Ach, co to był za bój

Obudziło mnie przeraźliwe dudnienie, krzyki, płacze i zgrzytanie zębów. Zgrzytał mój dwuletni syn. Półprzytomny podbiegłem do okna patrzę, oczy przecieram. Ulicą maszerują rycerze zakuci w zbroje od stóp do głów i z powrotem. Po obu stronach jezdni nieprzebrane tłumy płaczących kobiet z kwiatami i wiwatujących mężczyzn ze łzami w oczach. Co się dzieje pytam sam siebie i pędzę, by włączyć telewizor.

Co u licha?! Ja przecież nie mam telewizora…

Nieważne. Na ekranie przejęta twarz reportera na bieżąco komentującego wypadki. Widać orszak dostojny. Ukochany przywódca na czele, czterdziestu siedmiu tłumaczy, świta…. Nie, to już południe. Choć dawno przejechali wiwatujący tłum z kwiatami nie rzednie. Wszyscy niecierpliwie oczekują wieści z frontu. Na olbrzymich telebimach na bieżąco śledzą wydarzenia. „Bój to będzie ostatni” skanduje tłum. „Ojczyznę wolną racz nam zwrócić, panie” skandują wygoleni młodzieńcy z kuflami w dłoniach.

Walki trwały długo i były bardzo wyczerpujące. Przeciwnicy walili z ciężkich dział dużego kalibru. Mówili o trwającym kryzysie i konieczności zaciskania pasa. Na naszym wodzu nie robiło to żadnego wrażenia. Niestraszny mu kryzys, niestraszne mu długi. Trwał niewzruszony niczym skała, opoka lub Giewont obstając przy swoim. Bezsilne wściekłe ataki nie robiły na nim żadnego wrażenia. Wreszcie jak na wodza przystało przybiegł, mieczem skinął i jak ptak jedno skrzydło argumentów zwinął. Jeszcze wróg nie otrząsnął się po nagłym ciosie, a już wkroczyła do boju Zielona Wyspa. To zachwiało przeciwnikiem. Chwiejącego się rozłożył oświadczając, że jak nie dostanie co mu się należy, to dług publiczny do końca kadencji nie będzie wynosił bilion złotych, tylko bilion euro. Bo nie po to Polska wstąpiła do Unii, żeby zaciskać pasa. Zwłaszcza na szczeblu parlamentarno-premiowym. Poza tym trzeba rozłożyć spłaty na raty, by zapewnić zajęcie przyszłym pokoleniom. Na oko licząc czterdziestu i czterem, o czym wspominał Mickiewicz w Przedwiośniu Żeromskiego.

To przeważyło szalę na właściwą stronę. Wróg skapitulował. W akcie kapitulacji zobowiązał się dalej finansować burzliwy rozwój kraju. Zwłaszcza, że budując stadiony i autostrady pokazaliśmy jak wielką wagę przywiązuje się tutaj do publicznego grosza. Zdumiony świat patrzył ze zdumieniem jak dzięki zamówieniom publicznym, które na całym świecie gwarantują firmom zyski i rozwój, polskie firmy padają jak muchy. A przecież zostało jeszcze tyle do zrobienia. W planach jest na ten przykład wybudowanie elektrowni atomowej w oparciu o doświadczenia wyniesione przy budowie autostrad. Dzięki temu Polska, a także kraje ościenne, zaoszczędzą miliardy euro na oświetleniu, ponieważ mieszkańcy sami będą świecić. Wspominał już o tym Mickiewicz zagrzewając rodaków do budowy siłowni słowami „Idź naprzód i świeć!” A ponieważ w Polsce nie utylizuje się śmieci, więc i głód nam nie grozi.

Obudziłem się i spojrzałem na pole. Wierzycieli kraju ciągną się szeregi, prosto, długo, daleko, jako morza brzegi…

Słoiczek trudniejszych wyrażeń i zwrotów akcji:
Wierzyciele — wierzy ciele, że kiedykolwiek zobaczy swoje pieniądze.
Należności — to co się fiskusowi należy jak psu micha. Jeśli np. szef poczęstował cię kawą lub papierosem jest to przychód i należy to uwzględnić w rozliczeniu.
Długi — krótko mówiąc to, co się ma gdy się więcej wydaje niż dostaje.
Dotacje — to co każden jeden ma obowiązek przekazać dobrowolnie i nieodpłatnie na tacę na dowolny zbożny cel, jak np. Fundusz Kościelny itp.
Pitolenie — podatnicy czekający nie wiadomo na co z rozliczeniem podatkowym za ubiegły rok.

Dodaj komentarz