. To zależy od tego jak bardzo przekonujące będą argumenty. – mówił Donald Tusk, premier, podczas debaty, która odbyła się na początku lutego.

Jak pamiętamy pan premier najpierw umowę podpisał, potem doszedł do wniosku, że źle zrobił, więc nie wycofał swojego podpisu. Szef rządu przypomniał także, że Polska długo walczyła, aby zniknąć z niesławnej listy państw, gdzie nagminnie łamie się prawa autorskie i nie chroni własności intelektualnej. – Zostaliśmy z tej listy skreśleni i nie dopuszczę do tego, aby znowu Polska znalazła się w grupie innych państw, gdzie łamie się nagminnie prawa autorskie – zapowiedział.

Niestety, amerykańskie koncerny farmaceutyczne nie dały wiary zapewnieniom p. Premiera i nie uwierzyły w jego dobrą wolę. Niezadowolone z obowiązującej w Polsce nowej ustawy refundacyjnej, naciskają na swój rząd, aby znów umieścił nasz kraj na liście państw-złodziei własności intelektualnej. Firmom nie podoba się sposób ustalania cen za leki refundowane, dopuszczanie do obrotu tańszych leków generycznych oraz utrudniony dostęp ich handlowców do lekarzy wystawiających recepty.

Wygląda na to, że jeśli podejmuje się odważnie twarde i niepopularne decyzje zamiast rozsądnych, to problemów nie tylko nie ubywa, ale przybywa. Ustawa refundacyjna, arcybubel prawny, nie tylko nie rozwiązała żadnego problemu, ale stworzyła nowe, stanowiąc wręcz zagrożenie zdrowia i życia. Przy okazji może doprowadzić do tego, do czego p. Premier nie chciał dopuścić podpisując ACTA.

A skoro już mowa o zdrowiu i życiu. Inspektorzy Państwowej Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych zbadali ponad 24% wszystkich zarejestrowanych zakładów drobiarskich w całym kraju. W ubojniach drobiu i przetwórniach dokładnie przyglądali się warunkom przechowywania mięsa, sposobowi jego obróbki, transportowi i sprzedaży. Łącznie sprawdzili kilkaset ton mięsa i jego przetworów.

Wyniki badań laboratoryjnych wykazały, że co czwarty (25%) krajowy producent oszukiwał swoich klientów. Inspektorzy w kontrolowanych partiach drobiu znaleźli między innymi pióra, skrzepłą krew i za dużą, niezgodną z normą, ilość wchłoniętej technologicznej wody. W zakładowych chłodniach odkryli też zleżałe i przeterminowane mięso. Producenci fałszowali również wędliny. Do kiełbas deklarowanych jako indycze dodawali dużo tańsze mięso kurcząt. Wytwórcy, mimo że kategorycznie obliguje ich do tego prawo, nierzetelnie informowali klientów o składach swoich wyrobów. Pomijali na etykietach fakt stosowania w mięsie i jego przetworach konserwantów, zagęstników, barwników i inne sztucznych E-dodatków.

I co z tego? Ano nic. Kontrolerzy inspekcji jakości twierdzą, że jakość drobiowego mięsa w ciągu ostatnich lat uległa gwałtownemu pogorszeniu. Na wytwórców z branży drobiarskiej posypały się wysokie mandaty, kary administracyjne i upomnienia. Jeżeli w tych zakładach w przyszłości powtórzą się te same nieprawidłowości, kary mogą sięgnąć nawet 10% obrotu firm, czyli nawet milionów złotych. Zanim sięgną nie ma znaczenia, czy produkt spożywczy nadaje się do jedzenia czy nie. Dzięki wspomnianej wyżej ustawie refundacyjnej leczenie zatruć będzie mniej kosztowało NFZ. Konsumentom Inspektorzy życzą smacznego i radzą, żeby uważali na to, co kupują i nie jedli cuchnącego mięsa. Nawet w promocji. To bowiem oczywista oczywistość, że nie na żadnych inspekcjach i innych państwowych organach kontrolnych spoczywa obowiązek pilnowania, by ścierwem w sklepach nie handlowano. To klient, obywatel, wyborca ma obowiązek obwąchiwać to, co kupuje i gotuje i unikać zatruć.

