A to ci pech

Pewnego razu Artur Zawisza nie mógł chodzić, bo sporo wypił. W tym stanie wyższej konieczności usiadł za kierownicą i… złapali go. Na szczęście dla niego dla polskiego wymiaru sprawiedliwości jazda po pijaku to nie usiłowanie „sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym”, a zabicie kogoś na pasach nawet nie wymaga aresztowania sprawcy, wiec Zawiszę ukarano odebraniem prawa jazdy. Jest to kara drakońska, wręcz nieludzka, ponieważ wiedzie ukaranego na pokuszenie — nie ma prawa jazdy, ale ma samochód oraz umiejętność prowadzenia go.

Innym razem Artur Zawisza znalazł się w stanie wyższej konieczności mimo, iż niczego wyskokowego nie pił. Jak setki, jeśli nie tysiące innych, mógł sobie pozwolić na jazdę bez prawa jazdy, ponieważ prawdopodobieństwo, że ktoś dostrzeże fakt nieposiadania jest bliskie zeru. Niestety, tak się pechowo złożyło, że natrafił na swej drodze rowerzystkę, w którą wjechał. Przybyła na miejsce policja nie mogła mu ani wlepić punktów karnych, ani odebrać prawa jazdy. Choć tak błahy powód jak zrobienie z kogoś kaleki nie może stanowić podstawy do zastosowania tak drakońskiego środka zapobiegawczego jakim jest odebranie prawa jazdy. Owszem, za jazdę bez takiego prawa grozi więzienie do lat dwóch, ale dla polskiego sądu nawet zabicie kogoś na pasach nie stanowi przesłanki do zastosowania aresztu. Domniemywa się bowiem coraz powszechniej, że to ofiara jest sobie winna — po co tam lezie jak pan kierowca jedzie? Przecież tym kierowcą mógłby być sam pan sędzia! Dlatego za danie komuś w zęby można pójść siedzieć nawet na trzy lata, a za zabicie na pasach wcale.

Oczywiście nie chodzi o wendettę, zemstę na sprawcy, drakońskie kary. Prawo powinno być tak skonstruowane, żeby oddziaływało prewencyjnie. Tego, co się stało nie da się cofnąć, dlatego należy dołożyć starań, by nie powtórzyło się w przyszłości. Niestety, nieudolność służb idzie w parze z nieprofesjonalizmem wymiaru sprawiedliwości, który potrafi być niebywale surowy dla ludzi popełniających drobne przewinienia i nieprawdopodobnie wyrozumiały dla sprawców poważnych przestępstw. Czasem trudno oprzeć się wrażeniu, że dla sądów recydywa jest wręcz okolicznością łagodzącą. Niestety, aby tworzyć dobre, spójne prawo trzeba mieć i wiedzę, i doświadczenie. A z zawodu rugować sprzeniewierzających się zasadom. W kraju, w którym magister poucza profesora to jest niewykonalne.

Przy okazji warto odnotować, że policja odholowuje samochód kierowcy bez uprawnień. Jednak zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich musi go zwrócić właścicielowi nawet wtedy, gdy ten nie uiścił opłat za odholowanie i parkowanie. Według Rzecznika

Za niedopuszczalne z punktu widzenia przesłanek ograniczenia prawa własności (art. 64 Konstytucji), określonych w art. 31 ust. 3 Konstytucji, RPO uznał zaś regulacje, że wydanie pojazdu właścicielowi następuje dopiero po okazaniu dowodu wpłaty. Nie spełniają one wymogu niezbędności dla ochrony interesu publicznego, jak również wymogu zachowania odpowiedniej proporcji między korzyściami, jakie wynikają z tych przepisów, a ograniczeniami, których doznaje właściciel. Jest on ograniczany w wykonywaniu prawa własności, gdyż pozbawia się go możliwości korzystania z rzeczy.

Aż serce rośnie na myśl z jaką troską Rzecznik Praw Obywatelskich pochyla się nad ciężką dolą tych, którzy złamali prawo. Uzależnianie wydania rzeczy od wniesienia stosownych opłat to wręcz łamanie praw obywatelskich. Trybunał Konstytucyjny podzielił pogląd RPO i nakazał poprawę przepisów w ciągu dziewięciu miesięcy, czyli do września. Polski parlament miał jednak w tym czasie ważniejsze sprawy na głowie, więc nie kiwnął palcem. Zawisza może więc odebrać samochód w każdej chwili nie płacąc ani grosza. Konstytucja rządzi!

Nieszczęścia chodzą parami. Tego samego dnia życzliwy doniósł na policję, że Zawisza znowu usiadł za kierownicą. Został zatrzymany, a samochód odholowano. Jednak prawdziwy pech dopadł go dopiero wtedy, gdy o jego perypetiach zwiedzał się portal, który prowadzi coś tam, coś tam. Nadarzającej się okazji dokopania leżącemu po prostu nie można było przepuścić. Na szczęście retrospekcyjny materiał demaskatorsko-śledczy postanowiono ukryć wychodząc ze słusznego skądinąd założenia, że miliony zarejestrują się tylko po to, by poczytać o eks-pośle, który nie odgrywa już w polityce żadnej roli. To potwierdza stawianą już tutaj wielokrotnie tezę, że warto wspomagać tego typu inicjatywy. No bo kto pamięta, że Artur Zawisza kompromitował się też na trzeźwo?  Że uprawiał ksenofobię, antysemityzm, a o osobach LGBT mawiał to samo co Bóg o G* — „Kill them all”?