 

P.S.
Słucham wiadomości Tok FM i uszom nie wierzę. Ministrowie po kolei meldują naczelnemu wodzowi, premierowi Donaldowi Tuskowi, gotowość bojową. Jak za dawnych, dobrych czasów. Wszystko gotowe towarzyszu! Zapięte na ostatni guzik. Autostrad nie ma, ale punkty poboru opłat stoją. Powolne pociągi pospieszne powoli przemieszczają się po torach z punktu A do punktu B bez większych opóźnień. Wiek emerytalny został przesunięty zgodnie z wytycznymi. Zakłady spożywcze pracują pełną parą produkując z niejadalnych odpadów, które inaczej zasiliłyby śmietniki i wysypiska przyczyniając się do degradacji srodowiska, zdrowe ekologiczne przysmaki. Nawet tow. Arłukowicz zapewnił, że Polska jest przygotowana pod względem medycznym. Gdybym nie był zmuszony korzystać z usług tak zwanej służby zdrowia to akurat w to byłbym skłonny uwierzyć. Niestety, byłem zmuszony. I nawet mam wyznaczony termin wizyty. Czerwiec. 2013.

 

2nd. P.S.
Czytam portal Tok FM i oczom nie wierzę. Ponad połowa książeczek sanepidu, które są koniecznie do pracy m.in. w przedszkolach i szkołach jest fałszywa. W Internecie pojawiają się setki ofert sprzedaży fałszywek, których cena waha się od 50 do 90 zł. – Najbardziej narażoną grupą są dzieci i ludzie z obniżoną odpornością np. osoby starsze – mówi Rzeczpospolitej dr n. med. Jolanta Szych z Zakładu Bakteriologii Państwowego Zakładu Higieny.

Sanepid wie, że nielegalny handel kwitnie, ale twierdzi, że nie ma na to wpływu. – Dopiero gdy w zakładzie pracy zdarzy się np. zakażenie salmonellą, szukamy przyczyny i sprawdzamy książeczki. Wówczas okazuje się, że są one z internetu. Prokuratura często umarza sprawy, a policja specjalnie się tym nie interesuje. To błędne koło – mówi Wiesław Rozbicki z warszawskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Dodaje, że nie ma odpowiednich sankcji, które odstraszałyby kupujących sfałszowane książeczki i pracodawców.

Premier Donald Tusk podkreślił, że dzięki walce z dopalaczami udało się wyeliminować problem dzieci, które trafiały do szpitali po ich zażyciu. Zażartował, że zawsze będzie stał po stronie urzędników, którzy są zdeterminowani, żeby walczyć o życie i zdrowie ludzi.

 

UAKTUALNIENIE (18 maja).
Na stonie IJHARS ukazało sie sprostowanie do artykułu z Faktu, na który się powołałem. Wynika z niego, że Fakt łże. Ponieważ na przykład nieprawdą jest jakoby inspektorzy w kontrolowanych partiach drobiu znaleźli między innymi pióra, skrzepłą krew i za dużą, niezgodną z normą, ilość wchłoniętej technologicznej wody. Inspektorzy bowiem pióra, skrzepłą krew i za dużą, niezgodną z normą, ilość wchłoniętej technologicznej wody znaleźli zaledwie w kilku partiach. Warto zapoznać się z całym sprostowaniem. A zwłaszcza z konkluzją, iż „Przedstawienie wyników kontroli w powyższy sposób może być zrozumiane jako próba nawoływania do bojkotu polskiej żywności.” Bowiem zatajenie nazw zakładów, w których wykryto nieprawidłowości, świadczy jedynie o trosce jaką kieruje się IJHARS i należy je rozumieć jako próbę podniesienia jakości polskiej żywności.

Dodaj komentarz