W piątek 25 października potrącił rowerzystkę. Swoim mercedesem jechał bezprawnie – 3 lata temu zabrano mu prawo jazdy po alkoholowym rajdzie przez Starą Hutę. Ale narodowiec Artur Zawisza jest groźny nie tylko jako pirat drogowy – jego ekscesy polityczne są równie spektakularne. O wielu z nich pisało OKO. Przypominamy nasze (i nie tylko) teksty o Zawiszy

Kto ciekaw ich, i nie tylko ich, wspomnień o Zawiszy niech poda im, i nie tylko im, swoje dane osobowe, a oni, i nie tylko oni, już będą wiedzieli jak je wykorzystać.


* Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli (Kpł 20:13, Biblia tysiąclecia)

Dodaj komentarz


komentarzy 5

  1. Wyobraźmy sobie…. wybory wygrywa partia, która wprowadza regulacje prawne, jakie obowiązują w kilku europejskich krajach. Za jazdę niezgodną z przepisami ruchu drogowego, kierowca zarabiający np. do 7 tys.zł  brutto płaci mandat według taryfikatora. A zarabiający powyżej tej kwoty płaci mandat, który stanowi określony procent (np. 10%) rocznego dochodu za rok ubiegły. Policja ma tam możliwość sprawdzenia od razu jaką kategorię zastosować.

    Te kraje to Norwegia, Finlandia, Szwajcaria, Dania. Co by się stało, gdyby tę zasadę wprowadzono w Polsce? Najwięcej wyzwisk skupiłoby się na policjantach, potem rumor byłby tak wielki, że może i rozruchy by spowodował? Może nie, ale protestów spodziewać się można.

    Z przepisów należałoby wykreślić określenie  wykroczenie, a wszystkie przepisy powinny mieć status  przestępstwa. Co ciekawe, niektórzy polscy specjaliści uważają, że podniesienie wysokości mandatów nie spowoduje, że przepisy będą przestrzegane. Dziwne, prawda?

    W Szwajcarii, gdzie poszanowanie praw jest bardzo duże, przy ograniczeniu szybkości do 50 km/godz na równej drodze pozwalającej na szybszą jazdę, nikt nie przekracza tej szybkości, bo dolegliwość finansowa jest bardzo dokuczliwa. Nieuchronność kary, brak możliwości zwolnienia z niej przez sąd, gdy jest ona oczywista, daje efekty.

    Co należałoby jeszcze wprowadzić?

    1/ Po roku od otrzymania prawa jazdy kontrolny egzamin. Kierowca zdaje – egzamin jest bezpłatny. Nie zdaje – kierowcy zatrzymuje się prawo jazdy do czasu zdania egzaminu.

    2/Obowiązkowe badania kierowców po ukończeniu 60.roku życia !!!!

    3/Przepadek samochodu w takich sprawach jak u Zawiszy. Po dwukrotnej jeździe bez prawa jazdy. Sprzedaż auta na licytacji, a pieniądze przeznaczać na ……? (możliwości związanych z ruchem drogowym jest sporo)

    p.s. Już nie mamy samochodu ! 🙂

    1. 1 / Nie trzeba kontrolować. Wystarczy od razu porządnie wyedukować. Problem w tym, że niewyedukowany nikogo nie wyedukuje, ponieważ z pustego nawet Salomon nie naleje.

      2/ To jest jak najbardziej słuszny postulat. Zwłaszcza teraz, gdy po drogach jeżdżą samochody, a nie syrenki i małe fiaty.

      1. ad.1/ Niestety, ale zdać egzaminy jest dość łatwo. O tym, że słabo na kursach uczą, jest bardzo prosty przepis o ruchu na rondzie, który mówi, że kierunkowskaz włączamy tylko wtedy, gdy chcemy z ronda zjechać. Widząc jak wielu kierowców zachowuje się bezmyślnie w tej prostej sytuacji – pozwala przypuszczać, że podobnie jeżdżą i w innych.

        Dodam, że wymagalne byłyby nawet badania psychologiczne, chociażby w postaci testów (ale te można zdobyć i wyuczyć się na pokaz), bo wielu kierowców wyznaje zasadę „nie po to kupiłem sobie brykę, by się ciągać po drogach”

        1. Zmiany są potrzebne. Gdy wprowadzono przepisy pozwalające na odbieranie praw jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym, policja z dumą prezentowała statystyki mniejszej liczby wypadków i uspokojenia sytuacji na drodze. Niestety, kierowcy z roku na rok pozwalają sobie na coraz więcej. Do początku kwietnia tego roku oznaczało to odebranie uprawnień na 3 miesiące dla 11 tys kierowców. To więcej aż o 50 proc. w stosunku do 2018 roku! (Wirtualna)